Miłość i sztalugi rediviva

Piotr ciągle malował. Dopiero kolejne bicie zegara uświadomiło mu, że to już cztery godziny. Wpadające przez uchylone okno promienie zachodzącego słońca zdobiły pastelowym woalem wnętrze pracowni pełnej sztalug, pędzli, farb i obrazów, nadając wnętrzu jeszcze bardziej artystyczny charakter. Młody, lecz uznany już malarz stał przed własnym niedokończonym dziełem boso, ubrany w poplamiony roboczy drelich i walczył z marzeniem, żeby tego dzieła nigdy nie dokończyć. Znał zasady, ale tym razem musiał wbrew naturze przestrzegać dwóch. Robert, mieszkający w Monachium kolega ze studiów na ASP, poprosił go o namalowanie portretu swojej asystentki tak, aby podkreślał wszystkie jej walory i wdzięki. Piotr nie bardzo rozumiał a jednocześnie domyślał się, dlaczego Robert ze swoim talentem nie mógł zrobić tego sam, za to doskonale zdawał sobie sprawę z podtekstu tego zlecenia. Równocześnie powtarzał w myślach wpajaną przez nauczycieli regułę - jeśli artysta chce namalować dobry akt, nie może współżyć z modelką przed jego ukończeniem. Ale nie potrafił powstrzymać marzenia, żeby złamać obydwie jednocześnie. Barwa jej skóry na podbrzuszu, różowość sromu, burza czarnych, rozpuszczonych, spływających na ramiona włosów i twarz bogini nie pozwalały oderwać wzroku. Siedziała przed nim po turecku naga, jak alabastrowy pomnik. Tylko że pomniki nie zmieniają wyrazu twarzy, nie odgarniają w taki sposób włosów, a ich srom się nie zwilża. Zupełnie jak z Iwoną – pomyślał. Pierwszy raz zachwycił się przyszłą partnerką na studiach. Dziewczyny na zajęciach pozowały do aktów na zmianę. Każdy chłopak marzył, żeby to była właśnie ona. Najwyższa, najzgrabniejsza. Kiedy powoli zdejmowała wszystkie elementy ubrania, nie mógł oderwać wzroku ani powstrzymać wzwodu. Mimowolnie robiła mistrzowski striptiz. Nieuchronne w tej sytuacji podniecenie sprawiało, że sutki stały na baczność, a pochwa wilgotniała marzeniami. Malował na oślep, pieszcząc nieustannie w wyobraźni smagłe ciało, cudne piersi, sięgające nieba nogi. No i co pan wyprawia? Krzyk profesora Maciąga wyrwał go z letargu. Chce pan skończyć studia? To niech pan się ogarnie! Dwója z portretu. Może pójdziemy na kawę? – usłyszał za plecami głos ubierającej się Iwony. O niczym bardziej nie marzył. Przeplatające się palce rąk i smak kobiecego języka oszołomiły go całkowicie. Wiem, że mnie pragniesz. Chodź do mnie – powiedziała. Szedł półprzytomny, obejmując i całując żywe spełnienie wszystkich snów. Kawalerka była mała, ale podziwiał nieistniejący u niego porządek. Spływające z ram kwiaty stały na półce w zgodnym rzędzie, a portrety wisiały w kuchni na haczykach. Nadal ci się podobam? – usłyszał jak przez mgłę. Po chwili stanęła przed nim  odziana tylko w kwieciste pareo, półnaga, pełna pożądania. Alabastrowy pomnik zstępował z piedestału, żeby otworzyć autostradę szczęścia. Nawet nie zauważył, kiedy zdjęła mu bluzę i poprowadziła głowę ku stwardniałym, przepięknym piersiom. Smak prawie czarnych brodawek był równie wspaniały jak zapach pochwy. Iwona nie miała już na sobie nic. Usta same powędrowały ku rozkwitającej rosą kobiecości. Jak najszczęśliwszy motyl spijał miłosny nektar, w akompaniamencie skamlania partnerki. Sama zdjęła mu spodnie. Chciała odwdzięczyć się tańcem języka wokół męskości, ale zanim się spostrzegła spragniony penis penetrował jej kobiecość. Była tak wysoka, że nie mógł dosięgnąć buzi. Smak stwardniałych, cudnych piesi rekompensował wszystko. Sutki tonęły w męskich ustach, podczas gdy wzwiedziony penis penetrował szczyt kobiecości. Nie umiał powstrzymać radości, kiedy ukochana ozdobiła wytryskiem jego uda i pościel. Krzycząc z rozkoszy spuszczał się do pochwy najdroższej. Spełniał marzenia. Była ich ucieleśnieniem. Odważna i zgrabna. Zanim wspólnie zamieszkali, dali sobie słowo, że będą wolni, połączeni tylko uczuciem. Bez dzieci. Wioząc ją do Londynu w czwartym miesiącu ciąży nie spodziewał się, że przeznaczone do wyskrobania dzieciątko nie jest jego. Powiedziała mu w samolocie. Sam dziwił się własnemu zdziwieniu. W końcu oboje zgodzili się na wolność. Ona skorzystała. Po powrocie Iwona oświadczyła, że chce żyć z Pawłem. Ojcem dziecka. Mimo wszystkich deklaracji Piotr nie był w stanie pogodzić się z myślą, że inny mężczyzna od tylu lat kopuluje z jego żoną, pieści, zapładnia. Odszedł i zamknął się w sobie. Potem wiele razy współżył z modelkami, ale ta dziewczyna była w jakiś sposób wyjątkowa. Mimo woli odłożył pędzel. Czy mogłabyś? – zapytał nieśmiało. Monika patrzyła z takim uwielbieniem, że wszystkie zasady pękały jak bańka mydlana. Była oszołomiona. Miała w życiu wielu mężczyzn, ale jeszcze żaden nie klęczał przed nią i tak genialnie nie lizał kwiatu rozkwitającej orchidei. Po tak długiej przerwie smak ociekającej śluzem pochwy był dla Piotra jak wniebowstąpienie. Nie myślał już o Iwonie, mimo że przeżywał to samo co z nią w przeszłości. Półprzytomna dziewczyna rozłożyła jeszcze bardziej nogi. Zawsze marzyła o takim przystojniaku, ale rzeczywistość przerastała wyobraźnię. Skamlała coraz bardziej, w miarę jak język mężczyzny omiatał jej srom i łechtaczkę. Sama zdjęła mu spodnie. Sterczący penis nie pozostawiał wątpliwości. Zaniósł ją na rękach do łóżka. Spleceni ciałami od stóp do głów przekraczali granice wyobraźni. Widok leżącej na wznak Moniki rozbrajał Piotra doszczętnie. Obraz stojących na baczność sutków oszałamiał. Połóż się na plecach – usłyszał. Posłuchał. Teraz ona była panią, władczynią. Dosiadając chłopaka sprawnie umieściła wzwiedzionego penisa w pochwie. Znakomicie wiedziała, że zbyt szybkie tempo może być dla niej fatalne. Sama połączyła męskość z kobiecością. Piotr już na sam widok ślicznej buzi, cudownych piersi i dłoni podawanych raz po raz do całowania gotów był się spuścić. Monika bardzo wolno poruszała biodrami. Nie pomogło. Mężczyzna nie mógł powstrzymać wytrysku ani krzyku na widok dominującej nad nim Pallas Ateny. Konał z rozkoszy. Po tak długiej abstynencji było to normalne. Mimo młodego wieku dziewczyna wiedziała wszystko. Była mądra i wyrozumiała. Położyła się na wznak, nie mogąc odpędzić wspomnień o Andrzeju. Miała szesnaście lat, kiedy starszy o pięć lat chłopak wprowadził ją we wszystkie kręgi miłosnego wtajemniczenia, rozprawiczył. Nauczył radości życia. Udowodnił jak wielką przyjemność można czerpać z posiadania pochwy, dzięki błogosławieństwu oddzielenia orgazmu od prokreacji. Półprzytomny Piotr całował partnerkę wszędzie. Od palców stóp aż po czubek ozdobionej burzą czarnych włosów główki. Wiedziała że to jest ta chwila. Jej język bezwiednie powędrował do obranego ze skórki penisa. Smak mieszanki skutków rozkoszy podniecał dziewczynę, a jej pieszczoty nie zostawały bez odpowiedzi. Systematycznie pozbawiany koktajlu męskiej i kobiecej radości penis sztywniał w oczach. Monika zlizywała spermę i własny śluz, radując się z ponownego wzwodu. Cały czas kontrolowała sytuację, była inicjatorką i przewodnikiem. Kiedy uklękła opierając dłonie o materac i bez słów pokazała jak pragnie być kochana, chwilowe zaskoczenie opuściło Piotra natychmiast. Mimo próśb Iwona nigdy nie pozwoliła mu spełnić tego marzenia. Kobiecy odbyt rozchylał się w miarę lizania tak długo, aż dziewczyna ujęła w smukłą dłoń mokrego penisa i sama zaprowadziła ku szczęściu. Chłopak umierał z radości. Całował ramiona i plecy dziewczyny, raz po raz ocierając żołądź o cudowną delikatność jej odbytnicy. Nie mógł się nacieszyć i dziękował Bogu, że to nie jest pierwszy tego dnia stosunek, że nareszcie może zaspokajać nie tylko siebie. Chciał pieścić srom ukochanej, ale odprowadziła jego rękę na miejsce. Nawet nie chciała się onanizować. Rytmicznie poruszająca się w odbytnicy męskość bardzo wolno prowadziła ją do orgazmu. Zakochiwała się w plateau równie mocno jak w jego sprawcy. W miarę przyspieszania ruchów frykcyjnych dłoń dziewczyny mimowolnie powędrowała do pochwy. Onanizowała się coraz szybciej, wbrew woli. Chciała żeby ten stan trwał wiecznie. Niemożliwe. Rozkosz Piotra narastała lawinowo. Balet nabłonków był niezrównany. Trysnęli równocześnie. Chłopak konał z rozkoszy napełniając jelito ukochanej gejzerem spermy, a ona spazmując zraszała pościel kobiecym nektarem. Nie znał początku ani końca. Odpłynął. Odzyskał świadomość całując plecy i pośladki najdroższej. Położyła się na wznak. Nie był w stanie się powstrzymać. Lizał całą, od stóp do głów. Podziwiał oralnie idealnie równiutkie, niepomalowane lakierem paznokcie u nóg, a potem liżąc łydki i uda niepowstrzymanie dążył do tego jedynego na świecie miejsca. Stolicy wszechświata. Marzenia każdego mężczyzny. Oszołomiony połykał koktajl wspólnego wytrysku, uwielbiając oralnie jego sprawczynię. Usnęli zjednoczeni ciałem i duszą, przepojeni miłością. Cześć, jak tam u was? – usłyszał jak przez mgłę Piotr. Zapomniał zamknąć drzwi. Ale jak, skąd tu on? Struchlały nie był w stanie otworzyć oczu. Robert? – wymamrotał. Nie miał pojęcia jak się tłumaczyć przyjacielowi leżąc nago w łóżku z przyklejoną jak plaster jego dziewczyną. Tak się cieszę, że się udało – usłyszał od uśmiechniętego Roberta. Przepraszam cię, naprawdę, to stało się tak szybko. Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, ale ja ją po prostu kocham, nie mogę bez niej żyć. Piotr nie wiedział w którym momencie wspomagany przez Roberta wrócił do rzeczywistości. Przepraszam. I nigdy nie przestanę – wyksztusił. Ale za co? Wymarzyłem sobie, żeby moja przyjaciółka się ustatkowała. Wybrałem ciebie jako potencjalną „ofiarę”. Oniemiał. To ona nie jest twoją dziewczyną? No pewnie że nie. A o co chodzi? – usłyszał zza pleców głos ślicznej, budzącej się kobiety. Boże, jaki był szczęśliwy. Kochajcie się ile się da. Życzę wam wszystkiego najlepszego. Robert wyszedł. Radości nie było końca. Całował gdzie popadnie. Ubóstwiał. Świadomość, że nikogo nie krzywdzi, nie jest niczyim rywalem uskrzydlała, rozbrajała, była jak łyk źródlanej wody, jak stąpanie po rosie o poranku. Pochłaniał każdy cal jej skóry, potu, śliny, śluzu. Uwielbiał bezgranicznie, radując się każdą chwilą rozkoszy. Szum spływającej wzdłuż splecionych ciał wody z prysznica zakłóciło pukanie do drzwi. Odziany w ręcznik Piotr poszedł otworzyć. I oniemiał. Robert stał przed nim ściskając za rękę Iwonę. Wyglądała cudownie. Oniemiały patrzył na dawną niepoślubioną żonę. Mini sukienka podkreślała zgrabność. Niesamowite, idealnie ogolone nogi lśniły karaibską opalenizną, ażurowe szpilki pozwalały zachwycać się pięknem stóp, a brak stanika nie pozwalał oderwać wzroku od prześwitującego kolczyka w lewym sutku. To nie wiedziałeś? – odpowiedział Robert, domyślając się pytania w oczach Piotra. Wspólne śniadanie dało okazję do wyjaśnień. Dawno jesteście razem? – wyksztusił Piotr, nie mogąc oderwać wzroku od Iwony. Od dwóch lat. Jakoś samo wyszło. Cudna kobieta – odpowiedział Robert. Ściskając dziewczyny mężczyźni nie mogli oderwać oczu od wzajemnych partnerek. Przeszłość wracała w galopującym tempie. Monika wilgotniała w oczach na wspomnienie orgazmu z Robertem, a Iwona odświeżała mimo woli w myślach całą rozkosz doznaną dzięki Piotrowi. Robert rozumiał i szanował decyzję Iwony, ale podświadomie nie mógł pogodzić się z kolejną aborcją, mimo że ciąża i spirala wzajemnie się wykluczały. Chciał zostać ojcem i zdawał sobie coraz bardziej sprawę, że z tą dziewczyną nie ma szans. Krzątająca się boso po kuchni Monika wydawała mu się bóstwem. Nie widziała powodu, dla którego miałaby rezygnować z ulubionego stroju topless. W końcu współżyła z obydwoma obecnymi mężczyznami, podobnie jak towarzysząca im kobieta. Spódniczka była tak krótka, że przy każdym głębszym ruchu pozwalała podziwiać srom i pośladki. Robert nie mógł wytrzymać. Już nie wiedział, nie miał pojęcia dlaczego dwa lata wcześniej nieprzemyślaną decyzją przerwał pasmo rozkoszy. Kątem oka, z obawą spojrzał na Piotra. Był w transie. Ubrana Iwona podobała mu się sto razy bardziej niż naga Monika. Z całych sił pragnął powrotu przeszłości, mimo zdrady marzył żeby jeszcze raz zobaczyć jak kroczy wzdłuż przedpokoju odziana tylko w biustonosz, i jak ten stanik rozpina. Wzrok powiedział wszystko. W jednej chwili uśmiechnięte dziewczyny zrzuciły z siebie odzież. Różnica wieku nie miała znaczenia. Liczył się tylko powrót do miłości. Odwieczny rytuał. Niezmienny. Nagie kobiety podały sobie rękę i uklękły na sąsiednich łóżkach. Mężczyźni prześcigali się w rozbieraniu, żeby jak najprędzej uklęknąć za ukochaną. Piotr był w szoku. Po raz pierwszy lizał odbyt Iwony i zupełnie nie był zazdrosny. Dziękował w myślach Robertowi, że ją tego nauczył. Z uśmiechem spoglądał na kolegę, nie mogącego oderwać się od Moniki, na rytmicznie pogrążający się w odbytnicy język i teoretycznie nie przystojące mężczyźnie skamlanie z rozkoszy. Wszystko działo się błyskawicznie. Niemal jednocześnie uśmiechające się do siebie dziewczyny wprowadziły penisa partnera do odbytnicy. Rozkosz penetracji warta była wszystkich skarbów świata. Trysnęli równocześnie. Obaj byli pewni, że to jest ta jedyna. Że nikt już ich nie rozdzieli. Nie można sobie wyobrazić jaką rozkosz przeżywał Piotr, orgazmując z Iwoną. Spazmował, co chwilę całując jej plecy i powtarzał w myślach. Już zawsze będziesz moja. Monika konała ze szczęścia. Nie rozumiała, dlaczego ten wymarzony facet nagle odszedł. Nie mogła uwierzyć, że wrócił. Że znów będzie mogła lizać jego penisa, spuszczać się razem na plaży. Po prostu być. To co, Karaiby? – rzucił tuląc Iwonę Piotr. Dominikana powitała upałem i tańcem. Słońcem splecionym wśród zmysłów, egzotyczną feerią wrażeń. Ściskając Monikę Robert nie był w stanie się powstrzymać. Całował z uwielbieniem rosnący brzuszek. Czwarty miesiąc. W tym samym czasie w pokoju obok Piotr nieprzytomny lizał genitalia ukochanej Iwony. Kochał ją za bezdzietność, za smak pochwy, kształt piersi i wszystko, czego nauczyła się od Roberta. Nie ciekawi cię co u nich? – spytała Iwona. Możemy zajrzeć. Widok był imponujący. Uchylone drzwi i uwielbiająca się para podczas kopulacji na jeźdźca. Piękno samo w sobie. Ciężarna Monika poruszała rytmicznie biodrami, a dosiadany przez nią Robert pieścił jej piersi i całował dłonie. Wspaniałe – powiedzieli sobie wzrokiem. Iwona nie miała pretensji, że to Piotr zapłodnił Monikę i uszczęśliwił Roberta. Chłopak nie posiadał się ze szczęścia. Kochając i będąc kochanym udowodnił, że mimo braku chęci do ojcostwa jest zdolny do prokreacji. A z dzieckiem będzie męczył się ktoś inny.

bieniek

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2655 słów i 15517 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik likeadream

    Jak zawsze świetnie się Ciebie czyta, choć tym razem lekko się pogubiłam :)

    15 sie 2017