Przedszkole. Pani ubiera Jasia. Wciąga mu buty na małe stopy, ale coś nie chcą wchodzić. Pani siłuje się, aż żyła na czole wychodzi, co chwile ociera rękawem kropelki potu, wreszcie jeest! Udało się wciągnąć oba przyciasne buty na stopy. Wtem Jasio mówi:
- Ale te buciki mam na odwrót ubrane.
Faktycznie! Pani znów się siłuje by zdjąć buciki, ale koniec końców, po długich zmaganiach udaje się je ubrać prawidłowo.
- To nie moje buciki. - mówi Jasiu.
Pani ociera znów twarz rękawem, ale teraz trzeba ściągnąć Jasiowi buciki. Kiedy w końcu się udaje, Jasio kontynuuje:
- To buciki mojego brata, ale mama kazała mi w nich chodzić.
Irytacja rysuje się na twarzy pani przedszkolanki, ale nic nie mówi. Znów zakłada Jasiowi za ciasne buciki, znów pot się leje, irytacja prawie kipi. Wreszcie udaje się:
- No. Masz ubrane te buciki po braciszku. A czapeczkę i szalik to gdzie masz?
- W bucikach.