Opowiadanie Karo i Eleny część 3

Karo i Elena kłócą się...

Dałam się poprowadzić w stronę kawiarenki, przezornie chowając ręce w kieszeniach, by nikt nie zauważył na nich śladów krwi. Jakoś dziwnie się czułam i nie bardzo potrafiłam sprecyzować co to za uczucie jest. Tymczasem Karo jak gdyby nigdy nic podszedł do Szymona i coś mu nagadał do ucha. Ten spojrzał na niego dziwnie, a potem skierował swe spojrzenie na mnie. Próbowałam się uśmiechnąć, ale mizernie to wyszło. Szymon przeprosił grzecznie siedzącą koło niego kelnerkę i wraz z Karo podszedł do mnie. Prawdopodobnie moje początkowe oszołomienie już mi mijało, bo Karo zerknął na mnie krótko, objął mnie mocno w pasie i syknął do mojego ucha:
- Nie próbuj uciekać, mała, bo wpakuję ci ten nóż prosto w serce.
Wyszliśmy z kawiarni, kierując się na przedmieścia. Szłam sztywno, czując czubek noża na swoich żebrach. Nie była to dla mnie komfortowa sytuacja, ale starałam się być opanowana. Szymon dreptał tuż obok mnie, wyraźnie zafrasowany całą tą niecodzienną sytuacją.
Gdy weszliśmy do jakiegoś niewielkiego mieszkania, Karo wreszcie mnie puścił, mówiąc:
- Teraz będziemy mogli spokojnie porozmawiać... Przepraszam za... - nie zdążył dokończyć, bo mój szybki cios wymierzony w jego szczękę, sprawił, iż mężczyzna lekko oszołomiony osunął się na jedno kolano. Zaskoczenie odmalowało się na jego twarzy, by po chwili zmienić się we wściekłość. Poprawił chwyt na rękojeści noża i zamachnął się nim szeroko. Podbiłam mu nadgarstek tak mocno, że jęknął i wypuścił go z dłoni. Ale wtedy niestety zrobił coś, czego się zupełnie nie spodziewałam-kopnął mnie z całej siły w krocze. Osunęłam się na podłogę, łapczywie chwytając powietrze. Przed oczami latały mi gwiazdki, a tymczasem Karo stanął nade mną i wycedził przez zaciśnięte zęby, zaczerwienione przez płynącą z rozbitej wargi krew:
- Nigdy, powtarzam nigdy, nie zadzieraj z psychopatą.
- A ty nie zadzieraj z wykwalifikowaną policjantką - mruknęłam, podnosząc się szybko i podcinając mu nogi. Gruchnął na ziemię.
- Kurwa...
- Dokładnie. Co ci odpierdzieliło z tym zamachowcem? - warknęłam.
- Sądzisz, że ci powiem?
- Sądzę, że tak - powiedziałam cicho. Patrzyłam z lekkim podziwem, jak wstaje z podłogi i ponownie przyjmuje pozycję. - Daruj sobie... Nie wygrasz ze mną, a tylko pogruchotasz sobie kości.
- A to niby dlaczego? - zapytał, rzucając się w moją stronę. Zdołał uderzyć mnie w ramię. Cios był silny, lecz nie na tyle, by mnie jakoś obezwładnić, choć ból krocza lekko przeszkadzał. Niespodziewanie jednak Karo chwycił mnie za szyję i przyciągnął do siebie. Mocno objął mnie drugą ręką. Uśmiechnęłam się do niego figlarnie, patrząc w te jego ciemne, zimne oczy psychopaty i uderzyłam go mocno w głowę własnym czołem. Atak tak go zaskoczył, że momentalnie mnie puścił, zasłaniając twarz rękoma. Ja natomiast przypuściłam na niego kolejny atak, celując w jego brzuch. Jęknął, wypuszczając z płuc powietrze i opadł skulony na ziemię.
- Nie powinieneś atakować kogoś, to zdobył tytuł Drugiego Mistrza w krav madze i pierwszy dan w jujitsu - powiedziałam, podchodząc do niego i przykładając mu jego własny nóż do gardła, który zebrałam z podłogi.
- Moglibyście już przestać? - powiedział nagle Szymon, który stał niewzruszenie pod jedną ze ścian, z zainteresowaniem patrząc na to, jak się wzajemnie okładamy. Spojrzałam na przyjaciela i kiwnęłam głową. Wyciągnęłam rękę do Karo, ale zignorował moją pomoc. Postękując, podniósł się z podłogi.
- A więc? Po co była ta cała szopka? - powiedziałam lekko zgryźliwie, patrząc na przeciwnika. Z jego oczu zniknął już wyraz szaleńca, ale nadal był naburmuszony.

Bezdomny, wrobiona Elena oraz "kurwa... mój nóż"
  
Godzinę wcześniej.
- Zaraz wracam. - powiedziałem, po czym wyszedłem szybkim krokiem w stronę tłumu.
W głębi serca dziękowałem przeznaczeniu, że wybrałem dla Szymona akurat ten rynek. Był on o tyle lepszy od innych, że mieszkał na nim pewien mężczyzna, bezdomny, który był mi winien przysługę. I to wielką.
- Witaj, przyjacielu! Mam dla ciebie zadanie, którym odpłacisz mi się na wieki. Masz pozwolić się zabić policjantce, oczywiście tylko dla kamer i gapiów. Co ty na to? - Mężczyzna przytaknął. - Zrobimy to tak: masz zwrócić na siebie jej uwagę, lecz nie za bardzo. Nie może się domyślić, że tylko udajesz. Nóż trzymaj tak, aby był dobrze widoczny dla niej, a nie dla tłumu. Skup na sobie całą uwagę, aby nie myślała o niczym innym. - Bezdomny słuchał z wielką uwagą. - Będąc blisko niej, pozwól, aby myślała, że ma przewagę. Niech cię skaleczy. Wszystko to ma wyglądać, jak próba zabójstwa. Pamiętaj również o rozmieszczeniu kamer. Staraj się, jak najlepiej odegrać swą cierpiącą rolę. Gdy będzie po wszystkim, zakrzycz, wołaj o pomoc, błagaj o jej litość, by i lud uwierzył. Będą przecież światkami, których zdanie jest dla nas bardzo ważne. Teraz zadzwonię na pogotowie, przyjedzie idealnie o czasie twego wypadku. Nie będziesz długo cierpiał, obiecuję.
- Jest policjantką, tak? Co, jeśli wyjmie broń?
- Idąc w jej stronę i skupiając na sobie uwagę, pozwolisz mi niezauważenie prześlizgnąć się koło niej i jakby nigdy nic, zabrać pistolet oraz odznakę.
- Po jaką cholerę ci ona?
- Po wszystkim, podejdę do tłumu jako policjant, który aresztuje sprawcę. Odznaka tylko uwiarygodni moją rolę. Ludzie wkoło skupią się na krwawiącym tobie, a my wyjdziemy jakby nigdy nic. Dzięki temu teatrzykowi będzie musiała się ukrywać. W końcu została wrobiona w morderstwo, czyż nie? - Uśmiechnąłem się szyderczo. - Nie pozostanie jej nic innego, jak przyłączyć się do nas i to za darmo zostanie naszymi oczami w społeczeństwie. Same korzyści.
- Masz to, jak w banku, mój drogi przyjacielu – odpowiedział, śmiejąc się przy tym.
  
Teraźniejszość.
- Czyli wszystko było ukartowane?! Straciłam pracę, szacunek, swoje dotychczasowe życie przez ciebie?! To są jakieś kpiny! - Elena dawała upust swej złości przez krzyki i lamenty, których osobiście nie znosiłem. - Ty dupku! Zabiję cię, zakopię, odkopię i spalę do tego! Zginiesz w męczarniach, śmieciu!
Szymon, ze znudzonym wyrazem twarzy, spoglądał przez okno na widniejące na zachodzie mgliste góry. Karo również ucichł, pozwolił jeszcze przez chwilę, wygadać się Elenie, jednak po pierwszych minutach zrobiło się to dość irytujące. Wstałem i krzyknąłem:
- Kurwa… - Nastąpiła chwila ciszy, a dziewczyna w końcu usiadła. - To Szymon cię w to wplątał i to na niego powinnaś się teraz wyżywać. Skoro jednak jemu z tego samego koryta, możemy przynajmniej się zaprzyjaźnić, by dalsza praca przechodziła w miarę dobrze. Zgadzacie się ze mną? - Nikt nie odpowiedział. - Trudno, nie chcieliście tak, trzeba będzie, w takim razie, was czymś zachęcić…
  
Dwa dni później.
- Kurwa, Szymon biegnij za nią! No, szybciej! - krzyczała Elena.
Wraz ze Szczechowiczem biegli za dziewczyną wąską polną drogą. Karo pobiegł na skróty, przez miedzę i las, najwidoczniej miał plan. Droga robiła się coraz to bardziej pagórkowata, obydwoje tracili siły, a dziewczynie nie brakowało adrenaliny. Biegła coraz to szybciej, przy tym krzycząc i wołając o pomoc. Przed ich oczyma ukazał się wąski mostek, a pod nim głęboka, rwąca rzeka. Dziewczyna wpadła na niego niczym burza, lecz drogę zagrodził jej zdyszany Karo. Chcąc się wrócić, ujrzała Szymona po drugiej stronie, któremu pot ściekał, jak po deszczu.
- Proszę – błagała kobieta – zostawcie mnie. - Była bliska płaczu.
Elena widząc z daleka, że chłopcy trzymają ją w pułapce, zwolniła kroku, a nawet przystanęła, by wyrównać oddech.
Szymon wyjął ząbkowany nóż z wygrawerowanym słońcem i prezentacyjne przerzucił z ręki prawej do lewej.
- Dobrze, przyjacielu. Tak, jak cię uczyłem. Zrób to subtelnie, acz szybko. Teraz! Nie wahaj się! - krzyczał psychopata.
„Nie mogę”, pomyślał Szymon i opuścił nóż w dół. Dziewczyna skorzystała z okazji, prześlizgnęła się w stronę Szczechowicza, potrąciła go i pobiegła w stronę lasu. Nóż trzymany w ręce mężczyzny nagle wypadł mu z ręki i spadł prosto w nurt ciemnej rzeki.
W tej samej chwili słychać było strzał i krzyki Eleny.
- Już dawno, tak to trzeba było załatwić, dziwko. - Strzeliła ponownie, tym razem prosto w głowę leżącego trupa.
Szymon patrzył się jak wryty w odmęty i nie mógł uwierzyć, co zrobił.
- Moja jedyna pamiątka po tacie – podjął Karo, podchodząc do mężczyzny – jedyna rzecz, jaka mi po nim pozostała, a ty ją wrzuciłeś do rzeki. - Nachylił się do ucha przerażonego chłopaka. - Teraz zatem pójdziesz go szukać. Tą samą drogą, którą poleciał mój skarb.
Wepchnął go z całej przez barierkę, a mężczyzna próbując się bronić przez szamotaninę, oberwał w głowę i spadł prosto na taflę wody.
- Bez niego się nie pokazuj! - krzyknął na pożegnanie Karo.

Próba Szymona (ja pisałam)

Dwa dni po wrobieniu Eleny, około ósmej rano.
- Szymon, daj spokój, chłopie. Wiem, że jest ładna, ale jeśli chcesz z nami być w tej bandzie, to musisz zaliczyć wreszcie pierwsze morderstwo - zirytował się Karo, patrząc srogo na przyjaciela. Staliśmy we trójkę w jakimś ciemnym zaułku po drugiej stronie rynku, z doskonałym widokiem na kawiarenkę, w której plątał się nasz cel-kelnerka. Miałam na sobie jakieś dresy i bluzę z kapturem, który nasunięty głęboko na moje czoło, zasłaniał cieniem moją twarz. Przez wrobienie mnie w zabójstwo, nie mogłam się teraz pokazywać na oczy, bo moja podobizna była już we wszystkich mediach. Nie miałam pojęcia kto mi zrobił to zdjęcie, ale fakt pozostawał faktem i trochę mi teraz skomplikowało życie.
Szymon tymczasem smętnym wzrokiem spoglądał na dziewczynę, minę miał niepewną.
- Nie wiem, czy potrafię - mruknął - Przecież ona nic nam nie zrobiła.
- Nie jojcz, tylko idź! - Karo popchnął go mocno w plecy, zmuszając tym samym Szczechowicza, by ruszył na przełaj rynku. Patrzyliśmy, jak idzie do kawiarni, jak rozmawia z kelnerką przez dłuższą chwilę, a potem do nas wraca. Sam!
- No i? - zapytałam go.
- Kończy za pół godziny i tu do nas dojdzie - wyjaśnił.
- To dobrze - odparł Karo. - Czekaj tu na nią. My z Eleną idziemy powoli na obrzeża miasta. Dogońcie nas i pójdziemy pod las. Tam to załatwisz.
- A-al-le... - zająknął się chłopak.
- Żadnego ale! - huknął na niego rozeźlony Karo. - Teraz już nie ma odwrotu!... Elena! Idziemy.
Ruszyłam posłusznie za nim. Jego stanowczość sprawiała, że poddawałam się jego rozkazom bez żadnego szemrania. Co wcześniej niezwykle rzadko mi się zdażało, przez co nie byłam specjalnie lubiana w policji. Tyle, że miałam doskonałe wyniki!
Teraz, gdy szłam obok tego milczącego, czarnowłosego chłopaka, przyglądałam mu się uważnie i zastanawiałam się skąd u niego takie wybuchy złości, a przede wszystkim zapędy na mordercę. Zatrzymaliśmy się wkrótce na niewielkiej łączce, kilkaset metrów za ostatnimi domkami jednorodzinnymi. Kucnęłam i z kabury na pasku wyciągnąłam broń. Zaczęłam ją czyścić. Około czterdziestu minut później usłyszeliśmy kroki dwóch osób. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegały i ujrzałam zmierzających w naszą stronę Szczechowicza i kelnerkę. Podniosłam się i odwracając się do nich, schowałam Glocka do kabury. Gdy do nas podeszli, dziewczyna zagadnęła:
- Czemu mnie tu przyprowadziłeś?
- Zaraz się dowiesz - mruknął Karo, łapiąc ją za rękę i ruszając w stronę majaczącego w oddali lasku. Nagle dziewczyna spojrzała na mnie i znieruchomiała.
- Co jest? - warknęłam, szarpiąc ją za rękaw.
- J-ja cię z-z-znam-m - wystękała, patrząc na mnie ze zgrozą. - To ty zabiłaś wtedy tego człowieka na rynku!
- A za chwile zabije ciebie - syknął jej Karo do ucha. Szymon stał ze spuszczoną głową, nie włączając się do rozmowy. - A konkretnie to zrobi to Szymon.
Dziewczyna wytrzeszczyła na niego oczy, a następnie kopnęła z całej siły Karo w goleń, mnie przewróciła na ziemię i zaczęła zwiewać. Biegła, celując mniej więcej w narożnik lasu. Karo mruknął coś niepochlebnego o niej i ruszył w pościg. Szymon i ja natychmiast dołączyliśmy do niego. Choć jednak byliśmy szybcy, dziewczyna miała przewagę nad nami, a poza tym obudziły się w niej jakieś pokłady energii i wiała, jak szalona!
- Kurwa, Szymon biegnij za nią! No, szybciej! - krzyknęłam do przyjaciela. Drugi z chłopaków natomiast odłączył się od nas i pobiegł pod skosem, by zagrodzić jej drogę. Gdy dopadliśmy ją wreszcie na jakimś mostku, Szymon upuścił nóż, który podarował mu Karo, wprost w odmęty szumiącej w dole rzeki. Kelnerka natychmiast to wykorzystała i obiegając mojego przyjaciela, znów zaczęła nam spieprzać. Tym razem jednak nie czekałam, aż ucieknie zbyt daleko, tylko wyciągnęłam gnata i strzeliłam jej dwukrotnie w plecy. Zaryła natychmiast nosem w bujną trawę. Podeszłam do niej i wpakowałam jej kolejną kulkę w łeb, chociaż najpewniej już nie żyła. Tymczasem Karo opieprzał Szymona, po czym wypchnął go za barierkę, wprost w rwący nurt rzeki. Patrzyłam, jak chłopak wpada w zimną toń i walczy o przeżycie. Rzuciłam naszemu "dowódcy" wściekłe spojrzenie i ruszyłam biegiem za znoszonym silnym prądem, Szymonem. Wkrótce zobaczyłam, jak chłopak zanurza się cały w spienionej kipieli, by po kilkudziesięciu metrach wyłonić się z niej zwycięsko, trzymając w zębach zaginiony nóż. Dzielnie walczył z ostrym prądem. Gdy dopłynął dość blisko mnie, wlazłam aż po kolana do wody i wywlekłam zmęczonego chłopaka na brzeg. Wyjął nóż z ust i padł na trawę.
- Masz go? - zapytał Karo, który podszedł do nas spokojnym, nonszalanckim krokiem. Szymon jęknął i podjął z ziemi porzucone ostrze.
- Masz szczęście. Ale i tak będziesz musiał przejść kolejną próbę, bo tego zadania nie zaliczyłeś, przyjacielu.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 2619 słów i 14433 znaków, zaktualizowała 11 lut 2021.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • chaaandelier

    Coraz bardziej mi się podoba! Wychwyciłam kilka drobnych błędów, ale nie zakłóciły one płynnego czytania. ;)

    31 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier dzięki, dzięki :-D cieszę się, że dalej to czytasz ;-)

    31 maj 2016

  • chaaandelier

    @elenawest Czytam, czytam. ;) Musze zabrać się za resztę Twoich opowiadań.

    1 cze 2016

  • elenawest

    @chaaandelier zapraszam :-D

    1 cze 2016