Opowiadanie Karo i Eleny część 1

Jest to opowiadanie, które napisałam wraz z kolegą na portalu literackim, z którego przeniosłam się tutaj.
Prezentowane teraz rozdziały napisane są wyłącznie przez Karo, ale i tak bardzo proszę o szczerą wypowiedź. Ja pisałam dopiero kolejne, ale to będę zaznaczać, które, bo pisaliśmy je naprzemiennie. Miłego czytania ;)

Pierwszy raz

- Mam wrażenie, że całkowicie mnie nie doceniasz. Ja za to na opak, wręcz się przeceniam. Ta kwestia zależy od punktu widzenia danej osoby. Powiedz mi, co we mnie lubisz? - Musnąłem go subtelnie po policzku.
- Chyba nie oczekujesz, że będę się wysilać na odpowiedź? - zapytał retorycznie z pogardą - Zrób to teraz, bądź pozwól mi się ubrać i wrócić do domu.
- Bez pośpiechu. Ja chcę się wpierw podniecić, zabawić z tobą i rozluźnić atmosferę - Pomasowałem delikatnie jego umięśnione barki i szepnąłem do ucha - A może wezmę sznur, kajdanki, a nawet i łańcuch, jak w pewnej powieści. Co ty na to? - nie odpowiedział - Dobrze więc. Wyglądasz, jakby to był twój pierwszy raz, zgadłem? Mam nadzieję, że wystarczą te sznury - Wskazałem oplatające, mężczyznę na krześle, więzy.
Podszedłem do stołu w rogu ogromnego hangaru i przebadałem wzrokiem wszystkie leżące na nim zabawki. "Ten będzie idealny", pomyślałem i podniosłem długi nóż, oczywiście ząbkowany z drewnianą rączką oraz z wygrawerowanym na niej sercem. Zręcznie przerzuciłem go do drugiej ręki i zbliżyłem się powolnym krokiem do mężczyzny.
- Powiedz mi, czy ty na prawdę nie masz serca? - nie odpowiedział - Na poważnie myślałeś, że masz prawo wyzwać mnie publicznie?! Wiem, że jesteś ścisłowcem i dokładnie sobie to przeliczyłeś. Jeden na jednego, idealna walka, uliczna przepychanka. Jednak ja w takie coś nie wchodzę, gdyż nie jest to do końca uczciwe. Może i jest jeden na jednego, ale zapomniałeś, że wyzwałeś schizofrenika, a taki człowiek ma w mózgu całą armię takich, jak on i potrafi uderzyć z siłą kilkuset chłopa. Z takim, to lepiej nie zadzierać, bo może ci zrobić krzywdę - Dotknąłem szramy na moim policzku - A ty, mój mały pechowcu, zadarłeś z schizofrenikiem i psychopatom w jednym, a czasem nawet socjopatą po godzinach. Maiłbyś przesrane, gdybyś trafił na mego klona. Głosy w mojej głowie, których zazwyczaj słucham, mówią mi, bym cię oszczędził. Żartowałem, mówią, bym wydłubał ci oczy, ale powoli, subtelnie. Mam jednak wrażenie, że przydasz mi się niedługo. Może zapytam jeszcze raz: jak się nazywasz?
- Żadnych imion, tylko pseudonimy - odparł ochrypłym głosem. Przyglądnąłem mu się uważnie, ale ku mojemu zdziwieniu, nie znalazłem na jego głowie ani śladu potu. Był twardy, bardzo twardy i dlatego go wybrałem.
- Mów mi Karo.
- Szymon Szczechowicz.
- To jest pseudonim?! Kurwa, zdecyduj się wreszcie.
- Pseudonim, bądź prawdziwe imię, co to za różnica.
- Jestem po prostu ciekaw.
- Główkuj więc.


Chwila wytchnienia po igraszkach...

Szymon miotał się przywiązany do krzesła i wrzeszczał na mnie, bym go uwolnił. Nie skupiałem się jednak na jego głośnych lamentach, a na ostrzeniu noża. Musiałem się dobrze przygotować do następnego ruchu w grze. W pewnym momencie zrozumiałem, że krzyk mego więźnia jest jak piękna muzyka, miotanie z krzesłem, jak taniec i brakowało tylko rozlanej krwi, jak farby na płótnie, którym jest całe otoczenie. Była to prawdziwa sztuka, dzięki której choć na chwilę oderwałem się od ostrzałki i podszedłem do Szymona. Ten jak na zawołanie zakończył arię i skierował na mnie swe świdrujące oczka.
- Uwolnię cię w swoim czasie. Muszę wiedzieć, czy mogę ci zaufać i czy na pewno podołasz memu zadaniu… Poddam, twą skromną postać, próbie, którą sam musiałem przejść w młodości. Oczywiście mnie nikt tego nie kazał, a raczej sam byłem chętny. Wpierw rozluźnijmy atmosferę – kawy?
- Poproszę – Mężczyzna nareszcie się uspokoił.
- Słaba, mocna? Z mlekiem?
- Mocna z miodem.
- Co proszę? Powtórz.
- Kurwa, słyszałeś. Nie żartuję, ja chcę mocną kawę z miodem.
- Ty chory pojebie. Coraz bardziej zaczynam cię lubić. Z każdym zamienionym z tobą zdaniem żałuję, że nie poigrałem z tobą dłużej – uśmiechnąłem się najładniej jak umiałem. - Zanim jednak spróbujesz zdobyć moje zaufanie, opowiem ci historię.
- Zamknij ryj, bo nie mogę cię znieść! - przerwał mi Szymon – Zrób ten test, albo mnie zabij. Głowa mnie przez ciebie rozbolała.
- W takim razie, może wódki?
- Spierdalaj! - Szymon odwrócił ode mnie swą głowę.
Uśmiechnąłem się, delikatnie kiwając głową.
  
Mężczyzna obudził się w ciasnym pomieszczeniu wraz z przestraszoną na śmierć kobietą (hahahahaha, powiedziałem na śmierć, czaisz?!). W ręku miał idealnie naostrzony nóż rzeźniczy i karteczkę w kieszeni.
Nie mogłem odmówić sobie tego zaszczytu zostania widzem, więc założyłem monitoring. Na karteczce zapisałem proste i zwięzłe polecenie:
Zabij ją, bądź oddaj jej swoje życie. Wybieraj, gdyż tylko jedno wyjdzie z tego pokoju żywe.
- Nie zrobię tego, pieprz się. Nie zabiję jej, ani siebie, obydwoje stąd wyjdziemy na własnych nogach.
"Chyba, że je wam wcześniej odetnę” - pomyślałem - "Jesteś albo bardzo głupi, albo bardzo ułomny myśląc, że mnie złamiesz. Nie będzie ofiar, nie będzie kodu do drzwi. Nie będzie kodu, to umrzecie z głodu”
- I jeszcze ci się zrymowało – usłyszałem czyjś głos.
Rozglądnąłem się, lecz nikogo nie było. "Ach, tak. Zapomniałbym o was. Moje kochane głosy w głowie. Na kogo obstawiacie? Mam wrażenie, że ją zabiję”
"A ja uważam, że siebie. Jest za słaby, choć dobry materiał na pomocnika”.
"Cisza, podniósł nóż. Co on robi?!”
Szymon przyłożył sobie koniec ostrza do klatki piersiowej, wziął głęboki oddech, zamknął oczy i krzyknął męskim, donośnym głosem.
Uśmiechnąłem się złowieszczo, nacisnąłem guzik od mikrofonu i powiedziałem:
- Brawo, Szymonie. Od jutra zostajesz moim pomocnikiem, a głowę tej przemiłej pani zostaw sobie jako trofeum.


Ostatnie zapiski Karo

Wracając do domu, długo rozmyślałem nad losem tego psychola. Było mi go, w pewien sposób, żal, lecz nie miałem wyrzutów sumienia. Obawiam się, że zbyt długo przesiedziałem z "nimi" sam na sam i coś mi poprzestawiali w umyśle. Zdecydowałem, że trzeba uczcić jego pamięć, publikując jego ostatnie zapiski.
Wróciłem więc do hangaru. Omijając kałużę flaków i krwi, dotarłem do jego pokoju. Ponury klimat, jaki tam panował, wywoływał u mnie gęsią skórkę. Choć rozum początkującego psychopaty mówił mi, bym dał sobie spokój i odszedł, to serce dobrego człowieka prosiło mnie bym, uratował chociaż pamięć po nim. W szafce znalazłem stosy papierów, formularzy i... moje akta. Miał moje dane, moje zdjęcie, podobnie jak miliona innych ludzi. Czemu zatem zapytał mnie o imię?! Udawał czy może chciał się ze mną pobawić? Chciał, bym myślał, że jest głupi bądź niepoinformowany? Chyba że wcale nie czytał tych akt. Może one nawet nie są jego. Miał wspólnika? Jest jeszcze możliwość, że Ka o tym wiedział, a Ro nie. To znaczyłoby, że się zmieniali podczas naszej ostatniej rozmowy. Czy jest to prawdopodobne, że było go więcej, a raczej ich? Byli też bezimienni?
Dla bezpieczeństwa złapałem swoje akta i schowałem pod płaszcz. Znalazłem też jego zapiski. Widać było, że uwielbiał pisać na pożółkniałych kartkach prawdziwym ptasim piórem. Był bardzo staranny w tym, co robił i dokładnie planował każdą swoją "akcję". To są ostatnie zapisane przez Karo słowa:
Jestem już coraz bliżej odkrycia zagadki mego życia. Człowiek, którego schwytałem, będzie idealnym materiałem na przynętę. Jestem pewny, że wykona zadanie i rozwiąże dalszą część łamigłówki.
Kobieta siedząca w izolatce nie przestaje lamentować i płakać. Przez te szlochy zaczyna mnie boleć głowa, a oni tego nie lubią. Oby mężczyzna dostatecznie ją ukarał, tak by należycie cierpiała.
To już dziś. Dzień próby, sądny dzień, który da mi nowe światło, nową nadzieję. Mężczyzna nic nie przypuszcza, podobnie jak jego przyszła ofiara. Ona również idealnie spełni swoje zadanie, gdyż to ja ją wybrałem. Wystarczy, że dobrze zmanipuluje pierwszego, a wszystko będzie dobrze.
Jeśli wszystko się powiedzie, chcę tylko rzec: żegnaj, bracie.
  
Na tym zapiski się urywają. Niestety nie wiem, kim jest ów drugi mężczyzna. W zapiskach był manipulant, kobieta, brat oraz narrator. "Schizofrenia robi swoje", pomyślałem. Najprawdopodobniej bratem był Ro albo Ka... Kto wie?
Nagle usłyszałem tupot stóp. Wyszedłem z pokoju, aby to sprawdzić i zobaczyłem postać wychodzącą przez główne drzwi.
Zrozumiałem...



Zrozumiałem! Jakimś niewyjaśnionym sposobem wszystko stało się nagle jasne. Byłem, tak jak i Ka oraz Ro, czy jak mu tam jest, tylko częścią gry, puzzlem w jej układance. Nic nie znaczącym pionkiem, który idzie na pożarcie. Byłem kończącym trybikiem, który uruchomił cały jego misterny plan. Zapytacie pewnie, kogo jest ów łamigłówka?
Człowiek, który to zorganizował dokładnie obmyślił rolę każdego z nas. Człowiek za schizofrenią, który chciał mnie zabić w hangarze był przez kogoś nasłany. Miał wyuczone kwestie oraz ruchy. Od początku nie miał mnie zabić, lecz zaznajomić z zasadami gry. Miał być, swego rodzaju, wprowadzeniem.
Była noc, a mnie bardzo chciało się czegoś napić. Miałem smak na wódkę i postanowiłem przystanąć w pobliskim barze. Zamówiłem, co chciałem i po kilku łykach, powróciłem do swych rozważań.
Mówił, że pomogę mu w pewnym zadaniu… Ale jakim? Jaką rolę miałem pełnić? Powinienem zastanowić się wpierw, kim była kobieta, opisana w zapiskach.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłem się i ujrzałem mężczyznę w kapturze. Był to ten sam koleś, który kilka minut wcześniej wybiegł przede mną z hangaru.
Zdjął nakrycie głowy i szyderczo się uśmiechnął.
- Nie! To nie możliwe! Przecież cię zabiłem! - Przede mną stał, niczym zmartwychwstały, Karo. Usiadł naprzeciwko mnie, wziął łyka z mojego kieliszka i powiedział:
- Jeszcze do tego nie doszedłeś?! Widocznie nie dałem ci wystarczająco czasu na rozmyślenia. A tak z innej beczki: moja niby śmierć dała ci satysfakcję, a może i przyjemność?
- Nie i nie myśl sobie, że udało ci się mnie do siebie upodobnić – powiedziałem, nie dowierzając mym oczom.
- Trudno… Może kiedyś to powtórzymy. Wracając do tematu: czytałeś moje zapiski? Jeśli tak, to rzuciło ci się zapewne w oczy, zwrot "bracie”. Nie był on oczywiście przypadkowy, więc rozumiesz, co to oznacza?
- Miałeś brata bliźniaka – nagle mnie olśniło – Rodzeństwo.
- Dokładnie, ale trochę za mało faktów. Byliśmy trojaczkami. Kiedyś… Nasza siostra, Karolina, zmarła na raka. Od tamtego czasu nosiliśmy, razem z bratem, ją w sobie.
- Ka i Ro. Ka, od Karoliny, a Ro?
- Od Roberta, którego tak podle oszukałeś. Przyglądałem się całemu zajściu z ukrytych kamer i napawałem się każdą chwilą.
- Jesteś chory! Powiedz mi jeszcze, co z kobietą z notatek.
- Karolina. Do tej pory słyszę jej płacz, jej lamenty. Niestety, chyba nigdy nie wyrzucę wspomnienia o niej z głowy. Przynajmniej nigdy mnie nie opuści.
- Powiedz, czemu poświęciłeś brata, aby mnie w to wplątać?
- Ponieważ, to on zabił Karolinkę, by skrócić jej cierpienia. A mnie kazał się temu przyglądać. Przywiązał mnie jak ciebie do krzesła i prowadził tą swoją głupią gierkę. Ja się mu odpłaciłem w taki oto sposób, nawet nie próbuj tego zrozumieć, a jednocześnie zaprosiłem cię do zabawy. Zaczynami lekcję?
- Odpierdol się ode mnie.
- Dobrze się zastanów, twoje odciski są na miejscu zbrodni, na którym psy już myszkują. Radziłbym ci zniknąć, a najlepiej z kompanem. O! Patrz, jakie szczęście. Akurat jestem wolny i do wzięcia. No, daj się przekonać.
- Kurwa! Dobra, jednak jeden fałszywy ruch pojebie, a zrobię z tobą to samo, co z twoim bratem. Zrozumiałeś? – pokiwał twierdząco głową, dalej się uśmiechając – Więc, jak masz na imię?
- Karo.
- Tak samo? Co za miła niespodzianka.
- Dziękuję bardzo. A więc lekcja pierwsza.
Karo wstał i zawołał kelnerkę. W całym barze było całkowicie pusto. Widocznie byliśmy ostatnimi klientami. Zabójca nie czekając, aż dziewczyna przyjdzie, ruszył w jej stronę, jednocześnie wyciągając nóż zza płaszcza.
- Czym mogę służyć? - zapytała kelnerka nieświadoma, co ją czeka.
Karo wbił prosto w brzuch ząbkowany nóż i powiedział:
- Twoja gwiazdka przestała świecić… Zmarnowałaś szansę.
Złapał ją za kark i wykonując zgrabny piruet przy ziemi, oplótł ją wokół siebie i szybkim ruchem, z całej siły, skręcił kelnerce kark. Jej ciało, jak galareta, bezwładnie padło na podłogę, a kobieta nie zdążyła wydać z siebie nawet ostatniego tchu.
- Jak zabijać, żeby godnie odebrać życie? – zwrócił się do mnie i nie czekając na odpowiedź kontynuował – Czas wyjść z cienia do ludzi.

  
- Czemu ją zabiłeś?! - wykrzyknął Szymon, podbiegając do ciała.
- Zdradzała męża, spała, z kim popadnie… Zasługiwała na cierpienie. Jak widzisz, nie tylko ciebie śledziłem. Mam akta, dane oraz intymne informacje o połowie mieszkańców tego miasta. Posiadam też wiedzę o rozmieszczeniu kamer takich jak te. – Wskazałem palcem na białe pudełeczka w rogu sufitu. – Jednak te są specyficzne. W miejscach takich, jak te, czyli barach, a nawet i w muzeach, system monitoringu jest na pokaz.
- Czyli? - zapytał, nie do końca otrząśnięty Szymon. – Co to znaczy?
- Są wyłączone. Pełnią rolę odstraszacza, dlatego nie musimy się niczego obawiać. Ale dość już o tym, zapraszam cię w moje skromne progi. Od dziś będziesz mieszkał u mnie.
- A co robimy z nią? - Mój przyszły uczeń wskazał ciało skinieniem głowy. – Zakopiemy?
- Och, Szymonie musisz się jeszcze wiele nauczyć. Ona nie zasługiwała na pochówek, a nawet na rozważanie o nim. Zatroszczmy się, by ludzie poznali prawdę. Napisz na kartce jej grzechy, a jeśli takowej nie masz, to serwetka z naszego stolika powinna wystarczyć.
- Nie mam czym pisać. Masz może długopis?
- Oj, ciężki z ciebie przypadek. Myśl jak psychopata! - Podrzuciłem w jego stronę mały scyzoryk szwajcarski. Ledwo złapał – Krew również jest dobrym zamiennikiem. Wykorzystuj cuda natury, które są wokół ciebie praktycznie zawsze.
Chłopak z przerażeniem w oczach patrzył na swoją żyłę przebiegającą przez nadgarstek, a ja bez słowa czekałem na jego pomysł.
- Jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Masz ją, leży i aż prosi się o upuszczenie kilku kropelek. Na co czekasz? Zaczynaj, czas nas goni.
- Co mam im napisać?
- Przeproś od nas, że nie zabiliśmy jej wcześniej.
  
***
Minęła trzecia nad ranem, a nam nie chciało się spać. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie zamyśleni nad nadchodzącym dniem. To miała być jego pierwsza lekcja, początek, który pozwoli mu się rozwinąć. Ku mojej rozpaczy, Szymon kompletnie nie myślał jak psychopata, a co za tym szło, nie potrafił zabić. Chcę wypuścić go w teren, sprawdzić, jak działa w stresie i czy jest w stanie zabić kogoś, gdy miliony świdrujących oczek zerkają na niego. Tak, zabiorę go z rana na główny rynek pełen tysięcy bezbronnych ludzi. Niech sumienie nim pokieruje. Niech wywrze na nim presję, niech podda lękowi przed ludźmi.
Zastanawiam się tylko nad jednym: czy nauczyć go zabijać, czy pójść z nim na żywioł? Pozwolić, by zbezcześcił ciało nic nieznaczącej osóbki, czy nauczyć go szanować swą ofiarę jak kochankę, której nigdy dosyć?
- Wolę tą drugą wersję – odezwał się nagle Szymon.
- Co, kurwa?! Jak ty to? Słyszałeś mój monolog?!
- Myślałeś, a właściwie mówiłeś na głos. I tak, wolę tą drugą wersję. Polubiłem twoją grę, lecz nie będę nikogo zabijał bez przyczyny.
- Zawsze jest jakaś przyczyna. Nawet ci najbardziej szurnięci zabijają dla czegoś bądź kogoś. To już zależy od osoby.
Szczechowicz wstał i podreptał do kuchni.
- Gdzie jest miód? - zawołał zza ściany.
- Nie ma, sam nie jadam. Do czego ci?
- Do kawy, a do czego innego mógłby posłużyć miód? - zapytał retorycznie.
- Czyli jednak nie żartowałeś z tym specjałem. No trudno, jutro sobie kupisz.
- Oj, Karusiu, wiele musisz się jeszcze nauczyć o piciu kawy.
"Czeka nas jutro ciężki dzień”, pomyślałem.
- To też słyszałem - zaśmiał się Szymon i wrócił na fotel, gdzie przesiedział razem ze mną do rana.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 3089 słów i 17031 znaków, zaktualizowała 19 maj 2016.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • igor

    Dziwnie pisane, no ale to może pierwsze wrażenie. Kto zrozumie psychopatę  :devil:

    24 maj 2016

  • elenawest

    @igor z tego co wiem i pamiętam, to to był socjopata, który chciał być uważany za psychopatę ;-) czy jakoś tak. Polecam drugą część, tam już ja piszę :-)

    24 maj 2016

  • igor

    @elenawest właśnie to odkryłem, od razu lepiej się czyta. Tu jakieś poplątanie z pomieszaniem

    24 maj 2016

  • elenawest

    @igor bo to tylko kolega pisał, a tam już ja wkroczyłam ;-)

    24 maj 2016

  • chaaandelier

    Mocne, czasami niezrozumiale, ale podoba mi się. :D

    19 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier ufff, dzięki :-) poza tym, nie przejmuj się, że niezrozumiałe, bo początku ja też nie rozumiem, weszłam w to opowiadanie dopiero później, ale cieszę się, że się podoba ;-) a z czasem będzie jeszcze mocniejsze :-P

    19 maj 2016

  • chaaandelier

    @elenawest Opowiadanie jest inne i przez tą właśnie inność mi imponuję. W takim razie czekam na następne części. ;)

    19 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier cieszę się, bo szczerze trochę się obawiałam, jak przyjmiecie taką wspólną pracę i widzę, że dwóm osobom się nie podoba, no ale cóż...

    19 maj 2016

  • chaaandelier

    @elenawest Nie ma co sie tym przejmować. Niestety poziom tutejszych opowiadań wyrazie spadł. Tak więc pisz, pisz. :)

    19 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier dzięki :-D będę pisać, będę :-) dodałam właśnie pirackie życie :-P

    19 maj 2016

  • chaaandelier

    @elenawest Właśnie muszę zacząć od początku bo przerwałam. :D w takim razie zabieram sie za czytanie.

    19 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier ok, fajnie :-D

    19 maj 2016