Wieczność cz. 3

Po tym zdarzeniu wróciłam do swojego pokoju i próbowałam pozbierać myśli. Mam magiczną moc. To trochę intrygujące, a zarazem takie niemożliwe. Ciekawe co jeszcze się wydarzy.
  Poszłam do łazienki, umyłam się i przebrałam w piżamę. Kiedy wracałam do pokoju coś jakby mnie zahipnotyzowało. Czułam, że mam gdzieś isć. Nogi same mnie nosiły. Szłam w stronę lasu. Drzewa były wszędzie dookoła. Było ciemno. Bałam się. Nie wiedziałam dlaczego tam idę. Po prostu wiedziałam, że powinnam. Jednak uważałam, że coś jest nie tak. W końcu mogłam normalnie się rozejrzeć, a pod swoimi nogami zauważyłam krew. Szłam dalej i napotkałam jeszcze większą kałużę krwi. Zaczęłam trząść się z przerażenia, jednak szłam dalej. W końcu ujrzałam ciało. Wiedziałam, że ta osoba jest martwa. Byłam strasznie przerażona. Zaczęłam krzyczeć i płakać. Upadłam na kolana, skuliłam się i zaczęlam kołysać. Po chwili usłyszałam bieg. Bieg wielu stóp. Zapewne wiele osób usłyszało mój krzyk. Poczułam czyiś dotyk na swoim ramieniu. Drgnęłam ze strachu. To był Dorian.
-Hej, Ana co się dzieje? - Powiedział to z troską w głosie.
-T-tam. - Wskazałam palcem na ciało.
  Chłopak pomógł mi wstać i przytulił mnie. W jego objęciach poczułam się pewniej. Jednak nie mogłam przestać płakać. Nadal się bałam. Za chwilę przybyła pani dyrektor. Patrzyła chwilę na nas, a potem ujrzała ciało. Powiedziała jedynie, abyśmy poszli do jej gabinetu, a ona zaraz tam przyjdzie, więc ruszyliśmy spokojnym krokiem tam gdzie mięliśmy pójść.
-Ana.. - Zwrócił się do mnie leko zmartwiony.
-Tak? - Otarłam łzy.
-Co ty własciwie tam robiłaś? - Spojrzał na mnie.
-Czy ty coś sugerujesz? - Zatrzymałam się.
-Nie, nie.. tylko to trochę dziwne, że byłaś w miejscu zbrodni.
-Uważasz, że to ja go zabiłam tak? Jaki ty jesteś niedorzeczny! Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć?! - Rozpłakałam się na nowo.
-Ana przepraszam. Ja.. ja nie chciałem cię urazić.. tylko.. - Przerwałam mu.
-Błagam skończ. Nie chcę cię teraz słuchać. - Odwróciłam się od niego i szłam dalej ocierając łzy.
  Dyrektorka wypytywała nas o dzisiejsze zdarzenie. Uznała, że nic nie wiemy na ten temat, więc wypuściła nas do pensjonatów. Po drodze ja i Dorian nie wymieniliśmy ze sobą ani słowa.
  Kiedy byłam już w pokoju nie chciałam rozmawiać z Jane i Mary. Chciałam pobyć w ciszy. Popłakać. Nie miałam ochoty na sen. Byłam przygnębiona. Zwłaszcza tym, że Dorian myślał, że popełniłam morderstwo. Jak on w ogóle smiał tak pomysleć?! Rozczarował mnie. Najpierw był takim przyjacielem. Przytulił mnie, a potem? Potem zachował się jak totalny idiota.
  W nocy zasypiałam wiele razy, jednak budziłam się co chwila, gdy tylko przypomniałam sobie wygląd martwego ciała. Ta krew. Nie można o tym zapomnieć. To zbyt okropne. Rano wyglądałam nienajlepiej, a dyrektorka przyszła do mnie i kazała tego dnia zostać w pokoju. Tak też zrobiłam. Siedziałam przy oknie. Myślałam i patrzylam co się dzieje na dworze. Nagle usłyszałam dzwonienie mojego telefonu. To dziadek.
-Hej dziadku. - Starałam się zamaskować smutek.
-Dzień dobry Ana. Słyszałem o tym co wczoraj się stało. Wszystko w porządku? - Powiedział to z lekkim smutkiem
-Tak, wszystko okej. Nie martw się. - Poleciała mi łza.
-No dobrze. Trzymaj się. Jakby coś się działo to pamiętaj, zawsze możesz do mnie zadzwonić. - Pożegnał się ze mną.
-Wiem dziadku, papa. - Rozłączyłam się.
  Siedziałam jakiś czas, ale uznałam, że pójdę na dziedziniec usiąść na ławce. Ubrałam się szybko i wzięłam bluzę z kapturem. Założyłam kaptur i wyszłam na dwór. Szłam powoli rozglądając się. Lubiłam patrzeć na teren Akademii. Był bardzo ładny. Usiadłam na ławce i rozmyślałam. W końcu miałam dość płakania i kiedy już chciałam otrzeć łzy, nadleciał kruk. Usiadł mi na nodze i patrzył na mnie swoimi dużymi ślepiami. Zdziwiłam się trochę. Wyciągnęłam do niego rękę, a on dał się pogłaskać. Po chwili usłyszałam dzwonek na przerwę, więc przegoniłam ptaka i ruszyłam w stronę pensjonatu.  
-Anastazja! Zaczekaj! - Usłyszałam jak ktoś krzyczy. Odwróciłam się i zobaczyłam Doriana, więc nie zwracałam na niego uwagi i szłam dalej. - Wiesz nie ładnie kogoś olewać. - Te słowa mnie wkurzyły.
-Olewać powiadasz. A co powiesz na oskarżanie o morderstwo co? - Powiedziałam to z irytacją. - Myślisz, że jesteś pępkiem swiata, czy co? Pomyśl sobie jak ja się wtedy czułam. Widziałam trupa na własne oczy i dowiedziałam się, że taki niby przyjaciel oskarża mnie o morderstwo. Jak myślisz jak się czułam?! - Wkurzyłam się, a łzy powróciły.
-Ana ja przepraszam, nie chciałem tego. Jest mi tak głupio. Nie wiem jak się czujesz. I raczej nie chcę wiedzieć. Jest mi na prawdę przykro. Wybaczysz mi? - Czułam w jego głosie skruchę. W końcu.
-A teraz przeprosiny. Mam nadzieję, że nie wyjdziesz na kretyna po raz kolejny. - Widocznie się ucieszył, bo podszedł do mnie i podniósł. - Ej, ej!
-O wybacz. To z radości. - Zarumienił się.
  Zadzwonił dzwonek, a Dorian poszedł na lekcję. Ja natomiast siedziałam w swoim pokoju i myślałam o moich mocach. Doszłam w końcu do wniosku, że to dziwne, że niewiedzieć czemu poszłam w miejsce zbrodni. Może wyczuwam śmierć? To trochę dziwna moc. Na swój sposób przytłaczająca i straszna. Ciekawe co nowego przyniosą następne dni.

  Podobało się? Jeśli tak to zostaw po sobie komentarz i łapkę:))

emilciax

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1071 słów i 5633 znaków.

1 komentarz

 
  • zgredek

    Zbyt szybko lecisz do zakoñczenia opka i za mało opisów ale takto fabuła okej. :)

    13 paź 2016

  • emilciax

    @zgredek postaram się poprawić:) dzięki

    13 paź 2016