Kilka dni naszego życia cz.3

To było tego samego dnia. Środa, popołudnie.
- Kath, Nicole, Marthin i Dolly to chyba myślą, że są już wakacje...- powiedziała z lekką pogardą Kelly Grades.  
- Dolly i wagary? Czego jak czego, ale tego bym się akurat nie spodziewała. - odpowiedziała Dominique.  

Dziewczyny przyjaźnią się co prawda od zeszłego roku, ale zachowują jakby znały od zawsze. Mają podobne zdanie o ludziach i nie chowają swojej niechęci wobec kogoś kogo nie lubią.  

- Wszędzie gadają o tych świrach co wjechali w ten tir. Jestem ciekawa, co oni sobie myśleli...- powiedziała Domi podchodząc do stoiska z gazetami w szkole
- Chyba nie myśleli, skoro coś takiego zrobili, nie ? - odpowiedziała cicho Kelly.

W tym dniu mijały 2 lata, gdy to jej najlepsza przyjaciółka popełniła samobójstwo. To wtedy się zmieniła. Przestała, aż tak przywiązywać wagę do tego co czują inni. Skoro Bóg zabrał jej kogoś kogo kochała, to po co kochać, jeśli w końcu i tak się kogoś straci. Zresztą...czy istnieje Bóg ? Jaki Bóg mógłby zabrać jej kogoś tak bliskiego. Kelly tamtego dnia straciła coś..coś co sprawiało że dobro innych nadkładała nad swoje. Dziś też potrafi poświęcić się komuś, ale nie w takim stopniu jak kiedyś. To by ją zniszczyło...kolejna strata. Rozmyślała o tym, gdy Dominique mówiła o chłopaku, którego spławiła kilka dni temu.  

- ...co o tym sądzisz ?
- Co ? - zapytała zdezorientowana Kell.
- Zajebiście, że mnie słuchasz, dzięki...- powiedziała z wyrzutem Dom.
- Wybacz, co mówiłaś ?  
- Już nic. - Domi powiedziała z ironią w głosie wysoko podnosząc brwi.
- Oooj nie złość się,  po prostu wolałam przez chwilę posłuchać swoich myśli niż ciebie – żartobliwie i z uśmiechem odpowiedziała Kelly.
- Wiesz co ? Coś dla ciebie mam..- powiedziała D pokazując Kelly środkowy palec.  

Zadzwonił dzwonek. To już ostatnia lekcja. Historia. Aaron siedzi z Caroline. Nie zawsze się lubili. To się zaczęło na jednej z imprez, gdy zaczęli rozmawiać. To wtedy wytworzyła się między nimi jakaś więź. Caroline wiedziała, że niektórzy myślą że pomiędzy nimi jest coś więcej, ale nigdy o tym nie myślała. Nie lubiła plotek...ale co jeśli Aaron faktycznie coś do niej czuje ? Nieee, zauważyłaby. Chociaż te dwuznaczne odzywki...niee to tylko wygłupy. Caroline grała niezależną i silną dziewczynę, która nie potrzebuje chłopaka, chociaż wiedziała, gdzieś głęboko, że brakuje jej kogoś takiego.  

- Ale ona pierdoli...już jej słuchać nie mogę. Zajebie ją któregoś dnia. - powiedział Aaron tonem jakby nie bał się, że nauczycielka usłyszy i domyśli się, że to o niej.  
- Ty jesteś głupi, zamknij japę. - odpowiedziała Car wyraźnie rozbawiona.  

Aaron zawsze potrafił rozśmieszyć Caro. Nawet wtedy gdy ja nie mogłem. To dlatego podejrzewałem, że między nimi jest coś więcej.  
Tego dnia w klasie było bardzo mało osób. Może to przez pogodę..było naprawdę ciepło. Nikt nie wiedział co się stało w lesie, a o wypadku z dnia na dzień cichło, mimo że media starały się to podtrzymać jak najdłużej.  

- Co wy na to, żeby wieczorem przejść się na imprezę albo do jakiegoś baru ? - Kelly zapytała mnie i Dominique.  
- Nie mam ochoty. - uciąłem mając nadzieję, że Kelly nie będzie drążyć tematu.  
- Michael nie przesadzaj...musisz się wyrwać. - Dom 'dorzuciła swoje kilka groszy.'
- Może faktycznie. - sam już zwątpiłem czy dobrze robię siedząc w domu czy lepiej wyjść do ludzi. -Caro idziesz z nami ? Aaron też byś mógł się przejść. - zaproponowałem bez namysłu wspólne spotkanie, większą grupą.  

Plotki o rzekomym zauroczeniu Kelly Aaronem nie były prawdziwe. W rzeczywistości nie lubili się za bardzo. Aaron z kolei, tak jak podejrzewałem, był zauroczony Caroline.  

- Ja mogę. Akurat nie mam żadnych planów. - odpowiedziała Car
- No to ja też się przejdę. Mam taką ochotę się napierdolić, tak porządnie – dorzucił Ron.
- Ja prowadzę w takim razie. - nie chciałem pić. Nie mogłem. Nie wiedziałem do czego byłbym w stanie po alkoholu w takim nastroju.  

- Ok, to ustalone. Na grupie uzgodnimy co i jak – odpowiedziała Kelly z mniejszym już entuzjazmem, patrząc na Dom, której moja propozycja chyba też się nie spodobała.  

Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Wieczorem wybraliśmy się do klubu niedaleko szkoły. Zabrał się z nami też Tom i Adam.  
Adam Mountain to najlepszy przyjaciel Thomasa. Adam to blondyn, którego nie da się nie lubić. Jest zabawny i szczery. Czasem ironiczny, ale nie wpływa to znacząco na jego odbiór przez ludzi, choć czasem irytuje.  
Wszyscy zamówili drinki albo piwa. Przysięgam, że w tamtym momencie żałowałem tego, że kierowałem. Po 5-ciu godzinach imprezy zachciało nam się spaceru. Nie powstrzymałem się i wypiłem trzy piwa. Domyślam się, że to przez mój nastrój wystarczyły one, żebym się wstawił jak cholera. Nie myślałem wtedy o masowym samobójstwie, o szkole, ani o tym że będę musiał kierować. W tamtym momencie po prostu byłem i to mi wystarczało.  

W okolicy klubu mieszkał Adam. Zaproponował nam wszystkim nocleg, a ja stwierdziłem, że następnego dnia porozwożę wszystkich do domów. Taki był plan...
Do jego domu droga prowadziła przez mały las obok którego mieszka Dolly. Tak to był ten las, ale wtedy o niczym nie wiedzieliśmy. Tom wiedział, że bywa tam niebezpiecznie, ale alkohol robił swoje, a perspektywa niebezpieczeństwa wyglądała jak niesamowite przeżycie.  

Wiał delikatny wiatr. Wokół wszystko wydawało różnego rodzaju dźwięki. Czułem się jakbym chodził po chmurach a świat należał do mnie. Byłem wtedy wolny. Czułem, że żyję i że takiej przerwy w codziennej rutynie potrzebowałem. Nie wiem kiedy to się stało. Kręciłem się w kółko i nagle zostałem tylko ja, Kelly i Thomas.  

- Zajebiście, papużki nas zostawiły, a Adam i Domi zniknęli. Ciekawe jak teraz dojdziemy do domu. - Kelly nie kryła złości.  
- Jaaa...wiem jak...iść...- Tom ledwo mówił.  
On raczej nigdy nie pił, dlatego jego widok tak wstawionego mnie zaskakiwał.  

W tym samym czasie Aaron i Caroline szli przed siebie opowiadając sobie zabawne historie i nie zważając, że odłączyli się od grupy. Nie byli już w lesie. Wyszli na polane, z której był perfekcyjny widok na księżyc. Słychać było skowyt wilków..była pełnia. Trawa cicho szeleściła, a wiatr dotykał skórę w delikatny, subtelny sposób.  

- Co to za wypiździjewo, ja pierdole...- Aaron wypił tyle, że nawet nie wiedział gdzie mieliśmy iść.
- No to ten las... do Adama domu idziemy przecież, nie ? - Caro się wstawiła, ale znacznie mniej niż Aaron.
- Taaaak ? Ty kurwa...to gdzie my wyszliśmy ? - Aaron choć pijany to zauważył, że nikogo nie ma oprócz nich.  
- Gdzie oni są ? O ja pierdole, zgubiliśmy ich. No co ty gadasz...- Caroline wybuchła śmiechem.

Nagle coś poruszyło się w lesie. Z polany nie było widać jego głębi, mimo że mały, był bardzo gęsty.  

- Widziałeś ? - Caroline ujrzała posturę człowieka. W pierwszym momencie pomyślała, że to któryś z nas, z grupy, ale potem zwątpiła. Zdawało jej się, że widziała jelenia na dwóch nogach.  

- Ale się najebałam. - stwierdziła.  

Znowu coś się poruszyło. Tym razem Caro była pewna, że to co widziała, to nie zwierzę. Widziała człowieka z głową jelenia. Jak to możliwe ? W pierwszym momencie pomyślała, że ktoś z nas wygłupia się i chce ich nastraszyć, ale gdy usłyszała kolejne kroki, wiedziała, że to nie żarty. Kroki były coraz głośniejsze. Nie było nic widać. Polane zalała ciemność, kiedy księżyc przykryły chmury.  
Caroline wtuliła się w Aarona i zaczęła płakać.  

- Zabierz mnie stąd. Co to ? Co tam biega ? - pytała przerażona oczekując odpowiedzi.  
- To tylko zwierzęta i wiatr...nie bój się, jestem tu przecież, nie ? - Aaron dotulił do siebie Caroline.  

Gdy ją przytulał czuła jak szybko bije mu serce. Bał się ? Czy może biło tak szybko, bo miał ją w swoich ramionach ? A może to tylko alkohol przyspieszył przepływ krwi ? Sama nie wiedziała, ale w tym momencie, po raz pierwszy, pomyślała o Aaronie jak o czymś więcej niż tylko przyjacielu. To ją zawstydziło. Wstydziła się przed samą sobą.  

Gdy na polanie rozgrywał się dramat miłosny, w innej części lasu Adam odciągnął Dominique od grupy. Zdezorientowana i pijana, co nie było w jej nawyku, Dom w końcu wyszarpała rękę z dłoni Adama.  

- Co my tu robimy ? Gdzie idziemy ? Nikogo tutaj nie ma... Adam ! - krzyknęła w końcu rozdrażniona.
- Odciągnąłem cię bo chciałem zadać ci pytanie...a ty od razu się wściekasz. - odpowiedział podirytowany.
- O co ? - Dom zadała to pytanie, ale domyślała się o co chodzi.  

Jakiś czas temu zauważyła jak Adam wpatrywał się w Kelly. Pomyślała więc, że chce on się po prostu zapytać jak do niej zagadać.  

- Czy Kelly...albo Ty macie..coś do sprzedania ?  

Tego pytania Dom zupełnie nie zrozumiała. Była ostro wstawiona i odebrała to pytanie w dwuznaczny sposób.  

- Ja pierdole Adam...ty myślisz, że ja i Kelly...że byśmy.. że byśmy sprzedały się za pieniądze ? - zapytała głośno, ze złością i pogardą wobec Adama.  
- Ja pierdole niee...- Adama widocznie to rozśmieszyło – chodzi o..no wiesz..dragi i te sprawy. Potrzebuje...dla kolegi.  
- Ty ćpasz ?! - zaskoczenie Dom było udawane. Domyślała się od dłuższego czasu i słyszała plotki, że Adam lubi się bawić z narkotykami. - Skąd ci przyszło do głowy, że ja czy Kelly sprzedajemy ? Ja się w takie rzeczy nie bawię Adam...i tobie też nie radzę.  

W tym momencie za Adamem pojawił się cień. Dominique sparaliżowało ze strachu. Nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Za Adamem stał...

- W-ww-w-wilk...Adam..- zaszeptała.  

W tamtym momencie Ja, Tom i Kelly wyszliśmy na polanę. Szliśmy jakąś dróżką, którą napotkaliśmy błąkając się po lesie.

- Byś przyznał cepie, że nie masz pojęcia gdzie idziemy – Kelly była już prawie trzeźwa i wściekła.  

- Może wiem, a może nie wiem! Ty też nie wiesz, więc nie wiem po chuj krzyczysz.- odpowiedział Tom.

Gdy oni wymieniali się złośliwościami ja dojrzałem w oddali coś dziwnego. Na środku polany widoczny był czarny punkt. Jak to ja po alkoholu, wyruszyłem w jego stronę, nie mówiąc nawet Kelly i Tomowi gdzie idę. W drodze zacząłem trzeźwieć, prawdopodobnie przez strach. Z daleka widziałem, że czarny punkt to wgłębienie, wielka dziura wykopana w ziemi. Podszedłem bliżej, ale zanim zdążyłem w nią spojrzeć, usłyszałem przeraźliwy krzyk. Byłem pewien, że krzyczała Dominique. W tym momencie całkiem wytrzeźwiałem i pobiegłem w jej stronę. W końcu wybiegłem z lasu na ulicę.  
Dom klęczała, ślepo wgapiona gdy człowiek z głową wilka zadawał Adamowi cios za ciosem hakiem w głowę. Zaraz po mnie przybiegła reszta, a mężczyzna uciekł. Na drodze szybko złapaliśmy stopa i odwieźliśmy Adama do szpitala.  
Do dzisiaj zastanawiam się jakim cudem przeżył...bo przeżył.
Gdy zajechaliśmy do szpitala, okazało się, że stan Adama jest bardzo ciężki, a on zapadł w śpiączkę, z której nie wiadomo kiedy się wybudzi.  

- Musimy powiedzieć policji, wszystko dokładnie. - Aaron próbował zachować zdrowy rozsądek.
- Nie. - cicho odpowiedziała Dom. - nic im nie powiemy.  
- Oszalałaś ?! Dlaczego ?! - Caroline już puszczały nerwy. Nie mogła utrzymać emocji na wodzy.
W tym momencie Dominique podniosła rękaw.
Na zakrwawionej ręce wycięte było '' NASTĘPNI ?''  

- Jeśli cokolwiek powiemy, oni przyjdą po nas. - dodała Dom.
- Ona ma rację. Nic nie powiemy. Nie będę ryzykowała i wam też radzę nie. Adam i tak nie wiadomo czy się wybudzi, a my możemy sobie narobić bagna. - Kelly mówiła prawie grożącym tonem.

Tamtego dnia wszyscy skłamaliśmy. Uzgodniliśmy, że upiliśmy się i bawiliśmy w stodole, a Adam spadł ze schodów prosto na ostre, niezabezpieczone narzędzia. Nie mogliśmy ryzykować. Nie po tym co widzieliśmy.

W domu, leżąc w łóżku myślałem co by było gdybym wtedy nie wypił i odwiózł ich wszystkich do domu albo w ogóle nie zgodził się wyjść na tą imprezę...Ten szaleniec nie zrobiłby tego co zrobił. Najgorsze było jednak to, że następnego dnia mieliśmy wrócić do normalnej rzeczywistości... udawać, że to był tylko wypadek.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Dolly_Oskard

    Caron ♥ Shipuje!!!!!!!!!!!!!! Zdecydowanie.

    23 mar 2017