Dowcipy - str 9

  • Breżniew i salceson.

    Nie jest to kawał, podobno rzecz naprawdę miała miejsce.  

    Gierek, jakimiś sobie tylko znanymi kanałami, dowiedział się kiedyś, że schorowany już Breżniew miał takie małe marzenie, że chciałby kiedyś znów zjeść nieznaną w ZSRR potrawę, jaką był polski salceson. I gdy Gierek pojechał do Moskwy na następne spotkanie z Breżniewem, to na "dzień dobry" wręczył Leonidowi Iliczowi wielką paczkę salcesonów. I scenka jest następująca. Po tym wstępie, Gierek prowadzi rozmowę z Breżniewem, a rozanielony Breżniew w tym czasie, prosto z papieru, w który opakowana była paczka, dosłownie obżera się tym salcesonem, jakby w życiu nie jadł. Podobno zeżarł kilka kilo i nasi się już bali, że szlag go przez to trafi, no i "będzie dym", na co osobisty lekarz Breżniewa miał powiedzieć, że: "Niech żre... Jemu już nic nie jest w stanie zaszkodzić.". Od tej pory na rozmowy w Moskwie polscy wysłannicy przywozili trochę salcesonu i podsuwali go Breżniewowi w trakcie rozmów, licząc na to, że przy pomocy "cwaniaka"* uda się więcej wydębić w negocjacjach.
    __________
    * Gdy w PRL-u z powodu "bratniej" przyjaźni z ZSRR na sklepowych półkach brakowało mięsa i kiełbasy, zostawał salceson, stąd powstał w tamtych czasach następujący żart:
    – Dlaczego salceson to cwaniak?
    – Bo nie dał się wywieźć do Ruskich.

  • RWPG

    Na czym polegała współpraca gospodarcza w ramach RWPG.

    Polska produkuje gliniane kogutki, które eksportuje do Czechosłowacji. Z Czechosłowacji otrzymujemy kurczaki, hodujemy je, a dorosłe już kury posyłamy do NRD. Z NRD otrzymujemy gąsiątka, które hodujemy, a potem gęsi ślemy do Bułgarii. Bułgaria w zamian za to dostarcza nam kaczęta, które hodujemy, a potem wysyłamy do Rumunii. Z Rumunii trafiają do nas prosięta. Hodujemy je, i jak już dorosną, wysyłamy do ZSRR..., a stamtąd dostajemy glinę na kogutki.

  • Na logikę

    Jaki jest sekret bycia szczęśliwym?  

    Nie opowiadanie tego nikomu i trwanie " w tym " że inni też żeby się nie załamać...

  • Rok 2024

    – Panie, jak dojechać do Bulwaru Lecha Kaczyńskiego ?
    – Pojedzie Pan ulicą Ofiar Katastrofy Smoleńskiej, skręci w prawo w ulicę Braci Kaczyńskich, potem przez Męczenników 10 Kwietnia, dalej prosto przez Prezydenta Tysiąclecia, i skręci Pan w lewo, w Bojowników o Prawo i Sprawiedliwość. Potem już prosto do placu Braci Bliźniaków z pomnikiem Jarosława Wielkiego, a tuż za nim jest Bulwar Lecha Kaczyńskiego.

  • Po pracowitej nocy

    zmęczona Komarzyca wracała do domu. Marzyła tylko o jednym: Przysiąść w spokoju i przetrawić krwistą kolację, za którą musiała się tyle nalatać.

    Pracowity Kornik rył kolejne tunele i drążył przez cały dzień. Zleceń napływało mnóstwo, nie miał nawet chwili wytchnienia. Postanowił zrobić sobie przerwę na papierosa i wyszedł na zewnątrz. I wtedy się spotkali. Kornik patrzył na ponętne ciało Komarzycy, a ta obrzucała zaciekawionym spojrzeniem jego muskularne ciało.
    –  Bzzz, bzzz... – szepnęła Komarzyca.
    –  Bezy, bezy –  odparł Kornik.

    To była miłość od pierwszego bzyknięcia. Kochali się jak szaleni, nie przejmując się niczym. Plotka z szybkością błyskawicy rozeszła się po łące. I wtedy zaczęły się trudności.

    Świat stanął im naprzeciw.

    Postanowili zalegalizować związek. Rodziny odwróciły się od nich a znajomi
    nie chcieli już ich znać. Zostali wyklęci odrzuceni od reszty społeczeństwa.

    Niedługo później urodziło się dziecko... Potwór zrodzony z krwiopijcy Komarzycy i niestrudzonego drążyciela Kornika. Poczwara, przed którą wszyscy będą uciekać. Dziecko, które tylko rodzice będą kochać... Z kołyski swymi złośliwymi oczkami spoglądało na rodziców...

    Tak narodził się KOMORNIK.

  • Hiphopowiec złowił złotą rybkę.

    Wielce przejęty wyszeptał jej swoje życzenie.
    – OK, w nocy, gdy zaśniesz, wszystko się spełni – powiedziała rybka.

    Koleś wypuścił rybkę i mega zadowolony pobiegł do domu.

    W nocy obudziło go walenie do drzwi.

    Otwiera drzwi i widzi płonący krzyż na placu przed domem, a obok sześć zakapturzonych, ubranych na biało osób.

    Przywódca grupy podszedł do niego i trzymając w ręku linę zapytał:
    –  To ty, chłopcze, chciałeś bujać się jak czarnuchy?!

  • Głęboki PRL.

    Facet otrzymuje papugę – spadek po jego koledze, który do pudła poszedł z powodów politycznych. Papuga, nauczona przez poprzedniego właściciela, również wołała: "Precz z komunizmem!", "Lenin – bandyta!", "Sowieci do domu!" itp. Chłopina starał się ją od tego odzwyczaić, ale nic nie skutkowało, papuga nadal krzyczała "wywrotowe" hasła. W końcu ktoś doniósł, no i odwiedziło go UB. Facet, widząc co się święci, złapał papugę i zamknął w zamrażalniku lodówki. Ubecy pytają, gdzie papuga, a on na to, że uciekła przez okno. Ubecy rozejrzeli się po mieszkaniu, zobaczyli odpowiednie portrety na ścianach, Trybunę na stole, na półkach jedynie słuszną literaturę i pojechali. Gość otworzył więc lodówkę, a tam papuga dziobem szczęka, skrzydła zaciera i krzyczy na jego widok:
    – Niech żyje socjalizm! Niech żyje Związek Radziecki!
    Na co facet jej mówi:  
    – Widzisz, stara franco, wiedziałem, że tylko pobyt na Syberii cię rozumu nauczy.

  • Na jakie grupy dzielimy dzieci?

    Na czyste i na szczęśliwe.

  • Jak się nazywa seks z blondynką?

    – Rżnięcie głupa.

  • Rozmowa kolegów.

    –  Ona ma IQ 75, ja 140. Seks z nią to jak seks z małpą.
    –  No i czym ci to przeszkadza?
    –  To jest zoofilia!

  • Odrzucona propozycja

    Dwaj policjanci zatrzymują kobietę w samochodzie za przekroczenie prędkości.  
    – Oj, mandacik się należy – mówi jeden.
    – Ale ja nie mam pieniędzy – protestuje kobieta. – A w naturze by się nie dało? – pyta,
    – Jak to z naturze? – nie rozumieją policjanci.  
    – No normalnie, zdejmę majtki i wam dam.  
    Policjanci zamyśli;li się.  
    – Potrzebne ci damskie majtki? – pyta jeden drugiego.
    – Nie.
    – Mnie też nie...