Wróciłem do domu, jedynego miejsca gdzie czuje się bezpiecznie. Mamy jeszcze nie było. Jest po 14, pracuje do 18. Rzuciłem plecak na łóżko i zrobiłem sobie herbaty.
Mogę pić ciepłą herbatę litrami, nawet w lecie kiedy jajko by się upiekło na chodniku.
Trzymając kubek, wyszedłem przed dom i postawiłem go na szklanym stoliku obok garażu.
Zdjąłem moją koszulę i rzuciłem ją na krzesło.
Słońce ogrzało moje ciało. Czarny stanik kontrastował z nieco bladą skórą, gdyż rzadko chodzę bez koszulki. Nie mogę patrzeć na moje kobiecie atrybuty, są moim przekleństwem.
Czekając aż herbata wystygnie, dotknąłem lekko swojego brzucha. Został dziś nieźle potraktowany. Żebro było obolałe, przy najmniejszym dotyku czułem że boli.
Spojrzałem na siniak na ramieniu, jest mało widoczny. Miejmy nadzieje zniknie za niedługo.
Wróciłem do środka i postanowiłem zabrać się za odrabianie lekcji. Wyszedłem na dwór, trzymając piórnik i zeszyty w rękach. Plecak zaniosłem do łazienki i wsadziłem do kosza na pranie.
Rozwiązując zadania, spędziłem kilka minut. Nie odrabiam lekcji z dokładnością, to chyba normalne.
Z dokładnością za to, piszę wypracowania z polskiego. Potrafię siedzieć kilka godzin, przepisywać, pisać na nowo byle tylko wiedzieć że dałem z siebie wszystko. Jestem artystą, za takiego uważa mnie moja mama.
Wypiłem herbatę, zjadłem podwieczorek i o 16 zobaczyłem że znajome auto wjeżdża na podwórko. Anka wróciła.
Siostra weszła do domu, trzymając siatki z zakupami.
- Hej – powiedziałem, uśmiechając się.
- Hej, jak leci? – Odstawiła zakupy i podniosła się. Jej blond włosy opadły na plecy.
- Dobrze, skończyłam właśnie polski – odparłem, przepuszczając ją w drzwiach. Przeszliśmy przez salon i spoczęliśmy kanapie w jej pokoju. Ściany były tam różowe. Słodkie ale nie w moim stylu.
- Zjadłabym coś – powiedziała z sugestywnym uśmiechem. Mówi to "Edyta, zamów pizze”.
- Jaka tym razem? – zapytałem, uśmiechając sie. Zawsze aprobowałem ten pomysł.
- Hawajska, jak zawsze – powiedziała.
Wstałem, oddalając się. Jednak, zatrzymał mnie jej głos.
- Co masz na ramieniu?
Słyszałem w głosie lekki szok. Odwróciłem się, aby po raz kolejny ją okłamać.
-Jak wchodziłam do pokoju, walnęłam się w drzwi – rzekłem, chcąc aby zabrzmiało to jak najbardziej wiarygodnie. Wie, jak wąskie są drzwi do mojego pokoju.
- Też tak mam czasem jak do ciebie wchodzę – Siostra zaśmiała się tylko. Był to dla mnie nieoczekiwany koniec durnego niepokoju. Wyszedłem z pokoju i wykonałem telefon do pizzerii.
Kiedy pół godziny później siedziałem z nią przy stole w kuchni, otwierała właśnie sosy. Znad gorącego ciasta unosił się mój ulubiony zapach.
- Smacznego – powiedziałem, biorąc pierwszy kawałek.
- Wiesz co, miałam cię o to zapytać – Powiedziała, zdejmując palcem kawałek sera, który wisiał w kąciku jej ust – Myślałaś już co potem? Po gimnazjum?
Znowu temat, którego nie cierpię.
- Nie, jeszcze nie – mówiłem żując pizze. Powstałą między nami cisza. Wywołałem ją celowo, nie chcąc kontynuować tego tematu.
- Wiesz że niedługo koniec roku. Moim zdaniem powinnaś już mieć jakieś plany czy coś...
- Nie wiem, nie mam pojęcia.
Potem już tylko gadaliśmy o głupotach. O 18 wróciła mama, a po 22 tata skończył drugą zmianę i też zawitał do domu.
Usłyszałem jak wchodzi, siedziałem akurat w swoim pokoju. Na biurku leżała zapisana do połowy kartka papieru, którą zapełniam od kilku minut. Nucąc w głowie pewną melodię, zapominam o świecie i problemach.
Tak spędziłem wieczór. Dokończyłem piosenkę, wziąłem kąpiel i wychodząc z łazienki, zobaczyłem mamę śpiąco przed telewizorem.
Miała swój ulubiony fotel. Gdy w nim siadała i oglądała filmy, wiadomym było że zaśnie prędzej czy później.
Uśmiechnąłem się i zamiast zbudzić kobietę, nakryłem ją tylko kocem i wyłączyłem telewizor. Tata już spał na swoim łóżku, natomiast drzwi do pokoju siostry były otwarte.
Wszedłem, leżała na swojej rozkładanej kanapie, zwrócona twarzą do laptopa.
- Co oglądasz? – zapytałem, siadając na drugim końcu łóżka.
- Stare zdjęcia, coś mnie naszło – powiedziała, nie odrywając wzroku od obrazków przewijanych na ekranie.
- Sentymenty?
- Może – Ułożyła usta w uśmiech.
Wpatrzyłem się w laptopa. Minęła zdjęcia naszego psa, jej fotki z imprezy, zdjęcia naszego brata który mieszka w Warszawie i przestała przewijać gdy trafiła na fotografie małego dzieciaka w krótkich spodenkach i czapeczce bejsbolowej.
- O, jaki słodki dzieciaczek – zaśmiała się z ironią.
- To było 10 lat temu, teraz wyglądam lepiej – sprostowałem, drocząc się z nią.
- Z tymi czapkami to ty zawsze coś miałaś – śmiała się sympatycznie.
Wybuchnąłem śmiechem. No tak, zajmują dwie półki na mojej szafce. Można to nazwać obsesją.
- Zmęczona jesteś? – spytałem, widząc jak Ance kleją się oczy.
- Zaraz się kładę, nie będę siedzieć. Do roboty trza rano wstać – rzekła, układając się na plecach. Poprawiła poduszkę, po czym wyłączyła laptopa i postawiła go na pufie obok łóżka.
- Wypad – powiedziała cicho, zamykając oczy.
- Kocham cię – powiedziałem, gdy odwrócony do niej plecami wychodziłem. Zamknąłem drzwi i cicho, żeby nie obudzić mamy, udałem się do siebie.
Zasnąłem prawie od razu, chwile wierciłem się na łóżku myśląc jakie durne wydarzenia przyniesie jutro.
Był czwartek. Do szkoły miałem na 9, jednak chcąc, nie chcąc, obudziłem się 0 7 gdy Anka szykowała sobie kawę. Tłukła się kubkami, czego dźwięki dotarły do moich uszu.
- Głośniej się nie da... – pomyślałem, zrzucając z siebie kołdrę. Od razu zerknąłem za okno, niebo było błękitne a powietrze zdawało się ciepłe.
W piżamie wyszedłem z pokoju. Dźwięk otwieranych drzwi zwrócił uwagę blondynki.
Wyglądała jak zwykle elegancko. Włosy upięte w wysokiego kucyka, dość długiego. Na sobie miała ciemną marynarkę, białą elegancką bluzkę i dżinsy. Jeszcze ciapy, szpilki założy dopiero jak będzie wychodzić.
- Cześć, zrób sobie herbaty jak chcesz bo woda ciepła – powiedziała, patrząc na mnie i jednocześnie mieszając kawę której aromat rozszedł się po kuchni.
- Zaraz, ogarnę się – Ignorując to co mówi, poszedłem do łazienki wykonać poranną toaletę.
Uczesałem włosy na szybko, umyłem zęby i po chwili, zastałem Ankę. Połowa kawy zniknęła z kubka.
- Szybko pijesz – mruknąłem. Jeszcze spałem, prawdę mówiąc.
- Spieszę się, mam milion faktur do wystawienia – powiedziała zanim wzięła następny łyk.
- Nieciekawie... – powiedziałem od niechcenia, wkraczając do swojego pokoju.
Ubrałem się w znoszone dżinsy, beżowo-szarą koszulkę bejsbolówkę i niebieskie sportowe buty. Zaczesałem grzywkę na bok i przykryłem czarnym snapbackiem z parą oczu.
Postanowiłem jednak, pójść wcześniej do szkoły i pouczyć się chwile w bibliotece. A do tego nie lubię sam siedzieć w domu, więc to dobry pomysł.
Chwyciłem swój drugi plecak i poinformowałem Ankę że wychodzę.
Dziewczyna zaproponowała że mnie podwiezie. Takim sposobem gdy zbliżało się wpół do ósmej, szedłem już do szkoły.
Będąc na podwórku, jak zwykle zobaczyłem bandę dzieciaków na ławce, którą wczoraj zajmowałem. Popatrzyłem na nich przelotnie i nie zajmując sobie głowy użalaniem się nad sobą, zszedłem do szatni.
Nikogo tam nie spotkałem, na moje szczęście. Trampki znalazłem w worku, chyba dobry dzień dzisiaj będzie.
Szybko się przebrałem i skierowałem swoje kroki do biblioteki. Na korytarzach było pusto, choć słyszałem głos biegających, wrzeszczących dzieciaków z podstawówki. Jednak żadnego z nich nie spotkałem.
Dodaj komentarz