Twoje ciało jeszcze drży po tym, jak rozlałaś się mi na twarzy. Oddychasz ciężko, policzki masz zaróżowione, uda wciąż lekko się trzęsą. A ja tylko patrzę. Patrzę z dumą i dzikim głodem. Bo teraz, kiedy poczułem Twój smak, wiem, że muszę Cię wziąć. Mocno. Bez pytania.
Podnoszę się nad Tobą, biorę Cię za uda i rozstawiam je jeszcze szerzej. Twoja cipka błyszczy od wilgoci, rozgrzana, miękka, gotowa. Mój kutas jest już tak twardy, że pulsuje z napięcia. Przykładam go do wejścia, ale jeszcze nie wchodzę. Przesuwam nim po Twoich wargach, powoli, drażniąc Cię.
– Chcesz go, co? – pytam cicho, nachylając się nad Tobą. – Powiedz to.
– Tak… – jęczysz – Włóż go we mnie… proszę.
I właśnie za to proszenie daję Ci dokładnie to, czego chcesz – całego siebie. Wbijam się w Ciebie jednym mocnym ruchem. Twoje ciało aż podskakuje. Głośno krzyczysz. I wtedy łapię Cię za gardło – lekko, ale pewnie – żebyś wiedziała, kto tu rządzi.
– Jesteś taka ciasna… tak kurewsko mokra. Idealna. Dla mnie.
Zaczynam Cię pieprzyć – mocno, rytmicznie. Twoje ciało faluje pod każdym pchnięciem, Twój oddech to już tylko jęki i westchnienia. Ślizgam się w Tobie jak po miodzie. A Ty… patrzysz na mnie z takim błyskiem w oku, że wiem – jesteś w swoim żywiole.
– Mój kutas cię rozciąga, czujesz to?
– Tak… – ledwo wypowiadasz.
– To nie koniec. Będę Cię ruchał, aż nie będziesz wiedziała, jak się nazywasz.
Kładę Cię na brzuchu, przyciskam Twoją głowę do łóżka, a Twoje biodra wypinam do góry. Wchodzę w Ciebie od tyłu, jeszcze głębiej. Klapsy rozbrzmiewają w pokoju, Twoje jęki stają się głośniejsze. W tej pozycji mogę Cię brać dokładnie tak, jak chcę. I właśnie to robię.
Twój drugi orgazm nadchodzi gwałtownie – z krzykiem, z drżeniem, z oddechem rwanym jak szloch. A ja nie przestaję. Jeszcze kilka mocnych pchnięć i czuję, że sam już nie mogę. Wysuwam się, chwytam za podstawę i kończę… rozlewając się na Twoje pośladki, cały napięty, drżący.
Upadam obok Ciebie, całuję Cię w kark. Twoje ciało przytula się do mnie, wilgotne, wyczerpane, spełnione. Słyszę Twój szept:
– Jeszcze wrócimy do tego… prawda?
– Nie skończyliśmy. To dopiero początek.
Dodaj komentarz