Dowcipy - str 66

Viralowe kawały i suchary
  • Mówi Jaś do Małgosi Małgosiu stań

    Mówi Jaś do Małgosi:
    - Małgosiu, stań na drabince to ci dam 5 zł!
    Małgosia stanęła na drabince i krzyczy do mamy:
    - Mamo, Jaś mi dał 5 zł bo stanęłam na drabince.
    - Małgosiu, Jaś chciał ci zobaczyć majteczki.
    Na drugi dzień Jaś z kolegami mówią:
    - Małgosiu, stań na drabince to ci damy po 3 zł.
    Małgosia znów stanęła na drabinkę i krzyczy do mamy:
    - Mamo, Jaś z kolegami dali mi po 3 zł, bo stanęłam na drabince!
    - Małgosiu, Jaś z kolegami chcieli ci zobaczyć majteczki.
    - A ja ich wykiwałam, bo dzisiaj nie nałożyłam majteczek!

  • Rozmawiają 3 zakonnice Pierwsza mówi

    Rozmawiają 3 zakonnice. Pierwsza mówi:
    - Sprzątałam u księdza w biurku...
    - No i co?
    - No i znalazłam papierosy.  
    - I co z nimi zrobiłaś?
    - Wyrzuciłam.
    Druga mówi:
    - A ja sprzątałam w jego sutannie.
    - No i co?
    - No i znalazłam prezerwatywy.
    - No i co zrobiłaś?
    - No przedziurawiłam i odłożyłam na miejsce.
    Na to trzecia:
    - Ups..

  • Przyjeżdża chłop wozem do wsi

    Przyjeżdża chłop wozem do wsi i woła:
    - Węgiel przywiozłem!
    Na to koń który prowadził wóz odwraca się i mówi:
    - Tak, kurde, ty przywiozłeś węgiel!

  • Przychodzi dwóch facetów obok Sejmu

    Przychodzi dwóch facetów obok Sejmu i słyszą jak krzyczą wszyscy:  
    Sto Lat! Sto lat!
    Jeden do drugiego:
    - Ktoś tam ma chyba urodziny.  
    - Nie. Wiek emerytalny ustalają.

  • W szkole pani zadała zadanie domowe

    W szkole pani zadała zadanie domowe, by przygotować opowiadanie zawierające zdanie
    "matka jest tylko jedna".

    Następnego dnia Jasiu opowiada:
    - w domu była impreza, mama wysłała mnie do lodówki po dwie butelki wódki, a ja wołam z kuchni:
    "matka! jest tylko jedna"

  • Firma konstruująca samoloty pracowała

    Firma konstruująca samoloty pracowała nad nowym projektem. Projektem samolotu. Samolot miał być najszybszy na świecie, z największym zasięgiem i w dodatku niewykrywalny przez radary. I był - tak na projekty wpływają rządowe dotacje. Miał jedną wadę - na wysokości 8 tysięcy metrów odpadały mu skrzydła. Nieważne, jak by nie zostały wzmocnione - samolot osiągał 8 tysięcy metrów i najpierw na ziemi lądowały skrzydła a potem kadłubek. Rząd sygnalizował, że czas na projekt się kończy, więc pracownicy wymyślali coraz to nowe rozwiązania, ale nic nie pomagało. Rząd denerwował się coraz bardziej, kolejne egzemplarze spadały na ziemię a w firmie trwała panika.  
    W końcu - w akcie desperacji - jeden z konstruktorów powiedział, że w pobliżu jest gmina żydowska, w której mieszka rabin słynny z mądrości. Konstruktor został jednak zakrzyczany, że rabin tak ma się do samolotów, jak.... (tu wstaw ulubioną analogię).... Więc dalej - wzmacnianie, zmiana materiałów itd. Więc dalej - rząd grozi, że cofnie dotację. W końcu załamanie - i wycieczka do rabina.  
    Rabin pogładził pejsy, wysłuchał problemu i powiedział:  
    - Wy wiecie co? Wy do mnie przyjdźcie w następna środa.  
    Przyszli. Mieszane uczucia, bo faktycznie - co rabin może wiedzieć o samolotach. Rebe pogładził tym razem brodę i powiedział.  
    - Wy wiecie co? W tym miejscu, gdzie te skrzydła się urywają, wy nawierćcie dziurki!  
    Wrócili do biura zawiedzeni, że rabina fantazja poniosła, i zamiast wzmocnić, to chce osłabić konstrukcję. Więc dalej - zmiany konstrukcyjne, usztywnienia itd. I ciągle ten sam kłopot - magiczna granica 8 tysięcy metrów. I ultimatum rządu - w ciągu 2 miesięcy należy zakończyć projekt, albo zwrócić dotacje. Więc desperacka decyzja - wiercimy. Znalazł się oblatywacz - desperat, więc startują testy. 1000 metrów - leci. 2 tysiące - też. Na 5 - leci jak ta lala. Na 8 - leci, na 9 i 10 - też. Ekipa pospiesznie robi wszelkie pomiary i testy, kończy projekt, a tymczasem konstruktorzy wraz z zarządem firmy wybrali się do rabina z podziękowaniem za poradę. Po tym, jak wszyscy ważni panowie powiedzieli już, co mieli powiedzieć a uśmiech prezesa odciśnięty w marmurze został wręczony, jeden z konstruktorów zadał pytanie.  
    - A jak rebe na to wpadł?  
    Rebe uśmiechnął się, pogładził rondo kapelusza i powiedział.
    - Wy wiecie co? Ja sobie poszedłem w takie miejsce, gdzie nawet król chodzi piechotą. Siedzę ja tam sobie i siedzę i patrzę i ja zobaczył papier toaletowy. I wy wiecie co? Ten papier, to on się nigdy nie urwie tam gdzie dziurki...

  • Nie byłem wczoraj aż tak pijany!

    Nie byłem wczoraj aż tak pijany!
    Stary! Wziąłeś mojego chomika i
    rzucałeś nim o ścianę wrzeszcząc:
    "Wybieram cię pikaczu!"

  • Nauczycielka zadaje dzieciom pytanie

    Nauczycielka zadaje dzieciom pytanie:
    -Dzieci co to jest?? Jest to czarne, a w środku jest dziura.
    Zgłasza się Jasio. Nauczycielka: -Dzieci wyjdźcie na chwilę na podwórko. Gdy dzieci wyszły, pani się pyta: - Tak Jasiu, co według ciebie to jest??
    - No to jest płyta gramofonowa!!proszę pani..
    Nauczycielka wychyla się z okna i woła:
    - Dzieci wracajcie do klasy, to nie była ci*ka!!!