Aleksandra, młoda brunetka o delikatnych rysach, siedziała w przedziale ośmioosobowym pociągu, który miarowo sunął przez wieczorne pejzaże. Jej włosy opadały miękko na ramiona, a smukłe palce przerzucały kartki książki, choć jej wzrok czasem uciekał w stronę okna, gdzie migotały światła mijanych miasteczek. Ubrana była galowo w dopasowaną, czarną sukienkę, która podkreślała jej smukłą sylwetkę oraz białą bluzkę z subtelnym kołnierzykiem, dodającym elegancji. Na szyi, na cienkim srebrnym łańcuszku, połyskiwał krzyżyk, prosty, lecz pełen znaczenia. Kołysał się lekko w rytm ruchów pociągu, jakby chciał przypomnieć o swojej historii.
Kilka lat wcześniej, w czasach licealnych uniesień, Aleksandra otrzymała ten łańcuszek od Macieja, swojego narzeczonego. Było to w ciepły majowy wieczór, gdy wracali razem z parku, gdzie kwitły kasztany. Maciej zatrzymał się nagle, wyjął z kieszeni małe aksamitne pudełeczko i wręczył jej je z nieśmiałym uśmiechem.
– To dla ciebie, Ola – powiedział cicho, a jego oczy błyszczały szczerością. – Chcę, żebyś zawsze była bezpieczna. Ten krzyżyk należał do mojej babci. Nosiła go podczas Powstania Warszawskiego, i choć wokół szalała wojna, nic jej się nie stało. Wierzę, że on cię ochroni.
Maciej spuścił wzrok, jakby zawstydzony własną powagą, a jego palce delikatnie musnęły dłoń Aleksandry.
– Jesteś moim aniołem – szepnęła Aleksandra, a jej głos drżał od emocji.
Przytuliła się do niego, czując ciepło jego ramion i zapach wiosennego powietrza.
W przedziale panowała cisza, przerywana jedynie szumem kół na torach. Aleksandra zamknęła książkę, nie mogąc skupić się na słowach. Jej myśli krążyły wokół Macieja, jego słów, jego spojrzenia. Krzyżyk na jej szyi wydawał się ciepły, jakby wciąż niósł w sobie echo tamtego wieczoru.
Jechała wtedy na ślubowanie Macieja, do jednostki wojskowej. Jej serce biło szybciej na myśl o spotkaniu, a ciepło wspomnień o ich bliskości rozlewało się po jej ciele.
– Niedługo cię zobaczę – szepnęła cicho, spoglądając na pierścionek zaręczynowy.
Jej palce delikatnie musnęły krzyżyk, a wzrok utkwił w mijanym krajobrazie za oknem.
Po chwili powróciła do czytania książki, próbując zatopić się w słowach, choć jej myśli wciąż krążyły wokół Macieja i nadchodzącego ślubowania. Poczuła ciepło wspomnień, które budziły w niej subtelne drżenie – obrazy jego dłoni na jej ciele, szeptanych słów w półmroku.
Kilka minut później drzwi przedziału zaskrzypiały ostro, przerywając ciszę. Do środka weszło dwóch mężczyzn, od których bił zapach alkoholu. Ich zęby, pożółkłe i niechlujne. Ubrani byli jak kibole – w luźne bluzy z kapturem, przetarte spodnie, z wyzywającymi nadrukami na koszulkach. Jeden z nich, o ciężkim spojrzeniu, miał na szyi mały tatuaż ze swastyką, który mignął, gdy poprawiał kaptur. Aleksandra poczuła, jak jej ciało napina się instynktownie. Ich ruchy, sposób, w jaki zajęli miejsca naprzeciwko, zdradzały, że nie znaleźli się tu przypadkiem. Szukali jej.
Kilkanaście minut wcześniej, na dworcu, ci sami mężczyźni siedzieli na ławce, popijając tanie piwo z puszek. Ich głosy, chropowate i głośne, niosły się po peronie, nie zważając na przechodniów.
– Pierdoleni gliniarze, tylko pałować by chcieli – warknął ten ze swastyką, spluwając na ziemię. – Zero szacunku, kurwa, dla prawdziwych ludzi.
Przechylił puszkę, a jego kolega, z krzywym uśmiechem, kiwnął głową.
– A piłka? Chujowa, same cioty na boisku – dorzucił drugi, przeciągając słowa. – Kiedyś to był sport, a teraz? Tępimy jebanych pedałów i tyle, nie ma miejsca dla takich ciot w Polsce.
Roześmiał się ochryple, wyciągając kolejną puszkę z torby. Wtedy ich wzrok padł na Aleksandrę, która przechodziła peronem, trzymając małą torbę. Jej sylwetka, smukła i pełna gracji, przyciągnęła ich uwagę. Zamilkli na moment, a potem ten ze swastyką zagwizdał cicho.
– Patrz, jaka laska – mruknął, oblizując wargi.
– Taka to by się nadała na ruchanie, nie?
Spojrzał na kumpla, a jego oczy błysnęły wulgarnym zachwytem.
– Oj, nadaje się – zaśmiał się drugi, mrużąc oczy.
– Chodź, zobaczymy, gdzie lezie.
Wstali, rzucając puste puszki pod ławkę, i ruszyli za nią, trzymając się w pewnej odległości. Obserwowali, jak Aleksandra weszła do pociągu, a oni, nie spiesząc się, wsiedli za nią. Przez kilka minut przeczesywali wagony, zaglądając do przedziałów, aż w końcu trafili na ten, w którym siedziała. W przedziale ich spojrzenia zatrzymały się na niej, ciężkie i natarczywe. Ola podniosła wzrok znad książki, czując, jak serce bije jej szybciej. Krzyżyk na szyi zdawał się cięższy, jakby chciał ją ochronić. Milczała, ale jej palce zacisnęły się na okładce książki.
– No, cześć, śliczna – odezwał się ten ze swastyką, a jego głos był lepki od fałszywej uprzejmości.
Rozsiadł się wygodniej, nie spuszczając z niej oczu, a jego kolega parsknął cichym śmiechem.
Dwaj mężczyźni wpatrywali się w Aleksandrę, ich uśmiechy miały w sobie coś odpychającego, jakby lepka mgła osiadała na jej skórze. Ten, który stał, przeczesał dłonią przetłuszczone włosy i nachylił się lekko w jej stronę.
– Jestem Tadek – powiedział, a jego głos brzmiał, jakby próbował ukryć chropowatość za fałszywą uprzejmością.
Wyprostował się, opierając rękę o framugę drzwi, a jego spojrzenie wędrowało po niej z nachalną ciekawością.
Ten ze swastyką na szyi, siedzący naprzeciwko, odchylił się na siedzeniu i uśmiechnął szerzej, ukazując pożółkłe zęby.
– A ja Karol – rzucił, przeciągając sylaby. – Ładna jesteś, wiesz? Czemu taka ślicznotka podróżuje sama, co?
Zbliżył się nieznacznie, a jego oczy błysnęły, gdy zauważył, jak Aleksandra odruchowo ścisnęła książkę.
– Potrzebujesz towarzystwa – ciągnął Karol, a jego ton stał się bardziej natarczywy. – Wiesz, dziś moje urodziny. Chciałbym się trochę zabawić.
Przechylił głowę, i lepiej widziała tatuaż ze swastyką. W środku tej swastyki był wydziargana czaszka z napisem – Adolf to mój wódz.
Aleksandra poczuła, jak jej ciało napina się, a ciepło wspomnień o Macieju ustępuje miejsca chłodu strachu. Jej palce zacisnęły się na krzyżyku, jakby chciała w nim znaleźć siłę.
– Mam chłopaka – odparła stanowczo, choć jej głos zadrżał lekko. – Jadę do niego, więc dajcie mi spokój.
Spojrzała na nich hardo, próbując ukryć niepokój, a jej dłoń wciąż kurczowo trzymała łańcuszek.
Tadek zaśmiał się chrapliwie, opierając się teraz o ścianę przedziału.
– Twojego chłopaka tu nie ma – powiedział, a jego ton stał się groźniejszy. – Jak nie chcesz kłopotów, to się z nami zabawisz, proste.
Zbliżył się o krok, a jego spojrzenie stało się harde, niemal wyzywające.
Karol, nie odzywając się, wyciągnął rękę i chwycił Aleksandrę za kolano. Jego palce były szorstkie, a dotyk natarczywy, wywołując w niej dreszcz odrazy. Próbowała odsunąć nogę, ale jego uścisk był pewny.
– Odwalcie się ode mnie! – syknęła, a jej głos, choć cichy, niósł w sobie desperację.
Mocno ścisnęła krzyżyk, jakby chciał ją ochronić, a jej oczy błysnęły gniewem.
W tym momencie drzwi przedziału zaskrzypiały ponownie, i do środka wszedł konduktor – mężczyzna w średnim wieku, w granatowym mundurze. Aleksandra podniosła wzrok, a na jej twarzy pojawił się cień ulgi, jakby pomoc nadeszła w ostatniej chwili. Uśmiechnęła się lekko, wierząc, że sytuacja zaraz się rozładuje.
Jednak konduktor, zamiast interweniować, spojrzał na mężczyzn i uśmiechnął się szeroko, jakby zobaczył starych znajomych.
– No, Tadek, Karol, co słychać? – rzucił wesoło, klepiąc Tadka po ramieniu. – Dawno was nie widziałem!
Stał w przejściu, ignorując napiętą atmosferę, a jego oczy ledwie musnęły Aleksandrę, jakby nie dostrzegał jej niepokoju. Mężczyźni parsknęli śmiechem, a Karol puścił jej kolano, by uścisnąć dłoń konduktora. Aleksandra zamarła, czując, jak nadzieja ulatuje z jej ciała. Krzyżyk na jej szyi wydawał się jedynym punktem oparcia w tej chwili.
Tadek odwrócił się z szerokim uśmiechem.
– Cześć, Zbyszek! – odparł, ściskając dłoń konduktora. – Dawno cię nie było.
Zbyszek, skinął głową, a jego wzrok przesunął się na Aleksandrę.
– A co wy tu robicie? – zapytał, unosząc brew.
– Chcemy się zabawić z tą dziewczyną – powiedział Karol, a jego ton był pewny siebie. Uśmiechnął się do Zbyszka, jakby to była zwykła propozycja.
Zbyszek spojrzał na przerażoną twarz Aleksandry, a na jego ustach pojawił się złowieszczy uśmiech. Przechylił głowę, jakby oceniał sytuację.
– No, to może i ja bym się z nią zabawił – powiedział cicho, a jego głos miał w sobie mroczną nutę.
Usiadł obok niej, jego dłoń bez wahania chwyciła ją za krocze i zaczęła masować, a jego oddech stał się cięższy.
Aleksandra zamarła, czując, jak cała nadzieja odpływa z jej ciała. Modlitwa wydawała się teraz jedynym, co jeszcze trzymało ją przy zdrowych zmysłach.
– Bądź szczęśliwa – warknął Zbyszek, nachylając się do jej ucha. – Nie lubię, gdy dziewczyna jest wystraszona.
Jego palce poruszały się z natarczywością, a ona czuła, jak jej ciało zdrętwiało.
Wtedy drzwi przedziału otworzyły się ponownie. Do środka weszła blondwłosa dziewczyna – smukła, o długich, falujących włosach opadających na ramiona, ubrana w białą koszulę z rozpiętym górnym guzikiem i obcisłą spódniczkę, która podkreślała jej kształty. Jej niebieskie oczy błysnęły, gdy zobaczyła sytuację.
– Zostawcie tę dziewczynę w spokoju! – z uśmiechem rzuciła stanowczo, a jej głos brzmiał pewnie. – Jeśli chcecie się zabawić, mogę to zrobić ja.
Stanęła w progu, wyprostowana, a jej spojrzenie przesunęło się po mężczyznach z wyzywającą pewnością.
Karol uniósł brew, uśmiechając się krzywo.
– A dlaczego nie możemy mieć dwóch dziewczyn? – zapytał, oblizując wargi.
Przechylił się w jej stronę, a tatuaż na ramieniu zalśnił w świetle.
Blondynka podeszła bliżej, jej kroki były pewne, a usta wygięły się w zmysłowym uśmiechu.
– Bo ja jestem chętna, a ona nie – odparła, a jej ton był chłodny, ale kuszący. – Zapraszam was do mojego przedziału.
Odwróciła się lekko, rzucając im spojrzenie przez ramię, i ruszyła w stronę drzwi.
Mężczyźni wyszli z przedziału, zostawiając Aleksandrę samą. Ulga zalała jej ciało jak fala, a oddech powoli się uspokajał. Jej palce wciąż ściskały krzyżyk na szyi, a w duchu podziękowała Bogu za ocalenie. Zamknęła oczy na moment, czując, jak napięcie opada, choć w głębi serca wciąż drżała na myśl o tym, co mogło się wydarzyć.
Tymczasem mężczyźni, podekscytowani i rozbawieni, szli za blondynką korytarzem pociągu. Ich kroki były chwiejne, a śmiech brzmiał chrapliwie, gdy podążali za Andżeliką do jej przedziału. Ona weszła pierwsza, ruszając biodrami z pewnością siebie, a za nią wkroczyli obmierzłe typy. Drzwi zamknęły się za nimi z cichym trzaskiem.
Blondynka odwróciła się z uśmiechem, jej niebieskie oczy błyszczały w półmroku.
– Jestem Andżelika – przedstawiła się, a jej głos był ciepły, niemal hipnotyzujący.
Tadek, wchodząc, natychmiast ściągnął bluzę, odsłaniając ramiona pokryte tatuażami nazistowskich symboli, które zdawały się pulsować w świetle lampy.
Karol, z szerokim, wulgarnym uśmiechem, od razu przeszedł do rzeczy.
– No to teraz będziesz z nami uprawiać seks, co? – rzucił, a jego ton był chropowaty i pewny siebie. Przechylił głowę, wpatrując się w nią z pożądaniem.
Andżelika skinęła głową, a jej usta wygięły się w zmysłowym uśmiechu.
– Tak – odparła cicho, a jej spojrzenie przesunęło się po mężczyznach.
Zbyszek, stojąc przy drzwiach, uśmiechnął się złowieszczo, po czym przekręcił klucz w zamku i zasłonił zasłony, odcinając przedział od reszty świata.
Andżelika zaczęła powoli odpinać guziki swojej koszuli, jej ruchy były powolne, niemal teatralne. Tadek, nie czekając, podszedł do niej z impetem i szarpnął materiał, wyrywając guziki, które posypały się na podłogę. Koszula opadła, odsłaniając jej smukłe ramiona i ładne cycki na których nie było stanika.
– Chcę cię teraz – warknął, a jego dłonie zacisnęły się na jej talii.
Jego tatuaże zdawały się ożywać w ruchu, gdy przyciągał ją do siebie.
Karol zbliżył się od drugiej strony, chwytając ją za szyję z siłą, która mogła przerazić. Pochylił się i wcisnął usta w jej wargi, całując ją z dziką pasją.
Andżelika poczuła obrzydliwy smak jego ust – kwaśny od alkoholu, narkotyków i nikotyny, ale jej twarz pozostała niewzruszona, nie zdradzając odrazy. Pochyliła głowę lekko, pozwalając mu na gest, choć jej oczy pozostały zimne i wyzywające.
Zbyszek ściągnął swoje ubrania z pospiesznym ruchem, odsłaniając ciało pokryte tatuażami. Ubrania dał na haczyk. Na klatce piersiowej widniała duża swastyka, w której centrum wytatuowano twarz Hitlera, patrzącą na świat z mrocznym wyrazem. Tadek, nie tracąc czasu, chwycił Andżelikę za biodra i siłą ściągnął jej spódniczkę, a potem z rozmachem wymierzył jej mocnego klapsa w pośladek, zostawiając czerwony ślad na jej skórze.
– No, ruszaj się! – warknął, a jego głos był pełen dzikiej satysfakcji.
Rozebrał się do naga, a potem klepał swoim penisem o jej tyłek, wydając chrapliwy śmiech.
Karol, z błyskiem w oku, wsunął dłoń do jej białych majtek i bezceremonialnie wsadził dwa palce do jej cipki. Zaczął ją masturbować, a jej ciało drgnęło mimowolnie pod jego dotykiem.
– No, czujesz to? – mruknął, a jego oddech przyspieszył. Jego ruchy były brutalne, a ona zacisnęła zęby, próbując zachować pozory kontroli.
Zbyszek podszedł bliżej, chwycił jedną z jej piersi i wylizał jej sutek, zostawiając na skórze wilgotny ślad. Jego język poruszał się z chciwością, a ona czuła, jak jej ciało reaguje mimo woli. Karol, nie czekając dłużej, złapał ją za kark i z rozmachem rzucił na kolana.
– Teraz będziesz nam zajebiście obciągać! – warknął, a jego ton był pełen rozkazu.
Ściągnął spodnie, odsłaniając penisa, który okazał się mniejszy od tych swoich kolegów.
Andżelika, klęcząc, uniosła wzrok i chwyciła dłońmi penisy Tadka i Zbyszka, zaczynając je masturbować z mechaniczną precyzją. Następnie wzięła penisa Karola do ust, czując jego słaby rozmiar i mdły smak, ale jej ruchy pozostały płynne, jakby chciała zyskać nad nimi przewagę.
Jej dłonie pracowały rytmicznie, a usta poruszały się wokół Karola, który wydał z siebie zadowolony jęk.
Tadek, czując rytmiczne ruchy dłoni Andżeliki, wydał z siebie głęboki, chrapliwy oddech, a jego ciało napięło się z podniecenia. Zbliżył się jeszcze bardziej, przyciskając się do niej, jakby chciał przejąć kontrolę nad sytuacją.
– Dalej, rób to lepiej! – warknął, a jego głos drżał od niecierpliwości.
Jego ręce zacisnęły się na jej ramionach, a penis pulsował pod jej dotykiem.
Zbyszek, odsunął się na chwilę, by lepiej obserwować scenę. Wziął spodnie z haczyka i wyciągnął z kieszeni mały nóż i przeciągnął ostrzem po jej plecach, nie kalecząc skóry, lecz wywołując dreszcz na jej ciele.
– Patrz, jak ładnie się wijesz – mruknął, a jego uśmiech był pełen mrocznej satysfakcji.
Przechylił głowę, bawiąc się nożem między palcami. Karol, wciąż rozkoszujący się jej ustami, chwycił ją za włosy, kierując jej ruchem z większą siłą. Jego penis, mimo skromnych rozmiarów, zdawał się nabrzmiewać pod jej dotykiem, a on sam wydawał z siebie krótkie, urywane westchnienia.
– No, ślicznotko, daj z siebie wszystko! – rzucił, a jego ton był mieszanką rozkazu i triumfu.
Jego dłoń zacisnęła się mocniej, a biodra poruszyły się instynktownie.
Andżelika, mimo narastającego napięcia, zachowała zimną krew. Jej dłonie przyspieszyły ruchy na penisach Tadka i Zbyszka, a usta pracowały wokół Karola z precyzją, choć w jej oczach błysnęła chwilowa iskierka czegoś innego, może planu, może rezygnacji. Czuła ich ciężki oddech, zapach potu i alkoholu, ale jej ciało pozostało zdyscyplinowane, jakby chciała przetrwać ten moment.
Jej głowa poruszyła się rytmicznie, a dłonie zaciskały się mocniej, wywołując kolejne jęki mężczyzn.
Mając penisa śmierdzącego naziola w ustach, Andżelika przyssała się do niego z siłą, a jej ruchy stały się bardziej intensywne. Karol wydał z siebie stłumiony jęk, a jego ciało zadrżało, gdy osiągnął szczyt. Spuścił się gwałtownie, a ona, nie wahając się, połknęła wszystko, co z niego wypłynęło, zachowując obojętną minę. Wyjęła go z ust, ocierając kącik warg dyskretnym ruchem dłoni, a jej oczy pozostały zimne.
Następnie chwyciła Tadka, wprowadzając jego penis do ust, podczas gdy jej dłoń wznowiła masturbację Zbyszka, utrzymując rytm. Karol, wyczerpany, usiadł na siedzeniu, opierając się wygodnie i przyglądając się scenie z lekkim uśmiechem. Oddech powoli się uspokajał, a wzrok wędrował po Andżelice z mieszanką satysfakcji i lenistwa. Po wcześniejszej masturbacji Tadka, obciąganie przyspieszyło jego reakcję. Nie minęła chwila, a on, nie mogąc się powstrzymać, wyciągnął się z jej ust i spuścił się na jej twarz, zostawiając ciepłe ślady na jej skórze.
Tadek odetchnął głęboko, a jego dłonie opadły bezwładnie, jakby uwolnił się od napięcia. Andżelika, nie okazując emocji, otarła twarz dłonią, a jej ruchy pozostały kontrolowane, choć w jej oczach błysnęła chwilowa irytacja.
Wciąż trzymała dłoń na penisie Zbyszka, gotowa kontynuować.
Wzięła do ust penisa Zbyszka, a jej wzrok na moment zatrzymał się na nim, oceniając. Stwierdziła, że był średniej wielkości w porównaniu do Tadka, który posiadał największego z trójki. Smakując go, zauważyła z ulgą, że ten penis był najczystszy i nie wydzielał przykrego zapachu, co kontrastowało z poprzednimi doświadczeniami. Jej usta poruszały się z precyzją, a język zataczał delikatne kręgi, budząc w nim coraz większe napięcie. Robiła mu laskę z taką intensywnością, że Zbysiu nie mógł powstrzymać się od wydania okrzyku rozkoszy, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Głęboki, niemal dziki dźwięk wypełnił przedział, a jego ciało zadrżało pod jej dotykiem. Jednocześnie jej dłoń ściskała mu jądra, dodając doznaniom jeszcze większej siły.
Jej palce zaciskały się rytmicznie, a ruchy ust przyspieszały, prowadząc go na krawędź.
Pod wpływem takich pieszczot nie wytrzymał długo i spuścił się niemal natychmiast, a jego oddech stał się urywany, gdy fala rozkoszy przetoczyła się przez jego ciało.
Opadł lekko do tyłu, opierając się o ścianę, a jego twarz wyrażała zmieszanie i spełnienie.
Karol wstał z siedzenia, a jego twarz wykrzywił szorstki uśmiech. Nachylił się ku Andżelice, wpatrując się w nią z triumfem.
– Spodobała ci się zabawa, suko – warknął. – To teraz czeka cię jebanie.
Przesunął się na podłogę i ułożył się na plecach, a jego oczy błysnęły w oczekiwaniu. Bez słowa protestu, usiadła na jego penisie, czując, jak wchodzi w nią z trudem. Ruszała się mechanicznie, jakby była odcięta od emocji. Tadek tymczasem przeszedł na drugą stronę przedziału i wsunął swojego penisa w jej usta, wypełniając je swoją obecnością.
Podczas ruchów w jej ustach jego jądra przypadkowo muskały nos Karola, co wywołało u tego ostatniego irytację.
– Odsuń jaja, ale nie tykaj mnie, pedale jebany! – warknął Karol, marszcząc brwi i próbując odsunąć głowę. Był pełen złości, a dłonie zacisnęły się na biodrach dziewczyny. Kolega starał się unikać kontaktu, ale i tak jego jądra co jakiś czas ocierały się o nos Karola, co tylko pogłębiało jego wściekłość. Karol klął pod nosem, a jego ruchy stały się bardziej szarpane.
W międzyczasie Zbyszek, nie tracąc czasu, wsunął swojego penisa w jej odbyt. Zauważył, że jej otwór był ciasny, ale zignorował to, wpychając się z całą siłą, nie zważając na jej reakcję. Przez chwilę zdziwił się, czując, jak jej odbyt łatwo się rozciąga, ale szybko odepchnął tę myśl, skupiając się na własnych doznaniach. Zaczął ją posuwać z całych sił, a jego oddech stał się ciężki, niemal zwierzęcy. Dziewczyna, uwięziona między ich ruchami, zachowywała milczenie, jej ciało poddane ich woli, choć w jej oczach błysnęła chwilowa iskierka determinacji.
Ruchy dostosowywały się do ich rytmu, a oddech przyspieszał pod naporem ich działań.
Karol, rozdrażniony ciągłym kontaktem z jądrami Tadka, zacisnął zęby i szarpnął biodrami mocniej, próbując zdominować sytuację.
– Do chuja pana, nie tykaj mnie jajami bo cię normalnie, kurwa, wyrzucę z tego pierdolonego pociągu! Głupi cwel – warknął, a jego głos drżał z wściekłości.
Dłonie wpiły się w uda Andżeliki, a oczy ciskały gromy w stronę Tadka.
Ignorując jego słowa, kontynuował ruchy w ustach Andżeliki, a jego jądra wciąż przypadkowo ocierały się o nos Karola, co tylko podsyciało napięcie. Zbyszek, nie zwalniając tempa, wbijał się w jej odbyt z dziką energią, a jego oddech stał się urywany, jakby zbliżał się do orgazmu. Nagle pociągnął ją za włosy, zmuszając do pochylenia się bardziej.
– Trzymaj się, bo rozwalę cię na dobre! – mruknął, a jego ton był pełen mrocznej satysfakcji.
Mimo brutalności sytuacji, dostosowywała się do ich rytmu, jej ciało poddane ich woli, choć w jej oczach migotała jakaś ukryta myśl. Czuła ból i napięcie, ale jej ruchy pozostały kontrolowane, jakby czekała na odpowiedni moment.
Tadek, nie mogąc dłużej wytrzymać, wydał z siebie głęboki jęk i spuścił się w jej ustach, a jego ciało zadrgało w ekstazie. Odsunął się, opierając się o ścianę, a jego oddech był szybki i nierówny.
Karol, korzystając z chwili, przewrócił Andżelikę na plecy, spuszczajac się w niej.
Zbyszek, nie przerywając, dostosował pozycję, wchodząc w nią jeszcze głębiej, a jego ruchy stały się chaotyczne, jakby dążył do końca.
Przedział wypełnił się ich ciężkim oddechem i odgłosami, a Andżela zacisnęła zęby, walcząc z własnym ciałem.
Zbigniew, osiągając szczyt, spuścił się w środku jej odbytu, a jego ciało zadrżało w ostatnim spazmie. Odsunął się z westchnieniem i usiadł na siedzeniu, opierając się ciężko o ścianę.
Trójka mężczyzn zajęła miejsca, dysząc i obserwując ich pojemnik na spermę z mieszanką zmęczenia i satysfakcji. Ona wstała powoli, a jej ruchy były pewne, niemal teatralne. Sięgnęła dłonią do swojej cipki, zebrała odrobinę spermy Karola i podniosła ją do ust, smakując z uwagą.
– Sperma smakuje najlepiej, jak nie ma w niej anfy, alkoholu ani żadnych innych dragów. Powiedziała spokojnie, a jej głos brzmiał jak chłodna ocena.
– Bo to tylko spierdoliny umysłowe takie coś biorą. – Jej spojrzenie przesunęło się po mężczyznach, a usta wygięły się w lekkim, prowokacyjnym uśmiechu.
Słowa te rozjuszyły Karola. Wstał gwałtownie, ściskając pięść z wściekłością, gotów przywalić jej w twarz. Jednak zanim zdążył unieść rękę, dotknęła palcem jego czoła. Karol zamarł, a jego oczy zamknęły się w jednej chwili, po czym osunął się na podłogę, pogrążony we śnie. Ciało opadło bezwładnie, a pięść rozluźniła się, uderzając o podłogę.
Pozostała dwójka, , spojrzała na nią z niedowierzaniem, a potem na leżącego kolegę.
Zbyszek zerwał się z miejsca, a jego głos drżał od złości.
– Co ty, kurwa, mu zrobiłaś? – warknął, wpatrując się w nią z niedowierzaniem.
Tadeusz, nie odrywając wzroku, dołączył do pytania.
– Kim ty jesteś, szmato? – rzucił, a jego ton był pełen wrogości. Wstał, zaciskając dłonie w pięści.
Dziewczyna odwróciła się powoli do Zbysia, a jej ruchy były płynne i pewne. Dotknęła palcem jego czoła, a on natychmiast osunął się na siedzenie, pogrążony w głębokim śnie. Następnie skierowała się do Tadzika, powtarzając gest. Jego ciało zesztywniało na moment, po czym opadło bezwładnie obok Zbyszka.
Przedział zamilkł, a jedynym dźwiękiem był cichy oddech śpiących mężczyzn.
Andżelika uśmiechnęła się, a w jej oczach błysnęła radość. Z lekkim ruchem ręki wyczarowała na sobie swoje ubrania czyli białą koszulę i obcisłą spódniczkę, które wróciły na jej ciało jak za dotknięciem magii.
Przez cały czas, gdy była brutalnie wykorzystywana przez tych trzech nazistowskich skurwysynów, wymyślała plan, a teraz nadszedł moment, by go zrealizować. Jej ruchy stały się pewne, a uśmiech na twarzy nabrał mrocznego wyrazu.
Podeszła do Tadka i z łatwością ułożyła go na siedzeniu, a następnie jednym gestem sprawiła, że jego penis znów stał się twardy, pulsując w nienaturalnym stanie. Następnie chwyciła Zbigniewa za szyję jedną ręką, podniosła go z zaskakującą siłą i z całej mocy wsadziła go na penisa Tadka, wbijając go w jego odbyt.
– I co, ładnie tak mocno wsadzać w dupę, śmieciu? – rzuciła z szyderstwem, a jej głos brzmiał zimno i triumfalnie.
Klepnęła go lekko po głowie, jakby bawiła się jego bezwładnym ciałem. Potem podniosła Karola, ustawiając go po drugiej stronie siedzenia. Jego penisa również utwardziła jednym ruchem dłoni, a następnie pochyliła głowę Zbigniewa, zmuszając go, by wziął penisa kolegi do ust. Scena, którą ułożyła, była groteskowa, a jej kontrola nad sytuacją wydawała się absolutna. Spojrzała na efekt swojej pracy, a na jej ustach pojawił się szeroki, zadowoliwszy uśmiech.
Z lekkim pstryknięciem palców otworzyła zamknięte drzwi przedziału, a chłód korytarza wdarł się do środka, kontrastując z ciężką atmosferą.
Wyszła z przedziału, zostawiając mężczyzn w ich groteskowej, erotycznej pozie, pogrążonych w głębokim śnie. Jej kroki odbijały się cicho na korytarzu pociągu, gdy zmierzała w stronę przedziału, w którym znajdowała się Aleksandra. Weszła do środka z spokojnym uśmiechem i zatrzymała się, spoglądając na dziewczynę.
– Już nie masz czego się obawiać – powiedziała łagodnie, a jej głos brzmiał uspokajająco.
Usiadła naprzeciwko Aleksandry, krzyżując nogi i opierając się wygodnie o siedzenie. Obie zaczęły rozmawiać o tych oprychach. Aleksandra, wciąż z lekkim drżeniem w głosie, zaczęła opowiadać o tych zbokach, opisując ich zachowanie i strach, jaki w niej wzbudzili.
– Tacy ludzie to po prostu nie mają żadnych granic – mruknęła, ściskając krzyżyk na szyi. Wzrok Oli uciekł na chwilę za okno, jakby chciała zostawić tam złe wspomnienia. Andżelika skinęła głową, a na jej ustach pojawił się ironiczny uśmiech.
– Takie ścierwojady to pewnie będąc dziećmi musieli wysrać mózg, a kupa poszła do łba – rzuciła z lekką drwiną, a jej ton był pełen pogardy. Przechyliła głowę, patrząc na Aleksandrę z wyrozumiałością.
Ola spojrzała na towarzyszkę z wdzięcznością, a jej oczy zalśniły lekką wilgocią.
– Dziękuję ci – powiedziała cicho. – Gdyby nie ty, nie wiem, co by się ze mną stało.
Ścisnęła palce w dłoni, a jej oddech wciąż był nieco nierówny. Andżelika uśmiechnęła się ciepło, machając ręką, jakby to była drobnostka.
– A ty dokąd jedziesz? – zapytała, opierając podbródek na dłoni a oczy błysnęły ciekawością.
– Na ślubowanie mojego narzeczonego – odparła Ola z dumą w głosie. – Do jednostki wojskowej.
Uśmiechnęła się na samą myśl o Macieju, a jej palce musnęły pierścionek zaręczynowy.
W trakcie rozmowy Andżelika nachyliła się lekko, unosząc brew.
– A od kiedy jesteście razem? – zapytała z zainteresowaniem.
– Od gimnazjum – przyznała Aleksandra, a jej policzki zarumieniły się delikatnie.
Spojrzała w okno, wspominając ich początki. Andżelika skinęła głową z uznaniem, a jej wyraz twarzy złagodniał.
– Miłość jest bardzo ważna – powiedziała poważnie. – Masz szczęście, że masz kogoś, kto cię kocha, i kogo ty kochasz.
Położyła dłoń na ramieniu Aleksandry, a jej dotyk był ciepły i szczery.
– Ale musisz nosić przy sobie gaz pieprzowy na takich gamoni – dodała z uśmiechem. – albo paralizator. Lepiej dmuchać na zimne.
Puściła jej ramię i zaśmiała się cicho, rozładowując napięcie.
Nastał ranek, a pociąg zbliżał się do dworca, który był przystankiem Aleksandry. Słońce rzucało blade światło na pola za oknem, gdy ona zebrała swoją małą torbę i wstała z miejsca.
– Dziękuję jeszcze raz – powiedziała z uśmiechem. – Dojadę stąd autobusem do jednostki.
Zerknęła na zegarek, poprawiając pasek torby na ramieniu.
Andżelika również wstała, poprawiając włosy.
– Odprowadzę cię na przystanek, aż wsiądziesz do autobusu – zaproponowała spokojnie.
– Nie ma potrzeby, naprawdę – odparła Aleksandra, machając ręką.
– Poradzę sobie.
– I tak tu wysiadam. – upierała się Andżelika z lekkim uśmiechem. – Nie chcę, żeby coś ci się stało po tym wszystkim.
Wyszła pierwsza na korytarz, wskazując gestem drzwi.
Wyszły z pociągu na peron i skierowały się w stronę przystanku autobusowego. Droga była spokojna, mijali tylko pojedynczych pasażerów i poranne mgły unoszące się nad torami. Nic nie zakłóciło ich rozmowy, a powietrze pachniało wilgocią i świeżością świtu. Gdy dotarły na przystanek, autobus, którym miała jechać Aleksandra, właśnie nadjechał punktualnie, z cichym szumem otwieranych drzwi. Stały jeszcze chwilę, patrząc na siebie.
– Uważaj na siebie i wszystkiego najlepszego dla narzeczonego – powiedziała Andżelika, tuląc ją krótko.
– Dziękuję, ci Andżela. Jesteś dla mnie aniołem – odparła Aleksandra, wsiadając do autobusu.
Zerknęła przez szybę, machając na pożegnanie, gdy pojazd ruszył. Gdy autobus odjechał, a kurz opadł na pusty przystanek, Andżelikę oświetliło nagłe światło nadjeżdżającego samochodu. W jednej chwili jej sylwetka zamigotała, zmieniła się w ogromnego, białego orba i uniosła się w niebo, znikając wśród chmur.
Autobus zatrzymał się przed bramą jednostki wojskowej, a Aleksandra wysiadła z lekkim drżeniem w sercu. Powietrze było rześkie, pachnące trawą i metalem, a na placu apelowym już gromadzili się rekruci w galowych mundurach. Ona znalazła miejsce wśród rodzin i bliskich, a jej wzrok natychmiast wyłowił Macieja spośród szeregów. Stał wyprostowany, w świeżo wyprasowanym mundurze, z dumą w oczach. Uroczystość rozpoczęła się od dźwięku trąbki, która przecięła poranne powietrze. Dowódca jednostki, w pełnym rynsztunku, wyszedł na podwyższenie i zaintonował rotę przysięgi. Rekruci, w idealnych rzędach, unieśli prawice do salutowania.
– Ja, żołnierz Wojska Polskiego, przysięgam... – zaintonował chór głosów, w którym wyróżniał się mocny ton Macieja. Jego postawa była nienaganna, a spojrzenie skierowane przed siebie, choć na moment przesunęło się w stronę Aleksandry, przekazując jej niewypowiedzianą obietnicę.
– ... służyć wiernie Narodowi, bronić niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, stać na straży jej granic... – ciągnął dowódca, a słowa odbijały się echem od murów koszar.
Aleksandra czuła, jak jej serce bije w rytm przysięgi. Widziała napięte ramiona Macieja, jego skupioną twarz, a myśl o jego poświęceniu budziła w niej falę ciepła i dumy pomieszanej z tęsknotą.
Gdy rekruci skończyli powtarzać słowa, na placu rozległy się brawa, a orkiestra zagrała hymn. Po ceremonii Maciej, z naszyciem przysięgi na ramieniu, wyrwał się z szeregów i podbiegł do niej. Jego mundur przylegał do ciała, podkreślając szerokie barki, a oczy błyszczały szczęściem.
– Ola! – zawołał, przytulając ją mocno. Jego dłonie objęły jej talię, a zapach jego skóry, zmieszany z wonią munduru, sprawił, że zadrżała z emocji.
– Przysiągłem – szepnął jej do ucha, a jego oddech musnął jej kark. – Teraz jestem żołnierzem. Twoim żołnierzem.
– Jesteś moim bohaterem – odparła, tuląc się bliżej, czując ciepło jego ciała przez cienką tkaninę sukienki.
Ich pocałunek był krótki, ale pełen pasji, a krzyżyk na jej szyi zalśnił w słońcu, jakby aprobował ten moment.
Gdy tłum gości powoli się rozchodził, Maciej odciągnął Aleksandrę na bok, w cień muru koszarowego. Jego dłoń spoczywała na jej talii, a ciepło jego dotyku przeszywało cienką tkaninę sukienki, budząc w niej znajome drżenie.
– Wiesz, co widziałem rano przy śniadaniu? – zaczął, a jego głos był pełen niedowierzania. – Oglądaliśmy wiadomości w stołówce. Była tam historia z pociągu. Trzech twardych neonazistowskich hiper ultra męskich typów uprawiało seks gejowski w jednym przedziale.
Przechylił głowę, patrząc na nią z uniesioną brwią, a jego palce delikatnie musnęły jej biodro.
– Dwóch kiboli i konduktor – ciągnął, zniżając głos. – Wszyscy wytatuowani nazistowskimi symbolami. Totalny obłęd! A tacy uważają się za męskich mężczyzn.
Zaśmiał się krótko, potrząsając głową, nieświadomy, jak blisko był prawdy.
Aleksandra zamarła na moment, czując, jak jej serce podskakuje.
Jej palce odruchowo zacisnęły się na krzyżyku, a w myślach błysnęła twarz Andżeliki. Dziewczyny która ocaliła ją tej nocy. Uśmiechnęła się tylko tajemniczo, tuląc się bliżej do Macieja.
– Świat jest pełen cudów – szepnęła, a jej oddech musnął jego szyję.
Przywarła do niego, czując twardość jego ciała pod mundurem, a ciepło ich bliskości rozlało się po jej skórze jak obietnica wspólnej przyszłości.
2 komentarze
zyś
Dam 100 zł, żeby się dowiedzieć: GDZIE kursuje ośmioosobowy pociąg? To bździna jakaś niedorobiona jest!
pH07
"Ten tekst ma stylistykę i strukturę typową dla narracji generowanej przez modele językowe AI — w szczególności przez modele dużych rozmiarów (LLM) typu GPT. Kilka cech o tym świadczy:
Rozbudowane, konsekwentnie szczegółowe opisy (np. wygląd, ubiór, gesty i tło sceny) — charakterystyczne dla generacji tekstów przez AI w oparciu o wzorce prozy obyczajowo‑sensacyjnej.
Brak stylistycznych skrótów czy indywidualnych potknięć językowych, które zwykle pojawiają się u ludzkich autorów; składnia jest poprawna, płynna i regularna.
Jednolity, niezmienny ton narracyjny, mimo dużych emocjonalnych wahań fabuły — typowe dla wygenerowanego tekstu.
Łączenie niekiedy nieprzystających tonów: szczegółowe, realistyczne sceny gwałtu i przemocy przechodzą w baśniowy motyw nadprzyrodzony (Andżelika jako istota magiczna). Taki kontrast często wynika z algorytmicznego łączenia motywów z różnych wzorców literackich.
Powtórzenia i redundancja: np. wielokrotne opisy tych samych czynności w zbliżonych słowach.
Podsumowując: tekst prawdopodobnie został napisany przez AI, ewentualnie w dużej mierze przez nią wygenerowany i następnie lekko poprawiony przez człowieka."
Tako rzecze AI.