opowiadanie Karo i Eleny część 6

Niespodziewany pocałunek (ja pisałam)

- Puszczaj!... Powiedziałem żebyś mnie puścił! - Karo wrzeszczał, jak opętany, szamocąc się w kaftanie bezpieczeństwa. Prowadziło go czterech rosłych lekarzy, zmierzając w stronę głównego wejścia do bloku C, skąd miał zostać przetransportowany konwojem do zakładu psychiatrycznego. W końcu jeden z mężczyzn wymierzył mu solidny cios trochę poniżej brzucha, zupełnie nie zważając na to, że przed nimi idzie ekipa telewizyjna, transmitująca wszystko na żywo.
Traf jednak chciał, że wszystko to oglądał zaskoczony takim rozwojem wydarzeń Szymon. Nie namyślając się wiele, chwycił za leżący na stoliku telefon na kartę i wybrał jedyny widniejący tam numer.
W pewnym obskurnym mieszkaniu kilka kilometrów za miastem rozdzwoniła się nagle komórka, wyrywając kobietę z serii ćwiczeń. Gdy tylko zerknęła na wyświetlacz, jej twarz stężała. Po chwili wahania odebrała jednak i odezwała się cierpko:
- Tak?
- To ja - odezwał się po drugiej stronie tak dobrze jej znany i znienawidzony od pewnego czasu głos.
- Słyszę... Czego chcesz?
- Złapali Karo. Wiozą go do psychiatryka.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Chciałbym... Ale nie. Zbieraj się. Trzeba go odbić. Za pół godziny na wylotówce A86. Zabierz ze sobą broń, paralizatory, gaz łzawiący i kamizelkę. Przyda ci się.
Kobieta rzuciła telefon na podłogę i roztrzaskała go w drobny mak. Zaczęła się ubierać. Do torby spakowała wszystkie potrzebne na akcję rzeczy, a do drugiej resztę tych, które miała w mieszkaniu. Następnie szybko opuściła je, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Zeszła na parking. Z niewielkiego garażu wyprowadziła swojego crossa. Do jego dwóch kufrów, które niezbyt pasowały do tego typu motocykla, wpakowała niewielkie torby i odpaliła maszynę. Dwadzieścia minut później wyhamowała ostro przed czekającym na nią mężczyzną. Ściągnęła z głowy kask i kiwnęła mu głową. Facet przez chwilę chłonął ten niezbyt codzienny dla niego widok. W końcu odezwał się szorstko:
- Elena.
- Szymon...
- Ślicznie wyglądasz.
- Daruj sobie ten ton - warknęła Elena, patrząc na przyjaciela wrogo. - Odbijamy Karo i to ostatni nasz wspólny raz.
- Sądzisz, że on nam na to pozwoli?
- Lepiej dla niego będzie, jeśli nam na to pozwoli. Inaczej sama wpakuję mu kulkę w łeb lub do psychiatryka!
- Zmieniłaś się...
- Zjeżdżaj!... Patrz, konwój!
  
Pięć lat wcześniej.
- Co ci jest? - zapytałam idącego koło mnie Szymona. Włożył ręce do kieszeni, zgarbił się i powłóczył nogami.
- Nigdy nie sądziłem, że z Karo taki psychol! By jeść człowieka, trzeba mieć naprawdę nasrane pod kopułą! - wyrzucił z siebie na jednym tchu.
- Też mnie to zniesmaczyło. Poza tym te jego oczy, takie szczęśliwe, że zrobił nam taką świetną niespodziankę, a potem takie wściekłe, gdy mi groził. - przeszył mnie dreszcz grozy. - Swoją drogą, ciekawe skąd on o mnie tyle wiedział... Jak myślisz?
- Nie mam pojęcia - mruknął.
- Co? Co ty mówisz? W ogóle cię nie rozumiem.
- Nie wiem, Elena. Skąd niby mam to wiedzieć?
- Bo ty go znasz... - spojrzałam na niego. Był czerwony na twarzy i starał się na mnie nie patrzeć. Zatrzymałam go gwałtownie. - Hej! Ty mu to o mnie powiedziałeś? - warknęłam.
- Elen... Nie chciałem, ale sama wiesz, jaką on ma siłę przekonywania - jęknął przestraszony Szymon.
- Ja cię zatłukę! - złapałam go mocno za gardło, chociaż przewyższał mnie wzrostem. - Jak mogłeś? Mniejsza z tym, że powiedziałeś mu, że byliśmy parą, ale jak mogłeś wygadać mu, że mam boki w policji? Że zabijam za pieniądze, gdy zajdzie taka potrzeba?... Już ci całkowicie na mózg padła znajomość z nim?
- E-elen, przep-pra-aszam.
- Jesteś kretynem wiesz?
- Kurwa! - syknął i niespodziewanie mnie pocałował. Próbowałam mu się wyrwać, ale trzymał mnie mocno. Po chwili obrócił mnie w stronę uliczki między blokami. Szedł szybko, przyciskając dłoń do mojej kibici. Gdy pogrążyliśmy się w mroku nieuczęszczanej dróżki, wyrwałam się z jego uścisku.
- Co ty odpierdalasz?
- Uspokój się. Musiałem to zrobić...
- Czemu?
- Dasz mi dojść do słowa?! - wydarł się. - Radiowóz jechał z naprzeciwka. Miałaś ochotę być rozpoznana?Jeśli tak, to cię tam zaprowadzę, jestem ciekaw, jak będziesz tłumaczyć się z tego morderstwa!
Zaniemówiłam. Szymon jeszcze nigdy nie był wobec mnie taki ostry. Pokręciłam tylko przecząco głową.
- Więc się uspokój. Siedzimy w tym razem i musimy się wspierać.
Przytaknęłam.
- Masz rację. Przepraszam. Poniosło mnie. Po prostu od tak dawna mnie nie całowałeś - odparłam cicho.
- Masz ochotę to powtórzyć lub do tego wrócić? - zapytał, pochylając się w moją stronę.
- Nie! I nie próbuj tego więcej... Inaczej oberwiesz! - odezwałam się. Szymon pokręcił tylko głową z dezaprobatą.
- Czemu jesteś taka uparta? Przecież było nam razem dobrze!
- Odczep się... Było minęło. I koniec śpiewki, nic więcej między nami nie będzie. Koniec kropka!

Myśl jak psychopata... Nie będąc nim
  
Furgonetka, choć mała, idealnie mieściła w sobie dziesięciu więźniów, a w wśród nich i Karo. Chłopak siedział cicho z zamkniętymi oczami i w kaftanie bezpieczeństwa. Był bardzo spokojny, jednak w głębi serca obawiał się nadchodzących wydarzeń.
-Kim jesteś? - Ciszę przerwał mężczyzna, siedzący koło niego. Wiktor nic nie odpowiedział, udając, że nie słyszy. - Pytałem, jak masz na imię? - Ciągnął dalej więzień. - Skoro nie chcesz mówić, to nie. W celi będziemy mieli dużo czasu na rozmowy…
Karo otworzył oczy, spojrzał na gadatliwego przestępcę i powiedział spokojnym tonem:
- Znając moje szczęście, nie długo posiedzę w zakładzie. Najpewniej ktoś ułaskawi, wypuści za dobre sprawowanie, bądź po prostu ktoś mnie odbije. Jestem dość rozchwytywaną postacią w mym zawodzie – rzekł, po czym znów zamknął oczy.
- A czym się zajmujesz? - pytał z zaciekawieniem czterdziestolatek.
- Ostatnimi czasy zniżyłem się do zawodu płatnego mordercy, złodzieja, łowcy nagród i to niestety mnie zgubiło – powiedział, nie uchylając powiek. Siedział w pozycji, tak jakby medytował, chcąc uspokoić swój umysł.
Gadatliwy więzień rozejrzał się dookoła. Wszyscy więźniowie szarpali się ze swoimi kajdankami czy kaftanami. Wszyscy prócz policjanta oraz ich dwóch.
- Jesteś inny – rzekł po pewnym czasie – wyróżniasz się od tych świrów praktycznie wszystkim. Dlaczego więc wysłali cię do psychiatryka? I jeszcze w kaftanie?!
- Jest psychopatą i to cholernie groźnym. - Wtrącił się do rozmowy policjant. - Zmanipuluje cię, zaufasz mu, a kiedyś w nocy udusi poduszką. Lepiej trzymaj się od niego z daleka.
Wiktor popatrzył się na niego z ironią, wyszczerzył zęby i powiedział:
- Swoich nie krzywdzę, za to takich, jak ty, wręcz robię to z przyjemnością. A jeśli chodzi o psychopatę – zwrócił się do więźnia – ja tylko myślę jak on, lecz nim nie jestem. To jest różnica i to wielka.
- Niby jaka? - Ciągnął oficer – Myślisz, więc i robisz jak psychol. Z zasady się nim stajesz.
- Powiedz mi, czy jeśli myślisz jak szczur, to się nim stajesz? Przecież brakuje ci ogona, sierści i wystających zębów. O, przepraszam, taka jest zasada. Z zasady się nim stajesz. Tolerujesz transwestytów? Przecież oni z zasady są odmiennej płci. Co z tego, że mają zwisający sznureczek między kroczem bądź go nie mają? Oni i tak z zasady są tymi, którymi chcą być. - Jego ton zaczął się gwałtownie podnosić. - W dzisiejszych czasach za zdrowych na umyśle uważacie tych, który najbardziej zasługują na los, który i tak spotka ich. - Wiktor wskazał skinieniem głowy w stronę, wsłuchanych w rozmowę, więźniów. - Chcę dożyć czasów, kiedy dla nich, ludzi chorych, będzie równe traktowanie, zapewniona wolność i bezpieczeństwo, nawet przed samym sobą. Niestety patrząc na to, jak mnie postrzegacie, to nie dożyję. Umrę najpewniej skopany przez jednego z waszych "strażników dobra”.
- Posłuchaj no mały! - Policjant wstał – Nie podnoś głosu, gdy zwracasz się do mnie oraz miej odrobinę szacunku dla ludzi, który bronią cię przed samym sobą.
- Ciii – Karo uciszył mężczyznę, przystawiając jednocześnie ucho do ściany pojazdu.
- Nie waż się mnie uciszać! - policjant znów wstał, lecz pojazd wpadł na koleinę, przez co mężczyzna zachwiał się i usiał na miejsce.
- Mówię, cicho! Zawrzyjcie wszyscy gęby. Słyszysz? - skierował pytanie do gadatliwego więźnia. - Motor… Cross. Znajomo brzmi.
- Według mnie, brzmi dokładnie tak samo, jak policyjne osaczające aktualnie furgonetkę – stwierdził więzień.
- Nie, ten jedzie szybciej i jest głośniejszy. Chyba nawet wiem, kto to…

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 1625 słów i 8973 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto