Krwawy Sędzia cz. IV

Trup, który leżał za nią to, to....moja żona. Krew nadal z niej uciekała, miała 3 dziury w głowie. Ktoś ją zastrzelił. Znów spojrzałem na Ewe.
- Czy ty to zrobiłaś? - spytałem.
- Nie, nie wiem, kto to zrobił, chciałam Ci tylko pokazać.
Widać było po niej, że sama jest wystraszona. Usłyszałem kroki i czyjś głos.
- Dzień dobry, policja. Wezwano nas w sprawie włama... O kurwa!
Zorientowałem się, że zauważyli ciało, nie było przy nim nikogo prócz mnie i Ewy więc oboje jesteśmy podejrzani o zabójstwo. Szybko wyskoczyliśmy przez okno na pierwszym piętrze prosto w ogródek. Otrzepaliśmy się i zaczęliśmy uciekać.
- Stój, bo strzele! - krzyknął jeden z policjantów.
- Nic jej nie zrobiłem! - wrzasnąłem i dalej biegłem przed siebie.
Dobrze wiedziałem, że wezwą posiłki, dlatego potrzebowaliśmy schronienia, aby to wszystko trochę odczekać.
- Ewa, musimy ich zgubić.
- Mam pewien pomysł, ale musisz mi zaufać — odpowiedziała.
- Nie mamy czasu na zaufanie, ale zgadzam się, abyś przedstawiła mi swój pomysł.
- Zgubimy ich w opuszczonej fabryce.
- Dobra, niech tak będzie, tylko się pospieszmy.
Nim wybiegliśmy za róg, dwójka policjantów już tam była, zaczęli biec za nami. Zza pleców słyszałem tylko "Stać" i "zaraz strzele". Po czym jeden z nich dodał, "Czy to nie detektyw Wrona?". Rozpoznali mnie, w tym momencie mogę zostać i tak czy siak zabity, jeśli dowiedzą się co ja robię, i pomyślą, że to ja zabiłem swoją żonę.
Niecałe trzy minuty zajęło nam wbiegnięcie do fabryki. Widać, że produkowane były w niej różnego rodzaju maszyny i sprzęt.
- Tędy — powiedziała Ewa.
- Jestem tuż za Tobą.
Policjanci wbiegli za nami i zauważyli, jak schodzimy w dziwne podziemie.
- Jesteśmy bezpieczni — powiedziała Ewa.
- Nie do końca, nie widziałaś, że zauważyli jak tu schodziliśmy?
- O to chodziło — powiedziała pewnym głosem i szybko się odwróciła.
Złapała za dziwną wajchę i z całej siły pociągnęła ją w dół. W jednej chwili zapaliło się światło, korytarz, na którym staliśmy, ciągnął się w nieskończoność. Widziałem różne pomieszczenia, ale do żadnego nie weszliśmy. Gdy byliśmy na końcu korytarza, oni dopiero schodzili do nas na dół.
- Czekaj tu na mnie — powiedziała Ewa.
- Nie rozumiem, co ty chcesz zrobić? - spytałem zaciekawiony.
Nie odpowiedziała mi, ukradkiem weszła do pomieszczenia zwanego "Biuro". Widocznie, gdy fabryka działała to w tym miejscu, swoją siedzibę miał jej szef. Przez lekko uchylone drzwi dostrzegłem mnóstwo ekranów. Zaraz, zaraz przecież to miejsce jest opuszczone od dobrych dziesięciu lat. W jaki sposób kamery mogły dalej działać? Zadałem sobie to pytanie.
- Wyłazić, bo wyrok będzie dłuższy! - krzyczał jeden z nich.
Drugi zaś mamrotał coś pod nosem i z pistoletem przed oczyma szedł w moją stronę. Miałem cichą nadzieję, że Ewa jednak coś zrobi i, że nie zostawiła mnie, uciekając samemu.
- Co to jest do jasnej cholery, Tomek chodź tu.
Policjant z tyłu zawołał tego, który kierował się do mnie. Odetchnąłem z ulgą, ale tylko na chwilę. Widząc ekraniki w pokoju obok, na jednym z nich widziałem ich. Weszli do środka, stali przy drzwiach i obserwowali wnętrze.
- Gdzie się schowałeś palancie?! Oddaj mi siostrę! - krzyczał ten z imieniem Tomek.
- Jest kolejna kartka — wymamrotał drugi.
To, co usłyszałem, było dla mnie szokujące. Jak to "kolejna"?. Znaleźli jakieś inne? I kto ma mu oddać jego siostrę? Te pytania zaczęły mnie nurtować. Po chwili skojarzyłem fakty. Oni też mogą brać udział w tej zagadce Krwawego Sędzi. W końcu nie widzę żadnych posiłków i nie strzelali do nas, gdy uciekaliśmy. Jeden z nich chce informacji na temat swojej siostry i myśli, że to ja jestem Sędzią. A więc w tym przedstawieniu udział bierze więcej osób. Nagle cisza. Ze starego głośnika na korytarzu usłyszałem głos. Oczywiście, znałem go bardzo dobrze.
- Tomaszu, właśnie jesteś w pokoju ostatniej zagadki. Naprzeciwko Ciebie jest ściana, za nią jest ukryte pomieszczenie i to właśnie tam znajdziesz swoją siostrę. Tylko, czy jesteś na tyle bystrym, aby mieć równo pod sufitem?
- Maciek, pomożesz mi rozbić tę ścianę?
- Pewnie stary, jesteśmy przyjaciółmi.
Podsłuchiwałem ich rozmowę, gapiąc się w ekran. Jeden z nich zauważył siekierę opartą o futrynę i ją podniósł.
- Z tym nam pójdzie szybciej.
- Dziękuje Maćku jesteś naprawdę wielkim kumplem — odpowiedział drugi policjant.
- No, a teraz się odsuń, bo mogę Ci zrobić krzywdę. Jak miło, że już po wszystkim.
- Nie do końca — powiedziała Ewa, przykładając usta do mikrofonu.
Ten imieniem Maciek zatrzymał się na środku pokoju i zaniemówił z przerażenia. Nagle deski pod jego stopami rozpadły się i spadł.
- AAaaaaa!
- Kurwa, Maciek! Nic Ci nie jest?
Zebrało mnie na wymioty. Gość spadł w coś podobnego do wilczego dołu. Na dole były metalowe kolce, które przebijały go stopniowo. Nie żyje. Gość umarł wydając z siebie krótki krzyk bólu i zaskoczenia. Drzwi w pomieszczeniu, w którym przebywali, zamknęły się, a drugi policjant dobijał się, żeby uciec. Wstałem i ruszyłem w jego stronę.
- Stój.
Odwróciłem się, to była Ewa.
- Musisz uratować córkę, prawda?
- Prawda — odpowiedziałem i zerknąłem na czas, pięć po jedenastej.
Wybiegliśmy tą samą drogą, którą ty przyszliśmy, w trakcie biegu nie pytałem jej o nic. Nasłuchiwałem tylko jak drugi policjant prosi o wypuszczenie go. Zastanowiłem się, czym on musiał zgrzeszyć. Wybiegając z fabryki, zobaczyłem dwie osoby wiszące za ręce na grubych linach, ponad dziesięć metrów nad moją głową. Na brzuchu ofiary z lewej strony napisane było, "Pokuta", a na brzuchu osoby po prawej stronie "Kara". Odwróciłem się, by spytać Ewę co tu się stało, ale ona zniknęła. Nigdzie jej nie było. Rozpłynęła się w powietrzu. Na ziemi leżała koperta, wiedziałem już, o co chodzi. Jak zwykle, liścik, kluczyk i pytanie "Któremu pozwolisz gnić, a któremu żyć?". Miałem dość, z tyłu kartki napisane było, kim są te osoby. Ta po lewej to kierowca, który przejechał dziecko, którego nie uratowałem. A ta po prawej to ten złodziej, którego goniłem tego feralnego dnia.
- Zastanów się Andrzej, kto może wiedzieć więcej — powiedział tajemniczy głos.
Po głosie stwierdziłem, że to mężczyzna, lecz, gdy go zobaczyłem stojącego na jednej z maszyn... To wiedziałem, że popełniłem najgłupszą rzecz, zabijając brata.

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 1255 słów i 6737 znaków.

1 komentarz

 
  • iza0199

    Wspaniale, jak zwykle. Przerywać w takich momentach, to.... pewien rodzaj tortur. Na całe szczęście bardzo szybko dodajesz kolejne części :D

    9 cze 2015

  • VastoLorde

    @iza0199 Hmm, torturować do jutra czy wrzucić jeszcze dziś? :D

    9 cze 2015

  • iza0199

    @VastoLorde  Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że dziś  ;)

    9 cze 2015

  • VastoLorde

    @iza0199 Daj mi 2 minuty :D

    9 cze 2015