Dead Echo. 10

Gdy szliśmy, cały czas zauważałem leżących pod ścianami ludzi. Kobiety z dziećmi, starcy. Może jest więcej ocalonych ludzi? Mam nadzieję. Wieść szybko się rozniosła. Niektórzy wstawali, rzucali w Sarrano błotem lub gównem. Mnie poklepywali po plecach. Byłem wśród samych swoich. W końcu stanęliśmy przed drzwiami. Weszliśmy do środka, a jeden z gliniarzy podstawił krzesło. Usadzili generała na nim i zawiązali mu ręce z tyłu. Fury odpalił fajkę.

-I co ja mam z Tobą zrobić? - wyszczerzył się Fury. Sarrano nie odezwał się. - Milczysz? - Pochylił się i przypalił mu brew papierosem.
-AAA KURWA! - Generał wierzgnął na krześle. - Co chcesz wiedzieć?!
-Ulysses jest na orbicie? - powiedział dowódca.
-Tak, jest. Zapewne już tu lecą. Zrobią z Was miazgę.

Fury trzasnął generała dłonią w twarz. Wsadził papierosa do ust i spojrzał na mnie. Podrapał się po brodzie.

-To prawda? - spytał.
-Taa, przez ten przeklęty statek zginęli wszyscy moi przyjaciele. - odpowiedziałem.
-Szykowaliśmy się na taką okazję. Wiedzieliśmy, że coś tutaj przyleci.  

Położył mi dłoń na plecach i wyprowadził z pokoju. Skierował się w głąb korytarza, kiwając głową napotkanym ludziom. W końcu stanęliśmy przed drzwiami, których pilnował jeden strażnik. Otworzyli drzwi i rozstąpili się. Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia bez dachu. Na środku stało sześć działek przeciwlotniczych o dalekim zasięgu. Gwizdnąłem z podziwem.  

-Ta maleństwa wyrzucają pięć setek pocisków w dwie sekundy. Jak przyleci tutaj flota Sarrano, rozpieprzymy ją w drobny mak. - powiedział Fury z dumą.
-Chyba już masz okazję. - wskazałem przed siebie.

Na horyzoncie pojawił się wielki kształt. Statek Sarrano. Ulysses. Obok niego leciało kilka mniejszych statków. Zbliżali się w zastraszającym tempie.

-Ilu mamy ludzi? - powiedziałem.
-Setkę gliniarzy. Drugie tyle starców, dzieci i kobiet.
-To sporo. Ale oni mają więcej.

Wybiegliśmy z pomieszczenia. Fury rozkazał ogłosić alarm, a ja biegłem dalej, do zbrojowni. Wszedłem do środka i odebrałem starą, dobrą M4 z kilkoma nowoczesnymi ulepszeniami. Gdy wyszedłem na korytarzu biegali ludzie na stanowiska. Kobiety z dziećmi i starzy ludzie kierowali się pod eskortą dwóch gliniarzy do bunkra. Wybiegłem przed mauzoleum, gdzie były już przyszykowane osłony. Ukryłem się obok Fury'ego i czekałem.

-Działa są gotowe? - spytałem.
-Taa, jeden gość ich pilnuje. Jak wyczerpię amunicje, to przyjdzie do nas.

Pokiwałem głową, nic nie mówiąc. Wpatrywałem się w rosnący kształt na niebie, gdy Fury szturchnął mnie w ramię i podał coś.

-Co to?
-To detonator. Gdybyśmy zaczęli przegrywać, masz wysadzić posąg Lincolna, żeby te skurwiele nie dostały się do bunkra.
-Możesz na mnie liczyć - odpowiedziałem.

Usłyszeliśmy dudnienie, a potem wybuchy na niebie. Działa rozpoczęły ostrzał, niszcząc niektóre mniejsze statki. Większość pocisków była skierowana na Ulysses'a. Kilka statków wyprzedziło główny statek i podeszło do lądowania tuż przed naszymi osłonami. Kilku gliniarzy rzuciło granaty dymne w ich kierunku. Po chwili z dymu zaczęli wybiegać komandosi, którzy padali jak muchy. Sprytna taktyka. Po wyjściu z dymu nie mogli od razu określić naszego położenia. Za to my, na swoich pozycjach, owszem. Była to rzeź. Kilku funkcjonariuszy dostało, ale głównie to Final Echo oberwali. W końcu żaden komandos nie wyszedł ze ich statków.  

-Gray. Proszę Cię o coś szalonego i niebezpiecznego. Wsiądź w statek i atakuj Ulysse'sa. - powiedział Fury, patrząc na mnie.  
-Zgoda. - odpowiedziałem bez wahania - daj mi paru ludzi, którzy znają się na lataniu.

Fury uśmiechnął się. Wręczyłem mu detonator, który on wziął. W rękę wcisnął mi też krótkofalówkę. Od delegował do mnie kilku gliniarzy. Weszliśmy na statek, a po chwili już siedziałem za sterami i startowałem. Wzbiłem się w powietrze i kierowałem w stronę statku Sarrano. Już po minucie prowadziliśmy ostrzał z kartaczy na bakburcie okrętu. Starałem się unikać ostrzału z Ulysses'a, lecz nie mogłem wybronic się ze wszystkiego. Kilka pocisków nas trafiało.  

-KURWA! Gray! Za atakowali nas! A masz, zielony skurwysynu!. - usłyszałem głoś Fury'ego z krótkofalówki.  

Zielony skurwysynu? To te pieprzone mutanty, które nas atakowały? Wybrały idealny moment!

-Co mam zrobić? Wracać?  
-Nie! Spowolnij Ulysses'a... nie, zniszcz go do kurwy nędzy! Wierze w Ciebie!

Nie odpowiedziałem. Miałem już plan. Odleciałem od statku i okrążyłem go. Wcisnąłm guzik. Mój głos teraz było słychać na całym statku.

-Wsiadajcie w kapsuły ratunkowe i wracajcie do Fury'ego. Zniszczę Ulyssesa/

Po kilku minutach wszystkie kapsuły ratunkowe zostały wystrzelone. Zostałem sam. Ustawiłem się przodem do Ulysse'sa. Widziałem przednią szybę tego parszywego statku. To był mostek.  

-Co Ty wyprawiasz, Gray? Czemu odesłałeś ludzi? - krótkofalówka znów się odezwała.
-Zniszcze Ulysses'a. Żegnaj, Fury.  

Nie dałem mu odpowiedzieć. Odpaliłem hipernapęd i rzuciłem się za fotele. Z ogromną prędkością zbliżałem się do Ulysses'a. Ogromny statek nie mógł zrobić uniku. Mój okręt wbił się na mostek, niszcząc całe centrum dowodzenia i uśmiercając kapitanów. Statek, który pilotowałem przechodził przez Ulysses'a jak nóż w masło. W końcu zatrzymałem się na jakiejś ścianie. Czułem jak mój okręt zsuwa się z powrotem. Statek Sarrano leciał prosto w ziemie. Po kilkunastu sekundach walnął w ziemie i rozbił się. A ja... żyłem. Podniosłem się na nogi i rozejrzałem. Na przedniej szybie mojego statku leżał nieżywy gość. Wygramoliłem się z niego, by stanąć na zrujnowanym mostku. Wyszedłem przez przednią szybę z Ulysses'a. Statek leżał przed mauzoleum, a konkretniej przed osłonami gliniarzy. Uniosłem ręce, a Fury podbiegł do mnie niczym dzieciak na widok ojca wracającego z pracy. Zamknął mnie w przyjacielskim uścisku, poklepał po plecach.

-Ty draniu! Nastraszyłeś nas... rozpierdoliłeś Ulyssesa... będziemy żyć!
-Więc... co teraz? - powiedziałem zdezorientowany. Na placu leżało kilkanaście zielonych mutantów i kilku gliniarzy.
-Jak to co? Świętujemy!

Tak o to, zaczęło się moje życie na zniszczonej ziemi. W Waszyngtonie u boku Fury'ego. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

ziomek

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1140 słów i 6535 znaków.

6 komentarzy

 
  • iza0199

    Świetne ^,^ Kiedy następna część? ;D

    12 wrz 2014

  • punkhead

    Ogółem czekam ! Na następna część

    6 wrz 2014

  • punkhead

    CHOCIAŻ nie wiem

    5 wrz 2014

  • Gabi14

    Dlatego "CHOCIAŻ" napisałam ;**

    5 wrz 2014

  • ziomek

    To jeszcze nie koniec! xD

    5 wrz 2014

  • Gabi14

    **** :P myślałam, że zabijesz Sarrano i co? Pff... Czekam na... CHOCIAŻ epilog!!!!! ;*

    5 wrz 2014