Inwazja zombie cz. 4- Strzelanina i nowy kompan

-Powiedzmy, że ci wierzę-Burknąłem pod nosem i poszliśmy do salonu do reszty, ale tam niespodzianka jednego z nich nie było a drugi stał zza Jakubem, któremu przyłożył pistolet do głowy. Po czym odruchowo zrobiłem to samo z Karolem.
-Co wy kurwa robicie?-Pytałem wystraszony i wkurzony, jak którego byk się ujeżdża.
-Nie ufamy wam, zabijecie nas jak jego.-Powiedział jeden z nich schowany za ścianą.
-Teraz zginiecie na pewno, jeśli nie odłożycie broni- Oznajmiłem starając się zachować nerwy na wodzy.
-Jesteś pewny? Wie...-Chciał powiedzieć napastnik zakładnikiem, kiedy wtrącił się trzeci z nich, czyli Karol
-Spokój! Adam i Szymon-Tak mieli na imię dwaj jego kompani.-Odłóżcie broń, oni są w porządku, przecież nas uratowali!-Starał się załagodzić sytuację niczym negocjator w napadzie, w którym są zakładnicy.
-Posłuchajcie go lepiej-Powiedział ich zakładnik, na co docisnął mu lufę do głowy i powiedział
-Cicho siedź, jeśli chcesz pożyć
-Słuchaj, zostaw go i chodźmy stąd-Dodał mój zakładnik. Po czym Szymon, który był schowany oddał strzał w moim kierunku trafiając Karola w nogę. Na to szybko się schowałem i oddałem celny strzał prosto w głowę Adama niczym snajper strzelający z 100 m do nieruszającego się celu.
-O kurwa- Krzyknął Kuba i od razu schował się za ścianą.
-Musimy tego na górze ściągnąć.-Krzyknąłem do partnera, po czym oddałem dwa strzały. Zaniepokojony spojrzałem w magazynek i ujrzałem cztery naboje.
-Mamy przejebane-Rzekłem po cichu sam do siebie. Oddałem kolejny strzał, po czym Jakub poczołgał się po pistolet napastnika. Po pięciu sekundach, które trwały jak 5 minut postanowiłem wychylić głowę za ścianę, ale od razu padł strzał, który przeleciał obok głowy. Następnie zdziwiony usłyszałem jakby piłka, a raczej 10 piłek spadało po schodach.
-Seweryn szybko! - Zawołał mnie kompan. Moim oczom początkowo ukazał się widok próbującego podnieść się napastnika i Kubą celującemu mu w głowę, a na schodach zakrwawionego Ksawerego.
-Co ci się stało?- Zapytałem się zaniepokojony.
-Ten cwel go pobił- Odpowiedział Jakub. Krew płynęła mu z nosa, warg i był cały posiniaczony. Na co w upływie nerwów podszedłem i zacząłem bić po twarzy naszego "więźnia".
-To za Ksawra- Krzyknąłem dając mu dwa proste ciosy prosto w nos
-To za włamanie- Powiedziałem zadając kolejny cios
-I za zmarnowaną amunicję- Oznajmiłem Szymona waląc mu pięknego sierpa prosto w lewy policzek
-Masz za Kar... Kurde Karol!-Wkurzony rzekłem odchodząc od niego na dobre 3 metry, po czym zadałem kolejny cios mówiąc
-To za Karola- Cios w napływie adrenaliny był tak silny, że stracił przytomność.
-Karol nic ci nie jest? Jak noga?- Zapytałem. Nie dając dojść mu do słowa powiedziałem
-Czekaj zaraz cię opatrzymy.
-Dzięki, ale nie chciałem tego, nie wińcie mnie za to, co zrobili oni...- Tłumaczył przestraszony.
-Spokojnie, nie winimy cię za nic.- Uspokajałem
-Co zrobimy z nim?- Zapytał mnie Kuba
-Nie wiem, ale raczej puścimy go wolno-Mówiłem po cichu
-Jak to wolno?! Nie widzisz co zrobił Ksaweremu? Pojebało Cię?!- Krzyczał zdenerwowany.
-Nie drzyj się na mnie, okej ?- Powiedziałem donośnym tonem. I dokończyłem
-Rób co chcesz, możesz go zabić, ale ty go będziesz mieć na sumieniu- Po tym zapadła cisza, żeby nikt nie siedział bezczynnie rozkazałem Jakubowi
-Opatrz młodego- Bo tak był nazywany przed tym całym syfem. Nic nie mówiąc wziął się do roboty.
-Co teraz zrobicie ?- Zapytał nieśmiało
-Mamy zamiar wyjechać. Chcesz się zabrać z nami?- Pytałem się spokojnie i uprzejmie jakby nic się nie stało.
-Nie wiem, chętnie bym się zabrał, bo sam nie przeżyje, ale czy macie miejsce?- Mamy jeszcze 2 wolne miejsca- Odpowiedziałem kończąc bandażowanie jego nogi.
-To jak kiedy jedziemy?- Zapytał młody
-Myślałem, żeby dziś się przygotować, a jutro spakować i wyjechać-Odparłem
-Spoko, a gdzie jedziemy?- Zapytał ponownie
-Gdzieś gdzie jest bezpiecznie
Zapadła po raz kolejny cisza przez dłuższą chwilę.
-To młody zaczekaj tu z kolegą- Powiedział kolega dając mu pistolet do ręki-, a my idziemy spakować rzeczy.
-Dobry pomysł- Odrzekłem. Poszliśmy do piwnicy z dużą torbą piłkarską i spakowaliśmy moje zapasy na zimę i oczywiście gorzałę.
-Dobra, to wszystko?- Zapytał
-tak- Wyszliśmy z pełną torbą zapasów.- Spokojnie mam jeszcze u góry to, co miało być na imprę.-Powiedziałem, uśmiechając się. Spakowaliśmy się do końca i poszliśmy spać.
Rano, gdy chcieliśmy spakować torby przybłąkało się 3 dziwaków, których szybko rozwaliliśmy, spakowaliśmy się i pojechaliśmy.

ZzZ

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 871 słów i 4780 znaków.

2 komentarze

 
  • Zielona96

    Super, będę czytać ;)

    24 mar 2016

  • kluseczka

    Słowa dotrzymałeś jest dłuższe. ;)
    Akcja coraz bardziej ciekawa tylko, że coraz mniej wspominasz o ,,dziwakach" jak to ująłeś. :)
    Ale genialne pisz dalej

    22 mar 2016

  • ZzZ

    @kluseczka dopiero wyszedł a właściwie ;wyszedłem; z domu razem z kumplami :D

    22 mar 2016

  • kluseczka

    @ZzZ dobrze,dobrze  :lol2:

    23 mar 2016