Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Lekcja z naturyzmu ( naturystyczna przygoda )

"Niniejsze opowiadanie jest mego autorstwa. Napisane zostało w roku 2014 i opublikowane na portalach Dobra Erotyka ( już nie istnieje ) oraz na "Bez Tabu" ( jest tam do dzisiaj ). Jako że tamte portale nie istnieją lub są na wymarciu postanowiłem opublikować je tutaj. Dokonałem delikatnej obróbki, starając się wyeliminować błędy. "

Moje zainteresowanie kwestią naturyzmu rozpoczęło się w wieku 16 lat. Ot, byłem ciekaw jak to jest być na nagiej plaży. Początkowo było trudno. Starsi jegomoście gonili mnie z jedynie dostępnej w Warszawie plaży przy Wale Miedzeszyńskim. W większości na plaży bywali faceci, jednakże zdarzały się też kobiety. I ten fakt był motorem napędowym że tam bywałem.  
Byłem nieśmiały w stosunku do dziewczyn, a tam mogłem napatrzyć się na cipki i cycuszki w każdym przedziale wiekowym. By nie być posądzony o to że jestem zwykłym podglądaczem musiałem jakoś zapanować nad swym podnieceniem. Początkowo było trudno. Gdy obok przechodziła rozebrana kobieta lub mój wzrok utknął na którejś z opalających się pań mój mały przyjaciel od razu poczynał nabierać kształtów bardziej obszernych. Przewalałem się wtedy na brzuch i zamykałem oczy. Czasami pomagało, czasami zaś nie. Po pewnym czasie wpadłem na genialny pomysł aby przed dojściem na plażę skręcić w ustronne miejsce i tam ręcznie się zaspokoić. Dawało to pożądany skutek, lecz gdy miałem ochotę dłużej zabawić na plaży mój penis ponownie stawał się coraz większy i znów zmuszony byłem przewalać się na brzuch by w ten sposób ukryć swe podniecenie. Po roku czasu udało mi się opanować wzwód – po prostu nie traktowałem opalających się kobiet jako potencjalnych partnerek seksualnych. Były dla mnie aseksualne w tamtej chwili. Czasami jednak gdy któraś z pań zbyt wyeksponowała swój otworek  to stosowałem sprawdzony wcześniej sposób - przewrotka na brzuch.
Opowieść , która się wydarzyła miała miejsce pewnego ciepłego czerwcowego popołudnia. Jak zwykle nabajałem rodziców że idę pograć w piłę z kolegami i wskoczywszy w autobus pognałem na plaże na Wale Miedzeszyńskim. Było ciepło. Podkoszulek, krótkie spodenki, adidasy to był mój cały strój. Dodatkowo nieduży plecaczek a w nim ręcznik kąpielowy , emulsja do opalania. Zadowolony wysiadłem na znanym mi przystanku i skierowałem swe kroki w kierunku plaży. Gdy dotarłem na nią zrzuciłem z siebie fatałaszki i kompletnie nagi skierowałem swe kroki za potężne rury od piaskarki lub podobnie działającego urządzenia.  
Osób nie było dużo, na pryzmie piachu opalało się trzech facetów, tuż przy rurach parka w wieku 40+, dalej jakiś pojedynczy jegomość w wieku około 50 lat. Słowem bryndza. Kobitkę omiotłem wzrokiem dość pobieżnie, obawiałem się reakcji jej partnera. Nieco zapasiona z dużymi cyckami i zarośniętą szparką. To zdołałem zobaczyć. Rozłożyłem ręcznik w swoim miejscu i zacząłem nacierać swe ciało emulsją do opalania. Gdy skończyłem położyłem się na plecach wystawiając swe grzeszne nagie ciało na działanie promieni słonecznych. Słońce nie było tak silne jak w okresach typowo wakacyjnych. Po parunastu minutach wstałem i rozejrzałem się wokół. Na oddalonej niedaleko wysepce dojrzałem nagiego faceta w wieku ponad 30 lat. Postanowiłem przejść się w jedną i drugą stronę, niezbyt jednak daleko, tak by mieć w zasięgu wzroku swe starannie złożone ubrania i plecaczek. Nie lubiłem leżeć zbyt długo na słońcu, zawsze starałem się przejść, zamoczyć w Wiśle nogi. Kapać się w niej obawiałem, po pierwsze ze względu że nie byłem zbyt dobrym pływakiem , a po drugie jakość czystości wody mówiła sama za siebie. Po krótkim nagim spacerze powróciłem na swe miejsce i ponownie położyłem się na plecach. Słońce delikatnie muskało moje ciało. Czułem to ciepło na całym ciele. Nie wiem jak długo tak błogo leżałem lecz w pewnej chwili usłyszałem trzask łamanej gałęzi.  
Mimowolnie skierowałem wzrok w kierunku skąd usłyszałem ten dźwięk. Tuż przy rzece , przy drzewach i drzewkach stał ubrany facet i bacznie mi się przyglądał. Miał na oko gdzieś w okolicach pięćdziesiątki. Podniosłem się na łokciach i skierowałem wzrok w jego kierunku.
¬¬¬¬— Podglądacz – przeszło pierwsze przez myśl.
Z tego rodzaju typami zawsze można się było spotkać, a w szczególności w okresie wakacyjnym. Bardziej jednak polowali na płeć przeciwną, choć i nagie męskie ciało budziło ich zainteresowanie. Najczęściej z jakąś reklamówką w ręku, że niby to zbierają puszki i butelki podniecali się widokiem nagich ciał. Dobrze rozgraniczałem podglądaczy od zwykłych wędkarzy bądź ludzi , którzy przypadkowo znaleźli się w tym miejscu. Tamci nawet nie omiatali nas, naturystów wzrokiem. Po prostu przechodzili i już. Ten stał za drzewem i bacznie mi się przyglądał. Po raz pierwszy w swej naturystycznej karierze stałem się obiektem podglądania ze strony innego faceta.
– O, kutas jeden – pomyślałem.
Wytężyłem wzrok i dostrzegłem że jedna z jego dłoni jest zagłębiona w kieszeni. Wstałem z ręcznika i zrobiłem parę kroków w jego kierunku. To był najlepszy sposób by przegonić podglądacza. Zbliżając się zauważyłem że zagłębioną w kieszeni dłonią manipuluje najprawdopodobniej przy swoim przyrodzeniu. Tego już było za wiele. Postanowiłem zawrócić i nie kusić losu. Bez ceregieli położyłem się na ręczniku ponownie , tym razem jednak na brzuchu tak by przerwać mu dopływ wzrokowego bodźca. Odwróciłem się brzydko mówiąc do niego dupą, tak że teraz mógł podziwiać tylko i wyłącznie moje nagie pośladki. Czekałem na reakcję z jego strony. Nie musiałem długo. Nie wiem czy dalej zabawiał się swym ptaszkiem patrząc na moje nagie cztery litery, czy też nie , jednakże po paru minutach usłyszałem zbliżające się kroki. Bez słowa minął mnie i znikł po chwili w zagajniku.
— No, dobra decyzja – pochwaliłem siebie w myślach.
Miałem zamiar pobyć jeszcze z dwie godziny na plaży. Ponownie przewaliłem się na plecy i kontynuowałem słoneczną sjestę. Sam nawet nie wiem kiedy ale na chwilę usnąłem.
Obudziło mnie parcie na pęcherz i nagła potrzeba by oddać stolec. Fakt, od rana nie wykonałem tej czynności. Byłem na to przygotowany. W plecaczku jak zawsze miałem zwinięty spory kawał papieru toaletowego. Nigdy, nic nie wiadomo co człowieka zaskoczy. Wolałem być ubezpieczony i na taką sytuację. Chciałem pobyć jeszcze trochę na tej plaży i zdawałem sobie sprawę że parcia na kiszkę stolcową długo nie wytrzymam. Rozsunąłem zamek plecaczka i wydobyłem z jego wnętrza zwinięty kawał papieru toaletowego. Trzymając go w dłoni wstałem i rozglądnąłem się wokół. Nie było widać żywej duszy. Wzrok mój przeniósł się w pobliski lasek. Nie pierwszy raz będąc tutaj, załatwiałem tam swe potrzeby fizjologiczne. W tamtym to też kierunku skierowałem swe kroki. Brnąłem w głąb lasu nie chcąc zostawić śmierdzącego problemu tuż przy miejscu w którym mogli odpoczywać inni naturyści. Po chwili znalazłem odpowiednie miejsce i kucnąwszy zacząłem robić swoje. Nigdy nie byłem mistrzem szybkości w wypróżnianiu się. Trwało to u mnie dobrych kilka a czasami nawet kilkanaście minut. Wtedy , niestety osiągnęło to dobre kilkanaście minut. Podtarłszy się począłem wracać tą samą drogą jaką udawałem się w to miejsce. Zadowolony i wypróżniony dotarłem do miejsca w którym wcześniej zażywałem kąpieli słonecznej.
— Co jest do cholery – zagadałem sam do siebie nie widząc w tym miejscu ni ręcznika ni moich rzeczy.
Miejsce było puste. Z moich rzeczy nie pozostało nic. Nerwowo zacząłem rozglądać się wokół. W zasięgu wzroku nie zdołałem zlokalizować swych rzeczy. Gonitwa myśli w tym momencie przebiegła przez moją głowę. Sytuacja stawała się niefajna. Byłem kompletnie nagi , co prawda na plaży naturystów, co tu było normalnością lecz nie miałem zamiaru pozostać tutaj na zawsze.
— Cholera, czyjś głupi żart – pomyślałem.
Tylko czyj? Ubrania i ręcznik oraz plecak zniknęły w czasie gdy robiłem kupę.
— Złodziej? – przeszło przez myśl.
Złodziej ukradłby plecak w którym miałem dokumenty, jakąś gotówkę a nie ręcznik choć jak byłby to drobny złodziejaszek to zajumałby wszystko.
Bez namysłu ruszyłem w kierunku pryzmy piachu na której opalało się trzech gości. Jak ktoś miał coś ukraść to musiał tamtędy przechodzić.
— W razie czego może oni mnie poratują – pomyślałem zmierzając w tamtym kierunku.
Po opalającej się parce pozostała tylko wygnieciona trawa. Dotarłem w miejsce gdzie powinni być opalający się faceci i tam też zastałem tylko miejsca w których leżakowali. Czułem się kompletnie bezradny w tej sytuacji. Goły, samotny , na plaży nudystów, bez ubrań i nadziei na powrót do domu.
Albo ktoś zajumał mi ubrania dla kawału, albo był to typowy drobny złodziejaszek. I w jednej i w drugiej opcji wprowadził mnie w niezłe bagno. Odwróciłem się na pięcie i począłem wracać w miejsce gdzie leżakowałem. Zastanawiałem się co teraz począć. Iść nagi w kierunku ulicy i łapać stopa na golasa do domu. Wstyd jak cholera , a po drugie wiedziałem że mieszkający w pobliżu ludzie momentalnie zadzwonią na policję. Wszak bywały tu wypadki że nago paradowali do samej ulicy nadzy dewianci, którzy na widok innych osób masturbowali się chcąc w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Usiadłem tuż przy nurcie Wisły, na piachu. Starałem się myśleć racjonalnie, lecz nic z tego nie wychodziło. Godzina była już późna i na dodatek obsługa piaskarni, nota bene przyzwyczajona do obecności golasów nie pracowała. Ruszać się stąd nie miałem zamiaru, był to azyl gdzie miałem prawo przebywać nagi. Zdawałem sobie sprawę jednak że jak nie wrócę do 22-giej to starzy podniosą alarm. Wizja że nagiego przywiezie mnie Policja do domu w żaden sposób nie wchodziła w rachubę. Pytania starych – jak to?, dlaczego?  przerażały mnie już teraz. Byłem w niezłym klinczu, wyjścia z tej sytuacji w chwili obecnej nie widziałem.
Powoli począłem analizować sytuację w jakiej się znalazłem. Wyglądało to mało ciekawie i wyjścia z niej bez znalezienia jakiegokolwiek odzienia nie widziałem. Z zadumy nad moją sytuacją wyrwał mnie ponownie trzask łamanej gałęzi. Momentalnie skierowałem tam wzrok. Z głębi lasku wyłoniła się postać faceta który wcześniej mnie podglądał. Szedł spokojnie w moim kierunku. Poczułem że znalazłem wyjście z sytuacji.
— Przepraszam Pana, może pan podejść – zawołałem , nie patrząc na wcześniejszy fakt że moja naga osoba była dla niego źródłem podniety.
Usłyszał i skierował się w moim kierunku. Wstałem i zbliżyłem się do niego. Szedł do mnie i widziałem jak jego wzrok lustruje moje narządy płciowe.
— Słucham? – zapytał będąc może trzy kroki ode mnie.
— Czy nie widział Pan przypadkiem moich rzeczy, poszedłem na chwilę do lasku i zniknęły, a chciałbym wracać do domu – streściłem swą sytuację.
Widziałem że jego wzrok cały czas spoczywa na moim przyrodzeniu. Teraz było mi wszystko jedno. Niech się napatrzy, niech nawet zwali sobie konia jak chciał to zrobić wcześniej. Ważne by mnie poratował kawałkiem odzienia, bym mógł zasłonić swe genitalia.
Uśmiechnął się. Wsadził rękę w kieszeń.
— Nie, nie widziałem – odparł krótko.
Spodziewałem się takiej odpowiedzi.
— A może mi Pan chwilowo użyczyć spodni bym mógł dojechać do domu, obiecuję że oddam je Panu i coś jeszcze skapnie – zaproponowałem.
Wybuchnął śmiechem patrząc na mnie z politowaniem. Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi. Być może jego ta sytuacja śmieszyła, mnie natomiast nie, miałem zamiar jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
— Wiem , że dla Pana to śmieszna sytuacja, lecz dla mnie nie, proszę mi pomóc – poprosiłem.
Widziałem że lewą dłonią zagłębioną w kieszeni drażni swojego członka. Stałem przed nim w odległości paru kroków kompletnie nagi. To dla niego musiał być silny bodziec.
— A może wiem gdzie są Twoje rzeczy? – usłyszałem w odpowiedzi.
Poczułem jakby mnie trafił grom z jasnego nieba. Stało się jasne że to on schował moje rzeczy. Nie zastanawiając się podniosłem w górę swe dłonie i zacisnąłem je w pięści. Miałem zamiar sprawić staruchowi niezłe lanie.
— Spoko , spoko – krzyknął i zaczął cofać się w kierunku zagajnika.
Byłem szybki, lecz gonienie go boso po igliwiu było w tej sytuacji skazane na niepowodzenie. On miał szmaciane adidasy i mógł uciec, ja natomiast boso miałem marne szanse by go dopaść zważywszy na fakt że teraz odskoczył na dobre dziesięć metrów. Opuściłem dłonie, nie miałem ich już  teraz złożonych w pięść. Zdałem sobie sprawę że w tej sytuacji go nie doścignę ,a był on jedynym kluczem do odzyskania ubrań i dokumentów.
— Dobra spoko – wyrzuciłem z siebie.
Zatrzymał się w głębi zagajnika. Odwrócił się do mnie twarzą.
— Fajnego masz, taki wydepilowany goły kutasek – usłyszałem.
Rzeczywiście od czasu gdy zauważyłem że około 70 procent naturystów pozbywa się owłosienia łonowego zrobiłem to samo. Z dumą stwierdziłem po pierwszej depilacji że wydłuża to optycznie wielkość przyrodzenia.
— No tak i co z tego? – zapytałem
Sam nie wiedziałem po co wchodzę z nim w tę gadkę. Działałem irracjonalnie. Chciałem za wszelką cenę odzyskać ubrania.
— No to że fajnie by było się nim pobawić – odparł bez ogródek.
— Pan zwariował – wypaliłem bez namysłu.
Dalej stymulował swego penisa. Z tej odległości widziałem to dokładnie.
— Nie , to nie, szkoda wielka i do zobaczenia golasku – skrócił maksymalnie swą puentę.
Cała ta sytuacja była dla mnie wielkim szokiem. Teraz widziałem jak ostatnia nadzieja na rozwiązanie moich problemów znika w brzozowym zagajniku. Nie wiedziałem co począć, działałem pchnięty impulsem.
— Niech Pan poczeka – krzyknąłem, widząc jak sylwetka faceta niknie w głębi lasku.
Odwrócił się. Zrobił parę kroków w moim kierunku, jednakże nie wyszedł poza linię lasu.
— I jak? – zapytał.
— O co Ci chodzi? – odparłem pytaniem na pytanie.
Dobrze wiedział że spasowałem. Byłem zdesperowany i on zdawał sobie z tego sprawę.
— Wymacam Cię trochę i po sprawie, jak chcesz więcej to Twoja sprawa -stwierdził lakonicznie.
— Nie , nie chcę niczego więcej. Pomacasz mnie sobie i tyle, żadnego walenia w dupę nie ma – przystałem z wielkim bólem na jego propozycję.
Uśmiechnął się lubieżnie i zrobił parę kroków do przodu. Zastanawiałem się czy teraz nie doskoczyć i dać mu łomot. Nie wyglądał na Bruce Lee. W potencjalnym sparingu dawałem sobie spore szanse. Coś jednak mnie blokowało i mówiło by sprawę załatwić polubownie.
— Dobra – usłyszałem z jego ust.
Zrobił kolejne parę kroków. Teraz był dwa ,może trzy kroki ode mnie.
— Połóż się na ziemi – powiedział.
— Tutaj? – zapytałem.
— A, gdzie? – odparł.
— Może tam za rurami, jak ktoś by szedł to nas zobaczy – odpowiedziałem, chcąc temu spotkaniu stworzyć jak najbardziej intymną atmosferę.
— Dobrze, idź tam -usłyszałem.
Ruszyłem w wskazanym kierunku. Facet podążał za mną. Po chwili przekroczyłem ogromną rurę. Skierowałem się w miejsce gdzie potencjalnie nikt z osób postronnych nie powinien nas widzieć.
—Tu – powiedział wskazując mi palcem miejsce.
Stanąłem i obróciłem się twarzą do niego. Tryumfował, widziałem to w jego wyrazie twarzy.
— Połóż się na plecach, ręce pod pośladki – rozkazał.
Położyłem swe nagie ciało na zimnym wiślanym piachu. Pod swe półdupki położyłem obie dłonie. Usiadł na wysokości moich kolan ograniczając mi w ten sposób jakikolwiek ruch. Rozpiął spodnie i podnosząc się nieco ku górze opuścił je ku dołowi wraz z slipkami. Stercząca na baczność pałka intruza ukazała się teraz w pełnej krasie.
Nie był to kutas nie wiadomo jak sporych rozmiarów. Nawet śmiem twierdzić że miał  krótszego niż ja. Usiadł na mnie okrakiem.
— O, tak, daj mi go – usłyszałem i jednocześnie poczułem jak jego szorstka dłoń dotyka penisa.
Łapczywie macał moje przyrodzenie i jądra lewą dłonią, prawą zaś zaczął stymulować swoją sterczącą pałę.
— O tak, jaki fajny młody kutasek – szeptał i coraz to śmielej obmacywał moje narządy płciowe.
Mój penis na razie był w stanie spoczynku lecz coraz silniejsze bodźce dotykowe na jakie był w tej chwili narażony mogły spowodować mimowolną erekcję.
— No dobrze, może już wystarczy – zaproponowałem przerwanie tej zabawy.
— Nie, jest fajnie, jeszcze chwilę, nie jest Ci fajnie? – usłyszałem w odpowiedzi i poczułem jak siadając mocniej blokuje moje ułożone pod pośladkami ręce. Leżałem bezbronny, obmacywany przez zupełnie obcego faceta.
— Poruszamy nim troszkę – szepnął i począł ściągać z mojego penisa napletek.
— Nie , nie chce – odparłem.
Nic nie zrobił sobie z mojego protestu. Po prostu delikatnie zsunął okrywającą członka skórkę odkrywając czerwonawego żołędzia . Drugą z dłoni cały czas drażnił swojego kutasa.
— O jaki ładny – zachwycał się dalej widokiem mego członka i szorstką dłonią otarł się o odkrytą żołądź.
Nie miałem na to wpływu, lecz ten bodziec wbew mej woli uruchomił erekcję. Wściekły na siebie czułem jak napływająca do penisa krew usztywnia i powiększa jego rozmiary.
— Ej, lubisz to , staje Ci fujarka, ale fajnie – zauważył.
Patrzył jak mój fallus staje się coraz większy nie przestając go obmacywać i drugą dłonią drażnić swą fujarę. Czułem się podle i głupio. Wszak mój penis stanął przy facecie.
— Ale Ci stanął, lubisz to – ocenił w chwili gdy mój organ osiągnął pełny wzwód.
— Dobra, starczy – rzuciłem.
— No co Ty, zobaczysz będzie nam obu dobrze – usłyszałem w odpowiedzi.
— Ale ja nie chcę – zaoponowałem.
— Nie kłam, fujarka Ci stoi jak dzida, widzę że też lubisz to – odparł.
Nie przestawał obmacywać mojej stojącej pały. Czułem się wyjątkowo niezręcznie.
— Poczekaj , niech się poznają – stwierdził i nieco podniósłszy się na nogach pochylił się w moją stronę. Nie wiedziałem co chce uczynić, dlatego nic nie mówiłem czekając co się wydarzy. Zaprzestał masować swojego penisa i nakierował go prawą dłonią w kierunku mojego wzwiedzionego członka.
— Co, pan….. – wyrzuciłem z siebie w chwili gdy jego stojąca pała dotknęła mojej.
— Nic, niech się ptaszki dotykają – odparł.
Czułem na swym członku dotyk jego penisa. Przesuwał swojego penisa  i zakończył ten rytuał na wysokości mojej moszny.
— Dobra , starczy – po raz kolejny wyszedłem z propozycją zakończenia tego cyrku.
— Jeszcze nie – odparł i całym ciałem ponownie usiadł na mnie okrakiem.
— Powiedziałem, starczy – ponowiłem poważnym głosem.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się.
— Chcesz odzyskać ciuszki? –zapytał.
— Tak – odparłem bez wahania.
— To leż spokojnie, ja jeszcze nie skończyłem – odparł sucho.
Bez pardonu począł ręką onanizować mnie i siebie. Mnie obrabiał lewą dłonią , siebie prawą.
— Ale ja nie chcę , nie lubię tak – szepnąłem
— Cichutko, zobaczysz, będzie Ci dobrze, lubisz to, jak byś nie lubił to by ci kutas nie stanął – odpowiedział i w dalszym ciągu drażnił mojego fallusa.
— Ale…. – zacząłem mówić.
— Miało być macanie i dotykanie i tak jest, leż spokojnie bo z fatałaszków nici – uciął krótko.
Leżałem kompletnie nagi masturbowany przez obcego faceta. Co gorsza mój ptaszek stał jak najęty i z lubością poddawał się temu działaniu. Skapitulowałem. Czekałem tylko na finalny moment wytrysku mając nadzieję że nic innego nie wpadnie mu do głowy.
— O tak, o tak ale dobrze – szeptał a jego dłonie pracowicie obsługiwały obie stojące pałki.
— O ja, o ja , uuuufff, aaaaaah – jęknął po paru chwilach a, ja poczułem jak jego ciepłe nasienie ląduję na moim brzuchu.
Miałem nadzieję że jak teraz się zaspokoił to mi da spokój. W momencie swego wytrysku rzeczywiście jakby zwolnił ruchy posuwisto zwrotne ręki która drażniła mój organ. Trwało to tylko i wyłącznie do czasu aż zakończył trzepać swego penisa.
— Teraz czas na Ciebie, zobaczysz będzie Ci fajnie – to stwierdzenie rozwiało moje wątpliwości co do dalszego przebiegu działań.
Druga z jego dłoni poczęła teraz stymulować jądra i krążyć po torsie. Drażnił mi sutki, obmacywał po chwili moją mosznę. Druga z dłoni nie przestawała stymulować mojego członka. Ejakulacja była tylko kwestią czasu.
— OOOh – jęknąłem czując zbliżającą się fale orgazmu.
— Widzisz, mówiłem Ci że będzie fajnie, dawaj śmietankę – usłyszałem  
Trysnąłem nasieniem które wylądowało na moim brzuchu mieszając się najprawdopodobniej z jego ejakulatem.
— Dość, przestań - wyrzuciłem z siebie widząc że w dalszym ciągu masturbuje mojego członka.
Nie przestawał. Dał spokój w momencie kiedy mój penis stał się mały i wyrzucił z siebie ostatnie ładunki nasienia.
— Za rurami, trzecie łączenie od wody – usłyszałem odurzony orgazmem i poczułem że wstał.
Byłem tak wypompowany że nie miałem siły podnieś się za nim by upewnić się że to co mówi to prawda. Leżałem jak kłoda na ziemi. Dopiero po chwili podniosłem się z ziemi i pamiętając co powiedział o miejscu ukrycia mych ubrań ruszyłem w tamtym kierunku. W miejscu w którym wskazał rzeczywiście piasek był wzruszony. Począłem kopać w piachu. Kopałem coraz głębiej lecz nijak nie mogłem znaleźć swojego plecaczka.
— Tam go nie znajdziesz, jest już gdzie indziej – usłyszałem zza pleców całkiem obcy, nieznany mi głos.
Odwróciłem się natychmiast. Za moimi plecami stał nagi facet w wieku około czterdziestu lat. Podobnie jak tamtemu staruchowi tak i jemu penis stał w całej okazałości.
— A gdzie to jest? – zapytałem mając nadzieję że odpowie na to nurtujące mnie pytanie.
— Gdzieś, a gdzie to ja wiem – odparł.
Ta gierka wcale mnie nie bawiła. Oddałem się niecnym praktykom staremu dziadowi i tkwiłem dalej w punkcie wyjścia. Nagi, wytrzepany i bez ubrań.
— Proszę mi powiedzieć gdzie są moje ubrania, nie mam już czasu i siły na dalszą zabawę w ciuciubabkę – powiedziałem lekko zdenerwowany.
Uśmiechnął się tylko w dość specyficzny sposób i w dalszym ciągu tkwił tam za mną, z tą sterczącą pałą.
— Powiem, ale jak się zabawisz ze mną tak jak z tym żulikiem – usłyszałem w odpowiedzi.
No, tego to było za dużo jak na jeden dzień. Kolejny pederasta miał ochotę na małe co nieco.
— Widziałem jak zabawialiście się ze sobą, nawet miałem ochotę go przepłoszyć i nie dać mu tej satysfakcji, jednak pomyślałem że nie ubędzie mi przez to ciebie – wyrzucił z siebie jak gdyby to było jakąś normą.
To stwierdzenie mnie zszokowało. Nie spodziewałem się że tak od razu przejdzie do konkretów. Staliśmy naprzeciw siebie kompletnie nadzy. Różnica była taka że on podniecony , co było ewidentnie widać ,a ja niekoniecznie.
— No to jak? Chcesz odzyskać ubranka? – zapytał.
— A skąd mam wiedzieć że nie wyroluje mnie Pan , tak jak tamten? – odparłem pytaniem na pytanie.
— Danielu J…….., uczniu Technikum Elektrycznego w ….. , czy te dane , które odczytałem z Twej legitymacji szkolnej włącznie z adresem zamieszkania wystarczą – odparł z dumą w głosie.
Zatkało mnie, takie dane mógł wiedzieć tylko z tego źródła. Dało mi to do zrozumienia że najprawdopodobniej wie gdzie jest mój plecaczek. Próbowałem logicznie myśleć. Sprawiało mi to jednak pewną trudność. Tu już nie było żadnej logiki, był kolejny napalony facet , który miał tylko jedno w głowie.
— I jak będzie? – zapytał nachalnie i zbliżył się o krok do mnie.
Cofnąłem się o krok . Dalej nie wiedziałem co począć. W głowie kotłowała się gonitwa myśli.
— Czego Pan chce? – zapytałem.
— Już Ci powiedziałem, zabawimy się tak jak zrobiłeś to z nim, tylko na moich zasadach – odparł krótko.
— Jakich zasadach? – zapytałem ponownie.
— Zaspokoimy się wzajemnie, ot nic więcej – rzekł.
— Człowieku, ja już nie dam rady, przed chwilą on mnie wytrzepał tak że mi już nie stoi, a w ogóle to ja nie jestem taki, nie lubię tak z facetami – wyrzuciłem z siebie z prędkością karabinu maszynowego.
Uśmiechnął się tylko w ten swój specyficzny sposób i zrobił krok do przodu. Nie miałem za bardzo już gdzie się cofnąć.
— Dasz radę, już moja w tym głowa byś dał radę – stwierdził pewnie.
Bez pardonu zbliżył się do mnie i prawą dłonią złapał mojego swobodnie zwisającego ptaszka.
— I jak, dojdziemy do porozumienia chłopcze? – zapytał.
— Proszę mi oddać ubranie, ja naprawdę nie dam rady – zaskamlałem.
Czułem jak jego dłoń zsuwa z swobodnie zwisającego mojego penisa napletek.
— Obiecuję że oddam tylko najpierw się trochę tu pobawimy, dobrze? – szepnął mi do ucha.
Naprawdę nie wiedziałem co począć. Nadal miałem gonitwę myśli. Nie oponowałem. Starałem się jakoś wyjść z tej sytuacji. W tej chwili najważniejsze dla mnie było odzyskanie ubrań.
— No jak, dobrze? – ponowił pytanie.
— Yhm – tylko tyle mogłem wydobyć z siebie.
— No widzisz, trzeba było tak od razu. Połóż się tutaj – zakomenderował z widocznym grymasem tryumfu na twarzy.
Posłusznie położyłem się w miejscu , które mi wskazał. Znów leżałem na plecach na zimnym już teraz wiślanym piachu. Facet stał nade mną. Na razie nie drażnił mojego członka. Zrobił krok tak że teraz byłem pomiędzy jego nogami. Powoli zniżał swe ciało tak, że po chwili usiadł na mnie mając swą twarz skierowaną w kierunku moich stóp. Jeszcze chwila i położył się na mnie. Przyjęliśmy teraz pozycję 69. Miałem jego wzwiedzionego członka tuż przy ustach.
— Ale…. – wyrzuciłem z siebie.
— Nie gadaj, bierz go do buzi – usłyszałem w odpowiedzi i poczułem jak mojego penisa obejmują jego wargi.
Nie za bardzo miałem ochotę pakować sobie do ust jego sterczącą pałę. Nie robiłem tego nigdy w życiu.
— No już otwieraj gębę i bierz go – usłyszałem i poczułem jak jego dłoń nakierowuje stojącą pałkę na moje usta.
Poczułem na nich dotyk wilgotnego członka. Na siłę wpychał go pomiędzy moje zwarte wargi. Jednocześnie czułem jak jego usta stymulują mojego sflaczałego penisa.
— No już bierz go – ponaglił wpychając mi na zęby swego fallusa.
Otworzyłem usta. Jego członek wsunął się do mojego otworu gębowego. Objąłem go ustami i począłem ssać. Chwyciłem nasadę penisa dłonią by nie wsuwał się zbyt głęboko. On zaczął w tym momencie poruszać biodrami wykonując ruchy frykcyjne. Byłem w szoku. Po raz pierwszy w życiu robiłem facetowi laskę. Co gorsza on ruszając swoją głową zaspokajał mnie. Był na wierzchu, nie miałem najmniejszych szans by w jakikolwiek sposób się uwolnić. Dobrze że przynajmniej uchwyciłem dłonią nasadę jego członka bo inaczej dawno już bym się dusił gdyż tak ostro wykonywał ruchy swą miednicą. Na dodatek i ku mojemu zaskoczeniu czułem jak mój sflaczały wcześniej penis stymulowany oralnymi pieszczotami zaczyna stawać się coraz bardziej sztywny. Jego dłonie gładziły mnie gdzieś tam na wysokości bioder. Czułem jak jego ruchy posuwisto-zwrotne stają się coraz bardziej szybsze i głębsze. Z trudnością blokowałem to by penetracja mojej jamy ustnej nie była zbyt głęboka. Jego penis uderzał w wewnętrzną część policzków. Czułem ten specyficzny smak i zapach jego preejakulatu. Zdawałem sobie sprawę że za chwilę tryśnie centralnie w moją buzię.
— O taaaaa – usłyszałem i poczułem jak z jego penisa strzela pierwsza porcja nasienia.
Jego ruchy teraz były szaleńcze. Praktycznie trudno mi było blokować jego głębokie pchnięcia tak by nie wsunął swego ptaka dosłownie do mojej grdyki ( tak mi to się wydawało ). Poczułem po raz pierwszy ten specyficzny smak spermy. Podniosłem drugą z dłoni i siłowo odepchnąłem jego ciało od mojego. Jego nasienie wypełniało mój otwór gębowy. Nie miałem zamiaru tego połykać. Oswobodziłem wreszcie usta. Momentalnie przesunąłem twarz na bok i wyplułem z siebie jego ejakulat. Ruszał jeszcze swymi biodrami i czułem jak jego sperma spływa po moim lewym policzku.
— Dość, przestań – po raz pierwszy od czasu jak wsadził mi w usta fallusa mogłem coś powiedzieć.
W odpowiedzi zacisnął mnie mocniej udami i w dalszym ciągu obciągał ustami mojego ptaszka. Czułem że za chwilę dojdę. Te bodźce były zbyt silne i zbyt profesjonalnie wykonywane. Po prostu w sposób fachowy i z dużym doświadczeniem.
— Nie, daj spokój , nieeeeeeee – wyrzuciłem  z siebie w chwili gdy poczułem jak mój penis strzela po raz kolejny porcją nasienia.
Zaspokajał mnie nadal. Obiema dłońmi objąłem jego ciało chcąc je zrzucić z siebie. Jednakże ta błoga fala przyjemności, która mnie przeszyła nie pozwoliła bym uczynił to co zamierzałem. Z mojego członka tryskały kolejne fale spermy. Błogość jaka mnie przeszyła nie pozwalała wykonać żadnych ruchów. Poddawałem się teraz tej przyjemności. Ta trwała i trwała do czasu aż mój ptaszek wymęczony w dniu dzisiejszym do granic wytrzymałości wypluł z siebie ostatnie krople ejakulatu. Facet zwalił się na bok zmęczony podobnie jak i ja . Bez słowa, obaj przez chwilę leżeliśmy jak kukły.
— Gdzie są moje ubrania? – zapytałem.
Przewalił się ze mnie na bok, tak że teraz tkwiliśmy obok siebie.
— Gdzie kurwa są moje ciuchy? – zapytałem bardziej dosadnie.
— Spokojnie chłopcze, są na wysepce tuż przy linii Wisły, są tak widoczne że je znajdziesz – odparł spokojnie.
Poderwałem się na równe nogi. W głowie mi huczało, chód nie był zbyt pewny. Nie zbaczając na to że w tej chwili woda nie była zbyt ciepła ruszyłem w kierunku wysepki. Brodząc po pas w wodzie dotarłem tam. Spokojny nurt Wisły zmył ze mnie nasienie żula i pot tego drugiego. Szybko dotarłem do skraju wysepki gdzie w najlepsze leżał sobie mój plecaczek ,a obok niego ciuchy i ręcznik. Chwyciłem to wszystko i brodząc z powrotem w zimnej wodzie dostałem się na stały ląd. Szybciutko zakładałem na siebie  ciuchy. Po gościu z którym przed chwilą byłem nie było już śladu. Usłyszałem tylko jak jakiś samochód odpala silnik , tam przy piaskarni. Z pewnością odjeżdżał nim mój drugi oprawca .
Od tego czasu szerokim łukiem omijam Wał Miedzeszyński. Już wolę pojechać na Wał Zawadowski mając nadzieję że obu tych delikwentów nigdy nie spotkam.

1 komentarz

 
  • Użytkownik karl

    super

    2 dni temu