Zakład w małym miasteczku

Zakład w małym miasteczku///////////////////
SEN MARTY O BOHUNIE
Zasnęła. Szybko pojawił się sen. Oto w eleganckiej bordowej sukni jest na jakimś balu. To chyba Sylwester w jej miasteczku. Sami znajomi. Tańczy z tym miłym kierownikiem biblioteki, Teofilem, uśmiechają się do siebie serdecznie.
Wtem na parkiet wpada Bohun, z kilkoma kamratami. Chwyta Martę za ramię.
- Dziś ta kicia będzie moja!
Marta próbuje opierać się. Krzyczy:
- Ratunku! Proszę, nie dajcie mnie temu bandycie!
Ale nikt, łącznie z Teofilem, nie rusza nawet palcem w bucie.
- Nawet się nie ważcie! To mój łup! Dziś całą noc należy do mnie! I do moich kompanów! Będziemy z nią robić, co nam się żywnie podoba!
Marta czuje się bezradna.
- Błagam, pomóżcie, oni mnie zgwałcą!
Jednak bez cienia sprzeciwu całej wielkiej sali, mafiozo wyprowadza nauczycielkę. Ta czuje się, jak prowadzona na rzeź.
Jadą wielkim drogim wozem terenowym, przez mokradła.
- Widzisz. Nikt za nami nie trafi, tylko my znamy drogę, jeśli ktoś za nami ruszy, szczeźnie w bagnach. A jak ty byś chciała uciec od nas, nie masz żadnych szans.  
Marta drży przestraszona, nie wie, ile ją zechcą więzić i co ją czeka. Poza tym, że na pewno ją ci .... zgwałcą.
Bohun wpycha jej swą łapę pod suknię i chwyta za udo.
- Masz boskie giczki, suczko! Ściskaj je sobie, ściskaj, to ostatni raz, kiedy masz je złączone razem!
Jego kompan z drugiej strony historyczki chwycił ją za biust i zaczął brutalnie macać.
- Ale doje! Starczy dla nas wszystkich!
Zaczął buszować w staniku.
- Jędrne!
Bohun.
- To co panowie, ciekawi czy ciasna?! Kto obstawia!
- Jak cnotka
- Rozjebana. Taka cycatka pewnie ciągle ją jakiś fagas przepompował.
- Wygrałeś Rambo, jest ciasna!
Marta syknęła, gdy poczuła dłoń w majtkach.
- Weźmy ją tu w wozie. Jak tirówkę.
- Nie, poczujmy damę.
W willi, nie, w pałacu, łoże z baldachimem.

///////////////////
8 grudnia wyznawcy religii Wschodu obchodzą Dzień Oświecenia Buddy. Buddyści wspominają osiągnięcie przez Buddę duchowej jedności, samourzeczywistnienia. Jest to przejście przez osiem stopni świadomości, dzięki czemu Budda był świadomy tego co się dzieje w każdym aspekcie jego świadomości, w każdym jego wymiarze.  
9 grudnia obchodzimy Dzień Dziewic. Święto ma na celu docenić kobiety, które potrafią dotrzymać swej "czystości
22 grudnia to bardzo istotna data w słowiańskim kalendarzu. Etniczni Słowianie w tym dniu obchodzą Święto Godowe zwane również Szczodrymi Godami oraz Szczodruszką, przypada ono w dzień przesilenia zimowego. Według pradawnych wierzeń noc zasnuła dzień mrokiem, złem, które zaczyna ustępować z wydłużającym się dniem
26 grudnia w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia wspominamy świętego Szczepana – męczennika. W tym dniu obchodzimy jeszcze inne - mniej znane święto - Dzień rzucania owsem w wieśniaków.

////////////////////

Marta, siedząc wygodnie na starej, wysłużonej kanapie, nasuwała na nogi cieliste pończochy. Robiła to powoli, ponętnie, jakby wykonywała to na widowni pełnej poruszonych jej wdziękiem mężczyzn.
Kurcze - myślała - jak to jest?! Że przez tyle czasu nie byłam nawet na niewinnej randce. A teraz, właściwie jednocześnie, aż trzech facetów intensywnie się do mnie zaleca... I to jakich?! Absolutna lokalna elita. Najbardziej wpływowi potentaci! Najbogatszy biznesmen, który ma wszystkich w kieszeni. Burmistrz, pan miasta i okolicy. Wreszcie ten boss mafijny, przed którym drżą wszyscy!
Pierwszy obsypuje mnie komplementami i drogimi prezentami, najwyraźniej zamierza mnie uwieść...  
Drugi, bezceremonialnie sugeruje, że jeśli chcę utrzymać pracę, muszę być spolegliwa... Ewidentnie prze do tego, żeby mnie wykorzystać!  
Wreszcie trzeci. Ten bez wątpienia bezczelnie zasadza się na mnie... A znawszy jego chore inklinacje, kto wie, czy nie zamiaruje wziąć mnie siłą...?!
I do tego ksiądz Onufry. Tak specyficznie patrzy... Jakby miał na mnie chrapkę...  
Ech, Marta! Głupia cipa z ciebie! Już dawno cię żaden chłop porządnie nie wyobracał i dlatego takie dyrdymały ci w głowie!

I to wszyscy trzej zaczęli się zalecać niemal od początku roku szkolnego... Teraz mamy dzień nauczyciela... A tak dużo się już wydarzyło.

Rzeczywiście, mężczyźni o których myśli Marta to ........... o prawdziwe tuzy naszej okolicy ........

To niewiarygodne, ale wszyscy trzej to prawdziwe tuzy naszej okolicy. O dużych wpływach. Pierszy to Bogacki - właściciel najwiekszej firmy w regionie. Spółki zajmującej się dosłownie wszystkim, od kopalń  żwiru i budowy wszelakie, po handel mydłem i powidłem. Szef, z racji wyglądu i charakteru przezywany - na wzór bohatera filmu "Ranczo" - Czerepach.
Ten drugi - to sam wójt - Kajzer. Mi, jako żywo, przypomina serialowego Dyzmę. I tak w myslach go nazywam.
A trzeci - to niebezpieczny mafiozo o ksywkach Dziku albo Bohun - bo też i wyglądem łudząco przypominający bohatera Trylogii.
Jak to możliwe, że nagle zaczęło o mnie zabiegać, w tym samym czasie, kilku takich mężczyzn?
A, jest i jeszcze ksiądz Onufry. Ale to chyba już moja zbyt wybujała wyobraźnia podpowiada mi, że i on ma na mnie chrapkę.
----------------------------------------------------------------
BIZNESMEN "MILIONER, BURŻUJ" BOGACKI
Już jako uczeń podstawówki sprzedawał pączki. Handlował butelkami, ale nie żeby sam zbierał - znosili mu koledzy.
Potem handlował na Białorusi i Ukrainie, spirytusem i paliwem, ale krótko sam, wkrótce zaangażował ludzi i sam nie jeździł przez granicę.  
STOPNIOWANIE
1 wywiad  - komplementy, taka pani zdolna może bym panią zatrudnił?  
1-2 kolacja
2 czy zechce się pani ze mną spotykać
3 muszę panią zdobyć - "nigdy nie dam ci się zdobyć" - Och... coś czuję, że to tyko kwestia czasu kiedy zostanę przez pana zdobyta
4 Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie cię zdobędę... kiedy odostanę to czego chcę... - "bardzo chcesz już wsunąć się do norki szczęścia... spenetrować mi ją... lecz chyba niestety nie uda ci się w tej przystani zakotwiczyć twego jachtu..." - Ależ cierpliwości mój ty napaleńcu! Przecież to już lada moment, gdy zacumujesz w tak utęsknionym porcie...

5 prezent - majtki z dziurką - obietnica - pojadę, ubiorę
----------------------------------------------------------------
Jako pierwszy, pamięta, że było to 5 grudnia, o urodziwą nauczycielkę historii zaczął zabiegać prezes Bogacki. Sam zaprosił ją do siebie, by Marta, jako współpracująca z lokalnym tygodnikiem, poczyniła z nim wywiad. Gdy pojawiła się u niego w eleganckiej garsonce, z dopasowaną minispódnicą i długimi kozaczkami na wysokim obcasie, wydawało się że Czerepach stracił dla niej głowę.  
Już podczas wywiadu, na przemian, a to  przechwalał się ile to kilometrów dróg i ile mieszkań wybudował przez rok, a to obsypywał kobietę komplementami.
- Ależ pani jest szykowna! I piękna! Wprost przepiękna!

Zmieszana nauczycielka czerwieniła się i dziękowała.
Nieustannie szukał jak najwięcej kontaktu z dziennikarką. Nie tylko wzrokowego, choć jego oczy niemal nie odrywały się od długich nóg, co raz pogładził ją po plecach, gdy chwalił się handlem z Brazylią.  

Z kolei komplementując ją, że jest "czarującą damą", położył dłoń na jej dłoni i ścinął ją porozumiewawczo, jednocześnie patrząc się jej prosto w oczy, drapieżnym wzrokiem, który zdawał się mówić "pożądam cię!"
Martę to bardzo ekscytowało. Zawsze miała wybujałą wyobraźnię, która zwykle na poczekaniu wytwarzała niewiarygodne fantazje.
W momencie jak bznesmen przechwalał się mnogością służbowych wyjazdów do stolic europejskich, wyobraziła sobie, jak stoi z nim po Wieżą Eifla, ubrana w wieczorową suknię z wielkim dekoldem, a prezes całuje ją po ramionach, szyi, bezeremonialnie zjeżdżając do jej przesadnie wyeksponowanych cycków, na oczach wytwornego tłumu.
Tymczasem Bogacki omawiał wysoki wzrost jego obrotów zagranicznych.
- Prawda, że niewiarygodne?
Jakby chąc zaakcentować ten sukces, położył dłoń na kolanie nauczycielki.
- A może zabrałbym panią do tej Brazyli kiedyś?
Delikatnie ścisnął jej udo.
- Ależ panie przesie... byłby to dla takiej skromnej szarej myszki jak ja, przawdziwy zaszczyt...
- Szara myszka... tak! Dobre sobie! Przecież pani to prawdziwa dama!
Zaczął masować uda Marty.
Kobieta nie wiedziała jak się zachować. Była przygotowana, że jeśli pozwoli sobie na coś więcej i wsunie rękę pod materiał spódnicy, wtedy stanowczo zareaguje.
Zastanawiała się co powie? Pomyślała, że zaakcentuje, że jest "porządna". Choć już sobie wizualizowała w duszy tę Brazylię. Jak siedzi na tarasie luksusowego pokoju hotelowego, przy podświetlonym basenie z lampką szampana z prezesem Bogackim. Ubrana jest wyłącznie w koronkowy stanik, majtki i koronkowy szlafroczek, krojem i transparentnością godny prostytutki.
Na szczęście tej granicy Bogacki nie przekroczył, nie wepchnął łapy pod spódnicę nauczycielki, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że wielu drobnych biznesmenów na jego miejscu, dawno by to uczyniło. Wiedział, że tak jak wędkarz, który chce wyciągnąć cenną rybę, nie może szarpnąć zbyt wcześnie.
Próbował umówić się z Martą na jakąś kolację, ale ta zbywała go, nie odmawiając, ale nie przyjmując na razie żadnego terminu.
- Panie prezesie... bardzo chętnie... ale w swoim czasie. Na razie muszę skończyć wywiad.
Odprowadził ją do ostatnich drzwi, z lubością spozierając, jak wdzięcznie kołysze biodrami i jak zgrabne ma pośladki.
"Musi być moja! Musi!" - Deklarował w duchu.

Następnego dnia w pracy na Martę czekały dwie niespodzianki. Jedna, to przesyłka kurierska. Nauczycielka szybko rozerwała opakowanie. W środku znajdowała się złota bransoletka, z regulowanym zapięciem i opisem, że można ją nosić zarówno na nadgarstku, jak i na kostce. W drugim opakowaniu kobieta znalazła bardziej intymny prezent. Była to koszulka nocna, wykonana z delikatnej koronki o kwiatowym wzorze. Marta przekonała się, że to bardzo drogi materiał, niezwykle przyjemny w dotyku, przez to, że prześwitujący - dodający zmysłowości. Do tego falbanki i kokardki uzupełniały całość, podkreślając niezwykle kobiecy i romantyczny efekt.  
Historyczka była oszołomiona. "Gdzież to dawać taki prezent po pierwszym spotkaniu!" - Komentowała w duchu, czytając słowa na bileciku: "Z okazj Mikołajek Przepięknej damie, by jeszcze bardziej wypuklić jej urodę!"
Spodobał jej się ten sposób adorowania płci pięknej. Mimo, że nie nabrała zbyt dobrej opinni o prezesie, poczuła, że teraz byłaby bardziej skłonna pójść z nim na kolację.

BURMISTRZ WÓJT "DESPOTA, CYSORZ" KAJZER

Druga niepodzianka, która ją dziś spotkała, to zaproszenie do samego burmistrza Nowej Osady  Podlaskiej - Józefa Kajzera.
Miała dużą tremę, gdy tam szła. Z jednej strony, mówiło się o nim, że jest bardzo surowy, z drugiej, że ogląda się za spódniczkami.
Dyzma, jak go przezywano, nie bez racji, a czego nie lubił, przyjął ją w swym nieprzytulnym gabinecie, który sprawiał wrażenie nieprzytulnego, był urządzony w sposób surowy, chłodny lub bez wyrazu. Przestrzeń była duża, ale brakowało w niej ciepłych barw czy elementów dekoracyjnych. Ściany pomalowane na chłodny odcień szarości, dodawało pomieszczeniu powagi, ale jednocześnie sprawiało, że stawało się ono nieprzyjazne. Okna były osłonięte ciężkimi zasłonami w tonacji grafitowej, które blokowały dostęp światła słonecznego. Pomieszczenie było zatem dość ciemne, co dodatkowo potęgowało atmosferę surowości.
Kajzer posadził ją na wprost swojego biurka, które było duże i wykonane z ciemnego drewna, ale jego powierzchnia była pusta.
Okazało się że burmistrz wezwał Martę, żeby zaproponować jej aby pomogła przygotować program widowiskowo-patriotyczny dla uczniów na miejskie święto z okazji kolejnej rocznicy powstania styczniowego.
- Jako historyczka, obyta ze sceną, wiem, że prowadziła pani jakieś tam akcje charytatywne, najlepiej się pani nada. - Patrzył na nią marsowmym obliczem.
Potem zaczął jej sugerować, że w szkole będą redukcje i że to on jest "organem prowadzącym placówkę". Wpatrując się w nią badawczo, a nawet można określić, że lubieżnie, mówił wprost, że wszystko od niego zależy, a pozycja Marty jest "mocno niepewna". Jednak jest nadzieja, ponieważ spodobała mu się. A on potrafi docenić piękne kobiety. Pod warunkiem, że te chcą z nim współpracować i będą mu oddane.
Bardziej bezceremonialnie nie dało się tego przedstawić.
Nauczycielka oburzyła się.
"A więc drań skończony chce, bym mogła uratować swoje stanowisko, sypiała z nim! Co za podlec! Co on sobie wyobraża?! Myśli, że jestem taka łatwa? Że tak ochoczo zgodzę się pójść z nim do łóżka?! Niedoczekanie!"
Marta jednak potrafiła, w trudnych chwilach być opanowaną. Postanowiła nie dać znać po sobie oburzenia. Uznała, że najlepszym sposobem będzie - grać na czas.
Obserwując jego sprośną minę i spojrzenia lustrujące ją przenikliwie, godziła się zorganizować akademię. Wzrok włodarza wędrował zwłaszcza na jej dekolt, nogi i pupę, czego Kajzer nie tylko nie ukrywał, ale wręcz celowo demonstrował. Aby nie pozostawić jakichkolwiek wątpliwości, dodał, że uważa Martę za "piękną i reprezentacyjną kobietą" oraz, że "bardzo mu się podoba i jest dokładnie taka zgrabna, jak on lubi", wymownie gapiąc się wtedy na jej piersi.
W trakcie spotkania, ku wielkiemu zaskoczeniu nauczycielki, jej oburzenie ustępowało... podnieceniu. W jakiś dziwny, dotąd niespotykany sposób, cholernie ekscytowało ją to, że ten cham postawia ją pod ścianą i że zamierza ją wykorzystać. Wyobraziła sobie, że co raz musi obowiązkowo przychodzić do niego, klękać przy jego biurku, brać jego fajfusa do buzi i robić mu dobrze ustami.
Z jednej strony wzdrygało ją to, a z drugiej - podniecało... podniecało, jak cholera...

////////////
Na podłodze leżała wykładzina w neutralnym kolorze, ale bez wzoru czy faktury, co sprawiało, że wnętrze wydawało się monotematyczne. Brakowało dywanów czy miękkich tekstyliów, co sprawiało, że pomieszczenie było akustycznie puste i chłodne.
Na ścianach wisiały jedynie funkcjonalne regały z teczkami i dokumentami, bez jakiejkolwiek ozdoby czy elementu, który mógłby nadać przestrzeni nieco ciepła. Brakowało również roślin czy innych elementów, które mogłyby uczynić gabinet bardziej przyjaznym.
Ogólnie rzecz biorąc, nieprzytulny gabinet burmistrza emanował chłodem, surowością i brakiem osobistego charakteru. To było miejsce, które mogło działać nieprzyjemnie na osoby odwiedzające, odbierając atmosferę otwartości i przyjazności.
/////////////















BOGACKI C.D.

Biznesmen szukał pretekstów, a to by ją zaprosić na obiad, a to do swojej firmy, by coś nowego jej pokazać, a to do gabinetu, by coś dla niego napisała, a to na kolację z wdzięczności za dobry artykuł. Próbował się do niej zbliżyć, ale kobieta wydała mu się niezwykle niedostępna. Mimi, że obsypywał ją podarunkami - a to ogromny kosz kwiatów, a to bransoletka, a to torebka...

Marcie zaczynało to powoli imponować, chociaż trzymała go na dystans, to jednak bogacwo i pozycja społeczna prezesa w miasteczku powoli robiły swoje.

Wreszcie biznesmen zaprosił ją, nazywając to wprost - na randkę. Kobieta, z oporami, ale zgodziła się.
Kurcze, idę na randkę z najbogatszym człowiekiem w całym regionie! Niejedna laska dałaby wszystko, żeby choć na nią popatrzył, a on zabiega o moje względy...  

Pewnie, tylko chce mnie zaliczyć... Podobno prezes Bogacki lubi trudne wyzwania nie tylko w biznesie...

Marta poprawiła pończochy i założyła rozkloszowaną spódniczkę. Stojąc na wprost lustra, wygładzała ją.
- Kurcze, trzy propozycje spadły na mnie jednocześnie! Bogacki zaproponował, żebym pisała teksty promocyjne o jego firmie. Burmistrz zażądał, żebym przygotowała program widowiskowo-patriotyczny dla uczniów na miejskie święto niepodległości. A do tego proboszcz poprosił bym opracowała kronikę parafii...
To ostatnie, to przez Mateusza. Zdolny chłopak, wysoko zajdzie na olimpiadzie historycznej, a do tego taki religijny, służy do mszy. To on zaanonsował mnie u plebana... Dlaczego tak szybko się zgodziłam? Dlaczego ten piegowaty młodzieniec z odstającymi uszami powoduje u mnie taką ekscytację? Bo taki inteligentny? Nie... Jest straszliwie nieśmiały. Dokładnie jak tamten Mateusz... Z moich czasów licealnych... Nawet z wyglądu taki podobnu jakby do tamtego...

Przed lustrem zakłała biustonosz. Biały, koronkowy - w misterne wzorki.
- No kurcze... ależ ja mam ładne cycki! Wielkie, a jednak jędrne! Wszyscy ci trzej się na nie ukradkiem gapią. A Mateusz...? Mateusz się czerwieni. I rzuca okiem najbardziej ukradkiem.

OSTATNIE Z BIZNESMENEM
dosała majtki z dziurką w kroku
zawstydziła się, ale obiecała - Na naszym wyjeździe do Kazimierza, obiecuję, że je założę...
Nawet podnieciła ją ta deklaracja, wiedxziała że - coś więcej...
***

////
Mimo, że i tak pewnie by się zgodziła, dał jej do zrozumienia, że będą redukcje, że jej pozycja nie jest pewna i że powinna zabiegać o jego przychylność
Marta zrazu pomyślała łaski bez ale w domu gdy sobie to przemyślała - uzmysłowiła sobie że matka
przypominała jego lubieżny wzrok zawieszony bez cienia niedomówienia na jej piersiach.
Dlatego teraz szła z duszą na ramieniu.

Bez ogródek. - Będzisz musiała mi dawać.

/////
zgodziła się przychodzić w każdy poniedziałek po pracy do burmistrza, żeby mu raportować postępy.

***
MAFIOZO BOHUN "SZAKAL" "SĘP, "HARNAŚ GRASANT
współpraca ze służbami

Założyła bluzkę. W lustrze było widać, jaka jest prześwitująca i że zdradza misterne koronki stanika.  
Marta wygładziła bluzkę na piersiach.  

Dwa dni później wracała z kościoła z Mszy wieczorowej. Nigdy nie odpuszczała 8 grudnia ... dnia...  
Ledwie wyszła z kościoła i uszła kilk kroków, zajechał jej drogę  
Przypomniała sobie, jak niedawno łapała stopa i trafiła jej się podwózka wyjątkowo drogim autem.  
Sama nie wie, dlaczego wsiadła, zwykle  
Rozpoznała kierowcę, to był Dziku, słynny mafiozo, znany ze swej brutalności. Nie tylko ze swoimi przeciwnikami, których kości podobno bieleją w lesie, rozprawiał się okrutnie.  
Wieść gminna niosła, że to on zgwałcił zarówno Milenę - grzeczną studentkę polonistyki, jak i ułożoną panią Jolę - przedszkolankę. Obydwie śliczne. Wszyscy się dziwili, dlaczego Milenka - od zawsze wzorowa uczennica - nagle porzuciła studia i wyjechała za granicę, podobnie zastanawiali się - kto jest sprawcą brzuszka pani Joli, kobiety z klasą, która nie spotykała się wówczas z żadnym mężczyzną.

Dlatego Marta z nietęgą miną siedziała wtedy na siedzeniu pasażera. Oboje nie odzywali się. Ale Bohun wpatrywał się w nią drapieżnie, tak samo jak jego filmowy odpowiednik.  
O nie! O wiele groźniej! - Myślała Marta, wyobrażając sobie, że zaraz skręcą do lasu. - Przecież to jasne, że ma broń, więc nawet nie powinnam się opierać, jeśli będzie chciał mnie wziąć bez mej zgody...
Wreszcie Dziku odezwał się chrapliwym głosem:
- Ma pani zgrabne nogi.
- Dziękuję... - Marta, z duszą na ramianiu, z trudem wyszeptała to jedno słowo.
- Nie powinna pani chodzić w takich długich spódnicach.
Kobieta czuła, jak kołacze jej serce.  
Jeszcze mi zadrze tę kieckę! - Myślała w duchu. Długo zdobywała się na wyduszenie zdania.
- Jestem nauczycielką... nie wypada do pracy zakładać krótkich spódniczek... - cedziła wyrazy.
- Gdybym ja był pani przełożonym, musiałaby pani chodzić w miniówkach. Tylko i wyłącznie w miniówkach! - Bohun mówił z zaciśniętymi zębami, tonem, jakby jej komunikował - Chcę sobie obejrzeć twoje nogi, dokładnie obejrzeć, nic mi w tym nie przeszkodzi, a już na pewno nie spódnica.
Marta drżała. Chciała, żeby podróż już zakończyła się, choć z drugiej strony, mimo, że tak się bała, niewyobrażalnie ją to ekscytowało. W środku chciała, wręcz pragnęła, żeby ten mafiozo mógł oglądać ją właśnie w minispódniczce... Wszak uwielbiała wtedy czuć wzrok mężczyzn na sobie.
- Czy ma pani chłopaka? Albo męża? - Rzucił bezpośrednio.
Marta znów zwlekała z odpowiedzią, lecz zanim coś wydusiła, Dziku dodał:
- Bo jak coś, to ja się z nim chętnie rozmówię... Chętnie bym mu coś wytłumaczył...
Zabrzmiało to jak zapowiedź: - Od teraz będziesz należeć do mnie! Nie ma takiej siły, która by mi w tym przeszkodziła. Już jesteś moja, choć może jeszcze o tym nie wiesz.
Kobietę przeszły dreszcze.
- Nie... nie mam męża... jestem panną. - Czuła potrzebę odpowiedzieć mu szczegółowo. - Ani chłopaka...
- Mmm! Taka seksowna laska bez chłopa?!  - Zabrzmiało raczej jak pytanie - to kto się suczko posuwa?
- Te piękne nogi tak się marnują?!
Zadrżała, gdy dotknął jej kolana.

Na szczęście właśnie dojechali na miejsce.
Dziku rzucił na odchodne:
- Do następnego zobaczenia. Do rychłego.

- Na miejscu uczniów, gdyby pani chodziła po klasie, a ja zawsze byłem łobuziakiem, wziąłbym na buta lusterko i jakby pani stała przy mojej ławce, tak podsuwał nogę, żeby w lusterku zobaczyć, co ma pani pod spódnicą!
poczuła się tak, jakby rzeczywiście była podglądana. Jakby tu w samochodzie miał jakieś niewidzialne zwierciadełko, które zapuszcza niczym peryskop, pod jej spódnicę... Marta aż zadrżała, Oczyma wyobraźni widziała co odbija się w lusterku... nogi w pończochach... koronkowe manszety.
- Mało tego. Specjalnie wołal bym panią do siebie bliżej i bliżej, żeby jak najlepiej sobie tam pozerkać!
Nauczycielka wyobraziła sobie, że zwierciadełkko wsuwa się głębiej pod jej spódnicę i na szkle odbija się widok jej majtek. Nie mniej koronkowych niż manszety. Przechodziły ją dreszcze.
- No to rzeczywiście łobuziak z pana... nie wiem, czy podjęłabym się prowadzić zajęcia z klasą w któfrej byłby taki awanturnik...
- Awanturnik? To jeszcze nic! Napuszczałem chłopaków i co raz wciągalismy jakąś dziewuchę do łazienki chłopaków. I tam dawalismy jej opalić!
- O Boże! Co wy robiliście takiej biednej dziewczynie?
- Jak to co? Bawiliśmy się z nią w doktora. A dokładniej, w ginekologa! A muszę przyznać, że im bardziej się opierała, tym bardziej mnie kręciło! A wybieraliśmy te ładniejsze, bardziej obdarzone i w miniówach.
Marta kręciła głową. "To mnie by wybrali jak nic. Zawsze w spódniczkach i z wiekszym biustem niż kolezanek..."
- A panią byśmy wybrali na bank! Spódniczka 0 jest. Ładna buzia - jest! Biust całkiem, całkeim - jak nabardziej!

- Zastanawiam się, co by było, jakbyśmy nauczycielkę wciągnęlo.
- A nauczycielkę też wciągnęliśmy. Interweniowała, bo się dziewczęta pozkarżyły, że im rozpinamy staniki w łazience. No to pani Karolina też weszła do łazienki... Myślała, że jej to stanika nie zdejmiemy... Ha ha ha!
- O Boże! I co ona na to?! - Marta natychmiastowo wczuła się w rolę biednej nauczycielki, której urwisy rozpinają biustonosz.
- Piszczała. Ale do tego głupia zaczęła odgrażać się, że pójdzie na skargę do dyrektora. No to musieliśmy jakoś temu zapobiec...
- Ojej! I  co zrobiliście?
- Zdjęliśmy też jej majtki! I zabrali. Wygraliśmy. Bała się iść do dyra, a może wstydziła...
- Boże! - Marta współczuła Karolinie, której nigdy nie znała, ale czuła się jakby była nią. Jakby przemierzała korytarze i schody, że świadomością, że pod sukienką nie ma majtek... I czyłaby ironiczne spojrzenia łobuziaków, którzy zapewne między sobą szybko podzieliliby się ekscytującą nowiną.


***
KSIĄDZ DZIEKAN ONUFRY OWCZARSKI APOSTOŁ HEROLD

Był też czwarty mężczyzna, który pojawił się w życiu Marty.
I to też z elity tego miasteczka! - Konstatowała historyczka. - W dodatku ksiądz. Nauczycielka opracowywała dla niego kronkę parafialną, którą proboszcz zamierzał wydać.
Za każdym razem, gdy pojawiała się na plebanii, częstował ją najpierw kawą, potem już winem. Wpatrywał się w nią, gdy ta przepatrywała stare zapiski. Starał się nawet zajrzeć w jej dekolt, bo co rusz kobieta miała rozpięty guzik bluzki. Już wiedział, że nosi koronkowe staniki... Nawet śniły mu się sny, w których Marta pracowała w samej bieliźnie... Nie mógł się doczekać każdej jej wizyty.
Prawdziwym wstrząsem dla niego było to, gdy kobieta wspinała się do wyższych półek po jakieś stare dokumenty, a on przytrzymywał jej drabinkę. W pewnym momencie odważył się zerknąć na jej nogi. Były rozkosznie kształtne! A potem... potem ośmielił się rzucić okiem pod jej spódnicę. Znalazł się w siódmym niebie - kobieta miała na sobie pończochy.
Marcie imponowalo to zainteresowanie okazywane jej przez proboszcza, ba dziekana! Bo księżulo był nominalnym szefem dziesięciu okolicznych parafii.
Sprawiało jej frajdę, gdy na kolejne spotkania do parafii przychodziła w rozkloszowanej kiecce i wspinając się do dokumentów, nieustannie pozwalała plebanowi, zaglądać jej pod spódnicę. Zwłaszcza gdy ten z czasem ośmielił się do tego stopnia, że podtrzymywal ją, trzymając za nogi.

***

Gdy Marta założyła szpilki i była gotowa do wyjścia, dłużej przystanęła przy lustrze.
No tak - przemyśliwała - mogę się podobać mężczyznom... Ale czy to możliwe, żeby wpaść oko czterem najbardziej wpływowym w naszym mieście facetom? W dodatku - na raz?!

***
CZTERECH PRZY KARTACH
- Mateusz, przynieś jeszcze jedną butelkę wina i jedną whisky.
- Urządziłeś się księżulku! - Burmistrz popatrzył z przekąsem.


Na plebanii trzaskały polana w starym kominku, pieknie zdobionym płaskorzeźbami, przedstawiającymi sceny z mitologii.
Przy solidnym dębowym stole siedziało czterech mężczyzn. Jeden, otyły w sutannie. Drugi, muskularny brunet w skórzanej kurtce i ze słotym łańcuchem. Trzeci, łysiejący - z miną cwaniaka w kiepsko skrojonym garniturze, a dla kontrastu czwarty, w dopasowanej marynarce, jak z żurnala, z drogiego materiału, z sygnetem na palcu.
- No to jaką kobitkę teraz bierzemy na tapet?
- Przypominam, że ostatnia, pani prokurator, to był mój pomysł! I ja go sfinalizowałem! Ha, ha,ha!
- Nie no, Andrzejku, tego ci nikt nie odbierze... finał był po prostu piękny. Twoje zwycięstwo pełne! Ale jaką teraz?
- Mam! A jest taka jedna! - b
- Przypominam o zasadach! Kobitka musi spełniać regułę, PZPN po primo piękna zgrabna elegancka z pozycją społeczną niełatwa- p
- Ej, kurwa, Jasiu, ty to masz łeb! Żeś to kurwa fajnie wymyślił. Pamiętam. PZPN. P - jak piękna. Z - jak zgrabna, drugie p - prima sort, znaczy się elegancka, z klasą i pozycją społeczną. N - to niełatwa. - b
- No to ta twoja ruda artystka, to zdaje się za bardzo tego ostatniego warunku za mocno nie spełniała... Ha, ha, ha. Prawda, panie burmistrzu? -
- No to przecież kobieta sztuki, one te zasady mają bardziej swobodne, ale chciała dotacji do swojego malarstwa? Chciała wkładu? To dostała! - b
- Już tam Józiu twój pedzel porządnie co zmalował! Ha, ha! - m - Ale mówiłeś, że masz na oku jakąś? Niełatwa to rzecz w tym małym grajdołku znaleźć taką, która spełni wymogi PZPN. Jak już ładna, cycasta i cnotliwa, to jest to zwykła urzędniczka bankowa, jak ta Basia, a jak śliczna, na nogach do ziemi i wpływowa, jak ta pani Ela, właścicielka zajazdu, to okazuje się, że to kurew, co każdemu się da wyruchać. No to kogo masz?
- No jest śliczna taka śliczna ta dupeczka! Zgrabna, jak cholera! A jaka cycata?! Oj spełnia wszystkie warunki PZPN... Znacie ją, bo wszyscy ją w tym miasteczku znają... - b
- No bawisz się w zgadywanki... Która? Bo mnie zaintrygowałeś? - p
- Może dyrektorka technikum, pani Ewa...? - Włączył się ksiądz.
- No dupeczka zgrabna, ale czy z buzi aż tak ładna? - m
- Zgadujcie dalej...
- Mariolka, ta blondyneczka, do schrupania, właścicielka apteki? - m
- Nie... nie. - Zgodnie zaprotestowali pozostali.
- Już jako studentka puszczała się po dyskotekach.
- Wiem! - Wykrzyknął Czerepach. - Wiem! Pewnie to Marta! Ta nauczycielka historii. Ale ona nie jest ani na stanowisku, ani z jakimś majątkiem...
- No, ale jaka wpływowa społecznie! - Zaprotestował burmistrz. - To ona prowadzi wszyskie akcje charytatywne, no jako redaktorka pisze o kluczowych problemach regionu. - Do tego niegłupią książkę napisała o regionie... Wpływowa... - Włączył się ksiądz Onufry. Do tego bardzo urodziwa... i wielce cnotliwa...
- No, jak księżulo prawi, że ślicznotka, to musi być racja! - Zaśmiał się burmistrz. - A, co do jej cnoty... podobno kosza od niej dostał dyrektor szkoły! Ha, ha! Tenpies na baby myślał, że ją zaliczy, a ona się z nim nawet umówić nie chciała!
- I do tego niezwykle elegancka, z jaką racją stąpa! Sukienka idealnie dopasowana, stawia te nóżki, jak baletnica. Czyż nie, panie burmistrzu? - zwrócił się do sąsiada mężczyzna z sygnetem i w dopasowanej marynarce.
- Zatem, czyżbyśmy wybrali nasz cel... nasz obiekt działań? - b
- Podoba mi się ten obiekt! - Zaśmiał się m
- To co? Trza to opić! - Radował się b
- Co by się i tym razem udało! - Śmiejącymi oczkami Czerepach dowodził, że i jemu wyzwanie bardzo się spodobało.
Tylko Onufry wznosił oczy ku niebu.  
- Zazdrość klecho! - Szyderował m - Ale nie mów, że i tobie nic tam nie sztywnieje, jak widzisz tę właśnie parafiankę. Z taką, to możnaby zgrzeszyć, co nie?!
- Co tydzień widzę, ją w kościele. Często w pierwszym rzędzie. Zawsze taka dobrana garsonka,  kiedy siądzie,  spódnica podsuwa się do góry...
- A to księżulo łasy na niewieście wdzięki! Oglądasz sobie kolanka kobity?
Mężczyzna w sutannie nieco się zawstydził.
- Ej, księżulku! To wtedy przychodzą ci do głowy nieczyste myśli! - Błyskał białymi zębami brunet. - A co dopiero sobie wyobrażasz, jak ta suczka klęczy? Ha, ha!
Pleban wzniósł oczy ku górze, po czym sięgnął po butelkę.
- Na tych szkolnych uroczystościach nigdy jej nie widziałem wydekoltowanej ani w zbyt krótkiej spódnicy, a jednak tak się potrafi ubrać, że zawsze widać, że ma ładne nogi i w ogole jest cholernie zgrabna... Ale przede wszystkim, że ma te swoje wielkie balony. - W tym momencie burmistrz przyłożył sobie do piersi rozczapierzone dłonie, żeby pokazać, jak obfite są jej atuty. -Podczas rozpoczęcia roku szkolnego, złapałem się sam na tym, że ciągle nie gapiłem się nigdzie, tylko na nią. i jak przemawiałem, to się kurwa przejęzyczyłem, zamiast celujących ocen, pożyczyłem gówniarzom cycujących... Bo kurwa ciągle myślałem tylko o jej cyckach!
- Ojej, co za fo pa! - Syknął ksiądz.
- To należy się teraz, żeby w ramach rekompensaty te cycki trafiły w ręce burmistrzowskie... - Zażartował biznesmen. - A może nie burmistrzowskie? Ha, ha, ha!
- No ja nawet mam na tę dziunię pomysła! - Rzucił Dyzma. - Wezwę ją, powiem, że jej miesjce pracy nie jest za bardzo pewne... I, że jak chce się utrzymać, to musi się przespać z burmistrzem! Ha, ha, ha!
- Józiu, szczwany z ciebie lis! - Niski mężczyzna popatrzył nieco z zazdrością. - Tak pannę do muru przyprzeć... będzie musiała się oddać... Albo i nie! Może ją jednak trzeba zdobyć. - Zaświeciły mu się oczka. Mężczyzna już sobie wyobraził, że prowadzi Martę w sukni wieczorowej, esponującej zarówno jej długie nogi, jak i duży biust, do drogiego lokalu i już knuje, jakby ją w tej sukni zdobyć. - Może trzeba jej dać jakiś prezencik, żeby ją ośmielić...
- Oj, panowie, a z kobietą to nie trzeba czule - ksiądz - wzruszyć ją, objąć, to wtedy sama zechce się poprzytulać...
- Widzimy, że ksiądz proboszcz ma całekime niemałe doświadczenie. - Chichrał b
- Ale z was frajerzy... tracić kasę na prezenty... rozczulać się, albo kombinować z utratą pracy. Gwarantuję wam, że kobietki tego chcą. Żeby je bez pytania o zgodę, przycisnąć, zadrzeć spódnicę i bez ocyndalania się, ostro wygrzechotać. One lubią poudawać, że nie chcą, że się niby opierają, a tak na prawdę, chcą poczuć w sobie mocnego kutasa i zostać wykołatane tak, żeby im się gwiazdy przed oczami zaświeciły. Na pewno tak samo ta wasza Marta. Może ten dyrektor to mameja, a taka to wyczuje. Aż się prosi, żeby ją gdzieś wywieźć, może do lasu i tam sobie z nią pofiglować. Coś mi mówi w jej oczach, że tylko symbolicznie by protestowała. Może trochę popiszczała. Ale tak naprawdę chciałaby być zdana na prawdziwego samca i jedyne co móc zrobić, to przyjmować chuja i jęczeć!
Pozostała trójka popatrzyła na kompana jakby z zazdrością.
- Zakład stoi. - Złowrogo huknął Bohun.

***
DLACZEGO TAK IM ZALEŻY?
Marta nie mogła pojąć, dlaczego tak im zależy? Dlaczego tak cisną? W dodatku dołączył do nich ksiądz.

Każdy z nich wydzwaniał do nauczycielki nalegając na spotanie. Burmistrza i mafiozę starała się zbyć, bo się ichobawiała. Natomiast zgodziła się na kolację z Bogackim.

RANDKA Z BOGACKIM
Dzień później podjechał po nią drogą, czarną limuzyną. Sam otworzył przed nią drzwi, więc Marta mogła poczuć się jak prawdziwa dama. Tym razem założyła długą spódnicę, za to pozwoliła sobie na głębszy dekolt. Bogacki, jak zwykle w drogim, tym razem śliwkowym garniturze, był zachwycony, wycałował ją po rękach kilka razy, dobitnie podkeślając, jak pięknie wygląda.
Marta szczególnie łasa na komplementy, w przypadku wpływowego biznesmena odbierała je jeszcze przyjemniej.
Podczas drogi Czerepach nie mógł skoncentrować się na trasie, gdyż zbyt mocno przyciągał go wydatny dekolt nauczycielki. Raz nawet nieomal nie wjechał w rów. Kobiecie schlebiały te spojrzenia, a także kolejne komplementy, w których przewijały się słowa "reprezentacyjna", "wytworna", "hojnie obdarzona przez naturę".
Po tym ostatnim nieco speszyła się i zaczerwieniła, w duchu jednak cieszyła się, że zalożyła tę bluzkę i ten własie stanik push-up.
Bogacki zabrał Martę do najdroższej restauracji w Lublinie. Pod koniec kolacji wręczył jej prezent - złoty naszyjnik. I jeszcze jeden pakuneczek. Kobieta oniemiała.  

- Czy wolno mi będzie przejść na "ty"?

Po kolejnej porcji komplementów wyznał jej, że tak bardzo mu się podoba, że musi ją zdobyć. Marta nie wiedziała, co odpowiedzieć.
W drodze powrotnej Czerepach, prowadząc auto, chwytał ją co raz za kolano.
Wreszcie, gdy ją podwiózł do domu, wysiadł i otworzył jej drzwi.
- Ależ miło mieć do czynienia z prawdziwym dżentelmenem... Zapraszam na łyk herbatki...
Bogacki chętnie skorzystał z zaproszenia.  
Gdy kobieta poszła do kuchni zaparzać herbatę, ten poszedł za nią. Objął ją od tyłu i zaczął całować w szyję i po ramionach.
- Janku... proszę... jesteś nazbyt odważny...
- I zdeterminowany... - Coraz mocniej przysysał usta do jej szyi. - Żeby cię zdobyć...
- Janku... powoli, wszystko w swoim czasie? - Marta udawała, że go odpycha.
- Na pewno? W swoim czasie? Ja czuję, że właśnie nadszedł ten czas! - Zassał skórę na jej karku i delikatnie przygryzł, jakby celowo chciał zrobić nauczycielce "malinkę".
- Auuaaa! Ty swawolniku! - Martę szalenie podniecała jego nachalność.
Natomiast biznesmen czując, że opór kobiety nie jest zbyt stanowczy, pozwolił sobie na to, by od tyłu pochwycić ją za piersi, mrucząc:
- Jesteś boska!
- Ojej! Janku... nie na zbyt wiele sobie pozwalasz?
Udawała, że próbuje się uwolnić od jego dłoni, lecz wtedy mężczyzna jeszcze silniej ścisnął jej biust.  
- Masz piersi godne bogini, nie mogłem się doczekać, kiedy ich dotknę.
Marta była w siódmym niebie. Uwielbiała komplementy dotyczące jej piersi.
- Panie prezesie, a wypada to chwytać kobietę za biust, bez pytania o zgodę? - Przygana w tonie głosu historyczki była bardzo słabo udawana.
Zmobilizowało to mężczyznę. Zaczął namiętnie masować jej piersi.
- Są cudne... idealne w dotyku...
Jednocześnie przytulając swą twarz do jej szyi, chłonął delikatny zapach jej porządnych perfum.
- Panie prezesie... zachowuje się pan bezcermonialnie...
- A tak! Właśnie! - Jednocześnie trzymając ją mocno, przytulił się do historyczki od tyłu. Marta poczuła na pośladkach jego twardego,wzwiedzionego członka. - Czujesz moja panno, jaką mam na ciebie chrapkę?
- Ach... - Kobieta była zaskoczona tak nagłym przeobrażeniem się grającego dżentelmena - biznesmena w chutliwego napastnika. - Panie Janie...
- Panie Janie, niech pan wstanie, chciałaś powiedzieć! Ha, ha, ha! Mówisz i masz!
Coraz mocniej ściskał jej piersi, jednocześnie suwając kroczem po jej pupie.
Martę bardzo to podniecało. Wzdychała.
- Ach... ach...
To zmobilizowało Bogackiego. Niewiele się namyslając, wjechał dłonią pod sukienkę i pod stanik. Chwycił piersi nauczycielki, tym razem bez żadnej osłony, zupełnie nagie.
- Ależ co pan robi... - Szeptała. Sprawiało jej to dużą przyjemność, zarówno dotyk jak i świadomość, że jej nagi biust jest we władaniu biznesmena.
Chwilę się nimi pobawił, pougniatał je, jakby wyrabiał ciasto, po czym zsunął zupełnie górę sukni z Marty.
- O tak! Od początku marzyłem, żeby zobaczyć twoje wielkie buły nagie, tak jak je Pan Bóg stworzył...
- Janie... jesteś zbyt szybki... krępuję się... - Historyczka istotnie była nieco zmitygowana, lecz o wiele bardziej uradowana, delektowała się tym, jak Jan Bogacki chłonął widok jej obnażonych piersi.
- Ależ są piekne! Kształtne! Prawdziwe balony! Stworzone, żeby je adorować!
Prezes rzucił się, by je całować. Składał całusy i na środku i z boków, to na jednej, to na drugiej półkuli. I z góry i od dołu, jakby chciał się nimi napawać.
Marta jedynie udawała, że go odpycha. Nie pamietała, żeby jakiś mężczyzna aż tak admirował jej biust. Drżała z podniecenia.
Jednak prawdziwe dreszcze wstrząsnęly nią, gdy Bogacki przyssał się do jej sutków.
-Mmmmm... - Mruczał uradowany.
- Ach... ach... - Wzdychała nauczycielka.
Czerepach ssał to lewy sutek, to prawy. Coraz mocniej.
- Czuję się jak osesek! Mógłbym tak bez końca!
Zasysał całą brodawkę, trzymając pierś w obu dłoniach.
- Ach... ach... Janku... zwariuję... - Kobieta już nie próbowała się opierać, syciła się rozkoszą, jaką sprawiał jej Bogacki.
Rozogniony prezes przygryzł delikatnie sutek.
- Auuć! Ty drapieżco! Nie dość, że mnie rozebrałeś, to jeszcze mnie kąsasz, niczym zwierz?!
- A tak! - Po czym ugryzł ją w drugi sutek.
Czerepach był potwornie podniecony. Jedyne o czym teraz myślał, to wejść w tę ponętną nauczycielkę, wsadzić w nią porządnie swojego kutasa.
Popchnął ją na kanapę. Marta również była niezwykle podniecona, ale zachowała na tyle trzeźwość umysłu, że postawiła mu się przeciwstawić.
- Nie... Janku, nie... i tak zabrnąłeś zbyt daleko... na więcej się nie zgadzam...
Biznsmen zdążył już rozpiąć rozporek.
- Marta! Ale ja nie wytrzymam! Muszę... ale to muszę...
- Nie... ja nie jestem taka...
- Martusiu, ale ja dostanę pomieszania zmysłów! Zgódź się, choć na trochę...
- Nie... jeszcze nie teraz... może później się zgodzę... potrzebuję czasu...
- A ty nie wiesz, czego ja potrzebuję! To może chociaż weź mi do buzi?
Nauczycielka nie odpowiedziała, ani tak ani nie. Patrzyła tylko, jak Bogacki wysupłuje swą prężącą się pałkę ze spodni i podchodzi do niej. Nakierował ją na twarz kobiety, jednak gdy do niej podszedł, ta odwróciła się. Biznesmen był jednak zdeterminowany. Przyciągnął Martę do siebie, po czym ulokował swego penisa między jej piersiami. Ścisnął je i zaczął się suwać między nimi, sapiąc z podniecenia.
Na to historyczka mu pozwoliła. Zresztą uwielbiała seks hiszpański. Kochała się tak ze swoim byłym narzeczonym, a także pewnym nachalnym, nawet nieco wulgarnym adoratorem, któremu nie chciała pozwolić na więcej, ale wyraziła zgodę, by "dać się zerżnąć w cycki".
Czerepach robił swoje, przy czym dyszał jak miech kowalski.
Jednocześnie ściskał biust Marty w miłosnym zapędzie coraz mocniej. Wreszcie gniótł go.
- Auuu! Janku... uważaj... to boli... mam wrażliwe piersi...
W rzeczywistości to bardzo podobało się nauczycielce. Ekscytowało ją to, że w taki sposób admirowany jest jej powód dumy, jej biust, a także to, że czyni to sam prezes Bogacki.

Wysokie natężenie podniecenia spowodowalo, że Czerepach dość wcześnie wytrysnął. Z lubością patrzył, jak zaznacza swym nasieniem piersi Marty, a także częściowo jej twarz. Czuł, że mimo, że jeszcze nie zdobył tej kobiety, jest już na ostatniej prostej i żadna siła nie powstrzyma go przed dotarciem do mety.
***********************************
2 RAZ DO BURMISTRZA
Burmistrz wezwał ją do siebie na ostatni pracujący dzień przed świętami. W przeddzień nie wiedziała co z sobą zrobić. Pamiętała, że burmistrza nazywano Trumpem wschodu. A to z racji jego licznych umizgów do kobiet, podczas których wykorzystywał swą pozycję lub zależność służbową. Dlatego teraz czytała o Trumpie, co tylko mogła znaleźć w sieci. Dowiedziała się, że były prezydent uwielbiał przypierać kobiety do ściany, gdy czuł się bezkarny.
Większość kobiet była w relacji podległości wobec Trumpa – ubiegała się o pracę w jego biznesach, uczestniczyła w jego programach telewizyjnych albo, jak pewna Leeds, była częścią jego obsługi. W większości przypadków do niechcianego dotyku dochodziło znienacka. Często towarzyszyły im niedwuznaczne propozycje. Gdy dochodziło do nich w miejscu ustronnym – jak przebieralnia czy hotelowy pokój – Trump pozwalał sobie na więcej i nierzadko używał siły. Z tekstów wyłaniał się obraz mężczyzny, który lubił wykorzystywać pozycję władzy i nie przyjmował odmowy.
Marta czytając to, wczuwała się w rolę molestowanych kobiet. Jednak jednocześnie niezwykle się tym podniecała.
Najbardziej udało jej się wejść w skórę pisarki, Jean Carroll.
Do ataku doszło podczas przypadkowego spotkania Carroll i Trumpa w Bergdorf’s, modnym domu towarowym na nowojorskiej Piątej Alei.  
przebiegało początkowo w atmosferze niewinnych flirtów i żartów. Carroll znała go już wcześniej i spotkała, gdy wchodził do sklepu. Ona sama już wychodziła, ale zgodziła się wrócić, by pomóc wybrać mu prezent  
Windą pojechali do działu z bielizną na szóstym piętrze. Był już wieczór, więc miało już nie być tam pracowników sklepu
wszedł z nią do przebieralni. Następnie przycisnął kobietę do ściany,  
miał "przycisnąć usta do jej ust", ściągnąć jej rajstopy i... wepchnął palce do pochwy. A potem, – również penisa. zgwałcić, mimo że Carroll stawiała opór.  

Do tego stopnia wczuła się w jej rolę, że w nocy przyśniło się jej, że jest ową pisarką i spotyka w nowojorskim sklepie byłego prezydenta USA.  
Jest zachwycona tym, że taka persona zwróciła na nią uwagę. Mało tego, prawi jej komplementy i prosi o pomoc w dobraniu jakieś fikuśnej bielizny na prezent.
- Co by pani dla siebie wybrała, żeby oczarowywać w sypialni mężczyzn?
Marta nie byłaby sobą, gdyby nie kokietowała:
- Jakąś prześwitującą koszulkę nocną...
- Widzę, że będzie potrafiła mi pani pomóc. Ależ żałuję, że pani nie będę mógł zobaczyć w takiej prześwitującej koszulce!
Marta zaśmiała się kokieteryjnie.
- Kto wie co jest nam pisane...
Weszła do windy przodem kręcąc tyłkiem.
Na stoisku z bielizną Donald chwyta najbardziej seksowną koszulkę w jedną rękę, a drugą Martę za dłoń i wciąga do przymierzalni.
- Załuż to. Chcę to widzieć na tobie...
Marta na oczach prezydenta  
- ależ przez nią widać ci balony!
- Clintonowi byś pewnie obciągnęła...

Marta pochyliła się, gdy objęła ustami,  
przycisnął do ściany
poczuła dwa palce w pochwie

Z bijącym sercem przekracza - dzwiecza w glowie zTrumpa -  
stewardesa na pokładzie samolotu, którym leciał Trump. Relacjonowała, że łapał ją za piersi i wkładał dłoń pod spódnicę. „Był jak ośmiornica. Jego ręce były wszędzie”

urzędnicy i urżdniczki kończyły właśnie pracę, a sprzątaczki ruszały
Nawet sekretarka burmistrza wychodziła - Panie burmistrzu to ja już...
Domyslała się, że celowo ją zaprosił w tej godzinie
Dyzma popatrzył świdrującym wzrokiem.
- To co namysliła się pani?
- Tak wzemę
- A to, no nie zakładałem nie, ja myślę o tej drugiej prpozycji
- Tak, myślałam
"Co mam powiedzieć, że cżęść mnie stanowczo się sprzeciwia a czesc na tak?
grać rolę słodkiej cnotki
- Ja rozumiem... ale... niech pann mnie zrozumie...
- I chciałabym i boję się? Jak ja lubię takie... To moze pomogę
i podchodzi
bawi się włosami
muska brodę
podnieca się
Marta mimowolnie kokietuje kręcąc loki
burmistrz odbiera to jako zachętę
gładzi po ramionach
podchodzi bardzo blisko
twarz do twarzy
odwraca się
wargi przy policzku, samoczynnie dotykają
kobieta drży
czuję jak pani drży to dobra oznaka, mam nadzieję że się pani podobam
tak...
pocałunek, próbuje uciekać, ale trzyma w żelaznym uchwycie
widzi pani jakie to proste
drugi pocałunek - biust
jak ja lubię takie kobietki!
delikatnie odpycha
wiem, że wy baby lubicie władzę
trump powiedział
„Ja nawet nie czekam. I jeśli jesteś gwiazdą, one na to pozwalają. Możesz robić, co chcesz. Złapać je za cipki. Możesz robić, co chcesz”.
Tylko skończył to mówić, a jego ręka natychmiast wylądowała pod jej spódnicą.  
- Co pan robi... - Wyszeptała zszokowana.
Błyskawicznie schwycił ją za cipkę przez materiał majtek i ścisnął, jakby po to, żeby pokazać, kto ma tu władzę.  
- Chciałaś wiedzieć, czy mam coś z Trumpa.
Powiedziwszy to, wsunął dłoń pod koronkę. Trzymał ją mocno, suwając nieco dłonią po szparce.
- Ach... proszę przestać... nie wyraziłam zgody...
- Na pewno? Nie chcesz tego? A czy nie jesteś przypadkiem wilgotna?
W tym momencie wepchnął dwa palce w pochwę.
- Achhh... - Jęknęła nauczycielka.
Dyzma - Trump suwał palce, symulując ruchy frykcyjne i starając się wepchnąć je najgłębiej, jak się da.
- Jesteś mokra. Chcesz mi dać.
Sięgnął do rozporka.
- Nie! - Krzyknęła. - Nie... - Po czym, jakby chciała prowadzić grę, dodała. - Nie teraz.
- A później? Później mi dasz?!
- Może... Chyba...
Te słowa dały Kajzerowi nadzieję graniczącą z pewnością. "Jak baba mówi, chyba, to znaczy, że da na pewno..."

















//////////////////////
***
PRZYSPIESZENIE
To było w ....
Burmistrz w klasie
Biznesmen - przejażdżka/wycieczka
Mafiozo )zajechał drogę? /  

Nagle z piskiem opon drogę zajechał Marcie czarny van. Ciarki przeszły jej po plecach, gdy opuściła się szyba od strony kierowcy.
Bohun, patrząc na nią tak przenikliwie, jakby chciał ją przeszyć wzrokiem, władczym tonem wypowiedział propozycję:
- Pani historyczko, a ja mam dla pani nie lada gratkę! Zdaje się, że znalazłem w lesie tę legendarną mogiłe powstańczą. Tak jej szukali i szukali i nie mogli znaleźć.  
Kobiecie ponownie ciarki przebiegły po plecach. Tym razem z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że tajemnicza mogiła to nie lada gratka. Nie tylko miano w niej pochować powstańców styczniowych poległych w zwycięskiej z Rosjanami potyczce, ale wieść gminna niosła, że miała skrywać również niezwykle cenny skarb - złoto zdobyte przez powstańców - przewożony z Brześcia żołd dla garnizonu lubelskiego.
Drugi powód jej dreszczy to wyobrażenie, że miałaby się znaleźć sam na sam w lesie z tak niebezpiecznym gangsterem.
- Będzie pani profesor sławna! Odkrycie stulecia!
Badawczo omiatał ją wzrokiem.
- To, co? Wskakuje pani i jedziemy?
Nauczycielka zatrwożyła się. Wyobraziła sobie, że jest wieziona do lasu... A tam... ponury watażka może z nią zrobić co tylko zechce... Zwłaszcza, że jest zapewne uzbrojony. Gdyby wyciągnął jakiś pistolet, nawet nie próbowałaby się opierać. Wyobraziła sobie, jak jest agresywnie brana... W aucie, a może na masce samocodu? Nawet gdyby chciała krzyczeć, nikt nie usłyszałby jej.
Czuła, że ten przeszywający wzrok więzi ją, jakby uniemożliwia uciec, jakby coś jej podpowiadało - "Musisz wsiąść do jego wozu! Nie masz wyjścia, musisz z nim pojechać. Jeśli nie - siłą cię weźmie do środka i wywiezie. Posiądzie cię gdzieś w lesie, a ty nic nie będziesz mogła z tym zrobić.  



CZTERECH - ZAKŁAD

Mafiozo ciśnie chłopaka - my od ciebie nic nie chcemy co msz, tylko to co odziedziczysz po tej twojej chrzestnej,

SPOTKANIA OBIECUJĄCE
Biznesmen - w restauracji
Burmistrz - przyjęcie w szkole / raut ?
Mafiozo - zapukała w szybkę

Panie Bohunie... ja byłabym panu niezmiernie wdzięczna, gdyby pan mnie wziął...  
- Tylko musi pani być w minispódniczce! - Błysnął zębami.
- Ależ obiecuję, że będę. - Filuternie przymróżyła oko. Specjalnie dla pana, założę najkrótszą miniówkę jaką mam...
Obrzucił ją spojrzeniem mówiącym wszystko - "Schrupię cię moja gołąbeczko! Nieprędko ty wyjdziesz z tego lasu, oj nieprędko... Raz, że tak szybko cię nie wypuszczę. Dwa, że nie będziesz ty łatwo mogła chodzić na tych swoich zgrabnych nogach, oj, niełatwo!"

CZTERECH - PODBICIE STAWKI
Okazało się, że chrzestna przepisała wszystko. I nie było to jedno mieszkanie, ale cała kamienica, w której mieściło się kilka dużych, ponad stumetrowych mieszkań, w centrum Warszawy, badzo ekskluzywnie urządzonych, więc wynajmowanych za bajońskie pieniądze.
Kiedy chłopiec wyszedł - mafiozo zarechotał do pozostałych - i co - potrafię robić interesy?


Marta poczuła się potraktowana jak księżniczka. Prezes Bogacki zaprosił ja do najdroższej restauracji w mieście. Specjalnie dla nich wydzielono część sali, w której stał stół cały ukwiecony i zastawiony świecami.

- Ojej... Ależ wystawnie pan to zorganizował! - Nauczycielka pokraśniała z wrażenia.
- To wszystko dla pani. - Adrzej uśmiechnął się, po czym podał kobiecie pakunek. - To także...
Marta zaskoczyła się nieco kolejnym prezentem - pakunkiem przewiązanym czerwoną kokardą.
- Ale tak nie można... rozpieszcza mnie pan...
- Nawet pani nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo chciałbyp panią... rozpieszczać.
Historyczka rozpakowała zawiniątko. Prezentem okazała się być bardzo seksowna koszulka nocna, krótka z dobrego, choć niezwykle cienkiego materiału.

Marta była skonsternowana rodzajem upominku. Zaczerwieniła się. I wyszeptała:
- Ależ to cudo!  
- I kosztuje fortunę. - Dodała, zerknąwszy na metkę.

- Wydałabym przwdziwą fortunę, żeby móc ten fatałasze na pani zobaczyć. - Rozochocał się biznsemen.

No tak - pomyślała Marta - przez cienką koronkę dokładnie widziałby moje piersi.  

***********************
POWIEDZIAŁ MARCIE
Na monitorze widać kominek, bibliotekę... tak, to salon księdza Onufrego. Czterej mężczyźni w bardzo dobrych humorach.
- To mówisz Józiu, że podbiłbyś zakład? Taki jesteś pewiem, że się boi o pracę i jednak rozłoży przed tobą nóżki?
- Wiesz, lubie grać vabank!
- No to ja to wchodzę, coś mi mówi, że jak jeszcze parę prezentów dostanie, to wreszciejej zapuszczę mrówkojada! Ha, ha! - Cieszył się Czerepach.
- No ja jestem ostatni, który by nie podbijał zakładu. Jak tak, to może jednak ja ją przed wami przyszpilę!
Marta cała spąsowiała, nie uszło to uwagi Mateusza. Teraz niech pani uważa.
- To ja stawiam tę działkę przy torach, będzie sporo warta... - Kajzer z błyskiem w oku
- Marta, Marta, puknięcia warta! - Czerepach zaśmiewał się i dorzucił. - To ja obstawiam ten magazyn na Przemysłowej, stary, ale w dobrym miejscu.
- Wchodzę. - Bohun złowrogo się uśmiechał. - Ja mam sporo biżuterii, złotych monet. Stawiam równowartość. Popatrzycie sobie tylko, jak waszą nauczycielkę będę pruł, czy mi da, czy nie da, wszystko mi jedno. Cipa jest cipa, tak samo się w nią będzie wjeżdżać, czy się suka wypnie, czy będzie pyszczyć.
Marta schwyciła Mateusza za rękę.
- Boże! To o mnie!
- Tak... Pani Marto, nie ma mi pani za złe?
- Ależ co ty mówisz.... Jestem ci wdzięczna.
- Bo jeszce jest coś, czego się wstydzę...
- Jak to?
- Niech pani patrzy.
Bohun - jak do brydża, trza czterech.

- Co za dranie... jak oni mnie traktują...

- Dobrze, że do mnie przyszedłeś... - Gładziła go dłonią po głowie i usmiechała się serdecznie.

poprawiała pończochy

- Jak dobrze, że jesteś. Przytul mnie.

- Nie złożylismy jeszcze życzeń
Pocałowali się w policzek, ale Marta patrzeła w oczy i zbliżała się. Ich usta zetknęły się. Zaczęli się całować. Mateusz niewprawnie, ale rozemocjonowana Marta dawała całą siebie.
W ustach dźwięczały jej słowa -  

- Przepraszam... rozkleiłam się, nie powinnam. Przecież jesteś moim uczniem...
- To ja panią przepraszam...

- Nie ma mowy, nie wypuszczę cię. Jesli tam u ciebie w domu taka sytuacja nie pozwolę, żebyś się narażał.  
Będziesz spał na kanapie.
- Przepraszam... że przychodzę... tak mi brakuje czyjejś bliskości... zwłaszcza w taki dzień...  

Zasnęli objęci.
W półśnie czuła, jak jego ręce błądzą, po jej pośladkach, piersiach, wreszcie udach... przez majtki, wreszcie odważa się i wjeżdża pod majtki, udaje ze spi
Ale wzdycha... jest bardzo podniecona
Znów zaczęli się całować.
Zaczęła zjeżdżać ustami w dół, jego piersi, tors,  
odkryła duży namiot w bokserkach
- Ach... to przeze mnie... nie powinnam iść z tobą do łóżka... teraz się biedaku męczysz... męczysz przeze mnie... jak ci to wynagrodzić - szepnęła.
Mateusz podchwycił.
- Nawet pani nie wie, jak bardzo się męczę...
Marta wyjęła penisa z bokserek
głębokie gardło
- Pani Marto... przepraszam za śmiałość... tak bym chciał, nie tylko w pani ustach...
- O nie, mój Mateuszku... mam swoje granice...
Długo pieściła, zgadywała, gdy już za bardzo i folgowała.
poczuła spory ładunek  
- Czy mogłaby pani połknąć? - Prosząco
postanowiła połknąć, część pociekła po brodzie, na biust
- Jak dużo tego miałeś...
- Zamiast pójść na pasterkę, poszłam z tobą do łóżka...
Wniebowzięty
**************
BOŻE NARODZENIE W PRZYTUŁKU
W bardzo dopasowanej, czerwonej spódnicy, eleganckim czarnym żakiecie.
- Jest Mikołaj.  
- I nasza mikołajka. W czerwonej spódniczce!

Sama podeszła do burmistrza.
- Panie brmistrzu, przemyślałam sprawę. Ostatecznie... Zgadzam się, Pojadę z panem na tę konferencję.
W siódmym niebie.
- Pamiętaj, zabraknie miejsc hotelowych, wspólny pokój..
- Tak, zgadzam się.
- I wspólne łóżeczko...
- Trudno... zgadzam się...
Przycisnął mocno do siebie.
Za stołem.  
Rękę na kolano

- Mikołajka jest bardzo szczodra...
- Daje...
- Zaraz wam coś da...
- Mi też da... obiecała...

Prezenty wyciągała z worka, wypinała się

Worek duży, a ciekawe czy pani Marta ma szeroką sakiewkę czy ciasną...

- Ma ciasną
- O pan burmistrz to nie do jednej sakiewki (wkładał, zaglądał)


/////////////////////////////////////////////////////
MINISTRANT - FINAŁ
Udostępnione mieszkanie chłopcu, z kilkoma kamerkami.

- Patrzcie jak przyszła ubrana! Kozaczki - muszkieterki! Miniówa rozkloszowana! Nie ma to jak taka sylwestrowa kreacja! Jakby strojem mówiła - jestem do wzięcia
- O żesz kurwa! Paczcie, jak się do niego szczerzy zęby!
Co gada
- Nie spodziewałam się, że zostanę zaproszona... milo
Biznesmen - - Nawet std widać jak łopocze rzesami...
- Dobrze, że to oferma, bo patrzcie jak ona kręci tą swoją pupcią... Normalny facet już by ją złapał za dupę!

Co ona tam do niej mówi
ale śmiesznie duka
- Chciałbym pani podzięować... za pomoc, to dzięki pani wygrałem ten konkurs.
Nalewa wino
- To ja chcę ci pogratulować
Wyściskała go mocno, całując po dwa razy w każdy policzek.
- Z wami też się witała tak serdecznie - wyraźnie zazdrosny Czerepach. - Patrzcie jak go przyciska do siebie, prawie wtula jego gębę sobie w cycki!


- Jest m niezmiernie milo Z tej okazji przyniosłam swojego wypieku cisato
- Patrzcie jak to się pochyla nad tym stolikiem, żeby mu wyłożyć ciast!
- Cycki mu pod nos wykłada! Ale wydekoltowana - Wójt
- Dobrze, że ten to mameja, każdy chłop już by się za nią brał
- A ten też gapi się jak urzeczony w jej dekolt - biznesmen
- Oczy mu wyszły na wierzch! A możesz przyblizyć. O z tego ujęcia widdać jak cyce wystają z bluzki

- Pierwszy raz widzę panią tak ubraną...
- Nno tak... to prawda, do szkoly chodzę w dłuższych spódnicach... - Marta jakby nieco zmitygowała się. - Ale czy tak... też może być?
- Czy może być? Przecież pani wyglada fantastycznie!
- Naprawdę? Chyba pierwszy raz w życiu słyszę komlement dotyczący mojego wygladu od... ucznia! Naprawde ci się tak podobam?

Wójt jakby zazdrosny - Patrzcie jaka to żądna komplementów!
- Cicho, zobaczmy co ten oferma powie. Patrzcie jaki czerwony

- Ależ pani mi się bardzo pdoba... - Szybko uciął i spuścił głowę.
- Ha ha ha, nie umi gnój iść za ciosem - wójt aż sie za bt=rzch chwytał

Nauczycielka podchwyciła, kuszący usmiech
- Może rzeczywiście dlatego że jestem w tej minispódnicy...

- Zobacz z jakiego jest materiału.  
Sama nakierowała jego rękę.

Potem jakby sama bawiła się, spódnica się podwinęła widać koronkę.

-  

Ach kobieta z klasą!  
- Dlaczeo mówisz to - smutek.
- No bo poza zasięgoem, takiej kobiety niftgdy bym nie zdobył!

- Dlaczego uważasz, że bys mnie nie zdobył?
- Wysoka półka!  
- No może nie jestem łatwa do zdobycia - uśmiechnęła się... ale kto wie, czy akurat nie mogłabym zostać przez ciebie zdobytą....?

- Patrz jak go podjudza! Ona zawsze taka, niby cnotka niweydykma, tu pokaże nóżkę, tu cycka... nakręci gówniarza, nakręci i zostawi.
- Oj nalaeżałaby się jej nauczka... od takiego, co by go nakręciła, ale potem to on by jej przykręcił śrubę i dał jej porządnie do wiwatu.



- Ależ drogi chłopcze, skąd wiesz, czy nie udaloby ci się poderwać kobiety właśnie takiej jak ja?
- Nie, no bez szans...
- Nie można tak skreślać... Może nawet nie wiesz jak łatwo byś mnie zdobył...

- Ale ja nawet nie wiedziałbym jak się za to zabrać...

-Widzicie, jaki pierdoła, coś takiego babie gadać! - Bohun wychodził z siebie.
- Ależ nic prostszego - uśmiechała się zakręcając włosy za uchem.

- Ależ robisz wszstko, jak należy... jesteś bardzo miły wobec płci pięknej... prawisz mi komplementy... zaprosileś do siebie... stworzyłeś fantastyczny nastroj... Postępujesz jak wedlug podręcznika... Wszystko idzie ci dokładnie tak jak trzeba, podczas klasycznego zdobywania damy... - Uśiechała się i trzepotała srzęsami.

- Ale ja nie wiedziałbym co dalej...

- No masz go! - Bohun aż się zatrząsł. - Nie wiesz co robić!  

- Cśśś... - ucciszał, co ona tam gada?

- Cóż... żeby zdobyć kobietę... powinieneś stara c się by c jak najbliżej niej...
- Stać blisko niej...
Sama podeszła.
- Dokładnie tak, skracać dystans. Wtedy można nawet coś jej szepnąć na uszko. - Pokazywała zęby.

- Jest pani... jest pani przepiekna!
- Jesteś przemiłym... wspaniale czuję się przy tobie... - Szeptała mu do ucha, cedząc słowa powoli.
- Nie... pani Marto... ja w to nie wierzę...
Po czym powtórzył to, ale dokładnie w ten sam sposób jak ona, powoli szepcząc do jej ucha.
Wargami zaczepił o skrawek ucha. Dostrzegł, że zadrżała.
- Doskonale się uczysz, prawdziwy amant z ciebie. - Odpowiedziała mu tak samo, również zaczepiając swymi wargami o jego ucho.

- Ale nie wiedziałbym co dalej...
- Ale nic nowego... być blisko... może... Nawet próbować ją objąć...

- Mogę panią objąć?! na prawdę?
- Hmmm... no cóż... Ja co prawda absolutnie nie pozwalam się mężczyznom tak obejmować w tego typu sytuacjach... Ale cóż... Skoro już tak zapowiedziałam, ale... Ja niczego nie chcę ci obiecywać... ale kobieta czasem potrzebuje wsparcia męskiego ramienia... zwlascza taka samotna, jak ja...  
Skoro sama w tym kierunku...
Możesz mnie objąć...

Był zachwycony, w siódmym niebie.
Marta przytu;liła się. pocałowała go w policzek.
- Jest pani doskonała!

/////////////
- Wspaniale się czuję w twoich ramionach... wydają mi się być takie silne... Możesz przycisnąć mnie mocniej...
////////////////////////
Ależ stworzyłeś tu romantyczny nastrój! Naprawdę na moje spotkanie?

Zatańczyć.
- Mam w telefonie taką nastrojową muzykę.
Włączyła.
- Kurwa nastrojowa! Łóżkowa! Taka przy której aż się prosi, żebyś się dała wyruchać! - Kipiał ze złości
- No kurwa! Patrzcie jak ta suka zmysłowo się porusza! Jakby dziwka tańczyła przy rurze!
- I przytuliła się do niego tak, że całkiem rozplaszczyła na torsie gówniarza swoje wielkie cyce!
- A gówniarz lampi się na te doje, jak dzikus!
- No na pewno nie byłabym łatwa do zdobycia... ale tylko popatrz, jak bije mi serduszko przy tobie...?
Sama naprowadziła rękę młodzieńca na swą wielką pierś.
- Pomacaj... widzisz? Czujesz?

- Co za skończony frajer!Baba sama kładzie jego rękę na swoim cycku...

- Ale czy taki gówniarz jak ja, mógłby być nieobojętny? Dla takiej damy?
- No cóż... Oczywiście, że nie jesteś. Wręcz wspaniale się ptrzy tobie czuję.

Położyła głowę na jego ramieniu.



Pozwól, że siądę ci na kolanach.

Wierciła się. Spódniczka podwinęła się. widać koronkowe manszety.
- Jakie wspaniałe koronki!
- Ojej... chyba założyłam jednak zbyt krótką spódniczkę... - Udawała zmitygowaną. - A podobają ci siemoje pończoszki? Czy pasują do tej mini i tych muszkieterek?
- Pasują jak cholera!  
- To włoskie pończochy. Zobacz jakie delikatne...
Położył dłoń. Drżała mu, ale wykorzystał, żeby pomasować jej uda.
- Doskonała koronka... jestem pod wrażeniem... Jak przyjemnie dotykać... Tylko taka dama jak pani może mieć na sobie takie cudo... aż... - uryzł się w język
- śmiało
- nie, da mi pani z liścia... bo zapytałbym czy jeszcze jakieś koronki...

- Ty zafajdncu - Wójt grzmiał. Baba sama cię zaprasza, żebyś jej wsadził rękę pod spódnicę, a ty się czrwienisz jak panienka!
- Spokojnie, panie buristrzu... to chyba nie byłoby w twoim interesie, żeby się młodziak za bardzo rozpędził...
- No może racja.

- Chyba to widać, bo przez bluzję... Zdradzę ci tajemnicę... - Kusicielsko ściszyła głos, że mężczyźni z trudem słyszeli z głośniczków, co mówi. - Z podobnej koronki jest też mój stanik...
W tym momencie rozpięła jeden guziczek, żeby mógł zobaczyć materiał.  
- Zobacz, że podobnie delikatny... Dotknij.
Mateusz z trudem odważył się dotknąć koronki biustonosza.

- Ja pierdolę! Ale ona go podpuszcza! To niemożliwe! Chyba nie da się przelecieć gówniarzowi! - Bohun pieklił się.

Mlodzian trzymając za koronkę górnej części miseczki, zupełnie niezamierzenie odchylił ją. Pokażna część piersi stała się wdoczna.
- A jednak drzemią  wtobie niemałe zapędy zdobywcy - uśmiechnęła się Marta. Niby karcąc, odpychała jego dłoń od swego biustu.

Gdy zobaczyła że się speszył, żeby znowu go osmielić dodała.
- A wiesz, że mam na sobie jeszcze coś, co jest z podobnej koronki. - Uśmiechnęła się zagadkowo.
Domyslił się, że chodzi o jej majtki. Ale powiedzieć tego na głos nie byłby w stanie.

- Ty wstydku, huczał Bohun. - Majtki! Koronkę masz na cipce!

Marta patrzyła się mu prosto w oczy, uśmechając.
Wyzwoliło to w nim odwagę.
- Koronkowe ma pani... zapewne... - dodał na ucho - majtki.
- Absolutnie zgadłeś... należy ci się nagroda... sam wybieraj...
Nie wiem...

- A jednak odważny jesteś... Absolutnie drzemie w tobi zdobywca...
Czuła, jak jeszcze mocniej nabrzmiewa mu męskość. Czuła to pod pupą.

Wyczuwała pod tyłkiem silny wzwód. Ale nie dawała po sobie poznać.

- Ale gdzież ja... zdobywca... Nie wiem, czy stanąłbym na wysokości zadania...
-Ale ja czuję coś, że ty już stanąłeś... czuję, że obudził się w tobie prawdziwy mężczyzna... Przepraszam, że to tak powiem wprost, może damie nie uchodzi... ale... moja pupa czuje, że że... twardy z ciebie mężczyzna... Tak, wiem... to przeze mnie... to ja głupia sprowokowałam taką bliskość... Może zejdę z twoich kolan?
- Nie! Błagam, niech pani nie schodzi, tak mi dobrze...
- Czy aby na pewno? - Marta zamajtała kuperkiem, nie schodząc z jego kolan. - No dobrze...
- Tak... ale...
- Tak? Coś nie tak? - Patrzyła mu się bacznie w oczy.
- Przepraszam... nie powinienem tak mówić... ale... czuję, że mizaraz spodnie rozerwie... Co za wstyd...

- Ach, to przeze mnie? Na pewno to moja wina... czy mogę coś zrobić...
- Nie chyba nic...

- Co za matoł!
Jakby usłyszał.

- Gdyby pani wiedziała, jak rozładować napięcie...

chyba nie mam innego wyjścia, jak pomóc... rozładować napięcie... Powiedz, co mogę zrobić...? Co mogę zrobić, by rozładować napięcie?
Chyba znam tylko jeden sposób...
- Na prawdę... zrobiłaby pani to...?  

- No cóż... skoro powiedziałam a, wnnam powiedzieć b...

Bhun zżymał się patrząc na tę, zbyt słodką jego zdaniem scenkę. - B, jak blowjob!
- Czy ja dobrze kumam? - wójt - Nasza nauczycielka jest gotowa gówniarzowi ciągnąć druta?

Marta sama była zaskoczona, że sytuacja zaszła tak daleko, jakby wymsknęła jej się spod kontroli.  

Chłopiec patrzył na nią wyczekująco, bojąc się jednak wydusić choć jedno słowo.

Nauczycelka wstała z jego kolan, lecz jakby nie widziala co ma robić. Wewnętrznie czuła jednak, że bardzo tego chce, że chce zadowolić chłopca, że chce być mu powolną.

- Mateuszu... ależ ty patrzysz na mnie stanowczo... patrzysz wzrokiem zdobywcy.

-Co ona odpierdala! Ta dziwka mu da! Najpierw mu obciągnie, a potem normalnie mu da dupy!

Pozostali patrzyli niedowierzając. Widzilei jak kuca przed chłopcem. Jak rozpina mu rozporek, wreszcie jak wysupłuje prężącą się pałkę.

Biznesmen przerwał ciszę w pokoju dowodzenia.
- Ona mu zrobi loda...
Objęła ustami.

Chłopiec omal nie ekslopdował.
- Mój Boże! - Syczał.
Obejmowała ustami. Lizała mu. Wreszcie zasysała.

Nie robiła tego zbyt długo, jakby w obawie, aby chłopiec zachował siły.

- Widzisz, zdobyłeś moje usta... i coś mi mówi, że ty chyba chcesz mnie zdobyć całą...
- Nawet nie śmiem o tym marzyć... a mógłbym? Bo ja chciałbym... bardzo...
- Zapowiadałam, że nie jestem latwa do zdobycia... co dla niektórych zapewne nieosiągalna... ale też mówiłam, że mogę się dla ciebie okazać łatwiejsza do zdobycia niż myślisz... A jesteś odważnym chłopcem. Nie każdy wyznałby, że chce mnie mieć... A za odwagę należy ci się odpowiednia nagroda...  
- Jaka to nagroda...
- Nie wiem... sam pomyśl...
- Pani! Pani byłaby najlepszą nagrodą!
- Jakie śmiałe podejście! Brawo. Za nie absolutnie należy ci się nagroda.
Chyba nie mam innego wyjścia, jak być nią dla ciebie...
- Nagrodą... prezentem... - wyszeptała.
- Pani... nagrodą? - Skołowaciały
- Co robi się z prezentem? - stała przed nim, kolysząc się, kręcąc biodrami jak w erotycznym tańcu
- Ccco się robi... z prezentem...? - Powtarzał jak bezmózg
Marta niemal tańczyła w miejscu
- Prezent... zdaje się... należy rozpakować? Czyż nie  - szeptała do ucha.
- Tak... no tak... rozpakować... no przecież - powtarzał chaotycznie jak w transie - Na prawdę... nie... to nie może być prawda... mógłbym...?
Marta wtedy jakby zmieniła front, drocząc się. Przestała kołysać biodrami.
- No ja, jak ci mówiłam, nie jestem taka łatwa... nie wiem czy bym pozwoliła na jakieś rozpakowywanie... Sama nie wiem, co bym zrobiła, gdybyś na przykład próbował rozpiąć moją sukienkę...

Przyjęła pozę jakby broniła się przed mężczyzną, który na nią nastaje.

Mężczyźni gapili się w ekran.
- No i co? Prowokatorka pierwszej wody!
- A jak. Ale co lubisz takie? Niby już nadstawiają zadka, ale jeszcze mówią "ja nie jestem taka". Ja to uwielbiam!


Kiedy jednak chłopiec nieco zdystansował się. Wyraźnie zrzedł mu usmiech, który wcześnej nie zstępował z jego twarzy.
- Ach... spochmurniałeś! Do tego nie mogę dopuścić...
Ustawiła się tyłem do niego.
Drżały mu ręce, ale natychmiast chwycił za suwak. drżały na tyle, że nie ruszył zamka
- Co za pierdolona oferma! - Bohun rżał ze śmiechu.
- Co za puszczalska dziwka! - Kajzer
Marta widząc nieporadność, sama ruszyła suwak i rozsunęła go nieco.
- Widzisz, jaki solidny suwak, jak broni cnoty swej włascicielki przed takimi zdobywcami... Ale więcej nie rozsunę za żadne skarby...
- A czy ja mogę? - Chłopiec prosił błagalnym tonem.
- No nie wiem, nie wiem... nigdy bym na to nie pozwoliła żadnemu mężczyźnie na pierwszej randce... ale cóż... jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz...
Chlopiec ośmielony chwycił i rozsunął do końca.
- A zatem zuchwalcze, dopiąłeś celu, rozpakowałeś swój prezent...
Kobieta zsunęła sukienkę z siebie w dół i po nogach delikatnie opuściła na podłogę.  

Mężczyźni obserwujący obraz na ekranie zamilkli. Wreszcei Bohun przerwał milczenie
- Kurwa! Zły kierunek to obiera. Ta wasza cnotliwa pani profesor do zwyczajna dziwka!
- No to zmierza do tego, żeby mu dała dupy... - Kajzer wycedził przez zęby.
Mateusz tkwił zauroczony widokiem. Oto ta cudowna nauczycielka stała przed nim jedynie w bieliźnie i seksownych muszkieterkach. Nie był w stanie wydobyć z siebie głosu, ale nie musiał, mówiła historyczka
- Jesteś niepohamowanym zdobywcą... Obawiam się, że już nie będę umiała cię powstrzymać... teraz zapewne wykorzystasz sytuację i rozepniesz mi biustonosz...
Znowu podstawiła się mu tak, że miał pod nosem,  

- Mogę?
- Nie kurwa, nie możesz! - Bohun kipiał.  
I znowu nie potrafił Zamotał się ze stanikiem.
- Durniu, musisz rozpinać, szarpnij! Pociągnij, żeby rozerwać!
Nie potrafił rozpiąć
pomogła, ropięla haftki, ale nie zdejmowała go z siebie
- Nie mysl, że taka nieśmiała jak ja zdejmie...
- A ja mogę...
- Ty mamejo, ty męska pizdo! - Bohun gapił się w ekran rozsierdzony. - Jeśli kurwa ta mameja wyrucha nauczycielkę, to nie wiem co zrobię!

Kobieta z usmiechem patrzyła, jak jej uczeń drżącymi rekami zdejmuje z niej stanik. Chłopiec robił to z nabożną czcią, a po zdjęciu ucałował biustonosz, jakby był z najdroższego na świecie materiału.
Wkrótce na podłodze, obok kiecki stanik

Marta przez chwilę osłaniała biust rękoma, ale wkrótce dumnie prężyła piersi.
- Ale pani jest piękna... taka zgrabna... wprost nie mogę uwierzyć, że mogę oglądać pani nagiepiersi...

- Ja pierdolę! Jakie ona ma kurwa cyce! Widziałem wieksze, ale ładniejszych, kurwa nigdy! - Bohun szalał.
- Ja pieerdolę! Gnoj co nie potrafi rozpiąć cyckonosza, zaraz z nami wygra zakład, bo kurwa wypierdoli tę niby cnotkę-niewydymkę!
Biznesmen jeszcze nie tracił nadziej.
Mateusz przestępował z nogi na nogę.
- Czy mogę je pocałować?
- To ty jesteś zdobywcą...  
nabożny pocałunek a potem coraz intensywniej
Marta przechyliła głowę do tyłu.
Całował jej brzuch, schodząc niżej, aż do koronkowego pasa do pończoch.
- Czy mogę zsunąć twoje... - głos drżał mu - twoje majtki...pani... majtki?
- - Chciałbyś je ze mnie zsunąć? Ach...bym bardziej poczuła się jak zdobycz... Ale nie ma takiej potrzeby... zobacz...Nie musisz - szepnęła.

Rozsunęła nogi. Chłopak nie spodziewał się, że mogą istnieć takie majtki. W miejscu, gdzie jest szparka, była w nich dziura, zaobrębiona koronką.
- Ojej...
- Na prawdę...? ale ja nie wierzę w to co się dzieje...
- Czyż nie są urocze? To specjalnie dla ciebie je założyłam... Chociaż sprezentował mi je pewien biznesmen...
- Boże, jak ja jemu zazdroszczę... tych cudownych widoków, których musiał zaznać przede mną...
- Nie masz mu czego zadrościć...
- No pewnie, że kurwa nie masz! - Zadudnił głos Czerepacha - To się kurwa nie dzieje. Ja, bogacz, milioner, zazdroszczę gówniarzowi... mi się nie udało... a on ma ją przed sobą... ją, właśnie tę niedostępną Marte. Z gołą cipą. I to w majtkach, które sam jej kupiłem...

Przed jego oczami stanął widok nagiej szparki.  
- Czy pierwszy raz widzisz kobiecą muszelkę? Właśnie ją wydepilowałam... Muszę ci wyznać, że od dawna marzyłam o chwili, kiedy będziesz mnie zdobywał..., ale gdy już zaprosiłeś mnie na randkę, wręcz przygotowywałam się na tę okoliczność... zastanawiałam się, jak do tego dojdzie,,,
Wpatrywał się jak sroka w gnat.

- Może jednak nie zumie... to chłystek, prawiczek, co jeszcze nigdy nie dymał. Może spuści się, zanim jej wsadzi?

- Kurwa! I mimo swojej mamejowatości, zaraz ją pewnie wyrucha...

Jestem twoja... Mo

- Chodź mój zdobywco do sypialni. Zdobądź mnie... Posiądź mnie na tym wielkim łożu, jakby przygotowanym do tego.  

Wyciągnęła do niego rękę, stojąc w kozaczkach, poczochach i koronkowym pasie do pończoch. Majtki z dziurą.

- Chodźmy, widzę, że masz łoże już przygotowane... Z góry sobie zaplanowałeś, że mnie tam powiedziesz? A więc zapewne teraz mnie tam zaciągniesz?

- Zawleczesz, jak swą zdobycz... trofeum...

- Skoro tak... chyba nie pozostaje mi nic innego, jak pozwolić się tam zaciągnąć... - Uśmiechała się. - Cóż... mogę tylko powiedzieć... Jestem twoja...

Patrzył jak sroka w kość.
Powtórzyła - Jestem twoja. Możesz ze mną zrobić, co tylko chcesz...

- Patrzcie, w tej części slychać wszystko głośniej, każdy szmer.
- A jak?! I kamerę możnaprzybliżać... Ale czy wy zdajecie sobie sprawę co się dzieje? Ona rzeczywiście jest gotowa mu dać!
- Mateuszu... mój zdobywco... chcę nieustannie czuć się, jak twoja zdobycz... Zapewne teraz popchniesz mnie brutalnie na łoże... Na łoże, na którym ci się oddam.

Przełącz kamerę na tę drugą.

Tu kamerą można przybliżać.
- Patrz, popchnął ją, ale słabo, jak to mameja... A ona i tak poleciała na to wyrko... jakby ją jakis cieżki byk z wielkim zamachem bachnął...
- A jak się rozłożyła! Elegancko... na plecach. Ech, zawsze ją tak chciałem zobaczyć!
- A patrzcie, poleciała, jak z impetem i jak wysoko zadarła nogi...
O weź z tego ujęcia. Tak... dobrze... ale widać jej cipę.
- Gówniarz jak się mityguje! Patrzcie, on chyba kurwa jednak na nią nie wlezie!
- Wlazł na łóżko... ale się chujek wstydzi!
- A ta, Rozkłada przed nim nogi i go zaprasza! Jak to się do niego dziwka przymila... uśmiecha!
- Kurwa! co za kurwisko!  
Mężczyźni obserwowali, jak chłopiec bardzo niezgrabnie położył się na nauczycielce. Zaś ta nie przestawała go zachęcać.
- Wiedziałam, że poczuję dziś twój ciężar na sobie... poczuję zdobywcę...

- To się kurwa nie dzieje!



- Ach! Czuję, że  twoja męskość jest w pełni gotowa...  
- Pani Marto... żżera mnie trema...
- Po gotowości twojego miecza widzę, że zupełnie niepotrzebnie... On chyba doskonale wie, jaki jest jego cel.

- Kurwa! Patrzcie jak rozkłada nogi!
- Ale dziwka!
- Dziwka, ale tobie coś nie dała...
- Zobaczcie jakiego ma kutasika...
- No... cieniutki taki, ale nie krótki...
- Patrzcie jak śmiesznie próbuje jej wsadzić...
- Zobaczysz dopnie swego. Ale najedź tak kamerą z boku, będzie lepiej widać.
- Cicho, kurwa, podgłośnij. Chcę słyszeć co ona szepcze, bo jest cicho.
- Szeptała coś w stylu, że jest u celu, czy coś takiego...
- No bo kurw jest! Zaraz jej wepchnie i będzie ją dymał!


/////
Chcę cię poczuć na sobie. Chcę poczuć w sobie twój miecz.- Jak bosko jest poczuć twój ciężar na sobie... ciężar mężczyzny...
- Śmiało... wejdź we mnie...
//////////////

Kurwa, jak dobrze widać, że jej wsadził!
Nie ma diużego, ale też nie mały. Cały zmieścił się w piździe.

Podgłośnij dźwięk. Chcę slyszeć jak ona pojękuje...
- Co za muzyka...
- Chciałbyś żeby tobie do ucha tak pojęczała...

- Kurwa, czy wy widzicie co się dzieje! Jak wam kurwa właśnie przepada kasa. Ja pierdolę!

Ależ ona jęczy!

Jak skowyczy!
Stęka jak rasowa suka.
- Ach, mój zdobywco... Jaki jesteś twardy!
- Ależ mnie ujeżdżasz. Ależ mocno cię w sobie czuję!
- Jakie silne są twe pchnięcia
- O tak...
- Czuję go tak głęboko... czuję go każdym centymetrem mojej norki...
Jej głos był iście teatralny, jakby odgrywała jakąś rolę.

Przygnębieni.
- Co chciałeś, żeby to tobie tak wyjęczała? A tu dupa!
- Ten młody całkiem porządnie ją grzmoci, jak na jdego pierwsze dupczenie...
- Świeżaczek. Pewnie zaraz się zleje.
- O patrzcie. już... przybliż... oooo... wycieka jej z cipska, a ten dalej ją kołacze...  
- A ona nie dość, że jęczy.

Podgłośnili na maksa.
Kobieta stękała niezwykle seksownie.
- Ależ mnie nadziewasz! Jak na pal!
Baldachim nad łóżkiem falował.
Marta widziała kamerę.
- Ojej... nie uważałaeś... a ja głupia byłam niezabezpieczona...
Wszystko mowiła teatralnym glosem, jakby wiedziała, że ktoś ją ogląda.

- Ech, żebyście mnie w tym miejscu zobaczyli... - Burmistrz nie mógł ukryć żalu - całą oc bym ją mordował. Na drugi dzień by nie mogła chodzić...
- W brdelu miała by branie.
- No nie, tak zachowuje się baba w łóżku? To mi wyglądało na jakąś grę...  
-Jak jakaś pierdolona aktorka...
- Jak aktorka w wiadomych filmach.
----------
Wychodzą od notariusza.
- A nie boi się pani, że oni mogą te nagrania upublicznić...?
- Bałam się jak cholera... że nagrają mnie w takiej sytuacji, a potem będzie figa z makiem. Ale, skoro tu wszys


XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX


OBOCZE
//////////////////
A powiedzcie w jakim stroju chcielibyście mieć przed sobą Martę? - Biznsemen patrzyl przed siebie z rozmarzonymi oczkami, alkohol wyraźnie działał na jego umysł. - Bo wiecie, ja już ją sobie wyobrażam w takim stroju pokojówki. Czarna minispódniczka, czarne pończoszki i szpileczki, a do tego biały, jedwabny fartuszek...
- No ciekawy obrazek - przymróżył oczka burmistrz - i Martusia sprzątająca salon... kręcąca tym swoim zgrabnym tyłeczkiem w tej czarnej kiecuszce. Nic, tylko ją ponaglać - o tu okruszek, tam okruszek...
- Albo jej ostro przyrżnąć klapsa w wypięty zadek! - Nie mógł się powstrzymać mafiozo. - Żeby aż pisnęła!
- A to nie wystarczy podszczypać...? - Rozmarzył się także ksiądz.
- Panowie... ale wszystko w swoim czasie. - Kontynuował biznesmen. - Najpierw trzebaby się podelektować słodkim widoczkiem. Bo wyobraźcie sobie, jak prezentowałby się, w takiej obcisłej i wydekoltowanej bluzeczce, ten jej niemały biuścik... A ona sprzatałaby, i sprzątała... co rusz podsuwając mi pod nos te swoje słodkie cucuszki...
- Coś mi się tak zdaje, że ona może lubić kusić... - Dumał burmistrz.  
Ale kolegę szybko usprawiedliwił mafiozo.
- Wcale ci się kurwa nie dziwię. Jak jadę i widzę jak ta belferka idzie ulicą, to też mam ochotę wciągnąć ją na pakę i zmacać jej te bimbały!
- A koledzy, w jakim stroju chcieliby mieć pannę Martę? - Z błyskiem oku dopytywał Bogacki.
- A ja to w takim jak chodzi, mówiłem o tym apelu, niech jest sobie ubrana typowo jak belferka, na przjład w garsonkę jak rasowa biurwa... Ha, ha, ha! - Pokraśniał na twarzy burmistrz. Niech se będzie ubrana jak biznesłomen, a ja i tak poczuję nad nią władzę. W eleganckiej garsonce też może różne układy odstwić przy biurku... pochylić się, wypiąć, ukleknąć, ha ha ha! A jak wygląda taka wyprasowana spódnica jak jest pomięta? A ciemny, granatowy żakiecik - pochlapany?
////////////////////////////

8 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Zdrowynapalony

    Mija zaraz 5 lat od twojego debiutu

    7 sie 2023

  • Użytkownik iskra957

    Super opowiadanie. Treść, styl, język, naprawdę na wysokim poziomie. Wspaniale operujesz akcją.  :zakochany:  <3

    17 lis 2021

  • Użytkownik Historyczka

    @iskra957 Dziękuję! Nie spodziewałam się tak miłej oceny zwłaszcza tego opowadania - gdzie akcja... galopuje :)

    17 lis 2021

  • Użytkownik milegodnia

    Jestem pod wrażeniem zasobu słów i ich umiejętnego doboru. Dzięki temu wiele zdań nabierała podwójnego dna, nawet jeśli rozmowa dotyczyła dość ważkich tematów.
    Nie chcę  powtarzać za przedmówcami,  ale zgadzam się, że dowcipnie i w sposób bardzo przemyślany. Będąc bardzo złośliwym nie umiałbym  wskazać nieścisłości  w fabule.

    27 paź 2019

  • Użytkownik Historyczka

    @milegodnia Dziękuję za komentarz! Które zdania z podwójnym dnem masz w szczególności na mysli?

    28 paź 2019

  • Użytkownik milegodnia

    @Historyczka     ....poczułam ciężar osoby duchownej na sobie. A także jego zacny, krzywy pastorał. Powiedział że musi dokumentnie pobłogosławić przyszłą panią wójt.  

    A choćby to powyższe zdanie

    28 paź 2019

  • Użytkownik Jerzy

    :sex2:

    6 paź 2018

  • Użytkownik Historyczka

    Ależ dowożenie wyborców przez wozy straży pożarnej to może nie nagminna, ale na pewno nierzadka praktyka na polskiej wsi. Dostawianie krzyżyków także jest łatwe.
    Inne możliwości fałszerstw są w Warszawie, gdzie startuje kilkunastu kandydatów i tyleż komitetów deleguje reprezentantów i mężów zaufania, a inaczej w małych gminach, gdzie często jest tylko dwóch kandydatów.
    W Warszawie można założyć, że wszyscy delegowani do komisji są "wyrobieni", na wsi materiał ludzki może być "nieco" słabszy. Dodatkowo wybory w dużych miastach są pod lupą mediów.

    4 paź 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @KontoUsunięte jasne, że nie. W mojej wsi liczą się tylko te dwie partie. Idą łeb w łeb, jak w zasadzie w całym lubelskim.

    4 paź 2018

  • Użytkownik Somebody

    Totalnie nie w moim guście, ale napisane nieźle, mimo przypadków i innych 'wpadków'. Jest tu humor, odrobina autoironii, nawet jakaś w miarę spójna fabuła (prawdziwa rzadkość przy tego typu tekstach), więc all in all, łapkę zostawiam  :)

    30 wrz 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Zestaw łapka i tak. Prześmiewcze opowiadanie dodane w odpowiednim czasie. Choć realnie falszerstwo.na taką skalę jest obecnie niemożliwe.  Min.dlatego że  każdy komitet wyborczy może oddelegować do komisji obserwatora. Pozdrawiam  AnonimS

    30 wrz 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @AnonimS Ale w Woli można obserwatora: 1 upić, 2 nastraszyć, 3 dosypać mu coś do herbaty, żeby: a) zasnął, b) musiał często wychodzić do toalety :)

    30 wrz 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @Historyczka czyżbyś nie wierzyła w uczciwe wybory ?? :). Ostatnio czytalem wywiad z Giertychem i nawet on stwierdził że nie wierzy mozliwość fałszerstwa. A ja pamiętam czasy z PRL-u, gdzie w małych miejscowościach, jedna osoba z rodziny mająca przy sobie kilka dowodów, głosowała za resztę.

    30 wrz 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @AnonimS Trochę się nasłuchałam, jako lokalna dziennikarka, przy nawet bystrych obserwatorach, jaki to problem maznąć krzyżyk podczas niby liczenia głosów.

    30 wrz 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @Historyczka a mówisz o tzw głosach nieważnych. Fakt, to najłatwiej tak spowodować nieważność głosów.    Rada na to , mieć pióro czy długopis o nietypowym kolorze tuszu.

    30 wrz 2018

  • Użytkownik AnonimS

    @KontoUsunięte a Ty co Kolego masz jakieś wizje końca świata?  :P ( gdybym Ciebie troszeczkę nie poznał to bym myślał że pod wpływem Alexa ha,ha). Przypomnij sobie panią Kopacz jak ķłamała ze ona i jej patolodzy byli przy sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej więc kiep ten co wierzy politykom. Yrzeba wybrać tych co przynajmniej część obietnic wyborczych realizują. Pozdrawiam namawiający do uczestnictwa w wyborach AnonimS

    1 paź 2018

  • Użytkownik agnes1709

    ŚWIETNE, CUDOWNE, mało brakowało, abym winą niektórych zdań o mało nie zapluła kompa kawą. Masz dryg, dziewczyno, i to niemały:rotfl: Mam jednak uwagę: – Posiadłem cię! Zaliczyłem! Zawładnąłem! – odmieniał przez wszystkie przypadki." Przypadki? Ale pal licho, liczy się całokształt *** Bosko, pięknie, wesoło i dziękuje za tak świetnie rozpoczęty poranek:przytul:

    30 wrz 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @agnes1709 Dzięki za miłe słowa! Cieszę się, że spodobała się kampania kandydatki :)

    30 wrz 2018