Mowa wilków - Rozdział 3

Mowa wilków - Rozdział 3Wydawałoby się, że gorzej już byc nie może. Ale jednak okazało się, że może, gdy wujek mi oznajmił, że idę do szkoły. To dziwne, bo jeszcze wczoraj leżałam z potworną gorączką i bólem głowy, a dzisiaj byłam całkiem zdrowa.
- Nie obchodzi mnie, że miałaś wczoraj gorączkę. Dzisiaj już nie masz. - Mówił wujek jak zwykle tym swoim spokojnym i melancholijnym głosem. Z jego ust wylatywał dym z fajki. Chciałam krzyknąc '' Nie '', ale wiedziałam, że to nic nie da. Ta kłótnia nie miała sensu, więc wyszłam z salonu zatrzaskując drzwi z całej siły. Usłyszałam huk i odwróciłam się szybko. Drzwi leżały na ziemi. Jak to tak po prostu wyleciały z zawiasów ? Dalia przebiegła pędem pytając co się stało. Wytrzeszczała oczy, a wuj patrzał tylko na mnie z uśmiechem.
- Przepraszam. - Mruknęłam. Nie miałam zamiaru ich zniszczyc.  
- Nic się nie stało. Naprawię to. - Wyszłam z domu starając się już nie trzaskac drzwiami.

***

Gdy zobaczyłam tylko moją ogromną starą szkołę zrobiło mi się niedobrze. Tak cholernie jej nienawidziłam. A raczej nienawidziłam ludzi, którzy tu byli. Ludzi drwili ze mnie tylko, dlatego że jestem bratanicą Malcolma. Właściwie sama nie czemu wszyscy go tak nienawidzili. Ludzi mówili, że to stary dziwak, który wychodzi z domu tylko nocami. Według mnie wuj Malcolm jest dobrym człowiekiem. Może jest lekko pokręcony, ale jest dobry. Weszłam do budynku i gdy tylko zobaczyłam te pomieszczenie pojawiły się wspomnienia. Pamiętam jak mi w dzieciństwie założyli śmietnik na głowę, pamiętam jak mnie wyzywali, pamiętam jak popychali mnie jak szmatę. A nauczyciele zachowywali się jakby nic nie widzieli. Zupełnie jak by mieli lepsze rzeczy do roboty. Poczułam łzy w oczach. Zawsze byłam emocjonalną osobą. Przeżywałam wszystko mocniej niż inni. Udawałam silną, ale taka nie byłam. W końcu otarłam łzę ręką i poszłam dalej. Nie mogłam płakac. Nie teraz. Moi dawni prześladowcy nie powinni mnie widziec słabej. Od teraz będę silna.  
- O kogo ja widzę ! Ej patrzcie to ta od Ravenwooda. - Krzyknął jakiś chłopak mający jakieś 2 metry. Jak zwykle nikt nie znał mojego imienia. Nazywano mnie '' tą od Ravenwooda ''. Poczułam się potwornie, ale przypomniało mi się, że miałam byc silna. Nie mogę sobą pomiatac. Nagle przypomniała mi się moja rozmowa z Jeffreyem. Mu umiałam dogadac, więc dlaczego nie umiałam dogadac jakiemuś udającemu kozaka licealiście ?  
- Cieszę się, że jestem popularna.. - Rzuciłam przez ramię i odeszłam. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Wreszcie to ja kogoś zmieszałam z błotem.

***

W klasie byli ci sami ludzie, których znałam wcześniej. Były tylko dwie nowe osoby, których imienia nie znałam. Stresowałam się, bo właśnie zbliżała się lekcja wf-u. Nienawidzę wf-u. Nie jestem dobra w żadną grę i na boisku czuję się zawsze jak pokraka.  
- Dzisiaj gramy w koszykówkę i cwiczymy dwutakt. Najpierw próbujecie sami, a potem na ocenę każdy osobno. - Całą lekcję bałam się mojego dwutaktu na ocenę. Wiedziałam, że się ośmieszę. Ciągle spoglądałam na zegar mając nadzieję, że nagle coś wypadnie nauczycielowi i do pokazu nie dojdzie. Oczywiście los lubi robic mi na złośc i okazało się, że powoli nadchodzi moja kolej. Patrząc jak innym dobrze idzie stresowałam się, że dam gafę. W końcu przyszła moja kolej. Wstałam trzęsąca się z ławki. Wf-ista rzucił mi piłkę, ale jej nie złapałam i wypadła mi z rąk. Wszyscy zaczęli się śmiac, a ja czerwona wkurzyłam się, że się ośmieszyłam jeszcze przed rzutem. Stałam, więc z piłką w ręku. Wzięłam rozbieg.
- Biegnij pokrako. Pewnie zaraz się przewróci. Ale ciota ! - Słyszałam z tyłu głosy. Miałam ochotę zabic te osoby tą piłką. Stałam się tak wściekła, że rzuciłam piłką w kosza z całej siły. I nagle usłyszałam huk, a z góry posypało się szkło. Spojrzałam w górę. Kosz był zupełnie rozwalony. Czułam szkoło w palcach.  
Jak to możliwe ?! Co ona zrobiła ?! - Słyszałam za plecami. Ktoś pomógł mi wstac. Okazało się, że to nauczyciel i nowy chłopak.  
- Jak ty to zrobiłaś ? Czy wiesz ile ten kosz kosztował ?! - Nauczyciel stał się bardo zdenerwowany. Tymczasem chłopak wpatrywał się w krew w moich palcach. Zrobił zdziwioną minę, a ja popatrzałam mu w oczy. Piękne zielone oczy. Przyciągające swoim pięknem i blaskiem. Mogłam w nie patrzec godzinami. To sprawiało taką przyjemnośc. I wtedy chłopak odwrócił wzrok i pobiegł. A ja czułam jak mi się robi słabo. Z góry słyszałam słowa :
- Ona robi się blada.- Głosy zdawały się oddalac. Były coraz cichsze. Nie mogłam już rozpoznac słów. W powietrzu czułam unoszący się zapach krwi. W uszach mi szumiało, a powieki zaczęły opadac....

lisxd15

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 944 słów i 4926 znaków.

2 komentarze

 
  • Karou

    genialne <3

    24 lis 2014

  • Cam

    Bardzo ciekawie zapowiadające się opowiadanie... Czekam na kolejna część :)

    24 lis 2014