Szkarłatny Łowca-Rozdział 3

Zero z przyjemnością rozsiadł się na fotelu pilota, nie dość, że zarobili ponad sto tysięcy plastydów, to uciekł galaktycznej policji. Ten dzień mógł zaliczyć do udanych, gdy rozkoszował się zwycięstwem, pojawił się hologram głowy Roba.
– Bracie ile jeszcze będziemy uciekać, zanim ja skończę na złomie, a ty w wiezieniu na jakimś zadupiu?
– Zostaw czarne myśli galaktycznym, w końcu to im uciekł wiezień, słuchaj, jeśli przestaniemy być najemnikami, to skończy się nam paliwo, jedzenie, amunicja i inne rzeczy. Wierz, że z taką przeszłością i dokonaniami nie przyjmą nas na inżynierów, czy zwykłych roboli. Sam nasz wygląd odstrasza, mam dopiero dziewiętnaście lat, a wyglądam na dwa razy tyle, a wielka podłużna blizna biegnąca od oka, aż do policzka nie dodaje mi uroku, nie wspomnę o tobie. Gdybyśmy wiedli uczciwe i spokojne życie, wszelkie istoty traktowałyby nas, jak potworów, ponieważ potrafimy czynić rzeczy, których oni nie mogą. Nie dla nas bujany fotel na wiejskim ganku, pogódź się z tym. – Wściekły na cały świat ruszył do swojej sypialni, tutaj nie było ani jednego urządzenia, prócz przenośnego PDA. Był zły głównie na siebie, jego brat nie zrobił nic złego, a on potraktował go, jak małego chłopca. Małego chłopca? Już od dawna nie byli dziećmi, zabrali im to chorzy naukowcy owładnięci chęcią stworzenia żołnierza idealnego, pracującego w parach. Ile dziesięciolatków uśmiercili w imię pseudo badań? Do dzisiaj słyszy ich krzyki, gdy wszczepiano im specjalne nano-implanty, a wrzask Roba zamienianego w odrobinę danych, prześladuje go w każdym śnie. Krwawo zamknął projekt niebieskiej gwiazdy, żaden z tych rzeźników nie przeżył, oprócz wielkiego naukowca, owianego ścisłą tajemnicą, ale jego też kiedyś dopadnie. Uderzył z wielką siłą w ścianę, wgniatając ją, jego wzrok przypominał drapieżnika tropiącego ofiarę.
   Z małego głośniczka PDA usłyszał powiadomienie o nowym zlecenie, rysy twarzy złagodniały mu, dla drugiego z bliźniaków wybuch małej planety badawczej było winą personelu i tak miało zostać. Wyszedł z kabiny sypialnej i orzeźwił się w małej łazience, znajdującej się drzwi dalej.
– Rob, szczegóły?
– Płacą milion plastydów za głowę. – Zero myślał, że się przesłyszał.
– Chyba sto.
– Nie drogi bracie, calutki milion. – Już sama kwota aktywowała czerwoną lampkę ostrzegawczą w mózgu najemnika.
– Coś mi tu śmierdzi, zazwyczaj dostajemy odrzuty, których nikt nie chce. Dlaczego więc nie ma chętnych na tyle kasy?
– Być może dlatego, że nagroda jest za głowę herszta kosmicznych piratów i do tego przetrzymywana jest na statku cesarskich. – Na dźwięk najpotężniejszej wojskowej frakcji włos zjeżył się na głowie naszego bohatera.
– To trochę komplikuje sprawę...
– Co ty chrzanisz Zero, odrzucamy i to już. Nie chcę mieć na głowie dwóch z czterech najsilniejszych sił we wszystkich systemach. Już z samą Gildią mamy problem... Nawet nie myśl o tym, by brać to zlecenie. – Jego wypowiedź była logiczna i sensowna, jednak potrzebowali każdych funduszy na remont statku. Za milion mógłby kupić nowe konwertery mocy, silniejsze przednie działka, kompresor do torped, umożliwiający szybsze ich ładowanie i większą moc. A przede wszystkim powiększenie statku umożliwiłoby zamontowanie jednego albo dwóch dodatkowych działek, ostrzeliwujących pościg z tyłu, za tyle plastydów było można wiele zrobić.
– Zaryzykujemy Rob, nasz Ikar wymaga większej inwestycji, byśmy mogli brać lepsze i wartościowsze zlecenia. Tak długo, jak mamy legitymacje najemnika mogą nam skoczyć.
– Podążę za tobą wszędzie, jednak pamiętaj, że masz jedno ciało i może łatwo zginąć.
– Zrozumiałem mamuśko, a teraz kierunek na pancernik cesarstwa, oby ich żołnierze byli tak głupi, jak o nich mówią...
   Ciężki myśliwiec obrał kierunek na galaktykę Polis, gdzie w okolicy Hefajstosa przebywał ich cel. Wyszli z nadprzestrzeni trochę dalej, tak jak zakładali, ukryli Ikara w paśmie asteroid, a Zero aktywując lornetkę, zlustrował ogromne metalowe cielsko.
– Będzie ciężko, trzy rodzaje dział, osłony, bardzo zaawansowany radar i promień ściągający, nie wspominając o eskadrach desantowych i myśliwskich...
– Więc podlecenie po cichu odpada... Na dodatek próba z hakowania, włączy alarm, ten potwór to chluba Cesarstwa, pancernik Nosorożec typ 2 z cięższymi działami od typu pierwszego.
– A co powiesz na samotne prześlizgnięcie się na statek, rozpraszając ich czujniki? Nie będziesz majstrował, tylko kalibrował. – Rob nie był chętny, ale zgodził się.
   Zero mając nadzieję, że żaden kosmiczny złom, czy kamulec nie zmiecie go po drodze, ruszył, wspomagając się małymi silniczkami w stronę śmiertelnej zguby. Pocił się obficie, gdy zbliżał się do przerażającego, ogromnego statku. Przemknął się między ekipą techniczną, starając się, by radar go nie złapał. Głośny alarm wstrząsnął statkiem, a cień strachu padł na twarz Zero, serce uderzała mu, jak szalone. Na całe szczęście był to sygnał o przyjęciu zaopatrzenia, zwalniając oddech, wkroczył do środka, teraz tylko prześlizgnięcie się przez masę wojska i oficerów i znalezienie cel. Jak to łatwo brzmiało...
   Przeprogramował swój strój z trybu kosmicznego na kamuflaż, po czym poruszając się po suficie zaczął "zwiedzać". W każdym z większych statków wnętrze stanowiły te same metaliczne ściany z białymi, rażącymi światłami, tylko że tutaj niemal co kilka sekund z głośnymi krokami przechodziły, uzbrojone w szybkostrzelne miotacze T10, zasilane ogniwami, z mrocznie ciemnymi zbrojami stanowili istne szwadrony śmierci. Zero poruszał się teraz na czworaka, wypatrując oznakowania pomieszczeń. Byłby bardziej szczęśliwy, gdyby cel przebywał na innym statku, niż frakcji militarnej, ci do sygnalizowania różnych rzeczy używali systemu cyferek, nie do zrozumienia przez laika.
– I jak bracie jesteś na miejscu? – Zabrzmiał w głowie głos drugiego z bliźniaków.
– Męczę się w korytarzach, masz jakiś sposób na znalezienie pomieszczeń więziennych?
– Niestety nie mogę ściągnąć mapy pomieszczeń, za duże ryzyko wykrycia. Jednak według starych danych w takich okrętach lubią mieć cele blisko hangarów, na tyle blisko, by ułatwić transport i na tyle daleko, by uniemożliwić szybką ucieczkę. – Wskazówki nie ułatwiły prawie niczego.
– To tak, jakbyś mówił, że niebo jest jednocześnie niskie i wysokie. Wszedłem przez właz serwisowy na najniższy pokład, czyli na pewno nie skręcę w lewo, słyszę stamtąd pracujące silniki... Odezwę się, jak znajdę ofiarę. Bez odbioru bracie.
– Zapominasz, że nie jesteśmy na radiu... Uważaj na siebie. – Piknięcie w głowie znaczyło, że rozmówca zakończył transmisję telepatii. Westchnął po cichu, troska jego bliskiego krewnego wzmacniała go na duszy, choć nie raz irytowała. Zdając się na instynkt, ruszył w prawo, lecz musiał się wrócić, gdy znalazł się w kwaterach mechaników, dopiero idąc na wprost, zauważył liczne pomieszczenia z przezroczystymi polami siłowymi, których strzegło dwóch strażników. Na co komu więcej, skoro by uciec, potrzeba pokonać mnóstwo przeszkód i nieprzyjaciół po drodze, co z punktu logiki wydawało się niemożliwe.
   Zero wyciągnął z paska granat z ładunkiem EMP, lekko poturlał go z końca korytarza i po cichym pyknięciu, świadczącym o wyłączeniu kamer i czujników, zaatakował dwóch strażników, jednemu podcinając gardło, a drugiemu wbił po samą rękojeść nóż, przebijając zbroję i zabijając go na miejscu. Teraz pozostała mu ostatnia rzecz, miał dosłownie kilka minut, by wykonać misję. Nie miał czasu na finezję, wyciągnął blaster i zaczął przeszukiwanie cel. Sześć było pustych, w jednej znajdował się trup jakiegoś przedstawiciela jaszczurczej rasy, gdy już miał kląć na przysłane dane, w ostatniej zastał żywą osobę, a dokładniej człowieka. Idealnie pasował do rysopisu, ciemne długie włosy, szczupła sylwetka, stary mundur NZ. Wyłączył z pomocą gadżetu pole siłowe i wymierzył z daleka w swoją przyszłą ofiarę.
– Więc jednak przysłali zabójcę... Nie spodziewałam się, że właśnie ciebie przyślą Zero. – Na dźwięk tego głosu bolesne wspomnienia zawitały w jego umyśle. W nich widział małą dziewczynkę, z którą przebywali w ośrodku badawczym. Wraz z upływającym czasem, gdy każdy dzień mógł być ich ostatnim, między tą dwójką pojawiło się uczucie, najpierw czysto cielesne, a później duchowo, zakończone jej śmiercią pod gradem kul, podczas jednego z treningów. Suche wargi i ściśnięte gardło z trudem wymówiło jej imię.
– Raven? Co tu się do jasnej cholery wyprawia. – Z drżącą ręką opuścił swoją broń.

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 1545 słów i 9088 znaków, zaktualizował 14 gru 2018. Tagi: #Sci-fi #kosmos #cel #ofiara #zabójca #armia #statek #ochrona #najemnik

2 komentarze

 
  • emeryt

    @krajew, wspaniale, opis i akcja jak uznanych mistrzów tego gatunku. Oby tak dalej,  przesyłam pozdrowienia i czekam na ciąg dalszy.

    12 gru 2018

  • krajew34

    @emeryt dzięki za wizytę i przeczytanie

    12 gru 2018

  • Almach99

    I kolejka akcja, bez planowania, bez rozeznania. Wejsc raczej latwo, znacznie trudniej uciec.  
    Kim jest Raven? Pewnie I tak jest to pulapka

    12 gru 2018

  • krajew34

    @Almach99 Zero nie jest bohaterem,  który cokolwiek by zaplanował, woli zdać się na instynkt.

    12 gru 2018