Dowcipy - str 2

  • Rok 2024

    – Panie, jak dojechać do Bulwaru Lecha Kaczyńskiego ?
    – Pojedzie Pan ulicą Ofiar Katastrofy Smoleńskiej, skręci w prawo w ulicę Braci Kaczyńskich, potem przez Męczenników 10 Kwietnia, dalej prosto przez Prezydenta Tysiąclecia, i skręci Pan w lewo, w Bojowników o Prawo i Sprawiedliwość. Potem już prosto do placu Braci Bliźniaków z pomnikiem Jarosława Wielkiego, a tuż za nim jest Bulwar Lecha Kaczyńskiego.

  • Po pracowitej nocy

    zmęczona Komarzyca wracała do domu. Marzyła tylko o jednym: Przysiąść w spokoju i przetrawić krwistą kolację, za którą musiała się tyle nalatać.

    Pracowity Kornik rył kolejne tunele i drążył przez cały dzień. Zleceń napływało mnóstwo, nie miał nawet chwili wytchnienia. Postanowił zrobić sobie przerwę na papierosa i wyszedł na zewnątrz. I wtedy się spotkali. Kornik patrzył na ponętne ciało Komarzycy, a ta obrzucała zaciekawionym spojrzeniem jego muskularne ciało.
    –  Bzzz, bzzz... – szepnęła Komarzyca.
    –  Bezy, bezy –  odparł Kornik.

    To była miłość od pierwszego bzyknięcia. Kochali się jak szaleni, nie przejmując się niczym. Plotka z szybkością błyskawicy rozeszła się po łące. I wtedy zaczęły się trudności.

    Świat stanął im naprzeciw.

    Postanowili zalegalizować związek. Rodziny odwróciły się od nich a znajomi
    nie chcieli już ich znać. Zostali wyklęci odrzuceni od reszty społeczeństwa.

    Niedługo później urodziło się dziecko... Potwór zrodzony z krwiopijcy Komarzycy i niestrudzonego drążyciela Kornika. Poczwara, przed którą wszyscy będą uciekać. Dziecko, które tylko rodzice będą kochać... Z kołyski swymi złośliwymi oczkami spoglądało na rodziców...

    Tak narodził się KOMORNIK.

  • Hiphopowiec złowił złotą rybkę.

    Wielce przejęty wyszeptał jej swoje życzenie.
    – OK, w nocy, gdy zaśniesz, wszystko się spełni – powiedziała rybka.

    Koleś wypuścił rybkę i mega zadowolony pobiegł do domu.

    W nocy obudziło go walenie do drzwi.

    Otwiera drzwi i widzi płonący krzyż na placu przed domem, a obok sześć zakapturzonych, ubranych na biało osób.

    Przywódca grupy podszedł do niego i trzymając w ręku linę zapytał:
    –  To ty, chłopcze, chciałeś bujać się jak czarnuchy?!

  • Głęboki PRL.

    Facet otrzymuje papugę – spadek po jego koledze, który do pudła poszedł z powodów politycznych. Papuga, nauczona przez poprzedniego właściciela, również wołała: "Precz z komunizmem!", "Lenin – bandyta!", "Sowieci do domu!" itp. Chłopina starał się ją od tego odzwyczaić, ale nic nie skutkowało, papuga nadal krzyczała "wywrotowe" hasła. W końcu ktoś doniósł, no i odwiedziło go UB. Facet, widząc co się święci, złapał papugę i zamknął w zamrażalniku lodówki. Ubecy pytają, gdzie papuga, a on na to, że uciekła przez okno. Ubecy rozejrzeli się po mieszkaniu, zobaczyli odpowiednie portrety na ścianach, Trybunę na stole, na półkach jedynie słuszną literaturę i pojechali. Gość otworzył więc lodówkę, a tam papuga dziobem szczęka, skrzydła zaciera i krzyczy na jego widok:
    – Niech żyje socjalizm! Niech żyje Związek Radziecki!
    Na co facet jej mówi:  
    – Widzisz, stara franco, wiedziałem, że tylko pobyt na Syberii cię rozumu nauczy.

  • Na jakie grupy dzielimy dzieci?

    Na czyste i na szczęśliwe.

  • Jak się nazywa seks z blondynką?

    – Rżnięcie głupa.

  • Rozmowa kolegów.

    –  Ona ma IQ 75, ja 140. Seks z nią to jak seks z małpą.
    –  No i czym ci to przeszkadza?
    –  To jest zoofilia!

  • Odrzucona propozycja

    Dwaj policjanci zatrzymują kobietę w samochodzie za przekroczenie prędkości.  
    – Oj, mandacik się należy – mówi jeden.
    – Ale ja nie mam pieniędzy – protestuje kobieta. – A w naturze by się nie dało? – pyta,
    – Jak to z naturze? – nie rozumieją policjanci.  
    – No normalnie, zdejmę majtki i wam dam.  
    Policjanci zamyśli;li się.  
    – Potrzebne ci damskie majtki? – pyta jeden drugiego.
    – Nie.
    – Mnie też nie...

  • Jak ziemniaki

    Polacy podczas stanu wojennego przypominali ziemniaki. Część tłuczone, część w mundurkach.

  • Konkretne życzenie

    Stan wojenny. Milicja zatrzymuje pijanego podczas godziny milicyjnej.  
    – Dokumenty!
    – Nie mam.  
    – Pan wie, że jest stan wojenny, nie wolno wychodzić po dwudziestej i należy zawsze mieć dowód przy sobie.
    – Pierwsze słyszę, yyppp. Co to takiego?
    – No wojna – mówi zirytowany milicjant.  
    – Jak jest wojna, to ja chcę na roboty do Niemiec!

  • Breżniew na dopingu

    – Dlaczego Leonid Breżniew w ostatnich miesiącach życia zawsze przemawiał przez sześć mikrofonów?
    – Przez jeden mówił, a przez pięć podawali mu tlen.