Destruction of breeds, seria 1, rozdział 2, część 1

Destruction of breeds, seria 1, rozdział 2, część 1LABIRYNT ŚMIERCI I TAJEMNICZA SKRZYNIA:

Nim wszyscy zdążyli zorientować się w sytuacji, było już za późno. Wokół rozległ się głośny alarm, a pomieszczenie rozświetliło się czerwonym, migającym światłem. Kilka osób kątem oka zdążyło ujrzeć, że pod urządzeniem Rozy rozsuwała się ziemia. Z podłogi wydobył się dźwięk pocierania kamieniami o podłoże. Następnie – po rozwarciu zapadni do końca – wszyscy zaczęli spadać w dół. Minęli granice – Właśnie stracili szanse na wydostanie się – Spadli pod ziemię, bez możliwości powrotu, przemieszczając się w kamiennym, pionowym, dość zawiłym korytarzu. W jednej chwili wszystko wokół w zaskakująco szybkim tempie uniosło się ku górze, by "zwolnić” miejsce ciemności. Czarne dłonie mroku wyłoniły się z pod ich stóp i pochwyciły spadających coraz niżej Nię, Breyka, Marka, Rozanne, Chrisa, Kennedy oraz Cleo. Na sześciu twarzach malowało się wyraźne przerażenie – Poza twarzą jednej osoby, którą to wydarzenie widocznie nie wzruszyło. Wśród krzyków przerażenia, głucho odbijających się od ścian, słychać było jeszcze inny dźwięk. Wręcz okropny, przerażający, głupi i zarazem dziwny dźwięk. Należał on do Rozy, która trzymając się za brzuch, śmiała się i piszczała wniebogłosy.
-Rózka! A ty czego tak koparę cieszysz?! Przestań się śmiać! To jest PRZERAŻAJĄCE! – Wrzasnęły Cleo i Kennedy, jednocześnie płacząc ze strachu i trzymając się kurczowo za trzęsące się na wszystkie strony dłonie.
-No co? Przecież to zabawne! NO CHACHAJ SIĘ! AHAHAHAH! – Powiedziała rozbawiona Rozanne.
-Ja pierdzielę takie przejażdżki! Przez Ciebie, pani CZERWONO-WŁOSA, trafiłem do tego miejsca! – Krzyknął zdenerwowany Breyk.
-No właśnie! Chcesz nas pozabijać?! – Dopowiedział Chris ściskany przez przerażonego Marka.
-J-J-J-Ja-a-a-a… S-Się… N-Nie… K-K-K-Kłócę-ę… RATUNKU! OLABOGA! ZGINIEMY! ZGINIEMY! POGRZEBAJĄ NAS ŻYWCEM! –Wyjąknął Mark zza pleców Chrisa.
-NIEEEEEE! – Wrzasnęli jednocześnie Mark, Breyk, Chris, Kennedy, Cleo.
-ALBO ROZPRYSKAMY SIĘ O ZIEMIĘ I ZOSTANIE Z NAS MOKRY, CZERWONY PLACEK! –Dopowiedziała histerycznie Kennedy.
-NIEEEEEE! – Wrzasnęli naraz Mark, Breyk, Chris, Kennedy i Cleo.
-ALBO ŚCIANY NAS ZGNIOTĄ! – Zaproponował z histerią Breyk trzymając się za głowę.
-Ale, jak? – Zapytała Cleo.
-No bo jak zaczną się do siebie przybliżać… no cóż… DEATH END! – Odpowiedział Breyk.
-NIEEEEEE! – Wrzasnęli jednocześnie Mark, Breyk i chyba już się domyślacie, kto jeszcze.
-ALBO SPADNIE NA NAS WIELKA KULA I NAS ZMIAŻDŻY! – Zaproponował Chris.
-NIEEEEEE! – Wrzasnęli jednocześnie.
-Albo… - Zaczęła mówić Cleo, gdy nagle wtrąciła Nia.
-DOOOOOOŚĆ! ZAMKNĄĆ JAPY! CO TO MA BYĆ?! KONKURS NA NAJGORZY SCENARIUSZ?! – Wrzasnęła przerywając lamenty grupki Nia.
-Tak? – Odpowiedzieli wszyscy.
-NIE! TO NIE JEST ŻADEN GŁUPI KONKURS! JESTEŚCIE ZA GŁOŚNO! NAWET NIE SŁYSZĘ WŁASNYCH MYŚLI! – Zaprzeczyła czerwona ze złości Nia.
-Jak ty możesz myśleć w takiej chwili?! Teraz trzeba rozpaczać! – Krzyknęła Kennedy.
-Cicho! Staram się wymyślić, jak się stąd wydostać! – Uciszyła dziewczynę jednocześnie odpowiadając na jej pytanie.
-Ouuuuuuh… Więc, powodzenia! – Wykrzyknęli ze zrozumieniem nastolatkowie.
-No dobra, Roza! Dawaj plecak! – Wykrzyknęła złotowłosa nareszcie wymyślając jakiś plan.
-Oh, wreszcie coś wymyśliłaś? Co to za plan? – Dopytywała się Rozanne rzucając plecak w kierunku wyciągniętych rąk starszej siostry. – Łapaj bombę!
-Dzięki! Zaraz, Roza! CO TO MA BYĆ?! – Wrzasnęła Nia łapiąc plecak, z którego prosto na nią, wylała się woda z pękającgo pod jej rękoma woreczka. – Przez ciebie jestem cała mokra!
-Oj, heheh! ~Przepraszam~. Nie chciałam… - Odpowiedziała lekceważąco czerwono włosa. – /HEH! Sukces! Psikus udany! Wodna bomba zakończona SUKCESEM! YEY!/
-Popamiętasz mnie jak wrócimy do domu! – Krzyknęła dziewczyna.
-Ale, jaki był twój plan? – Dopytywał się z ciekawością Breyk.
-Teraz już nieważne! Roza! Jak mogłaś wyrzucić wszystko z plecaka, a dopiero PÓŹNIEJ mi go dać?! – Warknęła zdenerwowana Nia spoglądając na Rozę, która zza pleców wyciągnęła schowaną zawartość plecaka i wyrzuciła ją za siebie.
-Ale, to było jeszcze potrzebne? Sorki. – Odpowiedziała Roza.
-Teraz się stąd nie wydostaniemy! – Ostrzegła Nia.
-RÓZKAAAAAAAAA! – Wrzasnęła przerażona grupka.
-No co? – Zapytała niewinnie dziewczyna.
-ŻADNE "NO CO?”!!! Przez CIEBIE zginiemy! Nieeeeeeeeee! Rózka! Przez ciebie spadniemy i się zabijemy! To koniec!!!!! – Powiedzieli czerwoni ze złości Cleo, Kennedy, Chris, Mark oraz Breyk. - AAAAAAAAAAA!
W mgnieniu oka, ledwie docierające do tunelu światło całkowicie zniknęło. Teraz już cały korytarz pogrążył się w ciemności, odbierając tym samym widoczność. Już dotarli do końca. Bohaterowie spadli na sam dół. Upadli z jękiem prosto na coś, co w ogóle nie było twarde, ale też, nie było zbyt przyjemne w dotyku – Było kujące oraz szorstkie, trochę suche i jednocześnie wilgotne. Długie, cienkie pasma słomy, pod wpływem uderzenia rozproszyły się wokół, podobnie jak i woń mu towarzysząca. Przez chwilę unosiły się w powietrzu, jednak powoli zaczęły pojedynczo opadać.
-Ała! Moja pupa! Moja piękna, gładziutka pupa! Dobrze, że spadliśmy na to coś! – Powiedziała z ulgą Kennedy gładząc się po pupie. – ACH! To nie pora na to! Jestem taka brudna! To coś jest mokre i do tego się do mnie przyczepiło! JESTEM CAŁA W TYM CZYMŚ! Do tego, co jest z tym pomieszczeniem?! Strasznie tu śmierdzi, do tego, wszędzie coś leży na ziemi! Na boga wyprzedaży, co to ma być?! – Powiedziała ironicznie zatykając nos i podnosząc jakiś obiekt. - Śmierdzi! NIECH KTOŚ COŚ ZROBI! NIE CHCĘ TU BYĆ! TU NA PEWNO SĄ JAKIEŚ ROBAKI! PEWNIE MAM JE JUŻ WE WŁOSACH! AAAA! WIELKI POTWÓR! – Krzyknęła przerażona Kennedy na widok jakiegoś cienia.
-KTO MA NIBY BYĆ POTWOREM?! – Wrzasnęła Nia obrywając w głowę jakąś rzeczą od Kennedy.
-Och, Nia! ŁEEEE! Nie jestem tutaj sama! Jakie szczęście! ŁEEEE! – Odkrzyknęła z ulgą Kennedy tuląc się do siostry.
-Ale, co to do cholery ma być za miejsce?! A tak swoją drogą, dlaczego mam cię nieść?! Chris! Złaź ze mnie! – Wrzasnął zirytowany Breyk.
-CO?! ZEJŹĆ?! JA?! TUTAJ?! TERAZ?! O, nie, nie! Co ty, zabić mnie chcesz?! A weź ty, co Ci?! Takie rozkazy?! A swoją drogą, dlaczego mi rozkazujesz?! Ja niczego nie muszę! Ja EWENTUALNIE mogę! Tylko oczywiście, zależy co… Kumalski? Heheh… NIE MOGĘ SIĘ POBRUDZIĆ ZA WSZELKĄ CENĘ, moje piękne ciało i cera, i ubrania, i włosy muszą zawsze być cudne! – Powiedział zdenerwowany Chris.
-Co, kurde?! Wynocha ze mnie! – Zareagował Breyk zrzucając z pleców Chrisa, który z wielkim hukiem upadł na zagraconą ziemię.
-AA! J-J-Jaaaa… J-Jestem… B-Brudnyyyy! Nie! Nie! Tylko nie to! Przecież ja umrę, jeśli się wybrudzę! Jeśli będę brudny, to już nigdy, nikt mnie nie pokocha! To przerażające!
-Ale, co to może być za miejsce? Ciemne pomieszczenie, z wieloma ciasnymi wejściami, okropny smród oraz jakieś porozrzucane graty… - Zastanawiała się Cleo.
-Najpewniej to jest zsyp na śmieci. Teraz musimy znaleźć jakieś wyjście z tego okropnego miejsca. Roza, masz jakąś latarkę, czy coś czym możemy oświetlić to miejsce? – Zapytała Nia.
-Hehe, nie.
-No dobra, musimy sobie poradzić bez światła. Hej, ty, jak ci tam było? Breyk? Weź sobie te dwa płaczliwe dzieciątka, zabieramy się stąd.
-Płaczliwe dzieciątka? – Spojrzał na siedzących obok, przerażonych braci. – Całkiem trafna nazwa… Ej, przestańcie się mazać! No, już! Wstawajcie! Idziemy!
Chwilę po zmuszeniu Marka i Chrisa, wszyscy po omacku próbowali znaleźć wyjście. Nia na przodzie prowadziła resztę, mówiąc im, kiedy zakręty itp. Przez dłuższy czas szli w ciemnościach, bezskutecznie szukając wyjścia. Najpierw szli w prawo, potem w lewo, prosto…  
-Nia, jesteś pewna, że jest stąd jakiekolwiek wyjście? – Zapytała zrezygnowana Cleo.
-Szczerze, zaczynam wątpić. Ale nie mamy wyjścia, musimy się stąd wydostać. – Odpowiedziała równie podenerwowana Nia.
-I co my teraz zrobimy, skoro nawet Nia zaczyna tracić nadzieję? – Mruczała pod nosem trochę spanikowana Cleo.
-Ech… Nie chce mi się już tutaj łazić… Głodna jestem! Nogi mnie bolą, Nia! Zrób coś! – Pojękiwała Roza.
-Co ja Ci niby teraz zrobię? Sama jestem głodna. Mi też się nie chce tego robić, ale innego sposobu nie mam. Więc przestań kwikać i po prostu idź za mną.
-Tak myślałam, że tak odpowiesz… heheh…
-Mam pomysł. – Zaskoczyła złoto włosa, podchodząc do ściany i lekko w nią pukając. – Znalazłam. – Mówiąc to, zaczęła dłubać otwór w ścianie. Następnie, z całej siły kopnęła w wydrążony otwór w ścianie. Powtórzyła czynność jeszcze kilka razy, zanim udało jej się stworzyć przejście.

TaZjaponczala3

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1568 słów i 9253 znaków, zaktualizowała 11 gru 2015.

Dodaj komentarz