Niewidzialny Tom I cz.1

01.01.24 PWW (Po Wielkiej Wojnie)
     Witam. Jestem Niewidzialny i mam 15 lat. Nie jest to opowieść o nastolstku, który postanowił zakończyć swoje życie, bo jest niezaóważany przez rówieśników, ale historia naprawdę niewidzialnego. Dziś w niedzielę po Święcię Zakończenia Wojny, odbywającym się pierwszego stycznia,  piszę ten pamiętnik, aby utrwalić na papierze opis wydarzeń, które zmieniły moje życie. A było to tak...
    Przez całe życie byłem niewidzialny Już gdy się urodziłem moje kształty były lekko rozmyte. Z dnia na dzień coraz bardziej bladłem. Gdy miałem 5 lat mama po raz ostatni mnie zobaczyła. Powiedziała wtedy proroczę słowa:
  - Wierzę, że się kiedyś pojawisz.
I miała rację, ale nie tak jak się spodziewała.  
Niewidzialność to i błogosławieństwo i przekleństwo. Na szczęście moje ubrania pozostałe widzialne, wiec nikt na mnie nie wpadał. A jak chciałem się ukryć wystarczało się rozebrać i nikt nie umiał mnie znalść. No i byłem mistrzem chowanego.  
      W Święto wpadli do mnie znajomi i bawiliśmy się do wieczora. W pewnym momęcie, tak około 7 wieczorem, przyszło do mnie jakiś dwóch gostków w garniakach i pytali czy mogą wejść. Powiedziałem, że OK ale jest impra i nich się sprężają, bo plan jest do rana. Weszli i usiedli w kuchni. Zamknąłem dżwi, bo impra cały czas trwała i nie chciałem, aby nam przeszkadzano. Powiedzieli, że szukają takich jak ja:
   - W czasie Wielkiej Wojny użyto broni jądrowej i teraz na świecie jest wielu mutantów, którzy mają moce taki jak ty.
- Jakie moce?! Człowieku, nikt mnie nie widział od 10 lat! To ma być moc! Nie mogę układać włosów, nie wiem czy nie jestem paskudny!  
- A gdybym ci powiedzał, że mogę sprawić abyś był widzialny?
- Jak?! Mów! Szukam na to sposobu od dziesięciu lat!
- Musisz mocno skupić się na swoim wyglądzie.
-  Ale ja niewiem jak wyglądam!
Wtedy jeden z garniaków wyjął z kieszeni dziwby przyrząd, coś jak aparat.
- To jest specialny aparat, w działaniu podobny do radaru. Tu na górze jest emiter mikrofal. Odbijają się one od ciała stałego i dociarają  z powrotem do aparatu. Aparat analizuje docierające fale i wykonuje z tego obraz obiektu.
- A czemu mam wam ufać?!
- Patrz.  
Wtedy jeden z garniaków rzucił w górę metalową kulkę, a drugi padniósł rękę na wysokoś barku dłonią do dołu, a kulka wleciała pod jego dłon i sama się tam utrzymywała.  
- Ja jestem Telet, a on Szybki. Jesteśmy mutantami takimi jak ty. Werbujemy każdego kto jest mutantem do grupy Wilków Wojny.
- Po co?
- Trzy lata temu odkryto planetę zamieszkałą przez inteligentną rasę. Na tą planetę wyruszyła delegacja dyplomatyczna, ale coś poszło nie tak i zaatakowano delegację.  Obcy powiedzieli, że przylecą za pięć obrotów ich planety wkół lokalnej gwiazdy. A termin mija za pół roku. Szykujemu specialną jednostkę do walki z nimi. Dołacz do nas, a pomożemy rozwinąć ci twoją umiejętność do tego stopnia, żebędziesz się pojawiał kiedy chcesz.
- Trochę jedzie reklamą z Telezakupów. I to kiepską.
- To chocisz sprawć jak to jest.
- Dobrze, ale pod dwoma warunkami.
Po pierwsze - za dwa dni, a po drugie - dostanę ten aparat na własność.
- Stoi? - spytał Szybki
- Stoi - odpowiedziałem i odprowadziłem garniaków do drzwi.
     Poszedłem do kuchni i tam zobaczyłem leżący radaro-aparat. Po krótkim namyśle wziąłem go do ręki i zrobiłem sobie zdjęcie. Po chwili wachania odwróciłem go zpojrzałem na siebię i aż zaniemówiłem.  Miałem owalną twarz, duże oczy, wysokie czoło, orli nos, nieduże usta, niewielkie brwi i duży podbódek.  
    Skupiłem się na tym obtazie i spojrzałem na swoje odbicie na lodówce. Miałem ciemną karnację, jasne włosy we fryzurze "na jeża", kilka piegów i niebieskie oczy.
   Wyszedłem z kuchni i wszedłem do salonu. Balanga trwała w najlepsze. Po chwili mój znajomy Alex mnie zobaczył i zaraz wszyscy umilkli.
  - Ja Cię...widzę, Nett. Twoje oczy, nos, dłonie. Ja Cię po prostu widzę! Oczami! - wykrzyknął Alex
Podeszła do mnie klasowa ślicznotka i powiedziała:
   - Ty jesteś przystojny. Naprawdę.    
  Po chwili ktoś krzyknął:
  - Ty znikasz.
Okazało się, że to był efekt czasowy. Po chwili zniknąłem do końca, znowu.
   - Nie będę próbował pojawic się znowu, bo nie wirm czy dam radę. Ale co tam! Bawmy się!
  I impra trwała dalej. Rano wszyscy zaczeli wychodzić. Ja i Alex poszprzątaliśmy, a potem Alex się porzegnał i wrócił do domu. Ja poszedłem się umyć i spać.
  Po dwóch dniach pszyszli do mnie Ci garniacy, a ja już czekałem na nich. Po krótkiej wymianie uprzejmości wsiedliśmy do jeepa i ryszyliśmy w drogę. Po godzinie opuściliśmy New York i pojechaliśmy na zachodnie wybrzeże. Podróż zajeła nam półtora dnia z kilkoma przerwami.

WereWolfMax

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 904 słów i 4874 znaków. Tagi: #sifi #niewodzialny #Max

2 komentarze

 
  • Somebody

    Całkiem całkiem :)

    21 lip 2017

  • WereWolfMax

    @Somebody Dzięki, pracuje nad kolejną częścią

    23 lip 2017

  • Nieznajoma666

    Super:)

    29 paź 2016

  • WereWolfMax

    @Nieznajoma666 dzięki
    Wiele to dla mnie znaczy

    29 paź 2016

  • Nieznajoma666

    @WereWolfMax nie ma za co:)

    29 paź 2016