W Piekle cz. VI

Dzisiaj znowu wróciłem do Piekła cały nabuzowany. Jakiś idiota za wszelką cenę próbował wyślizgnąć sie z rąk wściekłych szefów handlu narkotykami, próbując zwiać samochodem. Utrudniał to im i mnie przede wszystkim, bo skubany kilka razy dosłownie otarł sie o smierć. Dopiero kiedy wysiadł z tego przeklętego audi i zaczął biec przez las, niefortunnie potknął sie o kamień i sam strzelił sobie w brzuch. Najlepsze było to, ze nawet do głowy mi nie wpadło zeby podstawić przeszkodę na jego drodze. Skupiłem sie na naprowadzanie wrogów na jego trop. Ten kretyn samodzielnie zapewnił sobie smierć. Ja nawet nie byłem tam potrzebny.

W ogóle niezbyt pasowało mi zajmowanie sie kimś tak mało ważnym. Zamiast grubej ryby przydzielono mi jakiegoś wypierdka, który co najwyżej stanowił czyjeś pożywienie. Nie cierpię kiedy przydziela sie mnie do mało istotnych zleceń. Tylko ze wszystkie ważne misje sie skończyły, na razie naszym jedynym zajęciem jest łapanie niesfornych dusz grzeszników i prowadzenie ich przed Sąd. Wszędzie panuje podejrzany pokój. Nie podoba mi sie to.  

Wróciłem do swojego pokoju, zrzuciłem ciuchy i wszedłem pod chłodną wodę prysznica. Lubię ciężar własnego ciała, odczuwać bodźce, dlatego mam go ze sobą nie tylko podczas wizyt w Domie Rozpusty, w którym z resztą od ostatniego zlecenia coraz rzadziej bywam.  

Ale wtedy czułem silną potrzebę spuszczenie z siebie nagromadzonego napięcia. Moze niezobowiązujący seks pozwoli mi choć na chwile zapomnieć o porażce i sie zrelaksować?  Z takim nastawieniem udałem sie pod bramę Domu.  

-Pan Nathan... - wydukała zaskoczona recepcjonistka z szeroko otwartą buzią. Nie znam jej, pewnie jest nowa.  

- Stanowisko 9, proszę - powiedziałem stanowczym głosem. Zawsze biorę 9. Czuje do tej cyfry silną przynależność, poza tym zdążyłem polubić Emanuelle.  

- O .. Oczywiście, Panie Nathanielu - bąknęła dziewczyna i wyszukała coś na klawiaturze - Zapraszam.  

Wspiąłem sie samodzielnie na 9 piętro i udałem sie znajomą drogą. Starałem sie nie myślec o przytłaczających mnie problemach i troskach. Podniosłem głowę i zerknąłem w stronę drzwi. W tej samej chwili moje spojrzenie skrzyżowało sie ze spojrzeniem stojącej przy nich strażniczki. Zmarszczylem brwi, zdumiony.  

- o co chodzi? - spytałem ostro. Chyba za ostro, bo strażniczka drgnęła lekko.  

- Jetem tutaj w razie, jeśli coś poszłoby nie tak - odpowiedziała nawet na mnie nie patrząc. Jej spojrzenie skierowane było w przestrzeń przed sobą, postawa sztywna i czujna. Ubrana była w mundur, ale tak skrojony, ze idealnie podkreślał wszystkie jej kobiece walory. Na biodrach wisiał czarny pas z bronią, włosy związała w surowy kok.  

- A co miałoby pójść nie tak? - spytałem zszokowany. Naprawdę nie wiedziałem o czym ta kobieta bredziła, co takiego strasznego mogłoby sie wydarzyć w burdelowymi pokoju, zeby aż postawić przed jego drzwiami uzbrojoną strażniczkę? Po za tym, tylko stanowisko 9 było obstawione. Reszta pokoi nie posiadała umundurowanych kobiet. O co chodziło?  

Tym razem strażniczka spojrzała na mnie lekko zaskoczona.  

- Nie słyszał pan o Kazakowie? - spytała ze słabo tłumionym niedowierzaniem w głosie.  

Gdzieś tam w pamięci zamajaczył mi obraz muskularnego oficera wojskowego ukraińskiego pochodzenia. Moje milczenie stanowiło odpowiedz na jej pytanie.  

- Pokutnica zajmująca to stanowisko ... - przerwała w poszukiwaniu odpowiednich słów - wykazała sie nadmierną agresją w stosunku do oficera Kazakow.  

- Co masz na myśli?

Strażniczka popatrzyła na mnie z lekkim wahaniem, po czym wyjęła z kieszeni telefon i otworzyła galerię zdjeć. Kiedy znalazła to czego szukała, podetknęla mi aparat przed nos. Rozszerzyłem oczy w zdumieniu, przyglądając sie wielkiemu, napakowanymi osilkowi leżącemu na podłodze, w kałuży krwi, trzymającego sie za gardło i krocze. Z trudem rozpoznałem w nim Kazakowa.  

- Na Lucyfera...- mruknalem - ta tutaj tak go urządziła? - spytałem wskazując na drzwi. Strażniczka skinęła głowa. - w takim razie muszę ja poznać!  

Kobieta posłusznie odwróciła sie, przycisnęła magnetyczną kartę do czytnika i nacisnęła na klamkę. Drzwi przed nami ustąpiły bez najmniejszego szelestu, a ja z ciekawością zajrzałem do środka. Pokój wyglądał jak każdy inny pokój, ale na jego środku stała tyłem niesamowicie zgrabna dziewczyna w białym kąplecie bielizny, z rekami uniesionymi w gorze. Do nadgarstków miała przypięte stalowe obręcze zwisającego z sufity łańcucha. Kostki także miała uwięzione, przez co stała w lekkim rozkroku. Głowę miała spuszczoną. Moze spała? Miała bardzo drobną budowę ciała i mógłbym przysiąc, ze nawet w szpilkach na platformie sięgała mi zaledwie do ramienia. Jak takie chucherko pokonało takiego byka? Podszedłem do niej powoli, ale chyba zdradziła mnie trzeszcząca podłoga, bo zobaczyłem jak podnosi głowę. Od razu napięła całe ciało. Dłonie zacisnęła mocno na obręczach.  

- daj klucz do kajdanek - poleciłem strażniczce cicho, nie spuszczając głowy z nieznajomej.  

- Ale Panie Nathanie...

- Daj klucze - przerwałem jej ostro. Przez moment panowała cisza, aż w końcu usłyszałem brzęk odpinanych kluczy. Poczułem na dłoni dotyk zimnego metalu. - możesz juz odejść.  

Usłyszałem jak kobieta odwróciła sie i odeszła, zamykając za sobą drzwi. Zostałem sam z niebezpieczną nieznajomą z niesamowicie jędrnymi pośladkami. Zrobiłem krok do przodu. Powoli. Potem następny i kolejny, aż znalazłem sie kilka centymetrów od niej. Odczekałem jeszcze chwile zanim ją okrążyłem by moc spojrzeć na jej twarz.  

Od przodu była jeszcze bardziej zachwycająca. Zgrabne nogi, płaski brzuch, idealne piersi. Twarz zasłaniały jej ciemne, proste włosy. Spróbowałem sobie wyobrazic jak takie chucherko powala na ziemie Kazakowa, ale sięgało to poza skale mojego obrazowania. Chociaż pamietam taką jedną, co choć była drobna jak dziecko, to zajmowała sie mokrą robotą.  

Powoli wyciągnąłem rękę i chwyciłem miedzy palce kosmyk niemal czarnych, miękkich włosów. Założyłem jej go za ucho dokładnie w momencie, w którym dziewczyna uniosła głowę. Nasze spojrzenia sie spotkały, a ja na chwile zapomniałem jak sie nazywam.  


Z niespokojnej drzemki wybudziło mnie skrzypienie desek podłogowych. Otworzyłam czujnie oczy i podniosłam odruchowo głowę, ale nie próbowałam sie odwrocić. Nie potrzebowałam za wczasu wiedzieć kto owego dnia będzie niweczyć moja dumę i honor. Na samą myśl napielam całe ciało.  

- Daj klucze do kajdanek - usłyszałam nagle głos mężczyzny. Jego niski ton i lekka chrypka wydawały sie znajome, choć nie wiedziałam skąd.  

- Ale Panie Nathanie... - jęknęła zdezorientowana strażniczka. Przerwał jej mężczyzna dość ostrym tonem:  

- Daj klucze - domyśliłam sie ze kobieta wahała się, bo nie od razu usłyszałam przekazywany z ręki do ręki brzęk kluczy. - Możesz juz odejść  

Strażniczka wyszła, zostawiajac nas samych. Zacisnelam usta w wąska linie, która jako jedyna zdradzała moje zdenerwowanie. Powinnam sie cieszyć, ze zostanę uwolniona z z niewygodnej pozycji choć na jakiś czas, ale tak naprawdę czułam niepokój, a nawet strach. Wojownicza cześć mnie wyrywała sie do spuszczenia mu łomotu tak samo jak ostatnio, lecz ta racjonalna strona wolała masochistycznie nie narażać sie na chłostę. Paradoksalnie wiec wołam zostać w łańcuchach, które byłyby moim pretekstem za brak obrony. Walczyłam ze sobą nie wiedząc jaka podjąć decyzje.  

Nie słyszałam, ale czułam jak nieznajomy podchodzi do mnie, jest dokładne za mną. Po chwili okrążył mnie i stanął przede mną, ale ja nadal nie podniosłam oczu. Zwlekałam z tym jak najdłużej zeby pokazać jak bardzo jestem na niego wściekła. Myślałam ze od razu chwyci za brzuch, pośladek lub pierś, ale on złapał kosmyk włosów zasłaniający mi twarz i założył za ucho. Wtedy, odruchowo podniosłam głowę do góry by zobaczyć z kim mam do czynienia. Spojrzałam mu prosto w oczy i zamarlam. Otworzyłam usta jakbym chciała coś powiedzieć ale zapomniała co. Wpatrywałam sie w mężczyznę z niedowierzaniem, cała sparaliżowana. Przecież to niemożliwe!  

- Angela - wyszeptał me imię jak coś świetego, z wielka nabożnością, jakby myślał ze zaraz zniknę.  

- Seth..? - spytałam drżącym głosem, w którym wyraźnie dało sie wyczuć niedowierzanie. W odpowiedzi wyciągnął dłoń i pogładził mnie nią po policzku, tak delikatnie, jakby nie wierzył ze jestem prawdziwa. W jego oczach widziałam szok i niedowierzanie.  

- Powinienem sie domyślić ze Kazakow to Twoja sprawka - zaśmiał sie, ale jakos dziwnie, jakby miał ściśnięte gardło. Ja sama Przełknęłam ślinę aby pozbyć sie wielkiej guli w gardle.  

- Co ty tu robisz? - wydukałam niepewnie, wciąż nie wiedząc czy to sen czy tez jawa. Seth w końcu był jedyna osobą oprócz mojej siostry, która tak naprawdę kochałam w życiu. Zjawił sie nieoczekiwanie i zawładną mym sercem pomimo długoletniego szkolenia. Do tej pory nie wiem jak mu sie to udało.  

Seth zamiast odpowiedzieć i wyjaśnić mi wszystko, chwycił moją twarz w dłonie i pocałował prosto w usta. Nie spodziewałam sie aż takiej namiętności z jego strony. Jego wargi były natarczywe, czasami nawet brutalne, ale pełno w tym było tez pasji. Z zaangażowaniem oddawałam pocałunek, szarpiąc sie w uwiezach, pragnąc wpleść palce w te jego blond czuprynę. Kiedy w końcu sie od siebie oderwaliśmy, oboje mieliśmy nierówne oddechy i szaleńczo bijące serca. A moze tylko moje sie tak wyrywało? Cudownie było spojrzeć w jego oczy i nie widzieć tylko ziejącej pustki, jaką zapamiętałam. Wspaniale było patrzeć na jego pełne życia ruchy, szeroki uśmiech, w którym sie zakochałam. Seth umarł, ale żyje i jest ze mną. Nie mogłam w to uwierzyć.  

Słowa były zbędne. Młody mężczyzna pospiesznie rozpiął moje kajdanki i kiedy byłam juz wolna, rzucił mnie na łóżko i przygniótł własnym ciałem. Odnalazł moje usta i całowaliśmy sie przez chwile, lecz potem jego wargi zeszły niżej, na moją szyje i westchnęłam cichutko. On wędrował jednak dalej, docierając do mojego dekoltu. Jednocześnie jego dłonie wslizgnely sie pod plecy i zręcznie odpięły stanik, który natychmiast poszybował daleko od nas. Moje piersi były wolne i obnażone i choć za życia Seth widział je setki razy i tak wstrzymał powietrze i wpatrywał sie w nie z zachwytem. Dopiero po chwili, kiedy ja zdążyłam się już zniecierpliwić brakiem jego dotyku, wyciągnął rękę i przykrył nią jedną pierś. Na początku zrobił to tak delikatnie, iż ledwo to poczułam, ale niemal od razu zaczął ją z pasją ugniatać. Pomiędzy palce drugiej ręki ścisnął sutek drugiej piersi, co wyrwało z mojego gardła cichy okrzyk. Trudno sobie wyobrazic przyjemność, która falami rozchodziła sie po mym ciele. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tęsknoty, jaką w sobie nosiłam, dopóki nie ujrzałam Setha. Dopóki jego dłoń nie masowala z namiętnością mojego cycka, a jego język nie pieścił skory wokół brodawki. Z westchnieniem wplotłem palce w jego włosy pragnąc jeszcze większej bliskości.  

Po pewnym czasie Seth przeniósł swoje zainteresowanie na brzuch, który z zaangażowaniem zaczął obsypywać mokrymi pocałunkami. Przy okazji jeździł dłońmi wzdłuż mojej talii, czasami nieco mocniej podszczypując zgromadzony tam tłuszczyk. W końcu dotarł do krawędzi mych koronkowych stringów. Przed ich sciągnięciem posłał mi jeszcze jedno spojrzenie, po czym szarpnął mocno, rwąc delikatny materiał.  

Ukazał mu sie wygolony wzgórek łonowy, a zaraz po rozszerzeniu przeze mnie nóg dalsze sekrety mojej kobiecości. Przez moment patrzył na jego różowe, mokre od soków wargi sromowe, na nabrzmiałą od podniecenia łechtaczkę. Nie trwało jednak długo, zanim przejechał językiem po całej długości cipki. Czując ten nagły zastrzyk rozkoszy, wygielam plecy w luk. Nie zdarzylam nawet przyzwyczaić sie do odczuwanej przyjemności, jak Seth zaczął wariacko jeździć językiem po tych najintymniejszych partiach ciała. Musiałam mocno zacisnąć dłonie na prześcieradle aby nie zwariować.  

Nagle Seth oderwał sie ode mnie i niemal brutalnie przewrócił mnie na brzuch. Następnie pociągnął moje biodra do góry, co zakończyło sie moimi wyciętymi pośladkami i wyeksponowaną pochwą. Przez moment nic sie działo, aż niespodziewanie na moj prawy pośladek spadł dosyć mocny klaps.  

- To za to, ze mnie zabiłas - mruknął Seth z nutką rozbawienia w głosie. Poczułam twardego jak kamień penisa, ocierającego sie o moją mokrą cipkę. Zacisnelam mocno oczy pragnąc aby wreszcie znalazł sie we mnie. Nie wiedziałam czy po prostu sie ze mną droczy, czy nadal torturuje mnie w ramach kary, ale wypięłam sie mocno, nadziewajac jednocześnie na główkę jego przyrodzenia.  

Zamarł, a z tylu usłyszałam głuche jekniecie. Wiedziałam ze wygrałam. Kręcąc biodrami nadziewałam sie bardziej na dużego penisa, mrucząc przy tym jak zadowolona kotka. Wreszcie poczułam w sobie ruch, Seth powoli napierał na mnie, wprowadzając mnie w stan bliski szaleństwu. Kiedy dobił do końca i zastygł w bez ruchu, nie wytrzymałam i wykręciłam głowę, odszukując jego oczy.  

- błagam...- wychrypialam ledwo. To było chyba dla niego za wiele, bo nagle szybko wyciągnął i włożył z powrotem do samego końca. Krzyknęłam, a Seth zaczął prawdziwą jazdę bez trzymanki. Poruszał sie w tempie tłoka maszynowego, trzymając mnie mocno za biodra. W pewnym momencie pochylił sie do przodu, dłońmi schwytał latające w rytm uderzeń piersi, a ustami przyssal sie do szyi. Nie powstrzymywalam sie od krzyków, czując jak ten potwór wypełnia każdy moj milimetr kwadratowy od środka, jak drażni łechtaczkę i punkt G. Słyszałam jego donośne charczenie, zwłaszcza kiedy przygryzł płatek mojego ucha. Jeździł palcami po kręgosłupie, kreśląc sobie tylko znane wzory.  

Po pewnym czasie przyspieszył, co oznaczało niedługi finisz. Jego podniecenie doprowadziło mnie na skraj i niesiona na fali do samych gwiazd, eksplodowałam z głośnym wrzaskiem. Skurcze mojej pochwy musiały jakos wpłynąć na orgazm Setha, bo dosłownie kilka sekund pózniej naprężył sie cały i wytrzelil we mnie całe morze nasienia, w akompaniamencie przeciągłego jęku.  

Seth natychmiast opadł zmęczony na moje plecy, a ja przewróciłam sie na bok. Jego penis, choć nieco zmalał, nadal był pokaźnych rozmiarów. Żadne z nas nie miało jednak siły na dalsze figle. Seth wysunął sie ze mnie, przygarnął do siebie i pocałował mnie w czoło, czule i delikatnie. Dopiero wtedy poczułam sie spokojna i bezpieczna, w ramionach tego mężczyzny. Leżeliśmy przez chwile w milczeniu, wyrównując nasze oddechy.  

- A to za to, ze cię tu znalazłem - szepnął nagle, ale tak cicho, ze ledwo to wyłapałam, porywana juz w spokoje niczym morze, objęcia morfeusza.

oliviahot17

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2773 słów i 15269 znaków.

7 komentarzy

 
  • 226

    :sex2:

    5 cze 2020

  • NataliaO

    Bardzo dobre opowiadanie. Ciekawe, fajny, lekki i przyjemny styl.

    27 sie 2015

  • W.S

    Kiedy next? PLS powiedz że szybko!!!!  :sad:

    26 sie 2015

  • diabelek69

    Twoje opowiadania są po prostu zaje*iste  :devil:

    7 sie 2015

  • Kc

    zaje*iste czekam na dalszą część

    27 lip 2015

  • Charlie2121

    Świetnie napisane! W poprzednich częściach brakowało mi tego czegoś, ale ta przerosła moje oczekiwania ;)

    26 lip 2015

  • Szarik

    Piekielnie mi się podobało :)

    23 lip 2015

  • oliviahot17

    @Szarik dziękuje !

    23 lip 2015