Academy of the Four Elements. Rodział V

Academy of the Four Elements. Rodział V-Halo? Gdzie ja jestem? Co się stało? – zadawałam głuche pytania, na żadne nie otrzymałam odpowiedzi.  Chyba pamiętam, dotknęłam znamienia wujka Daniela i znów odpłynęłam.
„Spójrz na nadgarstek kochana”
Usłyszałam głos Eres. Skierowałam wzrok na rękę i zobaczyłam ze po lewej stornie pojawiła się mała szara spirala.
„To znacz żywiołu powietrza. Odblokowałaś go. Teraz czas na ziemię, ostatni w cyklu jest ogień. A kiedy posiądziesz władzę nad wszystkimi 4 żywiołami, przyjdzie czas na ducha.”
- Za każdym razem będę tracić przytomność?  
„Nie jestem w stanie ci na to odpowiedzieć. Każdy z nas jest inny i odczuwa to inaczej.”
- Mimo wszystko, dziękuje ze tu jesteś. Mogę już wrócić?
„Oczywiście moja droga”

^ ^ ^
Powoli otworzyłam oczy, nadal byłam w objęciach Marcusa. Cała sala patrzyła tylko na mnie. Świetnie Luna, pierwszy dzień a ty już zwracasz na siebie uwagę.
- Wszystko okej? – zapytał czarnowłosy, pomagając mi wstać
- Tak ja tylko, nie wiem dlaczego to zrobiłam. – Spojrzałam na trenera. – Przepraszam.
- Nic się nie stało, przecież to ty straciłaś przytomność.
- Ja chyba, nie wiem ja kto powiedzieć  ale..
- Odblokowała w sobie żywioł powietrza. – dokończyła za mnie Viktoria – Mam racje Luno?
- Tak, ale skąd wiesz? – Blondynka uśmiechnęła się do mnie.
- Jestem twoją strażniczką, czuje to. Kiedy ty rośniesz w siłę ja również. – odwzajemniłam uśmiech dziewczyny.
- Uważam że powinnaś  udać się do Czwórki – wtrącił się wujek Daniel.  
- Zrobię to dopiero w poniedziałek, nie mam zamiaru opuszczać pierwszego treningu.- powiedziałam dość stanowczym tonem. Moi przyjaciele uśmiechnęli się pod nosem. W oczach wuja malował się niepokój i troska.
- Niech będzie, ale masz to zrobić zaraz w poniedziałek. A teraz wszyscy wracają do treningu, już! – Cała klasa w szybkim tempie wróciła do swoich poprzednich zajęć. – Ty Luna zostajesz ze mną.
Zaczęliśmy  trening, szło mi nawet całkiem nieźle opanowałam w dość dużym stopniu kol role nad moim rodzinnym żywiołem czyli wodą, ale przez cały trening miałam  wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Przejechałam oczami po całej Sali, gdy naglę napotkałam oczy o intensywnej krwisto czerwonej barwie z lekko czarną poświatą, ich właściciel był nieziemsko przystojny, uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam że moje policzki różowieją. Z transu wyrwał mnie głos trenera
- Koniec na dziś moi drodzy, zasłużyliście na odpoczynek, miłego weekendu.

^ ^ ^  
- Jezu kobieto ile można się szykować, za 10 minut będzie tu Marcus.- usłyszałam krzyki Viktorii. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, bordowa rozkloszowana spódniczka, czarny top i czarne lity. Zrobiłam lekkie fale na moich długich czarnych włosach i dodałam lekki makijaż który podkreśliłam ciemno krwistą szminką.
„ Wyglądasz bosko, ale jak się nie pospieszysz wyjdą bez ciebie”
Usłyszałam głos Ducha, miała racje. Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z łazienki. W pokoju stała Viktoria i mój przyjaciel. Oboje zamilkli jak mnie zobaczyli, a ich oczy były większe niż zwykle.
- Co jest? Mam coś na twarzy? – zapytałam
- Wyglądasz świetnie. – powiedziałam Marcus
- Świetnie? Ona wygląda zajebiście! – dodała z zachwytem w głosie moja współlokatorka.
Wszyscy troje weszliśmy do klubu, Marcus od razu zaprowadził nas na kanapy, przy której siedział dobrze zbudowany blondyn o niebieskich oczach.
- Drogie panie to jest Eric mój współlokator i przyjaciel. – chłopak uśmiechną się do nas i każdą ucałował w rękę.  Chłopacy zajęli się rozmową, a ja z moją przyjaciółką postanowiłyśmy podbić parkiet. Po chwili dołączyli do nas Marcus i Eric. Po dobrych dwóch godzinach tańca, postanowiłam wyjść na dwór żeby odetchnąć  świeżym powietrzem. Stałam dłuższą chwilę przed klubem, gdy naglę poczułam ten sam wzrok co na treningu, obróciłam głowę i dostrzegłam tego samego chłopaka co wtedy. Podeszłam do niego i wypaliłam.
- Nie grzecznie jest się tak w kogoś wpatrywać. – chłopak uśmiechną się do mnie, chwacił moją rękę.
- Gdzież moje maniery piękna, nazywam się Nathaniel Argent.- mówiąc to lekko ucałował opuszki moich palcy, przeszedł mnie dość przyjemny dreszcz, naglę poczułam takie samo ciepło jak w szpitalu, spojrzałam na jego rękę jego znamię obejmowało całą dłoń, a moje rękę właśnie w tyj chwili go dotykała. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Natahniela.
- Jestem..
- Ogniem, zrodzonym z pokolenia czystego żywiołu płomieni. – dokończyłam za niego.

Pannaem

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 844 słów i 4706 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Nataliiia

    Kiedy next?

    7 wrz 2016

  • Użytkownik Lovcia

    Cudne  <3 Czekam na kolejną część.

    7 wrz 2016