Będzie dobrze, prawda?

Będzie dobrze, prawda?Leciutkie nacięcie, niewielka stróżka szkarłatu popłynęła po jego przedramieniu. Zamknął oczy, oddając się ciepłu wypełniającemu jego ciało. Trwało ono zaledwie sekundę, sekunda czystego ciepła. Bandaż. Powstrzymując powolny upływ krwi, zrobił prowizoryczny opatrunek. Nie chciał blizn, nie chciał śmierci ani bólu. Chciał ciepła, tego samego które dawała bliskość. Bo przecież dawała, prawda? Nie był pewien, ale przecież przed chwilą był w pełni o tym przekonany. Nieistotne, już przeciął skórę. Mógł tylko raz. Raz dziennie, jeśli robiłby to częściej wkrótce mała ranka nie była by wystarczająca. Szybki, niewielki obrót w stronę komputera. Dłonią trącił niedawno otwartą paczkę chipsów. Pusta wraz z kilkoma innymi pudełkami i foliami spadła na podłogę. Przecież... Powinno być jeszcze kilka chrupków w środku. Otworzył ją niedawno, prawda? Nie pamiętał, a przecież powinien pamiętać kiedy jadł. Jadł? Trafniej, po prostu się zapychał. Spojrzał na monitor, zmrużył oczy. Jedyne źródło świata. Oczy. Mimo, że wyschnięte od ciągłego wpatrywania się w monitor. Przez tą krótką chwilę przywykły do półmroku. Odczuł to lekkim bólem spojówek. Zignorował. Tak było najprościej, ze wszystkim…  
     Facebook. Przypomniawszy sobie o potrzebie kontaktu, przejrzał szybko znajomych. Niemal nikt z tego skromnego grona nie był dostępny. Spojrzał na napisane wiadomości. Godzinę temu napisał do kilku osób. Dlaczego nie odpisywali? Przecież nie mówił o sobie, chciał posłuchać. Szybko odpychając rozmowę od mówienia na swój temat, wypytywał o rozmówcę. Jak się czuł, jak mu mijał dzień, jego problemy, radości, pasje, przemyślenia, poglądy, obowiązki, życie, znajomi. Słuchał i chciał słuchać o wszystkim. Żył tymi informacjami. Myśląc o innych nie musiał myśleć o sobie. Przecież nie było o czym myśleć. Ludzie lubią mówić o sobie. Dlaczego? Dlaczego nie odpisują? Powód, powód, powód. Wzrok zwrócony na godzinę. Druga w nocy… Spali, czemu on nie spał? Miał grać? Nie, nie miał na to energii. Energia, tak potrzebował pobudzenia. Sięgnął w mrok po lewej stronie biurka. W słabym chwycie zmarzniętych palców, ujął szyjkę butelki. Energetyk, słaby, słodki. Cukier i kofeina, idealnie. Pociągnął kilka tęgich łyków. Płyn przepływając przez wyschnięte na wiór gardło zaczął sprawiać ból. Z łzami w oczach opróżnił butelkę. Była już otwarta, niewielka resztka którą wypił będzie musiała wystarczyć. Kolejne spojrzenie na wiadomości, zwilżone łzami oczy znów zaczynają szybko wysychać. Pierwsze lepsze okienko. Dziewczyna, znajoma. Lubiła go, poznana w grze. Pamiętał ją, bardzo lubiła grać. Ostatnia wiadomość tydzień temu. Lubiła go i z nim pisać, kiedy jednak mogła grać liczyło się tylko to. Wciąż tak było. Lepiej, wraz z dzielącą ich odległością uniemożliwiało spotkanie. Nie chciał się spotykać, bał się. Kolejne okienko, znów dziewczyna. Nie odpisał jej, spojrzał na imię. Pamięć nie pozwalała skojarzyć z rozmową. Spojrzenie na zdjęcie, już pamiętał. Lubiła dużo mówić, smutna i niezadowolona z siebie. Żyjąca w przeświadczeniu, że jest gruba przez zły świat a nie lody, które je płacząc. Nie chciał odpisywać, znów zaczęła by wypisywać jak świat jest dla niej okrutny. Chciał przeczytać nowe emocje.  Ostatnia próba, trzecie okienko i zadowoli się inaczej. Chłopak, nastolatek, rówieśnik. Trzymali znajomość przez wspólne zamiłowanie do grania. Był dostępny, czyli mógł grać. Gra, tak to zabije mu czas. Klikając w ikonkę na pulpicie, odpakował czekoladę. Nie wysilając się rozłamywaniem kostek, zaczął odgryzać kolejne partie mlecznej słodyczy. Połykanie kolejnych partii cukru, nie powodowało bólu gardła. Miła odmiana. Dźwięk przychodzącego powiadomienia odbił się echem w słuchawkach. Podskoczywszy mocno na krześle szybko wrócił do strony. Jedna wiadomość, koleżanka. Miła, pomocna. Kupowała mu jedzenie i często przynosiła coś dobrego.  

-„Wyjdziemy gdzieś?”

Wyjść? Słońca już nie było prawda? Kolejne spojrzenie na godzinie, druga w nocy. Nie świeci już słońce, był tego pewny. Wciąż jednak nie chciał wychodzić. Nie lubił. Powietrze, światło, kształty, kolory. Za dużo, bał się. Tutaj był bezpieczny. Gruby koc szczelnie zakrywający okno, skutecznie odcinał go od wszystkiego. Nie, nie chciał wyjść. Nie mógł, przecież to wiedziała.

-„Nie”- wciśnięcie tych trzech klawiszy o dziwo sprawiło mu wiele trudności.  

-„No chodź, będzie fajnie. Dostaniesz trochę.”

Co chciała mu dać? Emocje? Nie musiała się do tego z nim widzieć. Wystarczyło napisać. Jedzenie? Zawsze przynosiła pod drzwi i pukała żeby ją wpuścił. Więc co? Nie wiedział, a może nie pamiętał…

-„Nie”- za drugim razem poszło łatwiej.

-„Oki, to ja przyjdę do ciebie ^^”  

     Emoji, radosna. Była szczęśliwa, dlaczego? Cieszyło ją, że do niego przyjdzie? Zaraz. Przyjdzie! Będzie musiał jej otworzyć. Poderwał się szybko z krzesła, folia po czekoladzie spadła na podłogę. Ścierpnięte ciało promieniowało ostrym bólem. Zaciskając  zęby zdjął słuchawki z uszu. Zaraz potem naciągnął kaptur na głowę. Robił to zawsze kiedy wstawał od komputera. Zsuwając podwinięty rękaw zasłonił opatrunek. Próbując wyjść z pokoju, stanął na pudełku po pizzy by uniknąć potknięcia się o inne śmieci. Z dużym wysiłkiem otworzył drzwi na przedpokój, głośne skrzypnięcie odbiło się echem w całym domu. Zmrużył oczy w odpowiedzi. Boleśnie odczuł ten odgłos. Ostrożnie stawiając nogi stanął przed lustrem. Zmrużył oczy jeszcze bardziej. Światło księżyca wpadające przez okno w kuchni, boleśnie zaświeciło mu w oczy. Było ono jaśniejsze od przyciemnionego monitora, tak więc nawet to sprawiało jego oczom ból. Starając się to zignorować, spojrzał w lustro.  Czarna bluza kiedyś pasująca idealnie, teraz zwisająca na wychudzonym ciele. Włosy, nieobcinane poskutkowała grzywką powoli zaczynająca wpadać mu do oczu. Twarz była blada, skóra zdawała się być o wiele cieńsza. Był w stanie zobaczyć biegnące pod nią żyły. Uniósł dłoń by dotknąć swojego policzka. Zobaczył kościstą dłoń z odstającymi żyłami. Więc to stało się z tym kim był… Z mocno zbudowanego chłopaka o przeciętnym wyglądzie, został wychudzony wrak człowiek. Wcale mu to nie przeszkadzało. Pozostawało jedynie czekać aż przyjdzie. Usłyszał głośne pukanie. No przecież, mieszkała tuż obok niego. Za każdym razem zapominał. Powoli schodząc po schodach, upewnił się że trzyma jakiekolwiek granice przyzwoitości. Spojrzawszy na brudne i potargane jeansy stwierdził że nie ma się co oszukiwać. Lepiej nie będzie. Z trudnością przekręcił zamek. Otworzyła mu uśmiechnięta szatynka. Wyższa od niego, z radością w oczach i zadbanym ciałem. Kiedy go obejmowała, usłyszał szelest reklamówki. Nie odwzajemnił uścisku, jej objęcia zdawały się dla niego tak mocne… Skąd ona miała tyle siły? Odstąpiwszy od niego o krok, podniosła jednorazówkę na wysokość jego wzroku. Mimo, że światło odbijane przez księżyc mocno go oślepiało. Widział niewyraźną zawartość reklamówki. Czyli przyniosła mu obiecane jedzenie. Wyciągnął w rękę w jej stronę. Ona jednak, szybko zabrała jednorazówkę chowając ją za plecy.

-Najpierw prezent dla mnie.- powiedziała jak gdyby miała coś w ustach…

     Nie rozumiał o czym mówi, nie pamiętał. Nie musiał jednak. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, pocałowała go głęboko. Poczuł jak językiem wpycha mu do ust coś kształtem przypominające tabletkę. Było lekko rozpuszczone, o gorzkim smaku. Odruch kazał mu to wypluć. Ona jednak, badając językiem jego usta pilnowała by tego nie zrobił. Przestała dopiero wtedy gdy gorzki smak wypełnił w całości jego usta i gardło. Odsunąwszy się z niewinnym uśmieszkiem zamknęła drzwi wyjściowe….

     Kiedy ciągnęła go na górę, starał się skupić i coś powiedzieć. Było to o wiele trudniejsze niż pamiętał że powinno. Świat zdawał się nieco rozpływać, szara rzeczywistość wypełniać ogromem barw. Mocne, wszechobecne, natarczywe, wciąż jednak… przyjemne. Czując jak jego wargi wykrzywiają się w uśmiechu, myślenie przestało wydawać mu się tak ważne. Odpuścił, odpływając w otaczających go doznaniach. Do wzroku chwilę później dołączył dotyk. Szorstki  kontrast między zimną skórą kanapy, a ciepłym i delikatnym dotykiem dziewczyny. Wszystko choć zdawało się być jak gdyby za mgłą, dawało się wyczuć o wiele mocniej. Nie wiedział czy to co określił kanapą, nie było przypadkiem podłogą czy chociażby dywanem. Ciepło dziewczyny natomiast, mogło być choćby jego własnym które właśnie zdawało się wzrastać.  Jednak to, że była to dziewczyna szybko uświadomił mu głos…

-Nie bój się. – brzmiał tak ciepło i przymilnie… - zajmę się tobą.

Chwilę później jego utracenie świadomości sięgnęło zupełnie innego poziomu.  Przestał odróżniać to co czuł, nie wiedział i nie zastanawiał się jak oraz dlaczego. Po prostu czuł. Ciepło, dotyk, pot, tarcie, zgrane ruchy dwóch ciał, wspólne bicie serc, smak oraz zapach kobiety. Niedługo później wszystko skumulowało się w jednym silnym doznaniu. Czuł się spełniony, usatysfakcjonowany, szczęśliwy…

Chciał by trwało to wiecznie….

     Zaraz jednak otworzył oczy. Znajdował się tak dobrze znanym mu szarym świecie, leżąc na kanapie w salonie patrzył w szary sufit. Szczęście zawsze szybko mijało, z każdym jednak razem miał wrażenie że coraz szybciej…

1 komentarz

 
  • Somebody

    Wow, dla mnie super! Czytałam jak zahipnotyzowana, świetny rytm, perfekcyjnie dobrana długość. To naprawdę cenna umiejętność - wiedzieć kiedy przerwać. Tutaj wyszło idealnie :bravo:

    3 wrz 2018