Destruction of breeds, seria 1, rozdział 2, część 2

Destruction of breeds, seria 1, rozdział 2, część 2Wreszcie udało się stworzyć wyjście. Większy fragment ściany, pod wpływem siły zaczął pękać się i kruszyć, aby następnie rozsypać się na kawałki i spaść na ziemię. Nia nie zwracając za bardzo na reakcję innych ruszyła przed siebie – Minęła przejście częściowo przysłonięte gruzami. Roza i reszta przez kilka sekund, z zaskoczeniem na twarzy stali jak wryci w ziemię. Następnie ruszyli za Nią. Po wejściu w następne pomieszczenie, oczom bohaterów ukazał się wąski, bardzo długi korytarz, okryty zewsząd brązowym kamieniem ciosanym oraz łukami tworzonymi przez jasne i ciemne cegły o podobnej do kamieni, brązowej barwie. Pod łukami natomiast, było dość duże wgłębienie, w którym umieszczone były jakieś kamienne półki. Podłoga natomiast wyłożona była szarą i jasną złotawą cegłą. Chociaż w tym pomieszczeniu było widać cokolwiek, ponieważ dookoła paliły się małe pochodnie, lekko oświetlające drogę. Cały korytarz był w opłakanym stanie – Ściany, sufit oraz podłoga były podniszczone i krzywe. Uderzenia spowodowane przez Nię pogorszyły sytuację – Z sufitu oraz ze ścian posypały się fragmenty kamieni, które przykryły już i tak zasypaną gruzami podłogę.
-Euch… Nie podoba mi się tu! Nia, czy rzeczywiście powinniśmy korzystać z tego korytarza? Wygląda jakby zaraz miał się zapaść. A przecież jesteśmy pod ziemią… - Powiedziała zmartwiona Cleo.
-Nie mamy wyboru… Miejmy tylko nadzieję, że jest stąd jakiekolwiek wyjście. Chodźmy, może uda nam się stąd wydostać. – Uspokoiła Nia idąc tajemniczym tunelem.
Wszyscy posłusznie ruszyli za dziewczyną. Korytarz ciągnął się długo, daleko. Coraz bardziej zagłębiał się w ziemię. Bohaterowie szli przez korytarz bardzo długo, a mimo to wciąż nie było widać żadnego końca, czy wyjścia. Wreszcie, kiedy prawie całkowicie stracili nadzieję, przed ich oczyma ukazało się rozległe pomieszczenie oświetlone pomarańczowym światłem. Nozdrza Nii i reszty wypełniły się wonią dymu, a ciała zaczęły się obficie pocić pod wpływem panującej tam temperatury.  
-Fuj! To pomieszczenie jest okropne. Nie dość że śmierdzi dymem, to jeszcze temperatura dociera do chyba 60 stopni! Nie znoszę tego! Cała się pocę! Ble, ble, fuj! – Wrzasnęła wzburzona Kennedy, gdy tylko doszli do wejścia przestronnego pomieszczenia.
-Nie unoś się tak, Kennedy. Ale, jesteś pewna, że jest tutaj aż 60 stopni? – Zapytała Nia.
-Niestety TAK! Ale chciałabym się mylić.  
-Nie możesz być pewna, zanim nie spojrzysz na termometr. – Upomniał Breyk.
-Kennedy z nas wszystkich najlepiej odczuwa panującą temperaturę, a jej wyniki zgadzają się z termometrem. Granice pomyłki docierają ok. 2 stopni w obie strony. Za dużej różnicy nie będzie. Chcesz coś jeszcze dopowiedzieć, koleżko? – Pochwaliła siostrę Roza.
-Rózka, siostrzyczko, schlebiasz mi! Powiesz o mnie jeszcze parę miłych słówek? – Zapytała zachwycona tuląc się do Rozanne.
-Kennedy jest moją starszą siostrą, tak samo jak Niyuś i niepodobna bliźniaczka Cleuś! Jeśli chcecie się w nich zakochać, muszę o tym wiedzieć, jasne?! – Ostrzegła Marka, Breyka i Chrisa.
-Rózka! Toż to miód na moje uszy! Dziękuję, ach, dziękuję! Więc, kto się we mnie kocha? – Zapytała dumnie Kennedy.
-JA! – Odpowiedzieli naraz Mark i Chris unosząc ręce.
-Brawo, Kennedy! Brawo! A teraz, kto się kocha we mnie? – Zapytała Roza.

-No i bardzo słusznie! – Zareagowała Rozanne dowiadując się, że nikt z chłopaków nie potwierdził. – A, kto się kocha w Cleo? Oh! Patrz! Cleuś! Ktoś się w tobie kocha! Ale masz szczęście! –Wrzasnęła ze szczęścia Roza, przysuwając zawstydzoną Cleo do unoszącego ręce Chrisa. – Jest Twój!
-WON MI Z TYM SYFEM! – Krzyknęła Cleo jednocześnie uderzając Chrisa w twarz. – O rety! PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, przepraszam… Mam nadzieję, że nie zrobiłam Ci krzywdy…
-A teraz… KTO KOCHA NIĘ?! – zapytała Rozanne.
-Przestań, Roza. Znowu próbujesz nas z kimś swatać? Nie szukam chłopaka, a poza tym, kto by chciał ze mną by…? – Zapytała Nia nagle przerywając wypowiedź po ujrzeniu trzech par rąk. – CO?!
-MY SIĘ KOCHAMY W NIYUSI! – Wrzasnęli wszyscy trzej podbiegając do Nii.
-Nieprawda, to ja Ciebie kocham! Oni udają! – Zapewniał Mark odpychając braci!
-To nieprawda! To ja się kocham w Tobie NAPRAWDĘ! Oni to idioci, których zauroczyło twoje piękno! Ja kocham Ciebie CAŁĄ! – Powiedział Breyk przeciskając się pomiędzy braćmi.
-Co?! NIE! Nie zgadzam się z tym! To ja ją kocham! Nie ty, nie on, JA! Wyjdziesz za mnie? Będę jeszcze sławniejszy niż przedtem… yyy… to znaczy, będziemy… - Poprawił się Chris.
-Dobra, i tak żadnego z was nie znam! A poza tym, nie chcę mieć chłopaka! Chodźmy już, nie zapominajcie, że jesteśmy na terenie wroga! Nie wyjdzie nam na dobre nadzieranie się na wszystkie strony i zdradzanie naszego położenia!
Skarceni przez Nię Chris, Roza, Breyk i reszta ruszyła za nią w stronę obrzydliwie gorącego pomieszczenia. Ledwie przeszli próg, gdy Nia ujrzała na podłodze jakiś przycisk.
-Roza! Stój! – Ostrzegła Nia podbiegając do Rozanny i odciągając ją do tyłu.
-Auć! Nia, co się stało? Czemu mnie odepchnęłaś? – Zapytała Roza z szoku upadając na ziemię. – Przestraszyłaś mnie.
-Przepraszam, ale gdybym tego nie zrobiła uaktywniłabyś pułapkę. – Usprawiedliwiła się złotowłosa.
-Pułapkę? Przecież tu nie ma żadnych pułapek. – Powiedział Breyk rozglądając się po pomieszczeniu. – Uch, a cóż to? – Zaciekawił się Breyk nadeptując na jakiś przycisk w ziemi.  
-To właśnie ta pułapka głąbie! Padnij! – Wrzasnęła Nia jednocześnie upadając na niego i zrzucając na ziemię.
Pułapka aktywowała się, „ziejąc” ogromną kolumną ognia tuż nad głowami Bryka i Nii.
-Uff… Niewiele brakowało… - Powiedziała zmieszana Nia wpatrując się w ogień.
-Ja pierniczę… Co to miało być? – Zareagował z przerażeniem w oczach Breyk.
-C-Co… Co jest z tym cholernym miejscem?! – Wrzasnął przerażony Chris. – Breyk, żyjesz jeszcze?
-Nia! W porządku?! Hej, nic Ci się nie stało?! – Zapytały panicznie siostry siedemnastolatki.
-Spoko… Echh… Serio, potrafisz komplikować sytuację… Masz szczęście,  że się nie spaliłeś… - Powiedziała wciąż zdezorientowana Nia podnosząc się z ziemi.
-Nic mi nie jest… Jeny… Dzięki… Uratowałaś mi dupę. Jestem Ci dłużnikiem. – Odpowiedział Breyk pomagając Nii wstać.  
-Nia, jesteś pewna, że powinniśmy iść dalej? – Zapytała przerażona Kennedy.

-Masz rację, to był błąd, że was tutaj ciągnęłam.  Powinnyśmy były jakoś się wspiąć z powrotem na górę. Przepraszam, lepiej będzie, jeśli wrócimy… - Odpowiedziała ze współczuciem Nia.
-Nie. Ja uważam, że podświadomie wiedziałaś, że lepiej będzie pójść tędy. Też to czułem… Uważam, że nie powinniśmy zawracać. Mam wrażenie, że tam dalej jest coś ważnego. Co z tego, że jest tutaj niebezpiecznie? Dzięki temu wyrwiemy się z rutyny dnia codziennego. Jest nas tutaj dużo. Jest nas siedmiu. Na pewno uda nam się przezwyciężyć te pułapki. Nie wiem jak wy, ale ja nie zawracam! Wreszcie trafiła nam się jakaś przygoda! Od dziecka o takiej marzyłem! Miałbym ją zmarnować? Miałbym zmarnować szansę, którą dostałem od losu? W ŻYCIU! – Odpowiedział motywująco Breyk.
-A jeśli zginiesz przez takie głupie marzenie? To nie w porządku! Chrzanić marzenia! Teraz marzenia są tylko dla głupców! Nie powinny istnieć! – Odpowiedziała wzburzona Roza.
-Więc jestem głupcem! Mogę być głupcem! Ja chcę marzyć! Bo jeśli przestanę, to nie będę mógł nazwać się człowiekiem! Ludzie nie mogą marzyć? Bzdura! Człowiek od zawsze marzył i marzyć będzie! Bo marzenia są jedną z rzeczy, które nie zginą! Nawet jeśli bym zginął,  to co z tego? Będę dumny, że nie bałem się go spełnić! Będę dumny, że do samego końca walczyłem w pogoni za marzeniami! Marzenia są piękne! Tak mnie nauczyło moje najlepsze anime 4ever! ONE PIECE RZĄDZI!
-Nie wiem jak was, ale mnie przekonał… Wchodzę w to!  
-Nia, jak ty mu mogłaś uwierzyć! Takiemu głupcowi, który przedkłada marzenia nad swoje życie?! TO JEST NAJGŁUPSZA RZECZ JAKĄ KIEDYKOLWIEK SŁYSZAŁAM! – Wrzasnęła zdenerwowana Rozanne.
-Roza, przecież wiesz… Mam słabość do takich gadek… A poza tym, nigdy nie podzielałam zdania, że marzenia są głupie. Nie przeszkadzałoby mi, gdybyś nazwała mnie głupcem ale, ja wierzę w marzenia. – Odpowiedziała Nia.
-Więc, my też idziemy! Może być fajnie! – Powiedzieli Mark, Chris, Kennedy i Cleo. – A ty, idziesz? – Zaptali.
-Niech wam będzie, ale i tak nie wierzę w marzenia! – Przytaknęła zrezygnowana Roza.
-Czyli, idziemy! GO! – Krzyknął uszczęśliwiony Breyk.
Wszyscy ponownie zaczęli iść w stronę pomieszczenia. Uważnie rozglądali się po ścianach, podłodze, suficie. Wszędzie aż się roiło od niebezpiecznych pułapek. Gdy szli, ktoś z grupki nastąpił na ciągnącą się od ściany do ściany nitkę, pomalowaną takim samym kolorem, jak podłoga. W tym samym momencie, ze ścian oraz z sufitu zaczęły wypadać ostre igiełki nasączone trucizną. Jednak i tym razem udało im się uniknąć przeszkody. Nagle, lecące z zawrotną prędkością igły zatrzymały się w kilka centymetrów przed Markiem i resztą, a następnie bezwładnie opadły na ziemię.

TaZjaponczala3

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1648 słów i 9671 znaków.

2 komentarze

 
  • Kociulka

    Ale Otaku! XD Mam nadzieję, że będziesz to kontynuować, bo jest super i ciekawa jestem co dalej będzie z tą grupką i czy Roza KIEDYŚ(w odległej lub nie przyszłości) przekona się do marzeń i czy dalej będą motywujące gadki o anime lub innych takich ^.^  Twa kochana przyjaciółka od opasłych kotów :D

    8 gru 2016

  • TaZjaponczala3

    @Kociulka Nie, kontynuacji nie będzie.

    9 gru 2016

  • TaZjaponczala3

    @Kociulka A przynajmniej na razie nie planuję :V

    9 gru 2016

  • yorek

    Świetne czekam na następne  :D

    22 sty 2016

  • TaZjaponczala3

    @yorek Cóż, następnego w najbliższym czasie raczej nie będzie. Uznałam, że to opowiadanie jest trochę nudne. Obecnie to ulepszam. Będę pisać od początku. Ale cieszę się, że się podoba! :D

    9 lut 2016