Szkarłatny Łowca-Rozdział 9

     Słowa kapitana nieustannie biły w jego myśli, uruchamiając głośno brzęczące dzwony, nadchodzącej katastrofy. Przez ostatni miesiąc z pomocą zdolności i odpowiednich umiejętności śledził swojego dowódcę, podstawiając na trening klona zamiast siebie. Było to ryzykowne, zważywszy na czujniki, co jakiś czas skanujące teren w poszukiwaniu intruzów. Na całe szczęście klon podczas ćwiczeń nie zużywał zbyt dużo mocy, zmagazynowanej w swoim ciele, jednak Zero i tak musiał się spieszyć, nim poziom energii zejdzie poniżej pięćdziesięciu procent, a urządzenia skanujące zaczną piszczeć.
     I tak trwała ta ciągła mordęga, używanie takiej ilości mocy negatywnie wpłynęło na psychikę i ciało naszego bohatera. Chodził z niewyspanym grymasem twarzy, biernie uczestnicząc w każdych zajęciach, nawet na strzelnicy.
– Przyjacielu, wszystko w porządku?
Było to pytanie dosyć retoryczne, patrząc na jego wygląd.
– Zwykłe zmęczenie Ramzesie. – Chciał zakończyć ten temat, jednak jego towarzysz nie dał się tak szybko zbyć.
– Mnie nie oszukasz, Zero. Od momentu spotkania z kapitanem wyglądasz, jakbyś musiał walczyć z wieloma demonami cienia.
Były najemnik ukrył twarz między kolanami, próbując nie zasnąć.
– Czyżby chodziło o zrobienie dziury w najnowszym pancerniku Cesarstwa? – rzucił od niechcenia Ramzes. Krew zaczęła szybciej płynąć w żyłach Zero, a ręka przesunęła się w kierunku ukrytego na plecach noża.
– Uspokój te nerwy, jeśli tak reagujesz w czasie normalnej rozmowy, to lepiej nie przylatuj na moją rodziną planetę. Umrzesz szybciej niż mrugnięcie okiem. – Setianin ze spokojem, położył się na trawie przy stanowisku strzelca.
– Co przez to rozumiesz? – Zero nadal nie zmieniał wcześniejszej pozycji, gotów do natychmiastowego ataku.
– Twoje mordercze intencje wyczuje każdy w promieniu kilometra. My Setianie, podobnie jak wszystkie ludy w piaskowej trumnie zwaną systemem Pirad, wykształciliśmy sobie wspaniały słuch i możliwość wyczucia odpowiedniej aury. Bez tego śmiertelność na wszystkich planetach tego rejonu galaktyki wynosiłaby sto procent. Chociaż na Hathorze nie znajdziesz żadnej istoty, nawet potwora, powietrze tam jest pełne trującego pyłu, a dziesięć słońc tak przygrzewa, że wypala wszystko, co się rusza. Wiem o tobie wiele mój przyjacielu, Rob i Zero, te imiona wielokrotnie pojawiały się w raportach, a plotki o uszkodzeniu od wewnątrz statku cesarskich rozeszły się po każdym zakątku. Ponoć to sami kosmiczni piraci rozsiewają ją, tylko po to, by cię schwytać. Nie wiem dlaczego.
Serce Zero zwolniło, jego właściciel szybko przypomniał sobie pewne zasady z poprzedniej pracy i zastosował je w praktyce, doprowadzając swoje tętno do spokojnego stanu.
– Co teraz zamierzasz? – Jego głos zabrzmiał lodowato i mrocznie.
– Dziwna z ciebie istota, jak nie wieje od ciebie gorącem, to zaraz mrozisz. Zbyt dużo myślisz przyjacielu i to właśnie cię wykańcza. Aktualnie zamierzam zdrzemnąć się, póki reszta z tych ciołków skutecznie odciąga uwagę od nas.
– Nie chcesz zarobić na wydaniu poszukiwanego?
– Zabiłeś jakiegoś Setianina? – Padło krótkie pytanie.
– Nie kojarzę, by podobna istota do ciebie, padła z mojej ręki.
– Więc nie wiąże mnie święte prawo zemsty za śmierć pobratymca. Reszta mnie nie obchodzi, a wiedząc, że nie jesteś jak pusty, głupi demon, mogę bardziej na tobie polegać i zająć się tym, co lubię. Walką. – powiedział Ramzes, nie otwierając oczu.
– Każda istota na twoim miejscu z radością zainkasowałaby pokaźną nagrodę w zamian za wydanie mnie.
– Plastydy są potrzebne, ale nie są życiem. Zapamiętaj. Nie wszystko da się przeliczyć na nie, są rzeczy, których wartość przekracza wszystkie pieniądze galaktyki. Uwielbiam przelewać krew wrogów, ale stawianie bogactwa nad wszystko jest po prostu głupie. Popatrz na kapitana, cały czas myślisz, że cię wyda, ale on nie myśli taką kategorią. Kalkuluje, co może być dobre dla oddziału i dla Cesarstwa. Pomyślmy hipotetycznie, pisze donos, inkasuje nagrodę i czeka. Dostaje rozkaz, by zatrzymać cię do przyjazdu odpowiednich funkcjonariuszy. Ty oczywiście dowiadujesz się i zaczynasz się bronić. Z twojej reputacji i naszych treningów wnioskuje, że posiadasz dość dużą siłę, może coś tam jeszcze ukrywasz, zabijasz większość z kompanii piątej i uciekasz. Zanim przylecą odpowiednie służby z niedalekiej stolicy, batalion Tau traci dość dużą ilość swojej siły bojowej, a ciebie trzeba szukać. Masa wydanych plastydów, zużyty sprzęt i masa żołnierzy oddelegowani od innych zadań. Niezbyt optymistyczna historia, jeśli jednak zignoruje pewne fakty, dostanie sprawnego i inteligentnego żołnierza, którego będzie trzymał w szachu. Oddział zyskuje, nikt nie potrzebnie nie ginie, wszystko się zgadza. To rozwiązanie brzmi lepiej niż poprzednie. Skończ więc role psychofana i zajmij się czymś innym. – Odwrócił się na brzuch i podniósł porzucony wcześniej miotacz, po czym zaczął strzelać.
Słowa Ramzesa brzmiały uspokajająco, choć nabyta wcześniej nieufność nie dawała spokoju. Zagłuszył ją, przechodząc na drugie stanowisku i strzelając z broni ćwiczebnej.
     Kolejne miesiące aż do zakończenia szkolenia przebiegały tak samo, wstawanie, apel, śniadanie, trening, szkolenie polityczne, trening, szkolenie polityczne, trening, trening, kolacja i koniec. Wreszcie Tau 5 zostało prawdziwymi żołnierzami, przechodząc z czerwonego koloru żółtodzioba na czarne kombinezony szturmowe, a leciwe T7 zastąpili nowszymi T9, które też były dosyć ciężkie, lecz mniej zawodne, strzelające szybciej i celniej. Dostali również pierwszy posterunek- planeta Dagda w najgorszym systemie Celt, na którą przybyli dwa dni później...

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction i fantasy, użył 963 słów i 5956 znaków. Tagi: #kosmos #trening #rozmowa #dialog #szkolenie #armia #wojsko #niepokój

1 komentarz

 
  • Almach99

    Tak jak juz pisalem, Zero albo mysli za duzo, albo dziala ala Rambo. Ten typ tak juz ma

    14 sty 2019