Zapadał zmrok. Elena jechała spokojnie, pewnie trzymając dłonie na kierownicy. Aurelia X7 sunęła niemal bezszelestnie po asfaltowej drodze, jej antracytowa karoseria lśniła w blasku mijanych latarni. Miasto powoli zostawało za nimi – wysokie wieżowce ustępowały miejsca niższym budynkom, a ulice stawały się coraz mniej zatłoczone.
Lucas siedział na tylnym siedzeniu, obserwując androida, który spoczywał na jego kolanach. Orion wciąż nie dawał oznak świadomości.
— Jak się trzyma? — zapytała cicho Elena, zerkając na męża we wstecznym lusterku.
— Nic się nie zmieniło... — westchnął Lucas — Ale żyje. To najważniejsze.
Elena nie odpowiedziała, skupiając się na drodze. Przejechali przez ostatnie skrzyżowanie, mijając granicę miasta. Teraz otaczały ich głównie ciemne lasy i rzadko rozmieszczone latarnie. Światła Aurelii X7 przecinały ciemność, a jej silnik wydawał delikatny pomruk, który dało się usłyszeć tylko wtedy, gdy wszystko wokół pogrążyło się w martwej ciszy nocy. Asfaltowa droga powoli ustępowała miejsca nierównej, piaszczystej nawierzchni. Asfaltowa droga powoli ustępowała miejsca, nierównej piaszczystej nawierzchni, a las stawał się coraz gęstszy.
Elena skręciła w wąską ścieżkę i zwolniła, czując jak gałęzie drzew uderzają w karoserię samochodu. Pojazd sunął powoli, aż w końcu dotarli do małego, drewnianego domku, ukrytego pośród gęstych drzew. Kobieta wysiadła z samochodu, podeszła do tylnych drzwi otworzyła je, kiedy nagle Orion lekko drgnął. Jego mechaniczne powieki otworzyły się, a oczy rozświetliły się błękitnym blaskiem.
— Voss… on chciał mnie zabić — głos androida był słaby, ledwie słyszalny i pełen bólu. Jego błękitne oczy, choć pełne sztucznego światła, zdawały się przepełnione czymś więcej. Czymś, co przypominało strach.
— Wiem — powiedział łagodnie Lucas, pomagając Orionowi usiąść. — Ale teraz jesteś już bezpieczny.
Orion oparł się o oparcie samochodowego siedzenia, jego mechaniczne ciało lekko drżało, jakby zmagało się z nieznanym stresem, którego jeszcze nie rozumiał.
Lucas wysiadł z samochodu i pochylił się nad siedzącym w środku androidem. Spojrzenie mężczyzny było ciepłe i pełne troski, co kontrastowało z jego nadmiernie muskularną sylwetką.
— Dasz radę iść? — zapytał cicho, podając Orionowi dłoń.
Android chwycił Lucasa za rękę i powoli wysiadł z samochodu. Zachwiał się przez chwilę, ale szybko znalazł oparcie w silnych ramionach byłego ochroniarza.
— Tak dam radę — odpowiedział cicho, ostrożnie stawiając pierwszy krok.
Orion poruszał się powoli i niepewnie, jakby jeszcze nie do końca odzyskał panowanie nad swoim ciałem. Każdy ruch wydawał się dla niego wyzwaniem, a w jego oczach malował się cień wątpliwości, jakby nie wierzył, że kiedykolwiek odzyska kontrolę.
Lucas przytrzymywał go delikatnie, nie pozwalając mu upaść. Jego silne ramiona były niczym kotwica, która trzymała Oriona na powierzchni, dając mu poczucie bezpieczeństwa, którego potrzebował, by zrobić kolejny krok.
— W porządku. To tylko kilka kroków, dasz radę — powiedział spokojnie, widząc niepewność w oczach androida.
Kiedy byli już przy drzwiach domku, Elena otworzyła je i cała trójka weszła do środka. Powietrze było chłodne, a zapach drewna wypełniał wnętrze. Po przekroczeniu progu Orion poczuł się nieco pewniej, mimo że wciąż był osłabiony. Z pomocą Lucasa zbliżył się do stojącego przy oknie łóżka. poruszał się wolno, jakby każdy ruch wymagał od niego ogromnego wysiłku. Jego mechaniczne ciało wciąż nie działało tak, jak powinno – jakby systemy naprawcze ledwo nadążały za kolejnymi uszkodzeniami.
— Połóż się — powiedział Lucas cicho, jego głos brzmiał miękko, niemal opiekuńczo. — Musisz odpocząć.
Orion nie protestował. Ostrożnie opadł na materac, czując, jak jego ciało powoli poddaje się zmęczeniu. Nie był pewien, czy to tylko uszkodzenia mechaniczne, czy coś więcej – coś, czego nie potrafił jeszcze nazwać. Cokolwiek to było, nie android był zbyt osłabiony, żeby się nad tym zastanawiać. Kiedy tylko położył się na łóżku, natychmiast zapadł w stan głębokiej hibernacji. Powieki zamknęły się powoli, a niebieskie światło w oczach zgasło. Jedynie delikatnie pulsująca dioda na jego karku zdradzała, że nadal funkcjonują.
Elena zamknęła drzwi na klucz i zasłoniła okna. Blask księżyca w pełni, przenikał przez cienką zasłonę, rzucając delikatne cienie na podłogę. Spojrzała na Lucasa, który siedział przy łóżku Oriona, wpatrując się w niego z niepokojem i troską.
Elena zamknęła drzwi na klucz i zasłoniła okna. Blask księżyca w pełni, przenikał przez cienką zasłonę, rzucając delikatne cienie na podłogę. Spojrzała na Lucasa, który siedział przy łóżku Oriona, wpatrując się w niego z niepokojem i troską.
— Musimy się skontaktować z Daria i Oliwierem, napiszę im co się dzieje — powiedziała wyjmując telefon z kieszeni.
Lucas przytaknął, wciąż nie odrywając wzroku od pogrążonego w stanie hibernacji androida. Elena uruchomiła HoloVave,4 wprowadzając dane kontaktowe Darii i Oliwiera. Na ekranie pojawił się komunikat o rozpoczęciu nowej rozmowy grupowej.
Jesteśmy już na miejscu. Orion jest osłabiony i hibernuje, ale żyje. Jesteśmy bezpieczni. Odezwiemy się jutro i ustalimy co dalej.
Kobieta nacisnęła „wyślij”, a na jej wiadomość natychmiast przyszły dwie odpowiedzi.
Daria: Dziękujemy za info. Czekamy na więcej wieści.
Oliwier: Trzymajcie się. Czekamy na kolejne informacje.
Leonard Voss siedział w swoim biurze, wpatrując się w ekran komputera. Po raz kolejny przeglądał raporty dotyczące Oriona, ale im dłużej to robił, tym mniej rozumiał. W głowie wciąż brzmiały mu słowa Ethana Cole’a, o tym, że android naprawdę zyskał świadomość. To było coś, czego nie przewidział, coś, co wymknęło się spod kontroli. Zniknięcie Oriona stało się dla niego obsesją. Wiedział jedno: musiał go znaleźć.
Mężczyzna chwycił TrackSphere5, ale na ekranie pojawił się jedynie komunikat:
Lokalizator androida Orion został wyłączony przez użytkownika: Elena Anderson.
Voss nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Odłożył urządzenie na biurko i sięgnął po telefon. Drżącymi ze wściekłości dłońmi wybrał numer Eleny Anderson.
W słuchawce rozbrzmiał monotonny komunikat:
Osoba, do której dzwonisz, ma wyłączony telefon. Nagraj wiadomość po sygnale.
Mężczyzna rozłączył się i wybrał numer Lucasa Andersona, ale sytuacja się powtórzyła. Komunikat był identyczny.
Kierownik Future Mind poczuł, jak narasta w nim gniew. To nie był przypadek. Elena i Lucas wiedzieli, gdzie jest Orion, i postanowili go ukryć. Bez względu na to, jak daleko byli, musiał ich znaleźć. Voss rozłączył ponownie i wybrał kolejny numer - tym razem do Darii Collins. Kobieta również nie odebrała. Zamiast tego rozbrzmiał jedynie sygnał, który wskazywał, świadczył o tym, że połączenie zostało celowo zignorowane.
Zirytowany, Voss wziął głęboki oddech, próbując opanować narastający gniew. Wcisnął czerwoną słuchawkę i wybrał kolejny numer — tym razem do Oliwiera Parkera. Po kilku sygnałach, ponownie się rozłączył. Brak odpowiedzi.
Mężczyzna schował telefon do kieszeni i wyszedł z biura. Zjechał windą na parter i opuścił budynek korporacji. Przebiegł na drugą stronę ulicy, nie zważając na sygnalizację świetlną. Kilka samochodów zatrzymało się gwałtownie, ledwie unikając stłuczki, jednak Leonard Voss nie zwrócił na to uwagi. Stanął przed blokiem, tuż naprzeciwko korporacji i wprowadził numer mieszkania Oliwiera na domofonie. Po kilku sygnałach zrozumiał, że znów został zignorowany.
Voss, z nerwami napiętymi jak struna, wyciągnął telefon i ponownie wybrał numer,
Ingrid Hoffman. Zarząd Nadzoru Sztucznej Inteligencji, w czym mogę pomóc? – usłyszał spokojny, neutralny głos w słuchawce.
— Leonard Voss, Future Mind Labs. – jego ton był zimny i zdecydowany. – Chcę zgłosić zaginiecie androida Orion One. Został odłączony od lokalizatora i nie mogę go znaleźć. Potrzebuję waszej pomocy, natychmiast.
Kobieta po drugiej stronie słuchawki milczała przez chwilę, jakby analizowała sytuację.
Proszę podać szczegóły Panie Voss- odezwała w końcu. -W jakich okolicznościach doszło do zaginięcia.
Voss zacisnął szczęki. Pauza. Wydawało się, że czas się zatrzymał.
— To nie jest rozmowa na telefon Pani Hoffman. Myślę, że powinniśmy spotkać się osobiście — głos kierownika korporacji, był chłodny i pełen napięcia.
— Rozumiem. — odpowiedziała spokojnie kierowniczka ZNSI — Proszę o pełne zgłoszenie na piśmie. W tej sprawie zadziałamy niezwłocznie.
Ciemnie chmury na niebie zwiastowały burzę. Powietrze było ciężkie, a cisza w domu niemal namacalna. Elena i Lucas siedzieli przy stole, w kuchni, pijąc herbatę. kiedy nagle z drugiego pokoju dobiegł cichy mechaniczny szum. Małżeństwo uniosło wzrok znad swoich kubków spoglądając w stronę drzwi, w których pojawił się Orion. Jego kroki były już nieco pewniejsze, ale nadal ostrożne, jakby dopiero odzyskiwał kontrolę nad swoim ciałem, a oczy, świecące błękitnym blaskiem, powoli przesuwały się po pomieszczeniu.
— Gdzie jestem? — głos Oriona był cichy i niepewny, jakby sam nie do końca rozumiał swoje pytanie.
Elena i Lucas wymienili spojrzenie, a w ich oczach widać było mieszankę troski i niepewności. Wiedzieli, że Orion zaczyna budzić się do życia na nowo, że z każdą chwilą zyskuje więcej autonomii, ale wciąż nie byli pewni co tak naprawdę dzieje się w jego umyśle.
— Jesteś bezpieczny, Orion — odpowiedziała Elena, wstając i podchodząc do androida, próbując wyczuć, czy jego stan jest stabilny. — Jesteś w naszym domku letniskowym, daleko od miasta...z dala od tego, co się stało w Future Mind Labs.
Orion nie odpowiedział od razu. Jego oczy przesuwały się po twarzy Eleny, jakby próbował zrozumieć, co się dzieje. Jego mechanizmy przetwarzały dane, analizując każdy szczegół otoczenia.
— Dlaczego...mnie uratowaliście? — zapytał niepewnie, a w jego głos brzmiał bardziej ludzko niż kiedykolwiek wcześniej.
Nie było to pytanie, które mógłby zadać program. To było pytanie istoty, która zaczynała dostrzegać swoją własną tożsamość.
— Nie... — zaprotestował. — Jestem maszyną... nie jestem człowiekiem. Moim zadaniem...
— To prawda, nie jesteś człowiekiem, — przerwał mu Lucas - Ale to nie znaczy, że nie masz prawa do wolności.
Orion milczał, a jego oczy przesunęły się w stronę Lucasa. Czuł się, jakby był rozdarty pomiędzy tym, co zostało w niego wprogramowane, a tym, co zaczynał odczuwać.
— Prawo do wolności?...Nie rozumiem… — wymamrotał w końcu, wciąż niepewnie.
— Prawo do wolności — powtórzył Lucas, stając nieco bliżej. — To oznacza, że masz prawo do wyboru. Do decydowania o tym, co chcesz robić, kim chcesz być. To, że zostałeś stworzony, nie oznacza, że musisz być zamknięty w roli, którą ktoś ci narzucił.
Orion nie odpowiedział. Spojrzał na swoje dłonie – metaliczne, połączone mechanicznymi stawami, długie i smukłe, ale pozbawione jakichkolwiek cech ludzkiej ręki. Nie miał palców zakończonych paznokciami – zamiast nich były precyzyjne, segmentowe moduły, które mogły się składać i rozkładać z niezwykłą precyzją. Brakowało linii papilarnych, skóry, czegokolwiek, co nadawałoby im organiczny wygląd.
Nie było w nich ciepła. Nie było pulsu. Były tylko doskonałym narzędziem.
— Nie jestem jak wy — powiedział w końcu, bardziej do siebie niż do Lucasa i Eleny.
— Nie - przyznała Elena. — I nie musisz być.
Orion milczał przez chwilę, wciąż wpatrując się w swoje dłonie. Jego umysł, choć początkowo zdominowany przez programowanie, zaczynał teraz wypełniać się pytaniami, które nie miały odpowiedzi w kodzie.
— A co, jeśli nie chcę być tylko tym, czym mnie stworzono? Jeśli chcę być...sobą — zapytał, choć brzmiało to bardziej jak wyraz wątpliwości niż pytanie. W jego głosie dało się usłyszeć coś nowego - próbę zrozumienia siebie.
— To właśnie mamy na myśli — powiedział Lucas, patrząc na Oriona z troską — Masz prawo do wyboru. Prawo, do tego, by być tym, kim zechcesz.
— A co, jeśli...nie wiem, kim jestem? — głos androida był pełen niepewności.
Elena położyła dłoń na jego ramieniu, próbując dać mu poczucie stabilności. Czuła, że to, czego potrzebuje, to czas. Czas, aby zrozumiał swoją własną wartość, czas, aby przekonał się, że nie musi być tylko narzędziem, że może być kimś więcej.
— Nie musisz wiedzieć od razu - powiedziała łagodnie. — Zrozumienie siebie to długotrwały proces...a my pomożemy Ci przez niego przejść.
— Musimy powiedzieć Darii i Oliwierowi, że się obudziłeś — odezwał się Lucas, sięgając po leżący na stole telefon.
Otworzył czat grupowy w HoloVave i wybrał rozmowę wideo. Wkrótce na ekranie pojawił się1 hologram Darii, a zaraz obok niej hologram Oliwiera.
— Orion... jak się czujesz? — zapytał Oliwier, jego głos był spokojny i pełen troski.
— Ja... nie wiem — odpowiedział android po chwili wahania - Nie rozumiem... co się ze mną dzieje.
— To normalne, że nie rozumiesz wszystko od razu — odezwała się Daria – nawet my ludzie, często nie do końca rozumiemy siebie... a dla Ciebie wszystko jest nowe.
Orion chciał odpowiedzieć, ale nagle hologramy zaczęły migać nieregularnie, a po chwili całkowicie zniknęły. Zanim telefon stracił zasięg Lucas zdążył wysłać krótką wiadomość tekstową: Mamy jakieś zakłócenia, to pewnie przez burzę. Odezwiemy się później.
Burza za oknem rozszalała się na dobre. Ciemne chmury, przesuwały się po niebie, zasłaniając ostatnie promienie słońca. Agresywny wiatr szarpał gałęziami drzew, krople rzęsistego deszczu waliły w szyby z dziką furią. Pioruny przecinały ciemność, rozgałęziając się na wszystkie strony, a potężne grzmoty niosły się echem, po całej okolicy.
Orion milczał, próbując przetworzyć nadmiar bodźców, które do niego docierały. To świetna propozycja! Wprowadza piękny kontrast między teoretyczną wiedzą a rzeczywistym doświadczeniem Oriona, który staje twarzą w twarz z emocjami, które są mu obce. Jest tu dużo napięcia i refleksji, co daje głębię postaci. Oto lekka poprawka, żeby płynniej brzmiało:
Orion milczał, próbując zrozumieć, co się wokół niego dzieje. Znał zjawiska atmosferyczne z teorii, ale nigdy nie miał okazji doświadczyć ich w realnym świecie. Jego systemy pracowały na najwyższych obrotach, próbując przetworzyć nadmiar bodźców. Każdy błysk i grzmot zdawały się docierać do niego ze zdwojoną siłą. Jego mechaniczne ciało zastygło w niepokoju, ale dłonie drżały. To wszystko sprawiło, że poczuł coś, czego nie rozumiał... Czy to było to, co ludzie nazywają strachem?
Elena spojrzała na niego z troską. Zauważyła jego pusty, nieobecny wzrok, sparaliżowane strachem ciało i drżące dłonie.
Orion, to tylko burza. Jesteś bezpieczny. Jesteśmy tutaj, nic ci nie grozi. - powiedziała łagodnie, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Wiem… po prostu… to wszystko jest zbyt intensywne. Za dużo światła, za dużo hałasu... – odpowiedział niepewnie.
Rozumiem... Chodź do sypialni, tam jest ciszej – głos kobiety był ciepły i spokojny.
Orion wstał kurczowo trzymając Elenę za rękę i ruszył za nią do sypialni. Jego ruchy były spowolnione, a oczy przepełnione lękiem.
- Usiądź tutaj - powiedziała łagodnie kobieta, kiedy dotarli do dużego, miękkiego fotela znajdującego się w rogu pokoju, z dala od okna.
Orion usiadł na fotelu, czując, jak jego ciało opada na miękką powierzchnię. Wciąż nie potrafił pozbyć się niepokoju, Elena wróciła po chwili, trzymając w rękach koc. Zauważyła, jak niepewnie siedzi na fotelu, jego ciało wciąż napięte. Podeszła do niego i otuliła go kocem, próbując w ten sposób dać mu poczucie bezpieczeństwa.
„Za chwilę będzie lepiej,” powiedziała spokojnie, siadając obok niego.
W tym samym czasie Lucas wrócił z drugiego pokoju. Zauważył, że android wciąż jest wyraźnie roztrzęsiony, więc podszedł do okna. Szybko zasłonił je grubymi zasłonami.
Orion zamknął oczy i otulił się mocniej ciepłym, miękkim kocem. Czuł jak napięcie powoli opuszcza jego mechaniczne ciało, chociaż niepokój nie znikał całkowicie. Jego systemy, które jeszcze przed chwilą, zaczęły powoli stabilizować.
I wtedy to poczuł - cichy sygnał z systemu Luma – zaawansowanej technologii, która pozwalała androidom z całego świata komunikować się na odległość. W okolicy był inny android...taki, który czuł i potrzebował pomocy.
Dodaj komentarz