Usiedliśmy w klasie, wsłuchując się w słowa nauczycielki polskiego, naszej wychowawczyni.
Lekcja nie była ciekawa, szybko wyleciała z pamięci.
Potem była chemia. Stałem przy blacie, wpatrując się w miskę wypełnioną jakimś proszkiem i kompletnie nie wiedząc na czym polega zadanie. Wpatrywałem się, nauczycielka była anemiczna i jej usta poruszały się bardzo wolno. Można było zasnąć od samego jej głosu.
Spojrzałem w bok, Szymon stał przy sąsiednim blacie i chyba załapał o co chodzi. Bawił się jakąś pipetą i grzebał w swojej misce.
Oderwał się od tego i spojrzał na mnie, uśmiechając się lekko.
Poczułem że czuje nade mną wyższość. Że jest lepszy z chemii, na to wygląda.
Parsknąłem pod nosem i odwróciłem od niego wzrok, o moja reakcja. Postanowiłem zignorować zadanie, gapiłem się dalej w biały proszek w plastikowym naczyniu.
Całą lekcję, widziałem że zerkał na mnie kątem oka. Nie mam pojęcia co jest we mnie tak interesującego, bo w nim już nic mnie nie pociąga. Ta jego wystająca szczęka i brązowe oczy... przestały już na mnie działać.
Siedziałem na przerwie, słuchając muzyki. Podłoga była wygodna, jak zawsze starczała mi gdy inni zajmowali ławki i krzesła.
Zamknięty w swoim świecie, zauważyłem nad sobą panią psycholog. Zjawiła się znikąd gdy spuściłem na chwilę głowę by coś przemyśleć.
Wyjąłem słuchawkę z ucha, słysząc pytanie "Znowu coś się trapi?”.
- Po prostu się z kimś pokłóciłem – powiedziałem, modląc się aby nie zaczęła tu ze mną jakiejś pogawędki. Znów jestem zamkniętym w sobie dzieciakiem, tak jak zanim poznałem Szymona.
- Z kimś ważnym? Znam go?
Kobieta dociekała, jednak ja powiedziałem zwykłe "Nie”.
- Może warto z nim porozmawiać? Naprawić sytuacje, skoro tak cię to trapi?
Czułem jej dobre intencję, naprawde... Ale miałem dość obecności Szymona w moim życiu i nie zamierzałem nawet na niego patrzeć.
- Nie warto, proszę mi wierzyć – powiedziałem i wstałem, słysząc dzwonek na lekcje.
Na następnej przerwie stałem pod ścianą, nie robiąc właściwie nic. Niespodziewanie, mój wewnętrzny spokój przerwało pojawienie się Sebastiana.
- Co, Szymon ma nową? – Chłopak uśmiechnął się ironicznie, niemal arogancko.
- Wypierdalaj, nie mam ochoty z tobą gadać – Dałem mu do zrozumienia że wogóle nie jest zabawny i mam go gdzieś.
- A może ja mam? Może ja mam ochote zabrać ci następny hajs?
Drygnąłem, ten przybliżył się do mnie. Przycisnął mnie do ściany, stojąc dostatecznie blisko.
- Chyba że sama mi go dasz – wycedził brunet, patrząc w moje oczy.
- Odpierdol się od mojego hajsu, kurwa... – powiedziałem cicho, będąc odrobine wystraszonym. Szybko oddaliłem się z tamtego miejsca.
Czy ten dzień jeszcze długo będzie zjebany?
Dwie lekcję tj. Matma i angielski zleciały i nadeszła długa przerwa. Będąc niezauważonym, jak myślałem, udałem się do mojego stałego miejsca pobytu o tej porze.
Zamknąłem cicho drzwi i poczułem od razu spokój. Przez najbliższe kilka minut będe sobą, znów w swoim świecie bez nikogo.
Wyjąłem zeszyt i długopis, po czym włożyłem słuchawki w uszy.
Siedząc zamknąłem powoli oczy, słysząc pierwsze dżwięki Dont judge me – Chrisa Browna. Zatopiłem się w wolnym kawałku i opierałem głowę o ściane.
Odprężyłem się, czując się najlepiej jak dotąd tego dnia.
Oddychałem powoli, czując błogość. Zamierzałem zabrać się za wymyślanie kolejnego wiersza czy piosenki.
Ręką wymacałem na podłodze zeszyt. Podniosłem go i ołówek. Kładąc rzeczy na kolanach, otworzyłem oczy i zastygłem.
Przerażenie w moich oczach i drżenie rąk oznaczało tylko kłopoty.
Nade mną stały sylwetki trzech osób. Sebastian, Grzesiek i Kamil – trzy moje koszmary w tym samym pokoju.
- Co wy tu robicie? – spytałem, gwałtownie wstając. Słuchawki i reszta gratów wylądowały na podłodze.
- Mówiłem że zabiore ci hajs albo sama mi dasz – powiedział Seba na pozór spokojnie, śmiejąc sie.
- Albo skopie ci tyłek i się nie pozbierasz – wycedziłem, zdając sobie sprawe jak głupio i śmiesznie to brzmi.
Trzy osoby się zaśmiały. Niespodziewane, Kamil i Grzegorz złapali mnie za ramiona i przygwoździli do ściany.
Sebastian przejął inicjatywe i wymierzył mi cios w brzuch. Poczułem ból i spuściłem głowę, mrużąc oczy.
Zrobiło mi się gorąco, gdy uderzył po raz kolejny.
Zakręciło mi się w głowie i chciałem aby już mnie puścili.
- No dawaj, skop mi ten tyłek – Śmiał się Seba – Czekaj, puśćcie ją.
Uśmiechał się, zadowolony z siebie, kiedy bezsilny klęczałem na podłodze. Powoli wstałem, widząc jego prześmiewczy wyraz twarzy.
- Dawaj, daje ci szanse – mówił dalej.
Wytarłem nos i spocone policzki rękawem. Poczułem narastającą pewność siebie, to chyba adrenalina.
- Wypierdalaj, Seba – mruknąłem, świadomy że ten zaraz zaatakuje.
Istniało też prawdopodobieństwo że mnie zignoruje.
Zaśmiał się bezczelnie, dwóch pozostałych się uśmiechnęło.
-Zobacz co ma w plecaku – powiedział Seba do Kamila i splunął na podłogę.
W tym momencie chyba czuli nade mną jakiś rodzaj władzy. Ja... nie podzielałem tego uczucia i nie zamierzałem dać się zgnoić po raz kolejny.
Nie miałem tam pieniędzy, na szczęście. Jednak gdy tylko krótko obcięty Kamil dotknął mojego plecaka, dobiłem do niego, popychając go na ściane.
Zdziwił się, zanim jego plecy zetknęły się z murem.
To działo się szybko. Pamiętam że Grzesiek chwycił mnię i wykręcił mi ręke.
Trzymał mnie tak, podczas gdy Sebastian znów bił mnie po brzuchu. Zakręciło mi się w głowie i miałem mroczki przez oczami. Gotów osunąć się na ziemie, gdy tylko mnie puszczą, jęczałem i roniłem łzy.
- Kurwa! – krzyknąłem za którymś razem. Liczyłem że ktoś tu wejdzie gdy usłyszy rumor.
- Zamknij sie! – Sebastian kopnął mnie i odsunął się, co było dla Grześka znakiem by mnie puścił.
Upadłem na kolana, nie mając czucia w nogach. Podparłem się rękami, wiedząc że Sebastian stoi nade mną i się śmieje.
Zobaczyłem że przywłaszczył sobie moją czapke gdy mi spadła. Stał nade mną i spoglądał z pogardą.
- Będziesz się jeszcze stawiać?
- Wypierdalaj – powiedziałem pewny siebie. Nie obchodziło mnie co zrobią. Byłem słaby ale swojej godności nie straciłem.
Chłopak się zaśmiał. Razem z kumplami zbierali się do wyjścia. Zanim opuścili pokoik, Seba powiedział "jeszcze wrócimy do tej rozmowy”.
Zostałem sam, czując w środku pustkę. Nie byłem smutny czy wkurzony, nie czułem nic. Tylko ból, który na szczęście słabł.
Nie będąc w stanie zrobić nic innego, przewróciłem się w tył i oparłem głowę o zimną ściane.
Co ja im zrobiłem? Nie ma w szkole innych worków treningowych i ludzi których można okraść?
Straciłem czapkę, wiele łez i siły aby wstać.
Dodaj komentarz