opowiadanie Karo i Eleny część 5

Kolacja powitalna wraz z Eleną i Szymonem

„Ludzie są jak jedzenie, czasem pyszni aż nie możemy się od nich oderwać, a czasem mdli i nijacy, których posmak pozostaje w nas na długo”
~Autor Nieznany
  
Podczas, gdy Elena wraz z Szymonem spacerowali, ja przygotowywałem dla nich miłą niespodziankę. Uznałem, że skoro zaliczyli pierwszą i najważniejszą próbę, to mogą dostać za to nagrodę. Jednak nie miałem nigdy w zwyczaju dawać kwiatów czy innych bezwartościowych upominków. Jeśli już coś dla kogoś robiłem, to ta osoba nie szybko o tym zapominała. Lubię widzieć podziw, zachwyt oraz zaskoczenie na twarzach obdarowywanych. Jestem wtedy szczęśliwy, że uszczęśliwiłem kogoś. Nie, szczęśliwy to złe słowo, bardziej pasuje tutaj – spełniony. Tak, czuję się w takich sytuacjach spełniony i przepełniony chęcią do dalszych osiągnięć.
Czasami zdarza mi się stworzyć niespodziankę, która potrafi bardzo zszokować owych szczęśliwców. Jednak taka atrakcja zdarza się u mnie bardzo rzadko i tylko dla wyjątkowych ludzi z wyjątkowym celem. I dlatego właśnie sprawię moim przyszłym zabójcom kolację powitalną. Nie będzie jednak taka zwykła, oj nie. Jak ona będzie, dowiecie się później, a tymczasem życzę wam smacznego...
  
Zasiedliśmy do stołu. Elena po mojej prawej stronie, Szymon po lewej, a ja w centrum.
- Cieszę się, że przemówiło przez ciebie człowieczeństwo i raczyłeś zrobić dla nas coś tak miłego – powiedziała kobieta, przeżuwając wątróbkę. – Mięso jest wręcz wyborne. Nie wiedziałam, że umiesz gotować.
- Mówiąc szczerze, gotuję rzadko, a nawet bardzo. Tylko w szczególnych sytuacjach, na przykład takich jak ta. - Uśmiechnąłem się najładniej, jak umiałem.
- Powiedz mi, – Szymon odłożył kieliszek czerwonego wina przed talerz – czemu wybrałeś akurat to miejsce? Jeszcze kilka dni temu leżały tu zwłoki twego brata, a teraz jemy w tym samym miejscu obiadokolację. Chyba nigdy cię nie pojmę. - Wziął łyk z kieliszka i złapał się za obgryzanie krwistego mięsa.
- Hangar ten jest mym drugim domem. Jeśli muszę się przed kimś schować, bądź jestem w niebezpieczeństwie zawsze udaję się tutaj. Mam w tym miejscu wszystko, co potrzeba, a nawet więcej. Myślę, że o mym bracie nie powinniśmy dyskutować, bo jeszcze coś ci się zwróci - zaśmiałem się, jednak zauważyłem, że im nie jest do śmiechu na myśl o tamtej rzezi, więc przestałem. Nie spuszczając wzroku, wziąłem do ust ozorek. Ten rarytas, przypadł akurat mi, gdyż uznałem, że nie posmakuje moim towarzyszom.
- Brata mówicie? - Elena przełknęła ślinę. - Nawet nie chcę słyszeć o jego rodzinie – zwróciła się do Szymona – a już na pewno o bracie, którego zamordował. To okropne…
Szczechowicz spuścił wzrok bez słowa, a ja uśmiechnąłem się w jego stronę. Nie chciałem zdradzać naszej słodkiej tajemnicy, lecz coś mnie do tego kusiło. Nie lubię, gdy ktoś posiada fałszywe informacje na mój temat.
- Szymonie, mógłbyś wytłumaczyć naszej przyjaciółce tę sytuację? Ma prawo wiedzieć, znać prawdę, skoro jest w naszych szeregach.
- Nie zabiłem go! - Szczechowicz podniósł głowę i popatrzył na mnie gardzącym wzrokiem – Sam się wykończył, przez swą własną głupotę dał się wkręcić w trick z Jasia i Małgosi.
- Co zrobiłeś? - zapytała spokojnie Elena.
- Kazałem mu pokazać, jak się wskazuje do pieca, a on grzecznie mi pokazał. Tylko, że śmierć w piecu nie była aż tak bardzo straszna, jak ta, którą widziałem. Mimo tego, że to nie ja zabiłem, to i tak mam wyrzuty sumienia.
- Zakończmy ten temat… Dokończmy tak, jak zaczęliśmy w miłej atmosferze, dobrze? - powiedziała Elena, również nalewając sobie wina.
Przez kilka następnych minut jedli w ciszy, by skupić wszystkie zmysły na przepysznych daniach na ich talerzach. Każdy kęs był dokładnie analizowany, by po dogłębnych penetracjach mięsa językiem, wpaść do żołądka pozostawiając pewien niedosyt. Po każdej porcji goście nie mogli doczekać się następnej. To była czysta i nieskazitelna poezja dla podniebienia. Mam wrażenie, że przez mą kuchnię nawet najbardziej wymagający smakosz, doceni wartość najmniejszego detalu w smaku, który starałem się wyszczególnić, jak i te pozostałe.
Owe zadumania nagle przerwała Elena:
- Jaki jest sekret tych potraw? Dlaczego są takie pyszne… - Rozmarzyła się na chwilę. - Można je jeść bez umiaru. Ciągle czuję niedosyt. Uchyl nam rąbka tajemnicy, proszę.
- Skoro nalegasz. - Uśmiechnąłem się ładnie, lecz po wyrazie jej twarzy wnioskowałem, że mój uśmiech wyglądał komicznie. - Sekretem jest świeżość mięsa. Jest gotowane zaraz po zabiciu jego posiadacza.
- Kurcze, nigdy nie sądziłem, że to ma znaczenie. - Do rozmowy włączył się Szymon.
- Ma i to duże – potwierdziła Elena – a swoją drogą, to co zrobiłeś z naszym detektywem. Zakopałeś, czy spaliłeś?
- Oczywiście, że spaliłem. Zakopane kości można łatwo odnaleźć, a proch po nich już nie.
- Kości? A co zrobiłeś z resztą? Mięsem i jego rzeczami.
- Rzeczy wrzuciłem do mojego pokoju, a mięso… - Skinąłem na talerz.
Elenę zatkało, podobnie jak i Szymona, któremu szczęka mocno opadła. Równocześnie przełknęli ślinę i popatrzyli na siebie.
- Niespodzianka! - powiedziałem, śmiejąc się od ucha do ucha.

Karo robi się niebezpieczny... (ja pisałam)

Poczułam, jak mnie coś dławi w gardle, w żołądku czułam jakieś dziwne sensacje. Kurwa! Zjadłam człowieka!!!
Byłam zszokowana i nie bardzo mogłam się ruszyć, a Szymon tymczasem wstał od stołu jak oparzony i na łeb na szyję wyleciał z hali. Nie dobiegł nawet chyba do drzwi głównych, bo niedługo potem uszu naszych dobiegł odgłos torsji, jakie zaczęły nim szarpać. Spojrzałam na Karo, który ze stoickim spokojem pałaszował "przysmaki" ze swego talerza.
- Naprawdę musiałeś to zrobić? - zapytałam go.
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- O co ci chodzi? - zdziwił się. - Przecież wam smakowało... Sami to mówiliście.
- Karo... To ludzkie mięso! Co ty z nas kanibali chcesz zrobić?
- Być może byłby to pożytek dla nas wszystkich - mruknął w głąb kieliszka z winem.
- Jesteś zdrowo pochrzaniony - powiedział Szymon, podchodząc do nas. Był blady jak ściana. - Co ci odwaliło, by poczęstować nas mięsem naszej własnej ofiary?
- Chciałem wam pokazać, że po pierwsze smakuje ono doskonale, po drugie jesteście w stanie je zjeść, gdy nie wiecie skąd pochodzi, po trzecie takie coś pozwoli wam przetrwać w najbardziej skrajnych warunkach - wyjaśnił spokojnie, patrząc na nas z niewinnością w oczach.
- Kretyn. Pieprzony kretyn! - warknęłam, zrywając się na równe nogi. Mocno pchnięte krzesło upadło z łoskotem na ziemię. - Nigdy więcej nie waż się nam robić czegoś takiego! Nigdy!
- Bo co? - chłopak również wstał. Niestety, psia krew, przewyższał mnie wzrostem. - Zbijesz mnie czy dasz mi szlaban na telewizję?
- Chrzań się! - rzuciłam w jego stronę i odwróciłam się z zamiarem wyjścia. Szymon wstrząśnięty do głębi, ruszył za mną. Po kilku krokach poczułam silny uścisk dłoni na moim przedramieniu. Syknęłam z bólu i irytacji i odwróciłam się, jednocześnie wyprowadzając cios. Niestety Karo zdołał mnie powstrzymać i mocno wykręcił mi rękę za plecy.
- A teraz mnie uważnie posłuchaj - szepnął złowrogo. Od tonu jego głosu zjeżyły mi się wszystkie włosy. - Jesteś małą dziwką, która w policji była tylko dlatego, że jeszcze nic na ciebie nie znaleźli. Boisz się ludzi, jedyną osobą, której jeszcze ufasz jest Szymon, chociaż wasz kilkumiesięczny romans spalił na panewce... Sama nie wiesz czy nadal coś do niego czujesz. Prowadzisz podwójne życie, tymi morderstwami rekompensując sobie swoje niepowodzenia w życiu uczuciowym. Nie masz rodziny ani przyjaciół. Wszyscy tobą wzgardzili, zostałaś zupełnie sama.
Przełknęłam ślinę, przerażona prawdziwością jego słów! Skąd on to wszystko o mnie wiedział?!
- Zjeżdżaj! - szarpnęłam się mocno, ale przydusił mnie, bym się uspokoiła.
- Karo! Przestań - powiedział Szymon, próbując mnie jakoś uwolnić od tego psychola.
- Spierdalaj! - warknął chłopak, odtrącając mego przyjaciela. - Sama się o coś takiego prosiła... A teraz będzie tak... Od tej pory będziesz mi całkowicie posłuszna, nie będziesz wykazywać swojej żadnej inicjatywy, chyba że ci na to pozwolę. Jasne?
- A jeśli odmówię? - szepnęłam, bo na żaden głośniejszy dźwięk nie mogłam się teraz zdobyć.
- Wtedy albo cię zabiję, przy czym to, co zrobilaś temu facetowi będzie wręcz aktem miłosierdzia w porównaniu jak ja się z tobą obejdę, albo wydam cię w ręce glin - warknął i niespodziewanie mnie puścił. Upadłam na podłogę, chrapliwie starając się zrobić wdech.
- Szymon! - Karo odwrócił się do drugiego chłopaka. - Pamiętaj, jeden nieostrożny ruch z twojej strony i twoja dziewczyna zginie w męczarniach.
- To nie jest moja dziewczyna! - zacietrzewił się Szczechowicz, pomagając mi wstać.
- Gówno mnie obchodzi, kto w tym związku komu daje dupy! Wypierdalać mi stąd! Gdy będziecie potrzebmi, to dam wam znać!
Lekko wsparta na ramieniu zafrasowanego i wystraszonego przyjaciela, wyszłam razem z nim z fabryki, kierując się ku mieszkaniu Szymona. Byłam zła na siebie, że dałam się wpakować w to wszystko, obolała, zniesmaczona tą całą "kolacją" i wściekła na Karo, że tak łatwo mnie rozgryzł. Ale jednocześnie się go bałam. Niestety...

Duma i uprzedzenie, wersja o psychiatryku

Szedł równym, dumnym tempem. Pięciu mężczyzn za nim kroczyło, dorównując mu kroku. Każdy z nich, prócz Karo, miał przy sobie pistolet i paralizator. Morderca szedł jak król i tak samo się czuł. Wziął głęboki oddech i wszedł do pomieszczenia.
- Witaj, przyjacielu, kopę lat! - rzekł podniesionym tonem z uśmiechem na ustach. Człowiek siedzący przed nim uśmiechnął się ironicznie.
Karo usiadł i wyłożył nogi na stół, jednocześnie zjeżdżając do pozycji półleżącej. Pod głowę podłożył splecione z tyłu ręce i uśmiechnął się złośliwie. Rozmówca skinął do jednego z pięciu mężczyzn, a ten z całej siły uderzył chłopaka w twarz. Karo poleciał na ziemię, przeturlał się do ściany i jęknął z bólu. Próbował wstać, lecz uniemożliwiały mu to kajdanki na rękach.
Dwóch mężczyzn podeszło do niego i mocno skopało po bocznej ścianie żeber. Karo zrobił się czerwony, lecz nie krzyczał. Tłumił ból w sobie, gdyż wiedział, że niedługo jego męki się zakończą. Ci sami mężczyźni podnieśli go za ręce i jeden z nich szepnął mu do ucha:
- To za Krzysztofa… - Rzucił psychopatą o biurko, a ten padł bezwładnie na krzesło.
- Czemu zawsze się uśmiechasz? - zapytał szef, siedzący przed nim.
- A czemu miałbym się smucić? - odparł Karo, zlizując krew z rozciętej wargi. - Ostatni raz piłem ludzką krew, gdy to wasz kolega mnie odwiedził - rzekł szydzącym tonem do detektywów za nim.
Jeden z nich chciał ponownie wycedzić mordercy w twarz z pięści, lecz zarządca go powstrzymał skinieniem ręki.
- Wiktorze – Karo spoważniał, gdyż po raz pierwszy od kilku lat, ktoś wypowiedział jego imię – ostatnim razem, gdy u nas przesiadywałeś, stwierdzono u ciebie psychopatię o małym stopniu zaawansowania. Twą sprawę umorzono, stwierdzono, że ktoś cię wrobił, a sędzia nakazał nam wypuszczenie cię bez żadnego nadzoru. Dziwne, czyż nie? - zapytał retorycznie i kontynuował, nie czekając na odpowiedź więźnia. - Następnie zniknąłeś na kilka lat, przez które dużo się wydarzyło. Można było usłyszeć o morderstwach wszelakiego rodzaju, porwaniach, czy nawet o kanibalizmie, którego ofiarą stał się mój pracownik.
- Powiedz mi – Karo przerwał rozmówcy – dlaczego zakład dla umysłowo chorych, opłaca tajniaków? Rozumiem, że współpracujecie z rządem, z sądami i chuj wie z kim jeszcze, jednak agenci jakoś mi tu nie pasują. Naprostujesz?
- Mówiąc szczerze – zarządca zamyślił się przez chwilę – jesteś pierwszą osobą, która o to pyta. Nikt przecież nie zastanawia się nad egzystencją rzeczy, które dobrze się sprawują. W końcu złapali cię na gorącym uczynku, a byli jednym z wielu oddziałów policji i grup śledczych, które cię ścigały. Jesteśmy wyjątkowi i taka odpowiedź powinna cię usatysfakcjonować.
Karo rozejrzał się wokół. Szafki przepełnione tonami książek medycznych optycznie pomniejszały pomieszczenie. Drogi ucieczki były dwie: przez drzwi, lecz trzeba by było przejść przez pięciu gliniarzy, bądź okno, które na nieszczęście więźnia było zakratowane. Nie miał szans na wydostanie się z tego gówna, więc musiał być posłuszny… Na razie.
- Po co mnie tu ściągnąłeś? Nie łatwiej mnie było przewieść prosto do zakładu dla obłąkanych?
- Chcę wyciągnąć od ciebie informacje o twych wspólnikach, którzy w dalszym ciągu są bezkarni. Powiedz mi, gdzie oni są, gdzie znajduje się ich kryjówka, jaki jest następny cel? Powiedz, a uznamy to za dobre sprawowanie, które złagodzi twój wyrok.
- Dobrze, wszystko powiem, lecz pod jednym warunkiem. – Wiktor spojrzał ukosem na mężczyznę za nim i uśmiechnął się porozumiewawczo. - Swędzą mnie jaja, proszę, podrap mnie.
Detektyw już miał skopać go, lecz powstrzymał go ordynator.
- Zrób, co każe. Jest chory psychicznie, ma zaburzenia osobowości, więc nie poprosił cię o to dla żartu, lecz dla ulgi. Zrób to!
- Czemu sam nie może?! - Bronił się gliniarz.
- Jest skuty, więc albo zrobisz, co trzeba, albo zdejmij mu kajdany.
- Jest nas sześciu, a on sam. Co może nam zrobić – zaśmiał się, siedzący do tej pory cicho policjant.
Karo spojrzał ponownie na detektywa i poruszał brwiami dla „zachęty”. Ten wziął klucz i otworzył metalowe więzy. W tej samej chwili Wiktor złapał go od dołu za kark i z całej siły, jak we wrestlingu, szarpnął jego głową o blat. Mężczyzna padł na ziemię ze złamanym nosem, a pozostali wyjęli broń i wymierzyli w niego.
Karo podszedł ze spokojem do jednego i powiedział:
- Nic mi nie zrobicie, jestem dla was zbyt cenny. Za to wy dla mnie nie. - Złapał nadgarstek przeciwnika, wykręcił o sto osiemdziesiąt stopni i już miał pociągnąć za spust, lecz padł bezwładnie na podłogę.
Zza niego wyłonił się ordynator, trzymający w ręku paralizator. Wszyscy pozostali patrzyli po sobie ze zdziwieniem.
- Jeszcze dziś oddajecie odznaki i wypierdalacie z tej roboty – wrzasnął – to w tym momencie.
Gdy wszyscy opuścili pokój, podniósł słuchawkę i wybrał numer.
- Tak, to ja. Dziś jedziecie z konwojem? Macie miejsce jeszcze na jednego psychola? To świetnie, dziękuję ci bardzo. Przyjedź po niego pod mój blok.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 2733 słów i 15132 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik violet

    Zaintrygowałaś mnie, Twoje opowiadania są tajemnicze, dobrze pisane.Brakuje mi  trochę emocji w postaciach które nieźle kreujesz.

    26 cze 2016

  • Użytkownik elenawest

    @violet to opowiadanie akurat pisalam z kolega ;-) ale rozumiem, postaram sie ich bardziej rozemocjonowac :-)

    26 cze 2016