Niewidzialny Tom I cz. 3

Dzień wylotu.
18.06.24

Dziś jest ten dzień!! Albo wylecimy do układu Prime Eskulion albo Hetkoci (bo tak nazwaliśmy Obcych) przylecą do nas. Jednak skanery zakrzywienia przestrzeni nic nie wykryły, więc albo potrafią maskować zakrzywienie przestrzeni wywołane obecnością statku kosmicznego albo jeszcze ich nie ma. Wszyscy z korpusu Wilków wylecą tym statkiem, lecz na Ziemii ciągle będzie trwał nabór do Wilków, choć będzie to tylko ostatnia linia obrony w razie naszej porażki w układzie Prima Eskulion. Dodatkowo z nami polecą statki kolonizacyjne. Mamy nadzieję na rozwiązanie konfliktu pokojowo albo zniszczenie kultury Hetkotów i zamieszkanie na "gruzach". Tego ostatniego rozwiązania obie nasze kultury mogłyby nie przetrwać. Jako, że byłem stale niewidzialny, nie musiałem pojawić się na ceremoni przed startem. Tak samo kilku innych członków korpusu, których moce albo niedokońca znane lub podobne do moich. Był jeden Wilk, którego mocą była zmiana w dźwięk i nie za bardzo umiał to kontrolować, więc miał zakaz opószczania specialnie przygotowanej sali. Mój Tytan z powodu mocy był niegotowy. Jego budowa miała być ukończona na kilka tygodni przed dotarciem.
Kiedy zaczynała się ceremonia wylotu ja wraz Kamiennym Sercem i Soniciem siedzieliśmy u Sonika w kajucie i graliśmy w pokera.
  -Dwie pary!
  -Trójka!
  -Full!
  -Czwórka!
  -Kurwa mać!
  -Mały Streat!
  -Duży Streat!
  -Nie oszukuj Sonic! - powiedział Kamienne Serce. Był przydzielony do nas żeby w razie czegoś zareagować.
  -No co ty! Naprawde? To okropne! powiedział Sonic.
  -I tak przegrasz!- powiedziałem
  -Podgłośnij radio- poprosił Sonic
-Po co? Przecież ty słyszysz wszystko.
  -Ale Serce nie.
  -To miłe, że się o mnie tak troszczysz, ale nie lubię Stonsów.
  -Co robicie chłopaki? - spytała wchodząc Mimi ( umiejętności mimiczne ). Była też tą, którą rzucił Serce.
  -Ja i Sonic gramy w pokera, a Serce wygłasza herezje.
  -Jakie? - rzekła Mimi, podchodząc do stołu
  -Nie podobają mu się Stonsi! - wykrzyknął Sonic, udając oburzenie
  -Na stos z nim! - krzyknęła Mimi
  -Mnie się nie da spalić. Sorry.
  -To wrzucimy cie w napęd statku. Też umrzesz.
  -Spagettyfizacja nie jest tak nieprzyjemna jak spalenie.
  -A co? Sprawdzałeś Sonic?
  -Mnie chyba nic by się nie stało.
  -Chcesz to sprawdzić?
No to wszyscy wybuchneliśmy śmiechem. Takie były słowa, które przekonały każdego z nas do dołączenia do Wilków. Pogrążyłem się w wspomnieniach o treningach, zajęciach i początkach naszej przyjaźni. Sonic i Mimi należeli do Węży. Oprócz nich byli tam Sonar (moce przeciwne do mnie, nawet mnie wykrywał) i Iluzja (kolejna dziewczyna, potrafiła oszukać każdego, że widzi to czego nie mama, nawet SI). Ich duchem był Liquid ( zakochał się w płynnej formie nanitów i oczywiście super inteligencja). Wilki były starsze niż Węże i na ich pierwszym treningu my mieliśmy ich nauczyć używania broni. Nie robili tego nauczyciele, choć byli obecni. Takie rozwiązanie zwiększało jedność w Korpusie. Kilka treningów mieliśmy razem i zaprzyjaźniliśmy się. Kiedy zaczął sie turniej mieliśmy walczyć. Odmówiliśmy walki miedzy sobą i scieraliśmy się tylko na treningach. Wywołało to podobne rekcje w kilku innych przypadkach, a  Serce i Liquid dostali awans. Oficjalnie za zasługi dla Korpusu, a faktycznie po to, żeby nikt nie narzekał.
  -Mimi, dołączasz się, czy nie?
  -Oczywiście, że tak!
  -Dobra. Tylko dokończymy partie.
  -Ok.
Mimi była wysoką, szczupłą, blondynką. Wielu (w tym i ja) uważało jąza całkiem atrakcyjną. Wykorzystywała fakt, że wyglądała na sładą na swoją korzyść. Umiała walczyć leplij niż niejeden dorosły Wilk.

Na tym kończę kolejny wpis. Nie wiedziąłem jak rozwinie się sytuacja, ale czułem, że dobrze nie będzie.

WereWolfMax

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 675 słów i 3869 znaków. Tag: #niewidzialny

Dodaj komentarz