No...
To rozpocząłem edukację w drugiej klasie nowego liceum pełen emocji i nadziei , że wszystko będzie okej i ułoży się tak, jak sobie zaplanowałem. Aklimatyzowałem się w nowej szkole i klasie. Wchodziłem w zgrane już od zeszłego roku towarzystwo. Zdążyły się w tym czasie utworzyć niewielkie grupki zainteresowań i wzajemnej adoracji, ale powolutku wbijałem się w krajobraz klasy 2 B i zaczynałem żyć wspólnymi sprawami.
W pobliżu szkoły znajdowało się fajne miejsce. Kawiarnia artystyczna, pod wszystko mówiącą nazwą "Arttea". Można tam było napić się herbaty każdego rodzaju, a było ich mnóstwo, zjeść coś słodkiego, czasem posłuchać występu artystycznego na żywo. Na półkach znajdowało się całe mnóstwo tomików wierszy. Artystyczny wypas pełną gębą.
Spodobało mi się, chociaż muszę przyznać, że z twórczością, powiedzmy artystyczną, mam niewiele wspólnego. Ani nie rysuję, ani nie maluję, nie piszę też wierszy lub opowiadań. Zawsze jednak chętnie coś przeczytam lub obejrzę.
W piątek, po szkole zaprosiłem tam kilka osób z klasy, do których poczułem największą sympatię.
Usiedliśmy całą ekipą przy stole. To było takie zwykłe towarzyskie spotkanie. Trochę swobodniejsze i luźniejsze, bo nie otaczały nas szkolne mury. Mogliśmy więc być bardziej sobą.
W pewnym momencie spojrzałem w okno wystawowe i nagle...
Zobaczyłem ją. Dziewczynę z mojego niedawnego snu, o którym nieco zapomniałem w natłoku emocji i wydarzeń. Jego obraz gdzieś tam we mnie tkwił, ale na samym dnie, dopiero teraz został wydobyty.
– Przepraszam was na chwilę – odezwałem się wstając od stołu.
– Co jest? – zainteresował się Artur, z którym siedziałem w jednej ławce.
– Nic, nic – odpowiedziałem.
Pospiesznie skierowałem się w stronę drzwi. Wyszedłem na zalaną popołudniowym blaskiem słońca ulicę. Odwróciłem się w lewo, w kierunku w którym szła nieznajoma z mojego marzenia sennego. Nie dostrzegłem jednak jej postaci.
Ruszyłem więc szybkim krokiem w odpowiednią stronę. Mijałem po drodze przeróżnych ludzi, tylko nie ją. Gdzieś zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nie było po niej żadnego śladu.
Z żalem wróciłem do swojego towarzystwa.
- Co się stało? - teraz to pytanie padło z ust Anny – Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Prawie – uśmiechnąłem się – Wydawało mi się, że widziałem kogoś znajomego – wyjaśniłem – ale okazało się to pomyłką.
- Omam mam? - zażartował Patryk.
- Chyba tak, ale nic nie piłem, więc nie wiem skąd.
Poza tym incydentem, nasze spotkanie przebiegało w miłej atmosferze i było bardzo sympatyczne.
Ta migawka, którą zauważyłem w oknie wystawowym, uruchomiła we mnie wspomnienie. Wydarzenia sprzed kilku dni, o których mówią szczerze: zapomniałem, pojawiły się nagle przed moimi oczami w pełnej jaskrawości.
Dziewczyna z mojej wizji sennej, przesiąkniętej seksem, nagle skrystalizowała się i urzeczywistniła w realnym świecie.
Chyba, że wszystko to mi się wydawało i mieszało, jak w dobrym mikserze. Świat fikcji z realnym. Marzenia senne z rzeczywistością. Ona z...
Nawet nie wiem z kim, bo nie miałem żadnego odnośnika do konkretnej osoby, którą znałem.
Nie wracałem natrętnie myślami do tego wieczora. Raczej klasyfikowaniem go, jako wytwór swojej bujnej fantazji, która w aspekcie erotyki była naprawdę wielka. A teraz miałem prawdziwą "zagwozdkę" i miałem o czym myśleć w drodze do domu.
Po kolacji, poszedłem do siebie i położyłem się na łóżku. z założonymi pod głowę rękami wpatrywałem się w biały sufit próbując coś tam zobaczyć w tej nieprzebranej bieli. Nic ciekawego tam jednak nie widziałem.
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
– Proszę – odezwałem się cicho.
Do pokoju cichutko weszła Ona. Tak, właśnie Ona. Po prostu weszła, jakby nigdy nic, jakby była u siebie.
Szybko podniosłem się i usiadłem na kanapie. Ona w tym czasie zajęła miejsce na krześle przy biurku z komputerem.
- Cześć – odezwała się.
– Cz...Cześć - zająknąłem się z wrażenia.
– Cieszę się, że cię znowu widzę. Tęskniłam za tobą.
– Ja też – odpowiedziałem.
– Oj, chyba nie do końca – uśmiechnęła się mówiąc te słowa.
Milczałem, a ona kontynuowała:
– Dopiero dzisiaj sobie o mnie przypomniałeś... A właściwie, to ja przypomniałam o sobie... Wzrok cię nie zawiódł. To ja przechodziłam obok "Arttea".
Czyli: dobrze widziałem.
- Nie mam właściwie o to do ciebie pretensji. Dużo się ostatnio wokół ciebie dzieje.
– Tak. To prawda – wreszcie udało mi się wydusić z siebie jakieś słowa.
Zaczerpnąłem nagle większy haust powietrza do płuc i zdecydowałem się zadać pytanie, które bardzo chciałem zadać.
– Powiesz mi kim jesteś? Nadal nie wiem.
– Mówiłam ci, że jestem twoim marzeniem.
– Rzeczywiście, jesteś jak moje największe marzenie, ale nadal nie rozumiem.
– Czego nie rozumiesz? – uśmiechnęła się – Jestem twoim marzeniem. Jestem taka, jaką sobie wymarzyłeś. Taka, jaką widziałeś mnie od dawna w swoich snach. Jestem dokładnym obrazem tego, co masz w swojej głowie. To ty mnie wymyśliłeś... Dziękuję ci za to. Dzięki tobie mogłam się zwizualizować. To dla mnie bardzo ważne.
Mówiąc to wstała z krzesełka i podeszła do mnie.
– Chciałam ci więc bardzo za to podziękować, bo gdyby nie ty, a raczej twoje marzenia, to by mnie tu nie było.
Chciałem wstać ale położyła rękę na moim ramieniu i powstrzymała mnie.
– Jak masz na imię? – spytałem.
– Jak sobie zażyczysz – odpowiedziała.
– Może Bajka? - zaproponowałem, praktycznie bez zastanowienia.
– Bardzo ładne imię... Podoba mi się... Bajka... Czemu akurat Bajka?
– Bo jesteś, jak bajka. Najpiękniejsza bajka.
- Aha - pokiwała głową.
Położyłem swą rękę na jej kolanie i powolutku przesłałem ją po smukłym udzie. Po chwili wsunąłem swą dłoń pod krótką, plisowaną spódniczkę mojej Bajki. Dotarłem do jej bioder. Kierowałem się w stronę źródła ciepła, jakim była przewspaniała muszelka. Ona była bardzo wilgotna.
Bajka nie założyła majtek.
Wsunąłem dłoń pomiędzy jej nogi. Wodziłem delikatnie palcami po szparce. Palec wskazujący przesuwał się dokładnie po rozkosznym wąwozie. Zagłębiał się w nim coraz bardziej, aż wreszcie cały wtargnął do środka. To znaczy: ja go tam wprowadziłem. Wsuwałem go, wysuwałem i wierciłem nim dookoła.
– Aaa... Jakie to przyjemne – rozkosznie stwierdziła - Rób tak dalej... Proszę...
Prawą rękę położyła na mojej głowie, a lewa powędrowała na jej piersi. Bajka zaczęła się masować przez materiał swojej bluzeczki i biustonosz.
Ja wciąż posuwałem ją palcem wskazującym.
Narastały we mnie emocje i poruszałem palcem coraz szybciej tak, żeby Bajce robiło się coraz przyjemniej.
Mnie, oczywiście także było dobrze. Miłe mrowienie ogarnęło całe moje ciało. Zacząłem się podniecać.
Wyjąłem na chwilę palec z cipki dziewczyny i przytknąłem go sobie do ust. Zacząłem zlizywać z niego intymne soki Bajki. Cały był nimi oblepiony. To genialny w smaku nektar.
Istna ambrozja dająca wieczne życie.
To nie była przesada. Naprawdę czułem się, jakby wstępowała we mnie trudna do okiełznania energia. Poczułem się, jak Półbóg.
Podwinąłem spódnicę dziewczyny odsłaniając jej wzgórek łonowy i przytknąłem usta do źródełka tego boskiego napitku. Spijałem go zachłannie z jej warg sromowych. Nic nie mogło mnie w tym powstrzymać.
Druga ręka mojej Bajki wciąż "maltretowała" piersi. Piękne, kształtne i duże. Dziewczyna już rozpięła koszulkę i wsunęła dłoń pod stanik uwalniając piersiątka z jego niewoli. Miałem wrażenie, że wyskoczyły z miseczek pełne radości i szczęścia, że wreszcie mogą cieszyć sobą moje oczy.
A cieszyły bardzo.
Nie tylko zmysł wzroku, ale też dotyku i smaku. Pieściłem je swoimi dłońmi, swoimi wargami, całowałem, seałem sutki, zaciskałem na nich zęby, szczypałem leciutko. Robiłem, co tylko mogłem, aby było jej dobrze.
Zdjąłem koszulkę Bajki i rzuciłem ją na krzesło. Zaraz po niej znalazł się tam jej koronkowy, fikuśny biustonosz. Potem odpiąłem guziczek przy jej spódniczce, a ona sama opadła aż do kostek.
Mój sen, moje marzenie, moja bajka...
Moja Bajka stała przede mną naga, jak ją Bóg, a raczej moja fantazja stworzyły. Piękna, zmysłowa, przykuwająca wzrok, genialna w każdym szczególe.
Raptem pomyślałem sobie, że ona jest dla mnie, jak całkiem nowy alfabet, który tworzyłem właśnie w tej chwili. Była jak całkiem nowy ciąg liter składających się w jedyne logiczne słowo, jakie istnieje.
To słowo było jej imieniem. Pięć magicznych liter.
Bajka. To była prawdziwa bajka.
…
Leżała przede mną z rozłożonymi nogami. Patrzyłem na nią jak na kolorowe zdjęcie na ekranie komputera. Zdjęcie przesycone erotyką i naszpikowane pożądaniem. Tak chyba miało być. Miałem czuć podniecenie.
Jak każdy facet jestem oglądaczem. Kocham oczami. Z pasją przyglądałem się więc jej postaci. Wbiłem w nią wzrok, jak sztylet. Nie zrobiłem jej jednak żadnej krzywdy.
Uważnie przypatrywałem się wszystkim wklęsłościom i wypukłościom jej ciała. Mój wzrok penetrować wszystkie namiętne zakamarki, wszystkie punkty, w których drzemie rozkosz i oczekują magiczne chwilę miłosnego
spełnienia.
Zbliżyłem swe usta do jej sromu.
Był bardzo wilgotny. Zacząłem pieścić go ustami.
Bardzo smakowała mi wydzielina jej pochwy. Rozkoszowałem się nim z lubością, jak żadnym innym.
W moich ustach jej sekretna słodycz rozpływała się niczym słodka czekolada. Nikt i nic nie smakuje tak, jak rozgrzana do czerwoności i podniecona
maksymalnie kobieta. Żadna nie smakowała tak jak ona. przekonywałem się o tym coraz bardziej.
Chyba nie mogłem już mówić o sobie, że jestem prawiczkiem i że nigdy w życiu tego nie robiłem, skoro już to zrobiliśmy kilka dni temu.
– Wsadź mi swojego penisa – usłyszałem głos Bajki – Chcę go poczuć w sobie.
Ledwie wybrzmiały te słowa, już ściągałem swoją koszulę, rozpinałem spodnie. Równie szybko pozbyłem się skarpetek i slipów.
Byłem gotowy.
Mój pal sterczał już twardy niczym stal.
Bajka patrzyła na niego wzrokiem pełnym podziwu.
– Wejdź we mnie – powtórzyła.
Zrobiłem to i wepchnąłem do środka swoją męskość. Zrobiłem to bez żadnej obawy i z absolutną pewnością.
To już nie był przecież mój pierwszy raz, a drugi. doświadczenie było jeszcze mniej niż skromne, ale jednak jakieś tam było.
Położyłem się na dziewczynie i wykonywałem rytmiczne ruchy lędźwiami wchodząc w nią i wysuwając się z niej, by potem znów zagłębić penisa aż po same jądra.
Nie da się ukryć, że byłem w raju. Najpierw stałem po kostki w rozkoszy, potem zanurzyłem się aż po pas, a teraz pogrążałem się w niej cały, aż po swoją bujną czuprynę.
"Pogrążałem", to nie jest pewnie odpowiednie słowo, aby wyrazić to co czułem, ale nie mogłem znaleźć lepszego.
"Wchodziłem z radością" – tak będzie chyba lepiej.
Bajka mocno obejmowała mnie zarówno rękami, jak i nogami. ręce splotła na mojej szyi, a nogami objęła mnie w pasie. Głupio to może zabrzmi, ale poczułem się, jakbym był zakuty w dyby. Cudownie jednak być tak uwięzionym. Na taką niewolę mogłem się pisać. Deklaracje podpisał bym obiema rękami.
Nadeszło spełnienie i wytrysnąłem w bajkę. Poczułem wielką ulgę i całe seksualne napięcie momentalnie ze mnie zeszło. Nie wyciągałem jednak członka z jej cipki.
Leżałem na niej i uspakajaliśmy się powoli. Nasze oddechy były ciężkie, jak to zwykle po dużym wysiłku, ale jednocześnie wypełniało nas wielkie szczęście. Całowałem delikatnie szyję i ramiona swojej kochanki, a ona drapała mnie po plecach. Milczeliśmy oboje.
Położyłem twarz na piersiach Bajki. Usnąłem w jednej chwili.
…..
Ocknąłem się nagle i dosyć gwałtownie.
Podniosłem się ciężko z tapczanu i rozejrzałem dookoła. Moje ubrania leżały rozrzucone przy biurku. Ja byłem całkiem nagi.
Fiu, fiu...
W tym momencie nieco się wystraszyłem i szybko sięgnąłem po ciuchy. Założyłem jednak tylko slipy.
Mam nadzieję, że nikt nie był świadkiem tego widoku.
Zbliżała się godzina 23:00. Bajki nie było przy mnie. Z łazienki dochodził tylko szum prysznica, ale za chwilkę ustał, jak na zawołanie.
Uchyliła lekko drzwi do mojego pokoju i wsunęła się cichutko do środka.
- Cześć - odezwałem się cichutko podnosząc z łóżka.
– Hej. nie śpisz?
– Nie śpię. Czekam na ciebie.
– To bardzo miłe z twojej strony – uśmiechnęła się.
Bajka miała na sobie moją "wyjściową" koszulę z kołnierzykiem. Nie zapięła guzików i widziałem bardzo wyraźnie wąwóz między jej dwiema wielkimi górami, płaski brzuszek z kraterem pępka oraz kawałeczek śnieżnobiałych majteczek. Koszula sięgała jej do połowy ud.
Wyglądała, jak zwykle, bardzo podniecająco. Świeżutko pachniała po kąpieli.
Usiadła przy mnie. Nasze postacie odbijały się w oszklonej szafce.
– Ładnie wyglądamy – zauważyła.
Podążyłem za jej wzrokiem.
Rzeczywiście, wyglądaliśmy bardzo interesująco. Dwoje młodych, pięknych ludzi, razem, blisko siebie.
Była w tym jakaś ukryta myśl.
– Piękna impresja – odezwała się Bajka.
– Impresja? – zdziwiłem się – Czemu impresja?
– Bo impresją tylko jesteśmy – odpowiedziała mi – Tylko impresją. Krótkim mgnieniem, błyskiem flesza, niedostrzegalnym mrugnięciem powieki, szkicem wykonanym bardzo szybko... A na nim nasze dwa nagie ciała splecione w jedną, nierozerwalną całość... Dookoła nas trwa piękna noc z soboty na niedzielę... Noc pełna jest gwiazd, a księżyc podgląda nas przez okno... Stary zboczuch, który wiele już widział, ale wciąż mu mało... Dziś powinien być w pełni zadowolony... Jest pięknie.
Zasłuchałem się w jej monolog. w końcu postanowiłem się włączyć;
– A my jesteśmy tutaj, uwikłani w sobie tak bardzo, że aż prawie umieramy z rozkoszy... To znaczy: ja na pewno umieram z rozkoszy... Moje wszystkie najskrytsze marzenia, nawet te dzikie i perwersyjne spełniam wraz z Tobą... Jesteś źródłem najmistyczniejszych przeżyć... Ciarki podniecenia wędrują wzdłuż
mojego kręgosłupa...
Bajka z uwagą słuchała moich słów. Przechyliła głowę w moim kierunku i złączyliśmy swe usta w namiętnym pocałunku.
– Chodź – powiedziała wstając i chwyciła mnie za rękę.
Ruszyliśmy w stronę drzwi.
– Poczekaj chwilę – odezwałem się - Założę tylko majtki.
– A po co? – spytała z uśmiechem.
– Ze zwykłej przyzwoitości.
– Nie przesadzaj.
Schodziliśmy schodami na parter. Bajka prowadziła mnie do salonu, gdzie między innymi stało pianino. Usiadła przy nim i położyła ręce na klawiszach.
Trochę dziwnie się czułem stojąc ze swoim ptakiem na wierzchu w salonie rodziców, ale to uczucie dawało niespotykane podniecenie. Robiłem coś, czego jeszcze nie robiłem. W ogóle nie paradowałem na golasa po mieszkaniu, a tu taka historia. Usiadłem na kanapie.
Palce Bajki zaczęły tańczyć po klawiszach. Kilka dźwięków połączonych ze sobą i powtarzanych co pewien czas układało się w wolno płynącą i hipnotyzującą melodię. Zrobiło mi się nadzwyczaj lekko na duszy i ciele. Poczułem się taki swobodny i opróżniony ze wszystkich złych rzeczy, które gromadzą się w ciągu dnia i odkładają w organizmie szkodząc mu tym samym bardzo.
Teraz byłem jak oaza spokoju. Byłem wyciszonym kwiatem lotosu, na spokojnej tafli jeziora... Było mi dobrze. Było mi bardzo dobrze. Jakbym właśnie przeżywał orgazm.
Melodia wciąż rozbrzmiewała w mojej głowie mimo tego, że dziewczyna już nie grała. Była odwrócona twarzą do mnie. Coś mówiła, ale nie mogłem zrozumieć co.
Podeszła do mnie, opierając dłonie na moich kolanach przyklęknęła. Potem uchwyciła członka swoimi dłońmi. Złożyła misterny pocałunek na jego odsłoniętej główce. W tym momencie przez moje ciało przebiegły intensywne ciarki. To było tak, jakbym przez przypadek dotknął odsłoniętych przewodów prądowych. Prąd przepłynął i "popieścił" mnie całego.
Jeju...
Takie intensywne przeżycia, to tylko z moją dziewczyną ze snu. A raczej: ze snów, bo to nie był jednostkowy przypadek.
Bajka pieściła ustami mojego członka...
Wytrysnąłem wprost na twarz mojej dziewczyny.
Kiedy otworzyłem oczy myślałem, że mojej Bajki tradycyjnie już przy mnie nie będzie. Na szczęście się pomyliłem. Była.
Stała nade mną nadal ubrana w moją koszulę i majteczki. Z mojej perspektywy wyglądała bardzo podniecająco. Ja leżałem bowiem na podłodze, dokładniej na grubym, perskim dywanie, ciągle nagi. Mój instrument spał sobie jeszcze smacznie, ale pewnie niedługo obudzi się i powstanie dumny, gotowy do działania. Taką przynajmniej miałem nadzieję.
Bajka stała nade mną. Wsunęła prawą dłoń za materiał majtek, między nogi i delikatnie drażniła swoją myszkę. Lewą pieściła swoje piersi.
Patrzyła na mnie nieco zamglonym przez roskosz wzrokiem. Czyżby wyruszyła w tę podróż bez mojej skronnej osoby?
Patrzyłem na nią z prawdziwą przyjemnością. Kobieca masturbacja, to prawdziwy ocean doznań i przeżyć. Męski odpowiednik wydaje się być tylko zwykłym wypróżnieniem się z nadmiaru nasienia i zrobieniem sobie dobrze za wszelką cenę. Kilkanaście szybkich i sprawnych ruchów pięści zaciśniętej mocno na penisie załatwiało sprawę. Niby okej. Po co sobie komplikować? Rachu ciachu i po sprawie.
Ściągnęła majtki i stanęła przy mnie tak, abym dobrze widział to, co robi. Wsunęła do środka palec i posłuchała się nim delikatnie, a drugą ręką stymulowała swoją łechtaczkę. Piękny to był widok. Szczególnie z mojej perspektywy.
Nie musiałem długo czekać na efekty. Mój członek podnosił się, nabrzmiewał i stawał się twardy. Wszystko wracało więc do normy.
Zawsze chciałem, żeby moja dziewczyna zrobiła taki seans specjalnie dla mnie. Chciałem, żeby mi pokazała jak to robi. Tak naprawdę, to chciałem poznać wszystkie kobiece tajemnice i sekrety. Pragnąłem dowiedzieć się się o nich absolutnie wszystkiego, aby nigdy nie były one dla mnie tajemnicą.
Mission impossible?
Możliwe, że tak. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie spróbował.
Aby posiąść, jak najwięcej wiedzy, to trzeba zacząć, jak najwcześniej. Jak na przykład w moim wieku. Tym wspomnianym już wcześniej: LEVEL 16.
Przy takiej partnerce, jaką była Bajka, to żadna misja nie była niemożliwa.
Wręcz przeciwnie. Wszystko zdarzyć się mogło.
Nie mogłem już wytrzymać tej bezczynności. Nie chciałem jednak brutalnie wchodzić w seans, który prezentowała przede mną Bajka. Zacząłem bawić się swoim przyrządem intymnym.
Bajka zauważyła to po pewnym czasie. Stanęła nade mną. Następnie przysiadła wprowadzając członka do swojej pochwy.
Dosiadła mnie jak Amazonka swojego rumaka i zaczęła galopować przed siebie. Nie miałem nic przeciwko temu. Mogła na mnie galopować gdzie tylko chciała i ile tylko chciała. To było niesamowicie przyjemne.
Najpierw robiła to powolutku, później przyspieszyło, by w końcu galopować na mnie z niesamowitą prędkością.
Jej duże piersi kołysały się przy każdym ruchu. Wyciągnąłem rękę i złapałem jedną z nich. Zacząłem delikatnie uciskać i masować.
Powoli wchodziłem w rozkoszny niebyt wciągany do wnętrza przez niewysłowioną ekstazę. Nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa. Potrafiłem tylko jęczeć i wzdychać głęboko. To miało jednak swój sens. Zbliżyliśmy się powoli do nieuchronnego orgazmu. Jego ukoronowaniem był mój wytrysk w głąb jej cipki. Poczułem ogromną wilgoć na swoim członku i włosach łonowych.
Odpłynąłem całkiem...
Leżeliśmy z Bajką wtuleni w siebie na podłodze. Mistyczne otoczenie i nastrój nie odpłynęły jednak gdzieś w nieznane. Nadal tutaj byliśmy. Moja Bajka była przy mnie. Nie zniknęła, jak to wcześniej miała w zwyczaju.
Czy mógłbym wyobrazić sobie coś wspanialszego?
Oczywiście, że nie!
– Cudownie – odezwałem się całując czarne włosy Bajki – Jak zwykle zabrałaś mnie do nieba.
– Mnie także było wspaniale – powiedziała cicho. – Nie będziesz miał nic przeciwko, abym została do rana?
– Oczywiście, że nie. Co to za pytanie?
– Chciałam wiedzieć.
– Jasne. Jeżeli chcesz możesz zostać tutaj nie tylko do rana. Możesz być tutaj ze mną zawsze.
Bajka nic się nie odzywała. Skubała tylko moje rzadkie włoski na piersiach.
– Nie mówisz chyba tego poważnie?
– Poważnie. Jak najbardziej poważnie – zapewniłem ją.
– Przecież jestem – uśmiechnęła się –Jestem twoim marzeniem, więc jestem przy tobie stale. To ci nie wystarcza?
– Coraz mniej. Pojawiasz się i znikasz. Nawet nie wiem, gdzie odchodzisz.
– Tam, gdzie wszystkie spełnione marzenia.
– Ale jeszcze nie do końca spełnione.
– Dlatego wracam i wracała będę, dopóki będziesz chciał.
– Będę chciał.
– Dopóki nie pojawi się ktoś realny. Wtedy o mnie zapomnisz. Odstawisz do lamusa i tam będę zbierała kurz, moje kolory będą blaknąć, na moim ciele pojawiają się zmarszczki, aż w końcu całkiem zgaśnie mój blask.
– Chyba nie tak szybko.
– Tego nie wiesz. Ja też nie wiem. Zresztą, nikt tego nie wie.
– Ciągle jesteś dla mnie zagadką. Chciałbym wreszcie rozwiązać cię do końca.
– Wtedy przestanę być dla ciebie pociągająca. A teraz, póki jeszcze istnieją jakieś sekrety, to gra jest warta świeczki.
– Cholera – usiadłem – Mówisz samymi zagadkami. Nie wiem o co chodzi, ale bardzo mnie to pociąga.
– Tylko nie odchodź za daleko.
- Chętnie poszedłbym z tobą tam, gdzie chodzisz.
Bajka uśmiechnęła się tylko.
- To miłe, co mówisz. Naprawdę. Dawno nie słyszałam czegoś aż tak miłego, ale wiesz co? Nie mówmy o tym więcej. Niech będzie tak, jak jest. Bo jest wspaniale, prawda?
- Tak – potwierdziłem.
- I lepiej nie będzie. Lepiej nie będzie...
Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć. Nawet nie domyślałem się, co mogła mieć na myśli. Jej słowa dudniły we mnie i odbijały się echem.
Lepiej nie będzie...
Lepiej nie będzie...
Lepiej nie będzie...
Dlaczego lepiej nie będzie?
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.