Materiał zarchiwizowany.

Jestem drzewem cz.1

Wstęp
Jestem drzewem.Dzisiaj opowiem wam jedną z historii, którą przeżyłem. Na wstępie zaznaczę iż nie jestem zwykłym drzewem o nie, teraz już nie, a ta oto historia która zapoczątkowała moje istnienie, może troszeczkę rozjaśni sytuacje.


Był styczniowy poranek słońce właśnie wschodziło, ptaki budziły się z snu, a ja trwałem tam gdzie zwykle od 20 lat w lesie. (Jak ja go nienawidziłem ale musiałem go polubić, nie miałem wyjścia).
Poranek jak poranek zwykły szary ale nagle usłyszałem coś co zakłócało szarą równowagę lasu. Kroki, tak kroki ludzkich młodych. Dwóch młodych mężczyzn biegło i biegło w las, w moją stronę (cóż za przypadek). Jeden łysy, drugi chyba blondyn (o ile moja drewniana pamięć się nie myli). Przystanęli obok mnie (cóż za przypadek) zdyszeni, zmachani, cali w pocie, po prostu ża-ło-śni Stali chwilkę, przysiedli pod moimi gałęziami, zaczęli rozmawiać. Zwięźle i na temat, o tym jak to się schowają o tym jak to uciekną, wyjęli z plecaka, , łysego" kanapeczki i sobie jedzą. Po śniadanku och, jaśnie państwo idą spać, (na swoją zgubę). Budzi ich o jak, że radosne szczekanie psa tropiącego. Obudzili się.[ Pomyślałem z uciechą, że nareszcie po tych 20 lat NUDY coś się wydarzy !] Łysy wyją nóż i przystanął plecami do kory mego przyjaciela, , drzewa#334". Pies wbiegł. I łysy, jednym ruchem poderżnął mu gardło, pies tylko cicho jęknął i upadł. [Ale zabawa dopiero się zaczyna !!!]. Blondyneczek z strachu schował się w pobliskich krzakach. Czarne chmury się zbierały na deszczowe posiedzenie, gdy grupka umundurowanych gości weszła do mojej świątyni. Darli ryja żeby pies wracał, ale piesiunio już sobie odpoczywa w psim niebie., , Łysy" zauważywszy grupkę wyciąga z plecaka ostrze od kosy i kij. Składa tą śmiercio-noszną broń anioła nieuniknionej śmierci i tym razem staje plecami do mojej kory. Jeden z "mundurów" idzie przodem, dumnie z wypartą piersią i arkebuzem w dłoniach. Co raz bliżej mnie, co raz bliżej kostuchy. Podszedł tak blisko i...
Bierze duży zamach i kostucha wżyna się w szyje przecinając rdzeń. No ale nie wszystko poszło tak łatwo chodź głowa otworzyła fontannę czerwonej krwi to łysy miał nie lada problem. Kostucha zatrzymała się w kręgu, krew się leje brudzi bialutki śnieg, i ubrania, , łysego", Blondyn ze strachu sra po gaciach.  
Ale kumple zabitego się nie pierdolą.  
Jeden z nich przymierza z arkebuza i (huk) strzela, w lesie cała zwierzyna ucieka. "Łysy" dostał nową dziurkę przez całą średnice głowy. Upadło dosyć cicho, śnieg zagłuszył upadek. Leży teraz obok swej ofiary a krew tworzy już kałuże. [Nie zmuszane, moje korzenie piją krew, a jakże słodką i ponętną mieli krew...] Mundury podchodzą bliżej ofiar i biorą "Blondyna" za kark, ten już narobił aż po nogawce cieknie. Wzdrgneli się ale nie puścili go. Wzięli grubą line obwinęli wokół najpotężniejszego z moich konarów. I wokół szyji blondynka, o tak właśnie złączyła nas ta lina. Gdy już zawisł, rzucał się bardzo, ale krótko. Konary trochę poskrzypiały ale wytrzymały ciężar. I to był pierwszy. Pierwszy wisielec na moich gałęziach ponieważ od tamtej pory stałem się drzewem, prawdziwym Drzewem Wisielców. Ponieważ nie był on ostatnim, było po nim wielu innych.  
I wcale nie było mi ich żal.

Epilog
Pewnie zastanawiacie się, , no dobra, ale jak ty czujesz ? Jak widzisz, słyszysz ? Dlaczego jesteś inny od innych drzew ?"  
Ha, to dosyć długa historia aczkolwiek uchylę rąbka tajemnicy i zachęcę was do kolejnej części.
[...] zainteresował się mną ciekawy człowiek [...] okultysta jak się okazało...

2 komentarze

 
  • Użytkownik Krystian244

    Podoba mi się.

    30 lip 2017

  • Użytkownik Somebody

    Ujdzie:)

    19 cze 2017

  • Użytkownik HawajskaKoszula

    @Somebody dziękuje za komentarz :) jak myślisz czy te myśli w nawiasach to dobry pomysł ?

    21 cze 2017

  • Użytkownik Somebody

    @HawajskaKoszula Znaczy, w sumie,  nie robią większej różnicy.

    21 cze 2017