Nie mogę się na Ciebie napatrzeć. Jesteś obok mnie w aucie, światła miasta odbijają się w Twoich oczach, a na ustach masz ten niegrzeczny uśmiech – jakbyś doskonale wiedziała, że każda sekunda patrzenia na Ciebie sprawia, że mam ochotę się na Ciebie rzucić.
Zatrzymuję samochód na pustym parkingu. Noc. Cisza. Nikogo w pobliżu.
– Wysiadaj z auta. Z tyłu.
Nie pytasz. Otwierasz tylne drzwi, a ja zaraz za Tobą. Zatrzaskuję je za nami. Przyciskam Cię plecami do fotela. Patrzysz mi w oczy. Oddychasz szybciej.
– Na kolana.
Opadasz, posłuszna. Rozpinasz mi spodnie. Mój kutas wyskakuje twardy, gotowy. Chwytasz go i wsuwasz do ust bez słowa, ale z tą chciwością, która sprawia, że z trudem utrzymuję kontrolę. Pieścisz mnie językiem, głęboko, ślina cieknie Ci po brodzie. Trzymam Cię za włosy i patrzę, jak się na mnie rozpadasz – jakby Twoim jedynym celem było dać mi rozkosz.
– Wystarczy. Odwróć się. Teraz twoja kolej.
Łapię Cię za biodra, rozchylam Twoje nogi, majtki zsuwam jednym ruchem. Przykładam kutasa do Twojej cipki. Czujesz, jak pulsuje, jak chce się w Ciebie wbić.
– Powiedz to.
– Chcę go… weź mnie… teraz…
Wbijam się w Ciebie mocno, brutalnie. Twoje ciało drży, biodra odbijają się od moich pchnięć. Cały samochód rytmicznie trzęsie się w ciemnościach. Jęczysz, sapiesz, czasem próbujesz się wyprostować, ale przytrzymuję Cię za szyję i wciskam z powrotem w fotel.
– Taka jesteś piękna, kiedy nie możesz się ruszyć. Kiedy mogę Cię brać tak, jak chcę.
Nie odpuszczam. Pieprzę Cię bezlitośnie, mocno, z władzą. A Ty… spijasz to z rozkoszą. Całe Twoje ciało mówi mi: tak, więcej, mocniej. I daję Ci to. Aż nie możesz już nawet jęczeć – tylko drżysz, napinasz się i eksplodujesz pod moimi ruchami.
Ale to dopiero przystawka.
Dodaj komentarz