Mowa Wilków - Rozdział 8

Mowa Wilków - Rozdział 8Z trudem otworzyłam oczy. Przed sobą zobaczyłam śnieżno biały sufit, który mnie uspokoił. A więc jestem w niebie. Uśmiechnęłam się. Było tak pięknie cicho. Słyszałam tylko mój miarowy oddech i spokojne bicie serca. Poddźwignęłam się na łokciach i ku mojemu rozczarowaniu byłam w małym, białym pomieszczeniu. Szpital. Tylko nie to. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na ręke, do której była podłączona rurka. Byłam podłączona do jakiejś maszyny. Mój spokój nagle prysł jak bańka mydlana. Więc jednak żyję. Rzeczywistośc była okrutna. I wtedy usłyszałam donośne pukanie do drzwi. Zanim zdąrzyłam cokolwiek powiedziec otworzyły się z impetem, a do środka wszedł jakiś nieznajomy mężczyzna. Nic nie mówiąc z precyzją wyrwał mi rurkę z ręki. Pociągnął za rękę.  
- Hej ! Co ty robisz ? - Zapytałam przerażona, ale wyszedł ze mnie tylko zduszony szept.  
- Cicho bądź. Odwiozę cię do domu. Twój wuj kazał mi po ciebie przyjechac. - Mówiąc to trzasnął drzwiami i prowadził mnie przez kotytarz pełen pielęgniarek i ludzi w długich szpitalnych koszulach. Przestraszona ledwo szłam o własnych nogach. Gdyby mnie puścił na pewno bym upadła. Co tu się dzieję ?  
- Wujek nie ma znajomych. - Dotrało do mnie, że wuj Malcolm od iluś lat nie wychodzi z domu. Jakim cudem utrzymuje jeszcze jakiekolwiek konakty z innymi ludźmi ? Czy to w ogóle możliwe by człowiek aspołeczny miał jakich kolwiek znajomych ?  
- Słabo go znasz. - Uśmiechnął się pobłażliwie i otworzył drzwi prowadzące na dwór. Poczułam chłód. Chłód, który mi nagle coś przypomniał. Wczorajszą noc. O ile była to wczorajsza noc, bo nie wiem ile spałam. Pamiętam, gdy niósł mnie policjant. Pamiętam jego głos i to przeraźliwe zimno. Ale nie pamiętam co było potem. Musiałam stracic przytomnośc. Gdy przeszliśmy przez parking mężczyzna popchnął mnie do auta, a sam usiadł za kierownicą i nim zdąrzyłam zapiąc pasy ruszył. Przyjrzałam się mu. Był wysoki, umięśniony z mocno zarysowaną szczęki i ciemnych wręcz czarnych oczach. Trochę przerażał, ale nie czułam strachu. Wpatrywałam się w las za szybą. Tak bardzo kochałam las. Miałam teraz ochotę zrobic coś szalonego. Coś spontanicznego. Czyżby w mojej kroplówce była jakaś dziwna substancja ? Bez większego namysłu otworzyłam drzwi jadącego auta. Kierowca spojrzał na mnie z przerażeniem. Uśmiechając się odpięłam pas i wybiegłam z pędzącego auta wprost na skraj lasu. Kostka mnie mocno zabolała, ale zignorowałam ją. Mężczyzna się zatrzymał.
- Wracaj tu głupia dziewczyno ! - Ale ja tylko podniosłam się odwróciłam na pięcie i pobiegłam w las czując niesamowity przypływ energi i wiatr smagający moje włosy. Czułam wolnośc.
                         ***
Weszłam cicho do domu, ale w drzwiach już czekał wuj Malcolm.
- Gdzieś ty była ?! - Wyglądał na wściekłego, mimo że jest z natury spokojnym człowiekiem.
- Przepraszam. Wolałam się przejśc na pieszo niż jechac z twoim znajomym. - Udawałam niewinną. Wuj pokręcił głową. Do domu weszła zaniepokojona Dalia.
- Dziecko ! - Rzuciła się na mnie, ale ja ją odepchnęłam. Spojrzała zszkowona.
- Dalio ! Nigdy więcej żanych szpitali ! Nigdy ! - Wuj wyglądał jakby zaraz miał się na nią rzucic i ją uderzyc.  
- Miałam pozwolic by zginęła ? Była taka zimna.. - Dalii popłynęły łzy po polikach. Poczułam wyrzuty sumienia, że ją odepchnęłam. Chciała dobrze. Chciała mi pomóc.  
- To nie jej wina ! - Wrzasnęłam, w teraz na mnie wuj spojrzał z wściekłością. Wpatrywałam się w jego brązowe oczy, które zdawały jaśniec. Zupełnie jakby stawały się piwne. Wuj zamrugał i odszedł tak szybko, że niemal biegł. Poszłam za nim szybko, a on wszedł do łazienki i zanim zdąrzyłam wejśc zamknął się w niej. Poczułam się dziwnie. To wszystko dzieję się za szybko. Z rozmyśleń wyrwał mnie przeraźliwy huk. Pukałam do łazienki i wrzeszczałam do wujka, ale ten nie odzywał się. Z salonu słyszałam szlochanie Dalii. Dosyc tego ! Z całej siły trafiłam kopnikiem w drzwi. Ból w kostce odezwał się, ale nie obchodziło mnie to teraz. Drzwi runęły na podłogę. Wpadłam do łazienki i zobaczyłam porozwalne szafki na podłodze oraz potłuczone lustro. Rozejrzałam się gorączkowo po pomieszczeniu. Gdzie wujek ? I wtedy mój wzrok natrafił na otwarte okno. Podeszłam do niego, ale nic nie zobaczyłam oprócz piękngo lasu. Zdruzgotana i zszkowana całym zajściem oparłam głowe o ścianę i spojrzałam w swoje zniekształocne odbicie w lustrze. Po policzku popłynęła mi łza, którą szybko otarłam rękawem. Miałam byc silna. W głowie mi huczało. Tu się działo coś złego. Bardzo złego...

lisxd15

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 915 słów i 4800 znaków.

1 komentarz

 
  • misia97

    Czekam na dalsze części. :) świetne opowiadanie :)

    6 lut 2015