X-Men Extreme. Część I

Oregon, lokalizacja nieznana, czasy współczesne

Do tajnego wojskowego ośrodka badawczego przyjechał właśnie generał John Atkins. Jego celem była inspekcja pewnego ważnego projektu. Gdy tylko opuścił samochód, natychmiast przywitała go kilkuosobowa grupka wysokich rangą oficerów, zarządzających obiektem.

- Witam panie generale - powiedział pułkownik Carl Stevens.

- Jak przebiegają testy nad Obiektem X, pułkowniku?

- Coraz lepiej. Jednak obawiam się, że najtrudniejszą część prac ciągle mamy przed sobą. Za chwilę sam się pan przekona - odparł oficer.

Przeszli ciągnącymi się w niemalże nieskończoność długi tunelami, aż wreszcie dotarli do pomieszczenia wypełnionego liczną specjalistyczną aparaturą naukową. W centrum znajdował się stół operacyjny, do którego przyczepiony pasami bezpieczeństwa został jakiś mężczyzna z odsłoniętym torsem. Był średniego wzrostu, miał rozczochrane czarne włosy oraz kilkudniowy zarost. Na ciele posiadał liczne ślady ukłuć igłami oraz nacięć skalpelami, co znaczyło, że zapewne od dawna był poddawany różnym medycznym procedurom. Był świadomy, ale nie mógł wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, bowiem na usta nałożono mu knebel.

- Jest niesamowity - odparł generał Atkins - Jego geny pozwolą nam stworzyć super-żołnierza, znacznie lepszego od projektu doktora Erskine'a z czasów wojny. Powiedzcie mi więcej na temat jego zdolności regeneracyjnych!

- Panie generale, myślę, że dobrze wyjaśni to panu doktor Cornelius, nasz czołowy naukowiec i kierownik sekcji badań nad Obiektem X - odpowiedział pułkownik Stevens.

- Obiekt posiada zdolność całkowitej regeneracji każdej komórki w ciele - odezwał się doktor - Jego rany goją się w sekundy, poważniejsze w ciągu minut. Szkielet jest wzmocniony. Potrafiłby przeżyć potrącenie przez ciężarówkę lub przejechanie czołgiem albo pociągiem. Żeby go zabić, trzeba by dokonać na nim błyskawicznej dekapitacji. To w zasadzie jedyny fizyczny sposób na ukatrupienie tego mutanta.

- Imponujące... - powiedział zafrasowany generał.

- To nie wszystko. Jego komórki nie tylko się regenerują w ekspresowym tempie, ale również są znacznie odporniejsze na starzenie. Nie wiem, ile on naprawdę na lat, ale może mieć nawet 90 bądź więcej. Spowolnione starzenie organizmu to jedna z jego mutacji.

- A jak przebiegają prace nad skopiowaniem jego zdolności, doktorze?

- Przed nami długi i żmudny proces. Sekwencjonowanie genów i izolowanie DNA. Myślę, że lata zajmie nam skopiowanie jego umiejętności, generale. Póki co, technologia nie pozwala nam szybsze działanie.

Generał Atkins podszedł do przykutego mężczyzny, zaczął mu się dokładnie przyglądać.

- Zdejmijcie z niego ten paskudny namordnik - powiedział - Chcę się przywitać ze swoim starym żołnierzem.

- Kiedy tylko się uwolnię... Nie... Nie zabiję cię. Ja cię rozszarpię na drobne kawałeczki - parskał więzień.

- Uwolnisz się!? Nie bądź śmieszny, Wolverine.

- Jestem Logan... Nie mów do mnie...

- Nieistotne - kontynuował generał - Dla mnie teraz jesteś Obiektem X. Próbką, z której stworzę nowego super-żołnierza. Wyrwę z ciebie ten czynnik gojący i stworzę armię ludzi o mocach podobnych do twoich. Nic mnie nie powstrzyma. Lepiej z nami współpracuj. Inaczej będziesz bardziej cierpiał.

- Cierpiał? Nie wiesz nic o cierpieniu... - charknął Wolverine - Oszukaliście mnie i uwięziliście. Nigdy wam tego nie daruję.

- Nie złamałem prawa. Nie jesteś człowiekiem, więc ciebie nie obowiązują żadne prawa. Jesteś dla mnie tylko i wyłącznie przedmiotem do badań...

Nagle dach budynku rozerwała jakaś tajemnicza eksplozja, a ziemia zaczęła się trząść z niezrozumiałego powodu. Przez wypaloną w suficie dużą dziurę wleciała do środka grupka czterech tajemniczych postaci. Było to dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Każdy odziany w skórzane, czarne kombinezony.

- Panie generale, zostaliśmy zaatakowani! - krzyknął pułkownik Stevens.

- Zabijcie wszystkich intruzów i zabezpieczcie Obiekt X! To rozkaz! Wykonać!

Żołnierz zaczęli strzelać do intruzów, jednak cały ogień skupił na sobie wysoki mężczyzna o białej, metalicznej skórze. Wszelkie pociski zdawały się nie wyrządzać mu żadnej krzywdy, zaledwie odbijając się od jego ciała.

- Dobra robota, Colossus! - powiedział drugi mężczyzna, noszący przedziwne żółte gogle na twarzy - A teraz moja kolej!

Dotknął lekko dłonią gogli i wystrzelił z soczewek silną falę czerwonej energii, która to powaliła przeciwników, ogłuszając ich.

- Dobrze się spisałeś, Scott! - powiedziała rudowłosa dziewczyna stojące obok.

- Hej, pamiętaj że podczas misji używamy tylko naszych kryptonimów, Marvel Girl! - skarcił lekko dziewczynę.

- Oj, tak. Zapomniałam, Cyclops.

- Storm, użyj swoich błyskawic i pomóż mi zająć się szybko pozostałymi, tylko uważam, aby nikomu nie stała się zbytnia krzywda - zwrócił się teraz do białowłosej czarnoskórej kobiety.

- Możesz na mnie liczyć - Storm uniosła ręce i wystrzeliła z nich kilka silnych błyskawic.

- Cholerni mutanci... - zaklął generał Atkins pod nosem.

Nim zdążył rzucić się do ucieczki, poczuł silny cios w potylicę i upadł na ziemię.

- Co jest, kur... - nagle spostrzegł Wolverine'a, który jakoś wykorzystał powstały chaos i się uwolnił.

- No to teraz się zabawię... - powiedział Logan chwytając generała Atkinsa za szyję - Nie sądziłem, że tak szybko będę mógł spełnić swoją obietnicę.

- Zostaw go! Nie rób mu krzywdy! - odezwał się po chwili Cyclops.

- Co? A kim ty jesteś, cudaku?!? - zaśmiał się - To nie twoja sprawa. Zostaw mnie w spokoju.

Wolverine wysunął swe ostre pazury z dłoni, po czym poderżnął brutalnie gardło mężczyźnie.

- Ohyda... - powiedziała zaskoczona Marvel Girl - To było... Wstrętne...

- To jest jakiś brutal - dodała Storm - Nie wiem, po co Profesor kazał nam go odszukać.

- Zatrzymaj się, Wolverine! - odezwał się Cyclops - Nie musiałeś zabijać tego człowieka. Teraz pójdziesz z nami do Profesora.

- Nigdzie z wami nie mam zamiaru iść, cudaki. A te wasze wdzianka? Chyba sobie jaja robicie...

- To nie jest prośba, morderco!

- Działasz mi już na nerwy, gnojku! - mutant wysunął pazury i rzucił się na Cyclopsa, ten jednak szybko się uchylił od ataku, następnie zaś znokautował Logana silną wiązką energii.

Ledwo przytomny Logan upadł na ziemię i zemdlał.

- Teraz powinien być spokojniejszy. Ocknie się najpewniej za jakieś dwie godziny. Mamy czas, aby zabrać go do Profesora.

- Wstrętny typ - dodał Colossus.

Instytut Xaviera, podziemne laboratorium, dwie godziny później.

Obolały Wolverine właśnie się budził. Czuł się fatalnie, jak na ciężkim kacu. Leżał na łóżku w sporym pomieszczeniu, pełnym komputerów i innych urządzeń. Otaczała go grupka znajomych twarzy. To byli ci dziwni goście, którzy uwolnili go z wojskowego ośrodka.

- Gdzie... Gdzie ja jestem?

- W Instytucie Xaviera dla młodych mutantów - odparł Cyclops.

- Pamiętam cię. To ty mnie ogłuszyłeś. Silny jesteś. Chętnie bym ci teraz oddał, ale jestem wykończony.

- To normalne - odparła rudowłosa dziewczyna - Promienie Scotta topią metal jeśli są odpowiednio silne.

- Niezła z ciebie ślicznotka, he - uśmiechnął się pod nosem - Ale co ja tutaj właściwie robię?

- Zaprowadziliśmy cię do Profesora.

- Profesora?

- Nazywam się Charles Xavier. Mówią na mnie Profesor X - rozległ się odgłos starszego łysego mężczyzny w garniturze, prowadzonego na wózku - Dziękuję, Hank.

- Nie znam cię - odezwał się Logan - Czego ode mnie chcesz?

- Jesteś mutantem, tak samo jak ja i moi X-Meni.

- X-Meni?

- Kilka lat temu stworzyłem ten ośrodek, aby stał się bezpieczną przystanią dla mutantów. Z najbardziej zaufanych podopiecznych zorganizowałem zespół, który mógłby pomagać naszym braciom. Chronić ich przed niebezpieczeństwami. Wierzę, że ludzie i mutanci powinni tworzyć pokojowe społeczeństwo - powiedział Profesor.

- Jesteś inwalidą. Jakie więc posiadasz moce? - zapytał Wolverine z lekką pogardą.

- Moją siłą jest telepatia. Bardzo potężna. Brak władzy w nogach w niczym mi nie wadzi. Przynajmniej pod względem moich mocy. Poznaj moich podopiecznych - Xavier zaczął po kolei wskazywać na kolejne osoby - Ten mężczyzna w okularach to Scott Summers, Cyclops. Stojąca obok niego dziewczyna to Jean Grey, znana jako Marvel Girl, dalej Ororo Munroe, Storm oraz Peter Rasputin, Colossus. Mężczyzna pomagający mi się poruszać wózkiem to mój stary dobry przyjaciel, dr Hank McCoy, Beast.

- Ładna ekipa, ale co ma wspólnego ze mną? W jakim celu mnie uwolniliście i jak w ogóle udało się wam mnie zlokalizować?

- Potrafię zlokalizować niemal każdego mutanta na tej planecie. Umożliwia mi to pewne urządzenie, które wzmacnia moje zdolności psychiczne. Nie chcę, aby jakikolwiek mutant był więziony i torturowany. Gdyby nie moi X-Meni, prędzej czy później na twój trop trafiłoby Bractwo Mutantów. Oczywiście o ile wcześniej nie zostałbyś zabity przez tamtych wojskowych.

- Bractwo Mutantów? - zdziwił się Wolverine - Mówisz o tych gościach, którzy organizują zamachy i zabijają ludzi?

- Są kierowani przez niejakiego Magneto - wtrącił się Cyclops - Są bardzo niebezpieczni. Werbują groźnych mutantów i marzą o przejęciu kontroli nad światem. Zabijają ludzi i bardzo szkodzą naszej sprawie.

- Dawniej ja i Magneto byliśmy przyjaciółmi. Ale teraz jesteśmy przeciwnikami - odparł Xavier.

- Wojenki mutantów i ludzi mnie nie obchodzą. Nie martw się, Profesorze, nigdy nie dołączę do żadnego psychola jak ten Magneto - powiedział Wolverine - Jestem samotnikiem i do was również nie dołączę. Kiedy odzyskam siły, zawinę się stąd czym prędzej.

- Dobrze. Uszanuję twoją decyzję - stwierdził Profesor - Ale możesz zostać w moim Instytucie tak długo, jak będziesz chciał. Znajdzie się tu i dla ciebie miejsce.

- To miłe, ale raczej podziękuję.

Waszyngton, dwa dni później

- Straciliśmy Obiekt X. Zupełnie znikąd pojawiła się nieznana nam grupa mutantów i nas zaskoczyła - powiedział pułkownik Stevens do siedzącego za biurkiem mężczyzny w mundurze generalskim.

- Nie byli to żadni fanatycy od Magneto?

- Nie, generale Stryker. Nikogo nie zidentyfikowaliśmy, a mamy dobrze rozpracowane środowisko związane z Bractwem Mutantów. To był tym razem ktoś inny.

- To bardzo komplikuje nasz plan. Czym prędzej musimy odnaleźć i ponownie schwytać Wolverine'a. Skontaktuj się z Wilsonem. Powierz mu tę misję. Tylko on może nam teraz pomóc. Tylko on dorówna Loganowi. I pewnie nie będzie chciał stracić okazji, aby się na nim odegrać.

- Wade jest w Kanadzie. Przekażę mu pańskie rozkazy.

- Doskonale. Możesz odejść, pułkowniku - po tych słowach Stevens opuścił biuro generała.

Stryker wstał z fotela i podszedł do okna.

- Już wkrótce ponownie będę miał cię w swoich łapach, Logan...

Dodaj komentarz