Budzi mnie Twój zapach. Ciepło Twojej skóry, ten cichy, miękki oddech. Leżysz na boku, odwrócona plecami, nagie pośladki wystają spod kołdry. Jeszcze nie wiesz, że już jestem twardy. Że od kilku minut tylko patrzę i walczę z myślą, żeby nie wsunąć się w Ciebie od razu.
Ale nie wytrzymuję. Przesuwam dłonią po Twoim biodrze, wzdłuż uda, aż do między nóg. I już wiem – jesteś gotowa. Miękka, mokra, lekko rozchylona. Mruczysz przez sen, gdy dotykam Cię czubkami palców.
Pochylam się, całuję Cię w kark, potem w szyję. Delikatnie. Ale moja dłoń już się Tobą bawi. I wtedy, nagle – bez słowa – wchodzę w Ciebie od tyłu. Powoli, do końca. Twoje ciało napina się, mruczysz coś półgłosem, przeciągasz się leniwie. Już nie śpisz. Już należysz do mnie.
– Dobry poranek – szepczę, zaciskając dłoń na Twoim gardle. – Od razu z cipki.
Ruchy są spokojne, głębokie. Nie ma pośpiechu. Pieprzę Cię powoli, w rytm Twojego oddechu. Gdy jękniesz głośniej, daję Ci klapsa w tyłek. Jeden. Drugi. I wtedy już sięgasz w tył, łapiesz mnie za udo, jakbyś chciała powiedzieć: jeszcze, więcej, mocniej.
Przyspieszam. Ruchy stają się ostrzejsze, bardziej surowe. Wypełniam Cię całego, każdą częścią siebie, dłonią trzymam Twoją szyję, szeptem przeklinam Cię do ucha:
– Taka grzeczna dziwka o poranku… nie mogłem się powstrzymać.
Dochodzić razem z Tobą to czysta rozkosz. Twoje ciało drży, ściska mnie w środku, jęki są ciche, ale intensywne. I wiem – dzień się dopiero zaczyna.
Dodaj komentarz