Barbara patrzyła przez wąską szczelinę w białym oknie, a jej oczy rozszerzały się coraz bardziej. To, co zobaczyła w sali 314, dosłownie ją zamurowało.
Półnagie ciała studentów, każda para w bliskim kontakcie, uśmiechy, dotyki, lekkość ruchów, napięcie erotyczne unoszące się w powietrzu — a pośród nich Marta, w białej bluzce i czerwonych kozaczkach, prowadząca wszystko z absolutną pewnością siebie. Każde jej słowo, każdy gest wywoływał reakcję młodzieży, która z zaufaniem i ciekawością poddawała się instrukcjom.
Barbara poczuła, jak serce wali jej w piersi. To było więcej niż jakiekolwiek wyobrażenie — rzeczywistość przekraczała najśmielsze oczekiwania. Wewnętrznie zaczęło się rodzić coś gorącego, mieszanka fascynacji i zakazanej ciekawości.
Nie mogąc powstrzymać nagłego impulsu, opuściła drabinę i ruszyła korytarzem w stronę gabinetu dyrektora. Każdy jej krok niósł się echem w tej publicznej instytucji, która stała się niemym świadkiem zakazanych praktyk.
— Panie dyrektorze! — zawołała, wchodząc do środka i próbując złapać oddech. — Proszę mi wytłumaczyć, co się tam dzieje! Ci uczniowie… i Marta… to… to nie do wiary!
Kalinowski spojrzał na nią spokojnie, jakby przewidział taką sytuację. Wstał zza biurka i podszedł do niej, mając serdeczny wyraz twarzy.
— Basiu — powiedział łagodnie, kładąc rękę na jej małym ramieniu — wszystko w porządku. Proszę się uspokoić.
— Ale… to… półnago! I ta nowa... Marta! — jęknęła, nie mogąc wydusić więcej słów.
Dyrektor uśmiechnął się lekko, lecz w jego spojrzeniu kryła się władza i spokój:
— Wiem, że to może szokować. Dlatego proszę mi zaufać i nie mówić o tym, zanim wróci Marta. Ona wszystko wyjaśni i wtedy będzie mogła pani skomentować, a może nawet zrozumieć cel tych zajęć.
Barbara poczuła, jak adrenalina opada, zastępowana przez napięcie ciekawości.
— Mam… poczekać? — spytała niepewnie.
— Dokładnie — dyrektor wskazał ręką na krzesło pod ścianą, żeby na nie usiadła. — Zachowaj spokój, Basiu. Marta wszystko wytłumaczy, gdy skończą się zajęcia.
Nauczycielka skinęła głową, choć wciąż czuła w piersi mieszankę szoku, niepokoju i… dziwnej fascynacji, czego była świadkiem. Nie mogła się oderwać od myśli o Marcie i tym, co działo się w sali 314.
* * *
Barbara czekała w gabinecie dyrektora, a pulsująca adrenalina mieszała się w niej z ciekawością. Serce zaczęło walić szybciej w jej piersi, kiedy usłyszała delikatne kroki na korytarzu. Właśnie nadchodziła Marta, powoli zbliżając się do biura w swoich czerwonych kozaczkach, pewnym, zmysłowym krokiem.
— Witaj, Barbaro — powiedziała spokojnie, kiedy otworzyły się drzwi. — Widzę, że nie mogłaś oderwać wzroku od mojej sali.
Barbara poczuła, jak rumieniec wspina się po jej twarzy.
— To… wszystko… ja… nie mogłam uwierzyć…
Marta uniosła delikatnie dłoń z trzymaną teczką i położyła ją na biurku. Zamki kliknęły, wyciągając z niej zalaminowane pismo. Papier był sztywny, a jego powierzchnia błyszczała w świetle słońca wpadającego przez okno. Barbara poczuła niepokój, gdy Marta położyła przed nią tajemniczy dokument.
— Proszę, przeczytaj — powiedziała miękkim głosem, lecz nie pozostawiającym miejsca na wątpliwości.
Barbara zaczęła czytać:
„Na mocy woli Ministra Edukacji, nauczycielka anatomii Marta Lewicka jest uprawniona do prowadzenia eksperymentalnego programu edukacji seksualnej i anatomii w dowolnym liceum. Każdy dyrektor i nauczyciel mają się podporządkować jej decyzjom. W przypadku odmowy lub utrudniania przebiegu programu, Marta ma prawo podjąć kroki dyscyplinarne, włącznie z zawieszeniem lub zwolnieniem pracownika.”
Barbara poczuła, jak serce zaczęło walić mocniej, a oddech stał się szybszy. Ten akt prawny w rękach Marty był atrybutem siły, a kobieta przed nią emanowała niesamowitą pewnością, której nigdy wcześniej jeszcze u nikogo nie spotkała.
— To… prawda? — wyszeptała, unosząc wzrok na nową wychowawczynię od seksu.
— Oczywiście — odpowiedziała spokojnie. — To nie tylko słowa na papierze. To daje mi władzę, by prowadzić program tak, jak uznam za stosowne. A ja… lubię, kiedy inni będą przestrzegać moich zasad.
Barbara poczuła mieszankę szoku, podziwu i dziwnej fascynacji. Z jednej strony bała się konsekwencji, ale z drugiej… nie mogła oderwać oczu od Marty. Ta jej pewność, elegancja i subtelna zmysłowość, która teraz wydawała się jeszcze bardziej intensywna.
— Więc… mam się podporządkować? — spytała cicho, z lekkim drżeniem w głosie.
— Dokładnie — odpowiedziała Marta, uśmiechając się łagodnie, lecz z wyraźnym poczuciem władzy. — A gdy zrozumiesz cel programu, zobaczysz, że wszystko, co robię, ma sens… i może nawet być fascynujące.
Barbara spojrzała ponownie na zalaminowane pismo. Pierwszy raz poczuła niebezpieczeństwa władzy, kontroli i zmysłowego napięcia, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła.
* * *
Gabinet dyrektora zamienił się w inny świat, kiedy Marta zamknęła drzwi na klucz, odwracając się z subtelnym uśmiechem. Michał patrzył na nią z lekkim zaskoczeniem i pewnym napięciem. Barbara zaś, poczuła się niczym mała mysz w pułapce.
— Teraz mamy prywatność — powiedziała Marta, a jej głos był miękki, a jednocześnie stanowczy. — W tej chwili wszystko jest między nami.
Nauczycielce matematyki, natychmiast wzrosło tętno, bo to była zupełnie nieznana jej sytuacja. Z jednej strony szok, a z drugiej — fascynacja. Marta zrobiła krok w ich stronę, a jej obecność była dominująca, a zarazem magnetyczna.
— Barbaro — kontynuowała Marta, patrząc prosto w jej oczy — chcę, żebyś mi pokazała, że potrafisz całkowicie mi się podporządkować. Zdejmiesz swoje ubrania. Tutaj, w mojej obecności… i Michała.
Kobieta zamarła, słysząc z niedowierzaniem tę prośbę. Jej oddech stał się płytki. Przez moment się zawahała, ale spojrzenie Marty, pełne władzy i pewności, sprawiło, że ciało reagowało, zanim umysł zdążył się sprzeciwić.
Michał siedział w milczeniu, obserwując scenę z mieszaniną ciekawości i respektu wobec Marty. Sam wcześniej był uprzedzony, że ma wypełniać prośby nowej wykładowczyni. Jednak nawet on się nie spodziewał, że ma ona tak silne upoważnienie od najwyższych władz.
Barbara powoli zaczęła rozpinać guziki koszuli, a jej dłonie lekko drżały. Każdy ruch wydawał się jakby spowolniony i świadomy. Marta zbliżyła się o krok, a jej wzrok przesuwał się po szczupłym, niemal anorektycznym ciele, jakby notowała każdy detal.
— Doskonale — wyszeptała, zmysłowo i zachęcająco. — Czuję, że wiesz, jak poddać się woli kogoś, kto zna wartość władzy i przyjemności.
Matematyczka, choć początkowo przerażona, czuła rosnące ciepło w ciele, które mieszało się ze wstydem i fascynacją. Każdy oddech był cięższy, a spojrzenie seksuolożki wywoływało w niej napięcie, które trudno było opanować.
Marta, stojąc blisko, pochyliła się lekko, przyciągając Barbarę wzrokiem i gestem. Michał, choć wciąż obserwował i wiedział, że teraz to ona kontroluje sytuację — sam musiał się podporządkować temu, co dyktowała.
— Widzisz, Barbaro — powiedziała, głosem miękkim, ale zdecydowanym — władza może zaskakiwać. I być zmysłowa. A teraz poczuj, że twoja otwartość może być częścią czegoś większego…
Kobieta drżała, stojąc niemal nago przed seksuolożką, a przestrzeń gabinetu wypełniła gęsta aura erotycznego napięcia i kontroli.
* * *
Barbara stała w gabinecie w samym staniku i majtkach, licząc kolejne uderzenia serca. Każdy oddech był ciężki, a ciało drżało zarówno z upokorzenia, jak i z silnych emocji, których nie potrafiła kontrolować.
Marta stała naprzeciwko niej, spokojna i pewna siebie. Oczy błyszczały w świetle gabinetu, a uśmiech mówił wszystko — absolutyzm i kontrola były po jej stronie.
— Zostało coś jeszcze — powiedziała Marta, krok po kroku zbliżając się do nauczycielki — Chcę, żebyś zdjęła... wszystko.
Matematyczka poczuła, jak ciało zastyga w bezruchu.
— Ale… ja… — wyszeptała, próbując znaleźć słowa, które odroczyłyby moment, którego się obawiała.
Marta wyciągnęła ponownie zalaminowane pismo z podpisem ministra i położyła je na biurku, w zasięgu wzroku.
— Pamiętasz? — powiedziała miękko, ale stanowczo. — Zgodnie z tym dokumentem, każdy nauczyciel ma się podporządkować mojej woli. Jeśli odmówisz… konsekwencje są oczywiste.
Barbara poczuła zimny dreszcz, bojąc się stracić pracę. Jej dłonie się trzęsły, a serce biło jak młot. Spojrzała na Martę, a potem na Michała, który siedział w swym fotelu i w milczeniu obserwował sytuację. Nie miała od niego ratunku.
— Dobrze… — wyszeptała w końcu, powoli rozpinając stanik. Jej małe piersi, mocno osadzone na klatce, uniosły się delikatnie, gdy uwolniła je z materiału. Kępka włosów na dolnym trójkąciku stała się widoczna, kiedy pozbyła się ostatniego skrawku tkaniny.
Marta zrobiła krok bliżej, badając każdy jej ruch, przyglądając się sylwetce z mieszaniną podziwu i władczej kontroli.
— Doskonale — wyszeptała, zmysłowo, cicho, ale pełnym autorytetu tonem. — Widzisz, Basiu… dominacja i zmysły idą w parze. Teraz wiesz, dlaczego ciekawość nie popłaca?
* * *
Nauczycielka stała zupełnie naga, pełna wstydu, upokorzenia i obdarcia z resztek godności. Marta spojrzała na nią surowo, ale zmysłowo, a jej oczy błyszczały mieszaniną siły i rozbawienia. Zaczęła się zastanawiać, jaką karę wyznaczyć za podglądanie. Spojrzała na dyrektora, a w jej umyśle, narodził się iście diaboliczny plan, którego nie powstydziłby się stary katecheta.
— Teraz spełnisz moją następną prośbę — powiedziała miękko, spoglądają w stronę Basi i Michała. — Podejdź do dyrektora i uklęknij między jego kolanami, kładąc na nie dłonie.
Na te zaskakujące słowa poczuła dreszcze, a serce uderzyło mocniej. Spojrzała niepewnie na dyrektora, który siedział nieruchomo. Marta zrobiła krok w stronę biurka i usiadła na jego krawędzi, krzyżując ręce na klatce piersiowej, powodując uniesienie biustu.
— Nie wahaj się — dodała Marta, przesuwając wzrok po trzęsącej się kobiecie od stóp do góry. — Pokaż, że potrafisz podporządkować się mojej woli i dochować tajemnicy.
— Ja nic nie powiem! — natychmiast odezwała się matematyczka.
— Nie kochana. Ja muszę mieć pewność — pokręciła głową, mając do niej małe zaufanie. — No śmiało!
Barbara wzięła głęboki oddech i powoli przestąpiła kilka kroków, a następnie uklękła między jego kolanami. Odczuwała duże zażenowanie, ale też dziwne, nieznane dotąd napięcie. Jej dłonie spoczęły niepewnie na udach, mając przed twarzą męskie krocze. Dyrektor spojrzał na Martę z lekkim uśmiechem, jakby oczekiwał jej następnego polecenia.
— Michał — zwróciła się teraz do niego, głosem miękkim, lecz pełnym autorytetu — rozepnij klamrę paska. Musisz ukarać swoją niedobrą nauczycielkę.
Dyrektor zawahał się przez moment, bo nawet on się nie spodziewał takiej prośby. Mimo to powoli przesunął rękę do paska spodni z rosnącym uśmiechem na twarzy, wciąż mając oczy utkwione w Marcie.
Barbara poczuła, jak zimny metal klamry dotknął jej zmysłu słuchu, a całe ciało zareagowało na nietypowe polecenie i sytuację, której nie potrafiła przewidzieć. Sam szelest skórzanej taśmy, która wysunęła się ze szlufek, zaczął już łamać jej opór. Oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły, gdy zrozumiała, że to nie są żadne żarty. Klęczała przed nimi nago z wypiętymi pośladkami, totalnie bezbronna i brakiem szansy na ratunek.
Marta obserwowała każdy ruch, każdy oddech Barbary, kontrolując tempo i kierunek swojej gry. Napięcie w gabinecie wzrosło do niewyobrażalnego poziomu, gdzie jedna iskra, mogła stać się zaczątkiem erotycznego wybuchu.
— Dobrze… — wyszeptała seksuolożka z lekkim uśmiechem, krok po kroku kontrolując kolejne wydarzenia. — Teraz pokaż, że jesteś prawdziwym dyrektorem.
Michał widział i czuł drżenie Barbary, kiedy podniósł dłoń z paskiem. Wydawało się, że odmówi wykonania tego rozkazu, ale Marta uniosła głowę wyżej, a jej wzrok skierował się do teczki z dokumentem. Wiedział, że on też może stracić swoją posadę, więc szybko naciągnął pasek i uderzył w lewy pośladek.
Pierwsze uderzenie spadło tak nagle, że biedna Basia wtuliła głowę między jego uda. Pasek wydał z siebie, głośne klaśniecie, kiedy dotknął gładkiej skóry, zostawiając czerwony ślad. Drobna kobieta syknęła przez zaciśnięte zęby, a dłonie obsunęły się z kolan jej zwierzchnika.
— Teraz prawy — powiedziała Marta spokojnie, zmysłowo, a jej głos wypełnił gabinet.
Drugie uderzenie było mocniejsze, prowadzone z pełną świadomością męskiej siły. Skóra drgnęła, a jęk wyrwał się z jej ust, już nie tylko z bólu — coś w tym poniżeniu, zaczynało ją palić od środka. Poczuła mieszankę gorąca, napięcia i lekkiego dyskomfortu.
Głośno stęknęła, a oddech stał się nierówny. Serce waliło niczym oszalałe, a myśl całkowitego podporządkowana drugiej kobiecie oraz mężczyźnie, wywoływały w niej dziwne, mieszane uczucia: wstydu, podniecenia i fascynację.
— Masz słuchać tej pani! — uderzenia stały się coraz częstsze i bardziej dotkliwe. — Rozumiesz?
Dyrektor zaczął uderzać rytmicznie, a pasek świstał w powietrzu. Każde uderzenie zostawiało kolejny ślad upokorzenia. Barbara czuła jak pieczenie, miesza się z dziwnym, narastającym ciepłem między udami. Po każdym klapnięciu jej oddech stawał się szybszy, krótszy, bardziej chrapliwy.
— Wystarczy — przerwała Marta chłodnym tonem. — Teraz moja kolej.
* * *
Michał oddał jej pasek, niczym narzędzie jego władzy. Marta przeciągnęła skórą po dłoni, testując ciężar. Podeszła do klęczącej kobiety, wolnym, niemal teatralnym krokiem.
— Spójrz na mnie — rozkazała, chwytając ją za długie ciemne włosy i unosząc jej głowę. — Chcę widzieć twoje oczy, kiedy będziesz mnie czuła.
Barbara zerknęła niepewnie, a jej usta drżały, jakby chciała zacząć płakać. Pierwsze uderzenie Marty było celowe, wymierzone bardziej pod kątem, tak by skóra pasa oplotła się wokół krągłości pośladka. Dźwięk był ostrzejszy, a drobna kobieta aż krzyknęła, dygocząc na całym ciele.
— Widzisz? — Marta uśmiechnęła się chłodno. — Boli inaczej, kiedy robi to kobieta.
Drugie uderzenie spadło niżej, zahaczając o górę uda. Barbara jęknęła, ale jej biodra drgnęły w przód, jakby organizm sam szukał w tym perwersyjnej przyjemności. Marta to zauważyła, a jej spojrzenie zabłysło triumfem.
— Podoba ci się, prawda? — spytała, kładąc pasek na rozgrzanej skórze swej niewolnicy, przesuwając go powoli jak pieszczotę. — Jeszcze jeden… i zapamiętasz to lekcję na zawsze.
Trzeci cios był mocny, głośny, zostawiając wyraźny, rozlany czerwony ślad. Barbara zawyła, ale zaraz potem jej ciało ugięło się w rozkosznym spazmie, policzki zapłonęły, a oczy zabłyszczały łzami i podnieceniem.
Marta owinęła pasek wokół dłoni i zaciskając w pięść, nachyliła się do klęczącej kobiety.
— Masz milczeć na temat moich zajęć, uczniów i całego programu! Rozumiesz? — powiedziała, akcentując każde słowo, patrząc lodowatym wzrokiem.
Barbara skinęła głową, cała dysząc i dygocząc na czworakach, niczym po przeżytym nocnym orgazmie.
— A to, żebyś zapamiętała! — syknęła i walnęła z całej siły paskiem o biurko.
Trzask głośnego uderzenia rozległ się echem po gabinecie. Marta uśmiechnęła się szeroko, czując, że ma ją w garści. Na moment uniosła pasek do góry, tak by Barbara widziała jego cień na ścianie. Ten gest, pełen teatralnego napięcia, sprawił, że dyrektor lekko zmrużył oczy — jakby nagle uświadomił sobie, kto teraz realnie ma władzę w jego szkole.
Marta zrobiła krok wstecz, patrząc na poniżoną nauczycielkę, która drżała między kolanami dyrektora.
— Dobrze — powiedziała już bardziej miękko, ale wciąż stanowczo — na dziś ci wystarczy.
Drobna Basia wyraźnie odetchnęła z ulgą, choć ciało wciąż się trzęsło z połączenia wstydu, adrenaliny i dziwnego podniecenia. Marta podała jej rękę w subtelnym geście pojednania.
— Czas się ubrać — dodała, a w jej głosie wciąż brzmiała władza i kontrola. — I pamiętaj, to nic osobistego.
Barbara powoli wstała i skinęła głową. Wiedziała, że ma zachować milczenie, inaczej mogą ją spotkać bardziej dotkliwe konsekwencje. Zaczęła zakładać majtki i stanik, czując, jak każdy ruch ciała powodował ból.
* * *
Marta oddała pasek i usiadła w fotelu, naprzeciw biurka dyrektora. Obserwowała uważnie nauczycielkę, jakby chciała, żeby zapamiętała ona każdy szczegół tego spotkania. Poprawiła swój kosmyk włosów i przełożyła zmysłowo nogi.
Widziała spojrzenie Michała, które wciąż od czasu do czasu powracało do Barbary, która dopinała bluzkę z wyraźnym zawstydzeniem. Spoglądał też w jej kierunku, ale dla niej samej... priorytetem był program.
Miała zbyt wiele do udowodnienia, zbyt wielką władzę, by pozwolić sobie na osobiste fantazje. I wtedy w jej głowie pojawił się nowy zmysłowy plan, który mogłaby zrealizować.
„Ciekawa para by z was była” — pomyślała, poważnie rozważając to opcję.
Barbara wciąż była młoda, piękna, ale dziwnie zamknięta w sobie. Nauczycielka matematyki, która całe życie podporządkowała szkolnym obowiązkom, nadal nie doczekała się rodziny ani dzieci. Jej przełożony, mężczyzna z autorytetem i doświadczeniem, wydawał się idealnym kandydatem, by tę równowagę zburzyć.
Pierwszy etap Marta miała już za sobą. Dyrektor widział nagą Barbarę, a także upokorzoną i posłuszną. Wystarczyło teraz popchnąć ich delikatnie ku sobie, tak by oboje uwierzyli, że to ich własna decyzja. Ona sama uwolniłaby się od uwagi mężczyzny i mogłaby całkowicie skupić się na karierze.
Odchyliła się na siedzisku, a na jej ustach pojawił się ledwie widoczny, zmysłowy uśmiech. „Dlaczego by nie nadużyć jeszcze bardziej władzy?” — przemknęło jej przez myśl.
* * *
Marta powoli podeszła do Barbary, która ubierała się przy biurku. Jednym ruchem dłoni chwyciła jej spódnicę, unosząc materiał wyżej, aż uda nauczycielki odsłoniły się przed dyrektorem.
— Spokojnie, Barbaro — szepnęła jej do ucha, a jej głos miał w sobie coś miękkiego i rozkazującego zarazem. — To przyjemniejsza część lekcji.
Michał wciągnął gwałtownie powietrze, nie odrywając oczu od tego, co Marta właśnie mu ofiarowała. Barbara próbowała zasłonić dłońmi czerwone pośladki, lecz druga silniejsza kobieta ujęła jej nadgarstki i odsunęła je na bok.
— Otwórz uda — powiedziała krótko, a jej spojrzenie stało się ostre jak brzytwa.
Barbara zawahała się, ale posłuchała. Marta obserwowała satysfakcję malującą się na twarzy dyrektora i czuła rosnącą ekscytację. To była jej gra, a oni byli tylko pionkami na szachownicy. Stojąc między młodą nauczycielką oraz jej przełożonym, postanowiła w pełni ujawnić swój plan. Jej ton był spokojny, ale zdecydowany:
— Panie dyrektorze… proszę zdjąć spodnie i bokserki.
Mężczyzna uniósł brwi, ale wstał i bez słowa rozpiął guzik, potem zamek, zsuwając materiał w dół. Opuścił bieliznę do kostek, aż został całkowicie odsłonięty i ponownie usiadł w fotelu, niczym na tronie. Marta spojrzała na Barbarę, która wciąż stała obok, nerwowo dygocząc i patrząc szerokimi oczyma na leżącego między udami penisa.
— No dalej, Barbaro — powiedziała Marta z lekkim uśmiechem. — Podejdź do dyrektora. Chcę, żebyś z bliska przyjrzała się jego przyrodzeniu.
Barbara wzięła głębszy oddech i mimo wyraźnego zawstydzenia, posłusznie zrobiła krok, potem drugi. Jej kolana niemal miękły, gdy znalazła się przy fotelu Michała, tuż między jego udami. Stała pochylona, a jej policzki płonęły, gdy spojrzała tam, gdzie Marta ją prowadziła.
Dyrektor, choć zaskoczony śmiałym pomysłem Marty, nie odezwał się ani słowem — pozwalał, by sytuacja toczyła się w obranym kierunku.
— Dobrze… — szepnęła Marta, zadowolona z obrazu, jaki przed sobą widziała. — Właśnie o to chodzi. Uczysz się szybko, Barbaro.
Marta skrzyżowała ręce pod biustem i przyglądała się matematyczce z wyraźną satysfakcją.
— Nie uciekaj wzrokiem — głos był miękki, ale stanowczy. — Teraz obejmij go dłonią… i zacznij masować.
Barbara zadrżała, kiedy to usłyszała, jednak posłusznie wyciągnęła rękę. Przez chwilę zawahała się nad udem dyrektora, po czym jej palce powoli objęły jego przyrodzenie. Prawie bezwiednie wzięła przy tym cichy oddech, jakby sama była zaskoczona własną odwagą.
Dyrektor opadł głębiej w fotel, wydając z siebie niski pomruk, a Marta przysunęła się bliżej, nachylając się do ucha przygarbionej kobiety.
— Właśnie tak… powoli, spokojnie — uśmiechnęła się z przekąsem. — Niech dyrektor zobaczy, że potrafisz być posłuszną uczennicą.
Dłoń Barbary zaczęła poruszać się w rytmie, początkowo niepewnie, ale coraz śmielej. Marta obserwowała to z błyskiem w oczach, jakby cała scena była starannie wyreżyserowaną próbą jej możliwości.
* * *
Barbara przełknęła ślinę, czując jak ciepły ciężar w jej dłoni, rośnie z każdą chwilą. Spojrzała z niedowierzaniem w górę, a potem znów w dół, jakby próbując upewnić się, że to, co trzyma, naprawdę ma takie rozmiary.
— Boże… — wymknęło jej się szeptem, bardziej do siebie niż do kogokolwiek.
Marta, stojąca obok, również uniosła brwi, choć szybko przybrała maskę opanowania. Przez ułamek sekundy żałowała, że to Barbara, a nie ona, ma okazję jako pierwsza doświadczać dyrektora w takiej odsłonie.
— No proszę… — mruknęła, przyglądając się scenie. — Michał potrafi zaskoczyć.
Uśmiechnęła się chłodno, jakby wracała do swojej roli reżyserki.
— Masz szczęście, Barbaro — głos zabrzmiał pół-żartem, pół-serio, ale z wyraźną nutą zazdrości. — Gdybym wiedziała, że dyrektor jest aż tak hojnie obdarzony… może wcale bym się tobą nie podzieliła.
Barbara spojrzała na nią niepewnie, czując kolejną dawkę zażenowania i jednocześnie podniecenia. Jej palce zacisnęły się mocniej, a dyrektor wydał z siebie niski pomruk aprobaty.
Zaczęła niezdarnie przesuwać skórę w górę i w dół, jak kazała jej Marta. Początkowo się wydawało, że jedna dłoń wystarczy, ale po chwili poczuła, że ciężar i napięcie w przyrodzeniu dyrektora jest tak duże, że musi objąć go obiema rękami. Stała między jego udami, lekko pochylona, koncentrując się na ruchach – coraz bardziej rytmicznych, coraz pewniejszych.
— Właśnie tak… — mruknęła Marta, opierając się o biurko i obserwując z zaciekawieniem. — W tym tempie. Nie szybciej.
Barbara spuściła wzrok, a jej okulary lekko zsunęły się na nos. Z ust wyrwało się ciche westchnienie zdziwienia, gdy zobaczyła reakcję ciała mężczyzny, a z jego ust wyrwało się stęknięcie. Nie zdążyła się odsunąć.
Potężny strumień spermy uderzył prosto w jej twarz, rozpryskując się na szkłach dużych okularów, a kolejne porcje nasienia trysnęły po ramionach i dekolcie, zostawiając lepkie smugi.
— Ojoj… — wydusiła z siebie, mrugając szybko, próbując coś zobaczyć przez zachlapane szkła.
Barbara puściła pulsującego członka, a jej dłonie drżały w powietrzu. Natychmiast się wyprostowała, a mleczna masa zaczęła ściekać do pępka, a także zarośniętej cipki. Próbując mrugnąć przez zalepioną powiekę, chciała wytrzeć szkła okularów, żeby coś zobaczyć. Jednak Marta szybko podeszła i złapała ją za nadgarstki w geście podporządkowania.
— Nie wycieraj się jeszcze — wyszeptała Marta. — Chcę, żeby ten efekt był widoczny. Dla mnie… i dla dyrektora.
Ciało Barbary, jak też jej umysł, ogarnęła fala wstydu. Miała ochotę się schować w kącie i zacząć płakać, bo miała już dosyć. Była zbita, obolała i jak nigdy w życiu, upokorzona.
Gorące strużki płynu, spływały po jej szyi w dół, a cała mimowolnie się trzęsła. Michał, ciężko oddychając, patrzył na nią z pożądaniem. Jej twarz, twarz Barbary, stała się teraz całkowicie jego własnością w tej scenie. Doskonale wiedział, że to była zasługa Marty, która złamała biedną Basie i doprowadziła do tej sytuacji.
— Wyglądasz, Barbaro, jak prawdziwa uczennica, która właśnie dostała swoją pierwszą lekcję — głos był miękki, ale podszyty rozkazem. — To jego dzieło, a ty byłaś płótnem.
* * *
Michał ciężko oddychając, opadł na oparcie swego fotela. Jego spojrzenie zatrzymało się na nauczycielce matematyki, której wzrok był zasnuty mlecznobiałą mgiełką na szkłach. Cieszył swoje oczy jej wyraźnie zarysowanymi piersiami oraz zarośniętą dziewiczą piczką.
Marta powoli puszczała Barbarę, która wciąż stała między rozchylonymi męskimi udami, nieco zdezorientowana sytuacją. Wyglądała niesamowicie, mając twarz i ramiona oraz talię, pokrytą śladami jego nasienia. W końcu się zlitowała i palcami przetarła jej okulary, jakby chciała pokazać cień troski.
— Teraz spójrz na mnie — powiedziała Marta, trzymając ją za wilgotne policzki od smug spermy. — Chcę widzieć twoje oczy. Tak wyglądają moje zajęcia praktyczne i mam na to pozwolenie. Rozumiesz?
Barbara skinęła głową i pociągnęła nosem, wciąż będąc na skraju płaczu. Doskonale zrozumiała otrzymaną dzisiaj lekcję. Lęk, dotyk, ból, ciepło, a także zapach spermy — wszystko to wypełniało jej zmysły. Było w tym coś niepokojącego, zakazanego… i jednocześnie elektryzującego.
Michał, siedząc na fotelu, odchrząknął od podniecenia. Obserwował reakcję Barbary, a jego oczy nie mogły oderwać się od widoku kobiety, która całkowicie poddała się woli Marty.
— Dobrze się spisałaś, Basiu — powiedziała miękko, choć z nutą stanowczości. — Ale na tym nie koniec. Masz jeszcze jedną pracę do wykonania, tym razem domową.
Barbara uniosła na nią pytające spojrzenie, spod częściowo zasnutych mlecznym filmem szkieł.
— Pracę domową…? — powtórzyła niepewnie.
Marta się uśmiechnęła, wycierając swe dłonie o papierowy ręcznik, jednocześnie przesuwając wzrokiem do Michała, który wciąż siedział rozchylony z opadłym przyrodzeniem, obserwując obie kobiety.
— Tak. Masz dać się zaprosić temu panu na kawę. Jeśli w tej mieścinie w ogóle istnieje jakaś przyzwoita restauracja, to tam. A jeśli nie… — zrobiła krótką pauzę, podkreślając swoją władzę — …to pojedziecie do pobliskiego miasta.
Barbara otworzyła usta, jakby chciała zaprotestować, ale Marta szybko przyłożyła jej palec do ust.
— Nie dyskutuj. To twoje ostanie zadanie do wykonania, inaczej... — ton nie pozostawiał miejsca na sprzeciw, wyciągając na przypomnienie fragment pisma. — Chcę, żeby dyrektor zobaczył cię poza murami szkoły. Elegancką, spokojną… i podatną.
Michał uniósł brew, uśmiechając się pod nosem. — Widzę, że nasza Marta potrafi myśleć strategicznie — skomentował cicho, spoglądając na Barbarę jak na nagrodę, która dopiero zaczyna się otwierać.
1 komentarz
TomoiMery
coraz ciekawiej 🤗