Opowiadanie - Żyję

Opowiadanie - ŻyjęOpowiem wam historie chłopaka, który aby zacząć żyć musiał pożegnać się z dotychczasowym życiem i rozpocząć wszystko od nowa. Chciał być szczęśliwy chociaż mu na to nie pozwalano. To opowiadanie to jego marzenia. Kartka z pamiętnika, która nigdy nie została napisana.
Często mam w głowie tą wizje. Jak fajnie byłoby móc żyć tak jak chce i być szczęśliwym. To opowiadanie i opowiadanie Girl Or Boy wzięły się z moich marzeń. Chciałbym aby choć jedno z nich się spełniło :(
Mamy poranek. Jeden z tych "zwykłych” poranków w ciągu tygodnia. Mama wchodzi do pokoju żeby obudzić swoją córkę Edytę do szkoły. Otwiera drzwi, łóżko puste. Widzi tylko kartkę
" Chcę być sobą. Przepraszam”
To wydarzenia miało miejsce jakieś dwa tygodnie temu. Zgłosili sprawę na policję. Jednak do tej pory nie ma żadnych wieści o ich córce. Może dlatego że tej dziewczyny już nie ma.
- Przykro mi ale o Edycie nie mamy żadnych informacji. Wszystkie dane, dokumenty, nawet jeśli kiedyś były to teraz takiej osoby nie ma. Jakby nigdy nie istniała. Czy to możliwe że jakimś cudem państwa córka używa teraz innego imienia? - takie pytanie usłyszała mama od policjanta prowadzącego sprawę.
- Dominik… - powiedziała cicho jej 32letnia siostra Ania.
O godzinie 23 granatowy Range Rover podjechał pod oficjalnie zamknięty warsztat samochodowy.
- Miki! - rozległo się niesione przez echo wołanie.
- Właściwie dlaczego mówimy na niego Miki? - zapytałem Damiana, mojego ochroniarza i najlepszego kumpla.
- Jakoś tak się przyjęło. O, idzie.
Z kanciapy na końcu warsztatu wyszedł grubszy mężczyzna. Miał ponad 40 lat ale znał się na samochodach.
-O, Dominik. W samą porę. Właśnie skończyłem twój super-samochód.
- To jest najlepszy samochód na świecie. Opowiedz mi o nim jeszcze raz.
Oparłem się o czarne matowe Lamoborgini Aventador. Ciemne szyby, przyciemniane reflektory i czarne jak węgiel felgi.
Mechanik chodził wokół samochodu.
- Czyli tak, masz matową farbę która nie będzie odbijać światła i nie będzie widoczny nawet kontur samochodu. Oczywiście w nocy. Masz ciemne szyby, ciemne felgi i na specjalne życzenie wyciszony silnik. Nie słychać go prawie w ogóle - Odpalił silnik. - Słyszysz?
- No właśnie nie. I dobrze - Ucieszyłem się.
- Do tego masz kilka butli nitro i twoje ulubione neony pod podwoziem - Włączył niebieskie światło pod samochodem.
- I ten samochód jest niedościgniony? - zapytałem.
- Ni widu, ni słychu. Nikt cię nie złapie - zapewnił mnie Miki.
Ja wsiadłem do Aventadora, Damian do Range Rovera i ruszyliśmy.  
Mam apartament w Warszawie. Właśnie tam się kierowaliśmy.
- Siema Jacuś! - powiedziałem ochroniarzowi pilnującemu wjazdu do garażu - Jakby co nic nie wiesz o tym samochodzie ani o mnie, tak?
- Tak, mówisz mi to setny raz - Powiedział nie odrywając wzroku od gazety.
-No i git - Odstawiliśmy z Damianem samochody i poszliśmy do mojego mieszkania.
Moje gniazdko było utrzymane w kolorach brązu i beżu. Miałem duży salon, sypialnie z ogromnym oknem i ładną kuchnie. Damian rozwalił się na kanapie przed telewizorem, ja skoczyłem do kuchni po drinki i włączyłem xboxa. Nie trudno zgadnąć jak minął nam wieczór. Było spokojnie.  
- I jak, macie coś? - zapytał pozostałych ludzi znajdujących się w pokoju komisarz Dębski, policjant który zajmował się poszukiwaniem Dominika.
- Wiemy że kupił apartament w Warszawie i mamy adres.
- Ale do tego musiałby być pełnoletni. I mieć fałszywe papiery.
- No i właśnie ma - Policjant pokazał Dębskiemu i Ani spis dokumentów, świadectw i papierów na nazwisko Dominik Paździo.
-Jedziemy do Warszawy - powiedział po dłuższej chwili ciszy.
Tymczasem ja i Damian graliśmy na xboxie do 3 rano. O tej porze zadzwonił telefon od Michała, naszego znajomego.
- Dom, mamy problem. Dostałem cynk że gliny są blisko twojego mieszkania i zmierzają w twoją stronę. Lepiej się ewakuuj brachu.
-Przyjąłem. Damian, wynosimy się! - szybko włożyłem telefon do kieszeni i pędem wybiegliśmy z mieszkania. Wsiadając do Aventadora krzyknąłem do Jacka "Ani słowa” i z Damianem opuściliśmy budynek.
Jechaliśmy na punkt widokowy jakieś 10km od mieszkania. Był stamtąd widok na całe miasto. Damian wykonał kilka telefonów i zrobiliśmy tam imprezę samochodową. Była muzyka, jakieś picie bez procentów i sześcioro naszych znajomych.
- Ale jak to nie wiesz gdzie jest? Przecież siedzisz tu całą noc - Pytał Dębski Jacka. Skoro wiedzieli że kupiłem to mieszkanie to wymówka "Pan Paździo tutaj nie mieszka” odpadała. Jacek powiedział więc że nie wie gdzie pojechałem, zgodnie z prawdą.
-Sprawdźcie kamery dookoła - zarządził.
Po kilku minutach
-Wiemy że kupił Lamborgini Aventador, ten samochód był w tym garażu co widzimy na kamerach wewnątrz. Ale gdzie pojechał to już nie widać. Idealnie zlewa się z tłem nocą.
- Idźcie na górę i przeszukajcie mieszkanie - powiedział Dębski - Coś musi tam być.
Nasza impreza kręciła doskonale. Wszyscy śmiali się, gadali i przechwalali samochodami.
Koło piątej zadzwonił telefon.
- Rondo koło parku. Czekam - odezwał się głos mojego pracodawcy.
- Yo V, mam imprezę - Bardzo nie chciało mi się teraz przerywać zabawy.
- Dom, dzięki komu stałeś się mężczyzną?
- Dzięki tobie - powiedziałem siedząc na masce samochodu
- Kto ci załatwił samochód, mieszkanie i dokumenty z innymi świstkami papieru na twoje nowe nazwisko?
-Ty
- Wiesz jaki to stres ciąć skalpelem swojego pracownika?
- Zaraz będę - schowałem komórkę. Nienawidzę gdy mnie szantażuje faktem że miałem dla niego pracować w zamian za nowe życie.
-Damian, mamy robotę - powiedziałem do kumpla. Wsiedliśmy do naszych aut i odjechaliśmy we wskazanym przez Victora kierunku.
- Jedziesz do Poznania, tam czeka facet. Jak dojedziesz podam ci dalsze instrukcje
Staliśmy na rondzie z Damianem i Victorem. Kilku gości napakowało mi do samochodu paczek z amfą i to samo zrobili z samochodem kolegi. Potem ruszyliśmy do Poznania.
Dębski siedział w vanie koło mojego apartamentu. Palił papierosa i o czymś myślał. Po chwili w samochodzie zjawił się pracujący dla niego człowiek.
- Jedyne co mamy to ten laptop i kilka paczek z marihuaną. I to mi nie wygląda jakby on to brał. Raczej rozprowadzał bo to duże ilości.
- Zostaw mi komputer, zajmij się trawą.
Po jakiejś godzinie łamania zabezpieczeń komputera Dębski znalazł tam numer telefonu podpisany Miki. Znalazł też adres rzeczonego człowieka.
O godzinie 11 pojechał do zamkniętego warsztatu. Szybko znalazł Mikiego i wyciągnął z niego informacje dotyczące niedoścignionego Lamborgini.
- Czyli nie słychać nawet silnika? - głośno myślał Dębski.
- To jak my mamy złapać samochód którego nie widać i nie słychać? - zapytał sam siebie jeden z jego towarzyszy.
- Jakoś damy rade.
- Ale przyjacielu, tego samochodu nie zobaczysz. Nie znajdziesz śladu. A skoro mechanik powiedział że gówniarz wyjeżdża tylko nocą to już całkiem.
-Spokojnie, kiedyś popełni błąd. Przejrzymy jeszcze raz monitoring w garażu. On nie jeździ sam.  
Policjanci udali się do mojego mieszkania
Koło 12 wróciliśmy z Damianem do Warszawy, pojechaliśmy do Victora odebrać zapłatę i wyjechaliśmy na miasto. Miałem ochotę na pizze. A jak ja mam na coś ochotę to dostane to za wszelką cenę.  
- Dobra, z ananasem - powiedziałem do Damiana - Ania taką lubi.
Po chwili Damian zapytał
- Tęsknisz za nią, co?
- Trochę - Uciekałem wzrokiem od niego. I tak wiedział że kłamie.
- Przecież widzę. Widzę jak czasami płaczesz wieczorem, jak chodzisz do pokoju który czeka na nią. Dom, jest dla ciebie wszystkim. Może jednak pojechałbyś do niej? Wiemy że jest z policją u ciebie. Michał namierzył jej samochód.
- Ale ona nie ma tam żadnej elektroniki, gpsa czy czego takiego. Jak ją namierzyłeś?
- Postaraliśmy się żeby w jej aucie znalazł się nadajnik - Damian, jak zawsze wyprzedza fakty.
- Dobra robota - Stuknęliśmy się szklankami piwa.
- Za wolność - powiedziałem.
- Za rodzinę - powiedział Damian.
- Znajdźcie mi ten samochód - Dębski z Anią i innymi policjantami przeglądali nagrania z kamer. Ich uwagę przykuł samochód Damiana.
-A, pani Anno. W jego laptopie znaleźliśmy coś co może Panią zainteresować.
Ania spojrzała na folder w moim laptopie. Znajdowało się tam kilka plików tekstowych. Jeden z nich nosił tytuł Dla Ani. Otworzyła.
Wróćmy do czasów kiedy cię poznałem
Do momentu, kiedy pokochałem
Do chwili, kiedy spojrzałaś mi w oczy
Zacznijmy żyć od nowa, i niech to się nie skończy

You are my sun, you are making my day
I have never been so happy. With you, i am.
You've got my love, i have got your heart
I'm not gonna lose you, dont wanna be apart

Jesteś moim słońcem, rozpalasz we mnie płomień
Kiedy jesteś przy mnie czuje że wszystko mogę
Choć czasem jestem debilem, ty tego nie widzisz
Widzisz że kocham cie, i z tego uczucia nie szydzisz

Chce ci dać wszystko, czego nigdy nie miałaś
Przepędzić twoje smutki, przez które po nocach płakałaś
Pozbyć się twoich problemów, łzy w radość przemienić
Zabrać cię do lepszego świata, twoje zmartwienia w szczęście zmienić

Jesteś aniołem, który zabrał mnie do nieba
Jesteś mym Rajem, nic więcej mi nie trzeba
Ty jesteś Wenus, ja Mars
Miłość nam serca rozgrzewa
Gdy cię spotkałem, serce zaczęło mi bić
Nie pragnę niczego innego, tylko z tobą być

Księżniczko, podaruje ci mój cały świat
Gdy trzymam twoją dłoń, oboje sięgamy gwiazd
Kiedy nie ma ciebie przy mnie, czuje że czegoś mi brak
Perfectly prefect, jesteś dziewczyną bez wad

Kiedy słońce rano wstaje, i gdy księżyc wschodzi na niebie
O każdej porze dnia żyje tylko dla ciebie
Rozświetlasz ciemność we mnie, dajesz mi swoje serce
Daj mi swoją miłość, nie potrzebuje nic więcej

Jesteś połową mnie, bez ciebie nie umiem żyć
Jesteś jak dobry sen, bez ciebie nie warto śnić
Twe włosy uwielbiam trzymać w dłoniach, w twe oczy patrzeć się mogę,  
Nie przestane.
I choćbyś kiedykolwiek przestała kochać mnie
W moim sercu zawsze będzie miejsce dla ciebie
-Dom… Ja też tęsknie
Z Damianem kręciliśmy się po mieście. Słuchając muzyki zjeździliśmy kilka knajp w Warszawie a koło godziny 21 postanowiliśmy pojechać do niego.  
Byliśmy blisko kiedy na komunikatorze w naszych samochodach pojawiła się wiadomość od Michała
"Macie policje na ogonie. Zgubcie ich”
- Jedziemy na krajową. Ty w lewo, ja w prawo - powiedziałem do Damiana.
Kiedy tylko zjechaliśmy na szeroką drogę krajową za nami zaroiło się od samochodów policyjnych. Nie chciało mi się liczyć, było ich dużo. Mój plan szedł jak po maśle. Kiedy dojeżdżaliśmy do rozgałęzienia dróg, powiedziałem tylko do Damiana
- Gubimy ogon i spotykamy się w kryjówce koło starej fabryki.
- Got it - odpowiedział Damian.
Ku mojemu zdziwieniu wszyscy pojechali za Damianem.
- Michał, czego nikt mnie nie goni? - zapytałem kolegę przez komunikator w samochodzie.
- Bo cię nie widać.
-Jechałem na światłach idioto.
-A… to nie mam pojęcia.  
Pojechałem do wspomnianego wcześniej miejsca. Czekałem na Damiana do samego rana. Najwidoczniej nie udało mu się uciec. Ale ufam temu chłopakowi. Nic nie powie.
Koło godziny 9 dostałem sms "Przyjedź pod pizzerie w której wczoraj byliśmy. Musimy pogadać” od Damiana. Coś szybko go wypuścili.
Pojechałem tam. Damian stał oparty o latarnie koło ulicy. Dziwne bo nigdzie nie było widać samochodu.
- Co tam? - zapytałem nie wychodząc z samochodu - Szybko cię wypuścili.
- Nic ze mnie nie wyciągnęli. Wiesz… - Dopiero teraz zobaczyłem że Damian trzyma w kieszenie telefon. Tak żebym ja go widział, a ktoś inny nie. Gadał co innego, a jak widać miał mi do przekazanie coś ważniejszego i poufnego. Napisał w smsie " To pułapka. Spadamy. Szybko przesuń się na drugie siedzenie, ja wsiądę i jedziemy ile Miki dał”
-Spoko - powiedziałem niby w odpowiedzi na jego pytanie "Idziemy dzisiaj na piwo?”
Szybko przesunąłem się, Damian sprawnie wślizgnął się przez okno i nacisnął pedał gazu. Rozpędzaliśmy się, a ja patrzyłem jak za nami zbiera się grupka policyjnych aut.
- Musimy zmienić samochód. Najbliższy garaż? - zapytał Damian.
-W lewo. I pół kilometra prosto.
Chodzi o kryjówki na mieście. W nieuczęszczanych albo niewidocznych miejscach zostawiamy samochody na wypadek ucieczki. Oni myślą że jedziemy np. niewidzialnym Aventadorem a my tymczasem wyjeżdżamy z kryjówki białym Ferrari.
- Dobra. Wskakuj do Ferrari - powiedział Damian kiedy w małej uliczce otoczonej budynkami zostawiliśmy czarne Lamborgini.
- Nie widzieli jak tu wjeżdżamy? - miałem obawy.
- Byli daleko w tyle. Wieki miną zanim znajdą ten samochód - powiedział kiedy wsiedliśmy do nowej bryki.
Resztę dnia przesiedzieliśmy u Damiana grając w kosza w jego domu. Ta chata jest cudowna. I tak trochę moja bo czasem tam pomieszkuje. I ma nawet pokoik dla Ani. Tak… gdyby kiedyś zechciała ze mną żyć. Ale to chyba nigdy nie nastąpi.
Wieczorem zacząłem przeglądać stare zdjęcia. Siedziałem na łóżku wertując strony albumów. Patrzyłem na jej zdjęcie. Chciałbym żeby tu była.
- Przyprowadziłem Aventadora - Damian wszedł do sypialni w najmniej oczekiwanym momencie. - Widzę że płaczesz i dlatego się ulatniam.
Schowałem głowę w poduszki
- Kiedyś wróci, nie bój się - powiedział i cicho wyszedł.
Ja miałem ochotę pobyć sam. Poszedłem do garażu, wsiadłem do Lamborgini które przed chwilą przyprowadził Damian i odjechałem w stronę punktu widokowego.
Dojechałem, wysiadłem z samochodu i patrzyłem chwilę na miasto. Widok był cudowny. Miasto nocą, wieżowce, neony. Zapiera dech w piersiach. Oparłem się o barierkę, i spojrzałem w gwiazdy. Jedna właśnie spadła.
-Chciałbym żebyś tu była - powiedziałem cicho.
Usiadłem na masce i włączyłem jedną ze smutniejszych piosenek. To miejsce kojarzy mi się z imprezami, teraz jednak chce mi się płakać a nie piwa i muzyki.
Nagle spojrzałem na jezdnie która prowadziła do tego miejsca. Na horyzoncie zobaczyłem łunę światła. Coś nadchodziło.
A raczej ktoś. Zobaczyłem kilka samochodów policyjnych. Gdyby podjechali blisko, światła ich samochodów zdradziłyby mój. Musiałem spadać. Odjechałem na kilka metrów tak aby reflektory mnie nie dosięgnęły. Patrzyłem jak zbiera się tam jakieś 10 samochodów. Zobaczyłem też znajomy samochód. Turkusowy Opel Corsa z gwiazdkami.  
- Czyli często tu przyjeżdża? - powiedział Dębski. - Dobra, zaczekamy.
- Ale tu jest ciemno. Nawet jeśli przyjedzie to nie zobaczymy tego jego supersamochodu. Silnika też nie słychać. - powiedział drugi policjant.
- Pani Aniu, niech Pani wraca do domu, dobrze? - powiedział do siostry. Jednak jej nie było.  
Ania wsiadła do Corsy i popędziła w stronę znikającego za wzgórzem niebieskiego światła na ulicy. Jest tylko jedna osoba która ma świra na punkcie neonów pod podwoziem.
- Nawet jeśli to on, to ona chce gonić Oplem Corsą Lamborgini Aventador z ulepszonym silnikiem? - zdziwił się Dębski.
Chciałem się do niej zbliżyć chociaż na chwile. Patrzyłem w lusterko wsteczne, widziałem za sobą światła. Znajome światła. Specjalnie dla niej sam tez włączyłem swoje.
Nie chciałem żeby mnie nie widziała. Chciałem się po prostu z nią przejechać. Bez słów, bez uciekania. Tak jakby spacer.
Jechałem, ona za mną. Wiedziała że nie chce uciec. Wiedziała że nie chce wrócić do domu.
" I masz też neon na rejestracji. Możesz wpisać dowolny tekst i wyświetlić na blasze” - przypomniałem sobie słowa Mikiego.
" Still love ya” Taki tekst zobaczyła Ania na samochodzie przed sobą
Jechała za Dominikiem w odległości jakieś 2-3 metry. Po jakiś 20 minutach przejażdżki samochód jej brata przyśpieszył. Na maksa. Zniknął z pola widzenia.
- Widziałem się z Anią - powiedziałem do Damiana kiedy o 3 rano wróciłem do domu. Pojeździłem z Anią, potem pojeździłem samotnie i postanowiłem wrócić do domu. Damian siedział przed telewizorem.
- Nie kładłem się spać na wszelki wypadek. Gdybyś potrzebował pomocy. Michał nie mógł się do ciebie dodzwonić.
- Wiem, telefon mi padł. Kładę się. Dobranoc bracie.
- Ej, Dom. Gadałeś z nią? - zapytał.
- Nie. Jeździliśmy. Włączyłem neony i pojechała za nimi. Chciałem po prostu spędzić z nią trochę czasu. Wiesz, miłość nie polega na tym żeby mówić. Polega na byciu ze sobą. Ja właśnie coś takiego chciałem jej dać. Wiedziała że nie wrócę do domu.
Nazajutrz rano odebrałem telefon od Victora
- Młody, niedługo szykuje się dłuższe zlecenie. Będziesz musiał wyjechać na ponad tydzień. Zadzwonię za dwa dni
Nie miałem ochoty na wyjazdy. Odkąd "spotkałem” się z Anią coś mnie kusi żeby z nią pogadać, wziąć za rękę i przytulić.
-Damian, jakbym się z nią spotkał to jak myślisz : nawrzeszczałaby na mnie że uciekłem? - zapytałem ochroniarza podczas śniadania.
- Pewnie tak. Albo by zapomniała z radości że wróciłeś.
- A w jej samochodzie jaki nadajnik podłożyłeś?
- Twój stary IPhone. Gps-ów mamy mało a tamto gówno tylko się kurzyło w twoim pokoju.
- A telefon ma kartę w środku? - wziąłem łyk kawy
- Nikt jej nie wyjmował
- Doskonale - Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Co ty kombinujesz? - Zapytał Damian kiedy wstałem od stołu i wybrałem w telefonie numer Michała.
-Jest akcja - powiedziałem.
Wieczorem koło godziny 22 policja i Ania czekali na punkcie widokowym. Skoro Dominik pojawia się tu często i był tu wczoraj to są jakieś szanse że przyjedzie też dzisiaj.
O godzinie 23 wszyscy byli zmęczeni. Dębski siedział w swoim aucie, Ania w swoim samochodzie czekała na brata.
Ania prawie zasypiała. Stres i zmęczenie w jakim żyje od prawie trzech tygodni nie dają żyć. Nagle w jej samochodzie rozległ się jakiś dźwięk. Jakby telefon. Ale nie jej.
Zaczęła szukać po schowku, potem pod siedzeniem. W końcu odgadła że źródłem dźwięku był sprawnie schowany pod tapicerką z tyłu IPhone. Dzwonił jakiś nieznany numer. Przez chwilę zastanawiała się czy odebrać.
-Halo? - powiedziała w końcu.
- Cześć kotku - usłyszała głos, który nie towarzyszył jej od jakiegoś miesiąca.
-Dom?  
- Pierwszy raz w życiu wypowiedziałaś do mnie to imię. Fajnie - Ucieszyłem się.
- Co ty odwalasz? I jak wcisnąłeś tam telefon? Dlaczego uciekłeś?
- Bo chciałem żyć pełnią życia. A nie tylko żyć i koniec. To nie jest rozmowa na telefon. Wysiądź z samochodu.
Ania wysiadła i stanęła koło Corsy. Za chwile przez okno wyjrzał też Dębski żeby zobaczyć co się dzieje.
- I co? - zapytała uradowana rozmową z bratem.
-Szukaj
-Ale czego?  
-Samochodu którego nie zobaczysz ani nie usłyszysz.
Ania zaczęła się rozglądać i nasłuchiwać chociażby najcichszego dźwięku.
- Nic nie widzę.
- A myślisz że robiłem ten samochód żeby był widzialny?
- Dobra, pomóż.
Odebrała coś Bluetoothem. Było to jego ostatnie zdjęcie. Patrzyła na swojego brata którego zapamiętała jako jej przypominającą chłopaka siostrę.
- Wyprzystojniałeś - powiedziała z łezką w oku
-Tak blisko a wciąż tak daleko. Powiedzenie adekwatne do tej chwili, co nie?
- Dom, chodź tu, proszę.
- Jaki zasięg ma Bluetooth?
-Z pięć metrów, mniej? - zgadywała siostra.
- Szukasz dalej czy mam ci pomóc jeszcze bardziej?  
- Gdzie jesteś? Dominik, proszę - powiedziała cicho.
Przed chwilą sylwetka Ani była ciemna. Teraz jej plecy oświetlone były przez reflektory Aventadora.
Światła błysnęły, Ania zamarła. Jest już tak blisko swojego braciszka. Powoli się odwróciła.
Powoli podjechałem do Ani. Ona stała po mojej lewej stronie, po prawej stali policjanci.
-Chcesz się przejechać? - zapytałem z uśmiechem, szczęśliwy że wreszcie spędzimy razem trochę czasu.
-Jasne - Nie ruszała się przez chwile tylko patrzyła w moje oczy. Dawno ich nie widziała. Wsiadła do auta.
- Cieszę się że jesteś - powiedziałem i też na nią spojrzałem.  
- Ja bardziej. Ale powiedz, dlaczego uciekłeś?
- Bo chciałem żyć. A wy mi na to nie pozwalaliście. Teraz mam wszystko czego chciałem. Oprócz ciebie - Odjechaliśmy stamtąd.
Włączyłem jedną z jej ulubionych piosenek NeYo i włączyłem światełka wewnątrz auta. Było magicznie.
Zawsze lubiłem kiedy jeździliśmy jej samochodem i muzyka głośno grała. Ja się cieszyłem, a ona odpowiadała że dla kierowcy to wcale nie takie fajne. Teraz ma okazje zobaczyć dlaczego sprawiało mi to tyle frajdy.
Pojeździliśmy po mieście, ona mnie pytała co chwile czy wrócę do domu i nie przestawała choć ciągle słyszała "Nie”. Ja opowiadałem jej o tym jak imprezuje, o Damianie i Michale. Ogólnie streściłem jej ostatnie trzy tygodnie.
Pojechaliśmy na plaże. Posiedzieliśmy tam pół godziny, po czym dostałem sms od Michała.
"Dębski i jego ludzie są koło was. Jedyna droga ucieczki to ten wał koło zalewu. Ale twój samochód tego nie wytrzyma”
Po chwili na plaży zaczęły się pojawiać radiowozy.
"Chcesz żyć czy wrócić do domu? Spadaj stamtąd chłopaku”
Wystraszony wsiadłem do samochodu i popędziłem przez piaszczysty wał. Samochód nienajlepiej się prowadził plus były kamienie i trzęsło nieźle.
- Moja głowa! - Ania uderzyła w sufit na dołku
- Moje podwozie! - W końcu wyjechaliśmy na ulice koło mostu. Ale i tam czekały gliny.
Po asfalcie jechało się dobrze. Włączyłem nitro ale za nami znowu pojawił się kolejny patrol. Chyba całą policje postawił na nogi.
- Nie życzę sobie ogona - Przyśpieszyłem i gwałtownie skręciłem w uliczkę. Był to jeden ze skrótów do warsztatu Mikiego.
-Miki! - zacząłem się drzeć.
-Dlaczego Miki? - Ania biegła za mną.
- Tak się przyjęło. Ile chcesz za tego Saleena? - Zdyszany Miki zaskoczony zamieszaniem wybiegł ze swojej kanciapy a ja pobiegłem do granatowego Saleena S7 z czarnymi felgami
Miki specjalizuje się w tuningu samochodów dla gangów i przestępców jak Victor dla którego pracuje. W jego warsztacie znajduje się niezły motoryzacyjny arsenał.
- Nie wiem, ale jak on zniknie to będę trupem - powiedział Miki.
Wyjąłem z portfela 2 czarne karty. Razem milion Euro.
- Masz i spadaj z tego kraju
-Szastasz pieniędzmi? - Ania wsiadła do auta.
- Mam tego dużo a będę mieć jeszcze więcej - Odjechaliśmy stamtąd.
Zadzwoniłem do Damiana żeby podstawił mi moje czarne Lamborgini od Mikiego do domu a ja pojechałem z Anią do jednej z moich kryjówek. Tam spędziliśmy noc.
Rano odwiozłem ją do hotelu i pojechałem do Damiana. Ania ma dzisiaj wracać do domu, do Lublina.
- On jest naprawdę szczęśliwy. Powinniśmy przerwać te poszukiwania. Dominik nie wróci do domu. I raczej pan go nie złapie - Ania próbowała przekonać Dębskiego do przerwania akcji.
- To przynajmniej złapmy gościa dla którego pracował. Ale jak to zrobimy? - Dębski chciał złapać Victora.
Wieczorem koło godziny dwudziestej podszedłem do Damiana. Gadał z Michałem przez telefon.
-Pamiętasz jak ci mówiłem o planie doskonałym?
- Tak, a co? Ten plan to ostateczność, a spadających bomb tu nie widzę.
-Ale policja nie da nam żyć spokojnie. Chce szczęścia dla siebie i dla niej. Pamiętasz na jakie hasło zaczyna się akcja? - Uśmiechałem się podejrzanie.
-Ee… Kryptonim Swagger?
- Tak… - Miętosiłem w dłoni kluczyki do Aventadora - Kryptonim Swagger.  
Podrzuciłem je i oddalałem się w stronę windy do garażu
- Jedziemy! - krzyknąłem.
Gdy byłem w windzie zadzwoniłem do Michała.
- Siema. Załatw nam ewakuacje na za pięć godzin godziny. W ramach planu Swagger.
- Ale to jest akcja na wyjątkowe przypadki - powiedział Michał.
- Powiedziałem. Oficjalnie uważam akcje na wyjątkowe przypadki pod kryptonimem Swagger za rozpoczętą. Odpalaj to ustrojstwo! Kierunek Lublin.
Sam pojechałem Aventadorem pod dom Ani. Po 3 godzinach jazdy byłem w Zemborzycach pod Lublinem.
Do mojego domu prowadzą dwie drogi. Jedna leśna, szeroka od podwórka. Druga węższa od tyłu, koło pokoju Ani.
Podjechałem dróżką z tyłu. Zapaliłem długie światła kiedy byłem pod oknem koło jej łóżka. Musiała się obudzić.
Była północ kiedy Anię obudziły światła pod oknem. Ale dziwne było to że wszystkie samochody które tamtędy zwykle przejeżdżają mają światła innego koloru. A na dodatek nie słychać silnika.
- Nie słychać silnika…
Wybiegła z domu w szybko ubranych dżinsach i czarnej kurtce dżinsowej.

- Co ty tu robisz? Jak cię złapią… - Przerwałem jej.
- Zabieram cię do mojego świata.
Odjechaliśmy kawałek i pod ulicą spotkaliśmy się z Damianem.
- Gotowy?
- Tak - Odpowiedział Damian i wyjął laptopa.
Kazałem Ani zadzwonić do Dębskiego.
- Przepraszam że tak późno ale mam tu coś co pana zainteresuje - powiedziała i dała mi telefon.
- Witam, tu Dominik. Proszę namierzyć ten telefon i pojechać w to miejsce. Nie będzie pan zawiedziony.
-Przekierowałeś? - zapytałem Michała przez komunikator w aucie.
- Tak. Ale on cię za to zabije, wiesz? - odpowiedział.
- Niech mnie najpierw złapie - Zaśmiałem się. - Przechwycili sygnał?
-Tak, już go mają.
- Świetnie. Zmywamy się stąd.
I w ten oto sposób Dębski namierzył magazyn z prochami Victora. Połączenie wykonane z Zemborzyc dzięki Michałowi zostało tak jakby zrealizowane z tego magazynu. Victor się wkurzy kiedy psiarnia wbije mu do składu. Ja tymczasem dotarłem na lotnisko w Świdniku.
- Nasz ptaszek już jest? - zapytałem opróżniając bagażnik Michała z toreb i plecaków.
- Nie mów tak na samolot. Tak, stoi od godziny.
-Dobra, daj mi segwaya i zmywamy się stąd.  
Na lotnisku pojeździliśmy trochę na segwayach bo chciałem się zabawić na długim pasie startowym. Po pół godziny zabawy wsiedliśmy na pokład i odlecieliśmy do mojego kupionego niedawno domu w Los Angeles.
- Ale ja nie chciałam wyjeżdżać z Polski- powiedziała Ania.
- Chcesz żyć jak ja? Wiem że cię to nie kręci ale zaufaj mi. Nie tęsknisz już za Edytą?
- Nadal jesteś przychlastem, ale i tak cię kocham. Kocham cię takiego jakim jesteś Dom.
Uśmiechnąłem się i pomyślałem o imprezie w luksusowym samolocie..
- Damian, jedno mojito i raz blue curacao. Dla mnie i mojego skarba
- Miałeś się nie zepsuć - powiedziała Ania.
-Daj spokój, nie ćpam. Mi wystarczy drink raz na jakis czas, duży dom, pełny trójpoziomowy garaż i kobieta jak ty przy moim boku. Jestes moją siostra ale kocham cię najbardziej na świecie.
Zaczęliśmy nowe życie w LA. Ani ja, ani ona nie tęsknimy za naszym starym życiem.  
Nie ważne ile razy upadłes. Nieważne ilu ludzi mówiło ci jak masz zyć. To jest twoja decyzja i twój wybór
Z głębi serca podzieliłem się z wami jednym z moich najskrytszych marzeń. Chciałbym żyć normalnie, ale niestety nie mogę. Mam nadzieję że kiedyś to się zmieni. Kocham was           Dom

     Jeśli wam się podoba wysyłajcie maile, listy i rysunki
Mój adres domowy wam podam jak napiszecie na maila
monarek12@interia.pl
lub Dominik-Pazdzio@wp.pl Piszcie, kocham was

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 5056 słów i 27612 znaków.

1 komentarz

 
  • :*

    Ciekawe

    29 sie 2013