Dead Echo. 4

Uciekaliśmy dalej. Cały czas oglądałem się przez ramię, by zobaczyć jak olbrzym idzie i rozrzuca gruz na boki.Gdy tak biegliśmy, Ishi złapał mnie za ramie i pociągnął za sobą. Wśliznęliśmy się pod pozostałości budynku i przeszliśmy na drugą stronę. Usłyszeliśmy za sobą potworny wrzask i uderzenie. To olbrzym próbował przebić się przez gruz. Po kilku minutach czołgania się pod gruzami, przeszliśmy na drugą stronę. Gdy wstaliśmy wskazałem na rozwalone schody. Weszliśmy po nich na częściowo przewrócony budynek, a potem podciągnęliśmy się wyżej i stanęliśmy na ścianie tego wieżowca. Rozejrzeliśmy się po okolicy. Nagle komunikator przy moim pasie odezwał się.

-Halo? - To była Trishka. - Gray? Gdzie jesteście?

Uniosłem komunikator do ust i powiedziałem.

-Jesteśmy odcięci od statku. Przyszła mamuśka kamiennych. - powiedziałem ze śmiechem.
-Potrzebujecie wsparcia?  
-Nie. Pilnujcie statku. Znajdziemy inną drogę, chociaż Vegas to teraz istny labirynt.
-Zrozumiałam. Jeśli będziecie potrzebować wsparcia, mów.

I wyłączyła się. Spojrzałem na Ishi'ego i uniosłem komunikator do twarzy. Nacisnąłem kilka guzików na dotykowym panelu. Pojawił się radar i kropka z położeniem komunikatora Trishki. Uśmiechnąłem się i zacząłem kierować w stronę statku. Gdy doszliśmy do krawędzi budynku, zeskoczyłem w dół i zamortyzowałem upadek przewrotem. Rozejrzałem się. Dziwne się czułem. Hałas ucichł. Po chwili gruz po mojej prawej stronie rozsypał się. Olbrzym staranował mnie i odleciałem na bok, broń wyleciała mi z ręki. Zamglonym wzrokiem patrzyłem, jak wielkolud podniósł Ishi'ego i cisnął nim w gruz. Przebił się plecami i zniknął mi z oczu. Powoli złapałem za komunikator. Olbrzym zauważył ten ruch i skierował się do mnie. Przystawiłem komunikator do ust i wrzasnąłem.

-POTRZEBUJEMY WSPARCIA!

Olbrzym złapał mnie, a komunikator wypadł mi z ręki. Zamachnął się mną i cisnął w domek jednorodzinny. Przebiłem dwie ścian i wyleciałem po drugiej stronie domku. Cały obolały. Odczołgałem się na bok, a olbrzym przeszedł przez budynek niczym taran. Rozglądał się, szukając mnie. Gdzie jest Ishi? Nie mogłem sobie zaprzątać tym głowy.Stwór zobaczył mnie. Zacząłem cofać się na plecach. Po lewej zobaczyłem łańcuch. Cholera - pomyślałem - może się przydać. Złapałem za łańcuch i przyciągnąłem go do siebie. To była moja jedyna broń. Na końcu łańcucha był amatorsko do mocowany hak. Machnąłem hakiem w stronę stwora. WIelkolud uchylił się i prawie go złapał, lecz dociągnąłem go do siebie. W międzyczasie podniosłem się z ziemi i stałem przed stworem na rozstawionych nogach cofając się. Kątem oka po prawej zauważyłem częściowo zniszczony budynek i kawałki gruzu. Zamachnąłem się łańcuchem i zarzuciłem łańcuch na gruz. Zahaczyło się. Szybko pociągnąłem i uderzyłem kawałkiem kamienia w stwora. Zrobił kilka kroków do tyłu, lecz po pierwszym uderzeniu gruz zleciał z haka i wróciliśmy do sytuacji wyjściowej. Zerknąłem za siebie. Ślepa uliczka, nie mogłem cofać się zbyt długo. Podjąłem decyzje. Wskoczyłem do budynku po lewej. Miał zniszczoną całkowicie jedną ze ścian. Podbiegłem do schodów i wspiąłem się po nich. W dachu widniała dosyć spora dziura. Wyszedłem przez nią i zacząłem biec. Przeskakiwałem z dachu na dach. Gdy omijałem stwora, postanowiłem. Skoczyłem na niego. Uczepiłem się jego ramion z łańcuchem w ręku. Wierzgał niczym byk.

-Woohooo! - krzyknąłem.

Uniosłem rękę z łańcuchem, trzymając się drugą. Stwór uniósł łapy do góry i próbował mnie strącić, ale nie mógł sięgnąć za siebie. Zamachnąłem się łańcuchem i uderzyłem w jego klatkę piersiową z zamiarem uderzenia go w bąbel. Nie trafiłem raz. Drugi. Trzeci. Czwarty. Stwór zorientował się w mojej taktyce i za piątym razem złapał za łańcuch. Zaskoczony uścisnąłem łańcuch w dłoniach, a stwór pociągnął. i zleciałem z jego grzbietu, wlatując do jakiejś szopy. Gdy tak leżałem i patrzyłem jak stwór powoli do mnie podchodzi, już wiedziałem, że ani Trishka, ani Ishi nie zdążą mnie uratować. Wlatując do szopy przy jakimś domku powywracałem stoły i półki. Teraz coś przykuło moją uwagę. Pistolet. Nowy Colt z roku 2955. Był to szczyt ludzkiej techniki. Moja jedyna broń. Uniosłem i wymierzyłem. Miałem nadzieję, że będzie jeszcze zdolny do strzału. Nacisnąłem spust, a pociski powędrowały w stronę stwora. Spudłowałem. Znów. Traciłem amunicje. Skupiłem wzrok na niewielkim bąblu magmy na potężnej klatce piersiowej. Uniosłem powoli broń, wziąłem głęboki oddech i wystrzeliłem. Pocisk powędrował prosto i przebił bąbel z magmą. Stwór padł jak rażony gromem, a ja opadłem na podłogę, wypuszczając broń z ręki. Adrenalina opadła. Wyczołgałem się z budynku i rozejrzałem. Nagle zauważyłem Trishkę. Trzymała nieprzytomnego Ishi'ego pod ramię. Podniosłem się chwiejnie i machnąłem. Podszedłem do niej i uściskałem.

-Jak się cieszę, że Cię widzę. - cofnąłem się od niej i powiedziałem. - wracajmy na statek.

I skierowaliśmy się w stronę statku. Dotarliśmy do niego po kilkudziesięciu minutach, a ja od razu położyłem się wykończony w swoim pokoju na statku. Pozostawiłem Trishce i Doc'owi obronę statku. Zupełnie zapomniałem o ranie Ishi'ego, której jak się potem okazało Doc dokładnie nie zbadał.

ziomek

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1019 słów i 5596 znaków.

5 komentarzy

 
  • Vengeance_Child

    Amatorem? Stary, ty jesteś genialny :D

    20 lip 2014

  • ziomek

    Nie wiem. xD Jestem amatorem dopiero. :P

    17 lip 2014

  • Killin' Time Readin'

    Właśnie! Mógłbyś napisać "pełnometrażową" wersję?

    17 lip 2014

  • Vengeance_Child

    Epickie! Składam zamówienie na całą książkę! :D

    15 lip 2014

  • ziomek

    Prosiłbym czytających o komentarze odnośnie całej serii, jak i poszczególnych epizodów. Dziękuje. :D

    14 lip 2014