Materiał zarchiwizowany.

Powiastka cz. 3

Pracownicy po zabraniu odpowiednich narzędzi udawali się na swoje stanowiska. Jedni brali kilofy, inni wiadra a jeszcze inni łopaty. Razem z robotnikami do pracy udawali się strażnicy pilnujący porządku. Był to dzień odwiedzin kopalni przez króla z synami. Statek przypłynął około godzin popołudniowych dokując w zatoce. Władca z synami schodził na ląd. Na powitanie ich wyjechał Nataniel z dwoma strażnikami.
- Witam króla Doriana
- Witam mój przyjacielu, jak się czujesz?
- Bardzo dobrze, ale będziemy rozmawiać na miejscu. Proszę tędy.
     Udali się powolnym krokiem w kierunku kopalni. Wszyscy witali króla machając mu i uśmiechając się, na co on odpowiadał tym samym. Po dotarciu na miejsce zasiedli do nakrytego pięknie stołu. Po prawej zasiadł Modo, po lewej Kodo a naprzeciw gości generał Nataniel. Podano obiad.
- Opowiadaj, mój generale, jak tu u was?
- Jak na razie wszystko w porządku, wydobycie idzie sprawnie, niczego nam nie brakuje. A jak na zamku?
- Wszystko dobrze, synowie zdrowi jak widać. Niedługo bal na cześć zaręczyn Koda, oczywiście jesteś zaproszony. Chciałbym również, aby Modo został tu pod twoimi rozkazami.
-  Jestem zaszczycony, zaopiekuje się nim i podszkolę.
-  A kiedy będziecie gotowi do transportu złota?
-  Za 2 – 3 dni, jak się pogoda nie popsuje.
-  Rozumiem, prowadź do kopalni.
Ruszyli wszyscy do kopalni. Po wejściu do szybu Dorian przywitał się z robotnikami.
-  Panowie jak praca?
-  Świetnie, nasz władco.
- Natanielu, poślij po Mefista.
     Dowódca wysłał jednego ze swoich strażników w głąb kopalni. Szyb prowadził na sam dół, ponad półtora kilometra do miejsca, w którym pracował ekonomista, kolejny zaufany człowiek króla, trzymał w rękach każdy wydobyty gram złota i sortował je skrupulatnie.
     Żołnierz po dotarciu na miejsce i znalezieniu go zawołał:
- Mefisto!
- Tak?
- Jesteś wzywany przez króla.
- Więc ruszajmy, a wy kontynuujcie pracę – rzekł do swoich pracowników.
     Ruszyli w drogę powrotną. Tymczasem Dorian spacerował po kopalni zakłopotany, tym że tak drogocenny surowiec może się niedługo wyczerpać.  
- Panie wzywałeś – odezwał się Mefisto.
- Tak, czy możemy porozmawiać na osobności?
Udali się do siedziby Mefista.  
- Jaka to sprawa, Królu wprowadza cię w niepokój?
- Martwię się o wydobycie, niedługo może nam zabraknąć złota.
- Powiem tak, na najbliższy rok go nie zabraknie, staramy się otwierać nowe szyby i przebijać do innych pokładów.
- Oby wam się udało.
- Będę o wszystkim na bieżąco informował.
- Zostawiam Modo u was, chciałbym żebyś go czegoś nauczył, bo jeszcze trochę i Nataniel zostanie moim doradcą, a ktoś musi tu wszystkiego pilnować.
- Oczywiście, pozwoli Król, że go odprowadzę do przystani?
-  Chodźmy.
Przed kopalnią czekali już na nich wszyscy.
-  Pora wracać, zobaczymy się na balu.
-  Jakim balu?
-  Z okazji zaręczyn Koda.
-  Oczywiście, dziękuję za zaproszenie.
-  Mój synu sprawuj się dobrze i nie zawiedź mnie.
- Nie zawiodę cię, ojcze, Mefisto chodźmy.     
2 dni później. Dzień transportu.
Tego dnia niebo nad królestwem było czyste, wiał lekki wiatr i morze wokół wyspy było spokojne. Pracownicy ładowali już ostatnie wozy ze złotem. Straż w pełnej gotowości. Nataniel od samego rana miał jakieś dziwne przeczucie, dlatego postawił wszystkich żołnierzy w stan gotowości. Przechadzał się nerwowo między wozami, chciał jak najszybciej ruszać do przystani.
- Natanielu jesteśmy gotowi.
- Więc ruszajmy, szkoda czasu.
-  Przyjacielu czemu jesteś taki zdenerwowany?
- Mam jakieś dziwne przeczucie, tyle złota, to największy transport jaki mieliśmy.
- Wszystko będzie dobrze, do przystani niedaleko, tam też wszystko naszykowane, eskorta wzmocniona jak nigdy.
- Oby tak było.
Dwa ogromne statki transportowe, ładownie potężne, powoli załadowywane były przez pracowników. W eskorcie morskiej cztery okręty liniowe, na każdym z nich po osiemdziesiąt  armat, cztery pokłady plus ładownie. Załogi dobrze uzbrojone, gotowe na wszystko. Dowódcą całej królewskiej floty był Alkid. Niegdyś pirat, wzięty do niewoli za czasów Danvona. Spędził 3 lata w królewskim lochu. Ułaskawiony przez króla Doriana. 44 letni korsarz, znający swój fach jak nikt inny. Nie ustępliwy, walczy do samego końca. W jego oczach nie było widać strachu. Umiał postawić wszystko na szali, nawet własne życie. Jednak nawet to nie uspokajało Nataniela. Nagle w połowie załadunku jedna z wież obserwacyjnych podniosła alarm donośnym dzwonem. Przeraźliwy dźwięk dotarł do uszu dowódcy – zamarł z przerażenia. Przeczucie okazało się prawdziwe. Nataniel zastygł w strachu, dopiero głos Mefista wyrwał go z tego stanu.

ytrew26

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i przygodowe, użył 827 słów i 4796 znaków.

Dodaj komentarz