Apokalipsa zombie cz.1

Obudziłem się około 3 nad ranem, próbowałem zasnąć ale coś mi nie pozwalało.Po około 15 minutach wstałem, ubrałem się i zszedłem do kuchni, wziąłem czipsy i energetyka i poszedłem do salonu i włączyłem telewizor.W telewizji leciał jakiś horror o zombie, oglądając pomyślałem że fajnie by było tak powalczyć o przetrwanie, po 40 min film się skończył a ja szukałem czegoś na innych kanałach, na wszystkich były wiadomości, no nic skoro i tak nie ma co oglądać to zobaczę o czym mówią.Aż mnie zatkało jak usłyszałem że po ulicy biegają dziwni ludzie którzy atakują i pożerają innych.Nie wiedziałem co o tym myśleć aż przypomniał mi się film o zombie tam było tak samo.Wstałem z fotela i czym prędzej pobiegłem do pokoju, otworzyłem szafkę i po chwili znalazłem starą wojskową lornetkę, wziąłem ją i wyszedłem na balkon, przyłożyłem roletkę i zacząłem wypatrywać czegoś niepokojącego na ulicy.Po pewnym czasie zobaczyłem okropny widok, na ulicy walały się resztki ciał a zakrwawieni ludzie atakowali innych.Wróciłem do pokoju, usiadłem na łóżku i zastanawiałem się co teraz zrobić.Hmmm....szansę mam marne pomyślałem.Ja 13 latek z osiedla raczej samotnik przez całe życie przed komputerem, ale z drugiej strony grając w gry nabrałem trochę doświadczenia w zabijaniu zombie.Miałem do wybory zostać w domu i czekać na pomoc co dla mnie było nie do pomyślenia bi umarłbym z nudów a poza tym z chęcią rozwalił bym głowę zombi, jedynym problemem była broń, czym by się tu bronić hmmmm...k**wa że to też musi być polska w Ameryce każdy ma spluwę na chacie a my Polacy możemy się bronić jedynie kijami od szczotek albo nastraszyć zombie przepychaczem, no jest też możliwość zabawy w małego ogrodnika, wezmę grabię, łopatę i paczki z nasionami zamiast granatów.Lepsze to niż nic, wstałem i zajrzałem za komodę, jest nadal tam jest!!.
Za szafą stał bowiem mój stary kij do basketboola, dobra jedną broń już mam ale warto poszukać czegoś jeszcze, warto poszukać w kuchni.W pierwszej półce tylko widelce i łyżki  
w drugiej wałek, tłuczek i inne dupelere.Na blacie leżał nóż ale trochę mały, z kuchni poszedłem do salonu bo przypomniało mi się że mój wujek trzyma w barku alkohol, od razu  
pomyślałem o koktajlu mołotowa, wróciłem do kuchni i wziąłem spirytus.Po około godzinie miałem 6 butelek, następnie udałem się do garażu w pooszukiwaniu czegoś lepszego.W  
garażu znalazłem siekierę i młot.Gdy już miałem broń przyniosłem z pokoju plecak przypiąłem do niego te wszystkie rzeczy a do plecaka włożyłem 4 paczki chipsów, 2 level up i coca-cole oraz trochę czekolady.Teraz pozostało mi tylko obmyślić plan, bo chwili namysłu postanowiłem pojechać do dziadka, pamiętam że miał broń palną.Kiedy już wiedziałem gdzie pójdę założyłem kurtkę plecak i naglę ktoś zapukał do drzwi, bez namysłu wyciągnąłem basketboola i otworzyłem drzwi do przed pokoju wpadła młoda dziewczyna na moje oko około 15-16 lat.Szybko zamknąłem drzwi i zasunąłem szafką.Po chwili dziewczyna powiedziała, , dziękuję".Ja-nie ma sprawy, jak masz na imię?.spytałem.
Ona-Kasia.
Ja-Dawid.Odpowiedziałem przyglądając się jej, byla nawet ładna.
K-Jeszcze raz dziękuję że mnie wypościłeś, czy mogę tu zostać?.Spytała z błagalną miną.
Ja-Normalnie z chęcią ale właśnie mam zamiar jechać do dziadków po broń palną jeśli chcesz możesz iść zemną.Powiedzialem to bez zastanowienia i zaraz pożałowałem.
K-Pewnie jeśli nie masz nic przeciwko.Powiedziała to z promiennym uśmiechem.Miałem dużo przeciwko bo tylko będzie mnie spowalniała, no ale nie mogę jej tak zostawić.Dobra idziemy.Powiedziałem poczym odsunąłem szafkę i otworzyłem drzwi wybiegliśmy na zewnątrz, przy furtce stało dwóch zombie, na mój widok zaczeli jęczeć i coraz mocniej napierać na ogrodzenie, wyciągnąłem swojego bejsbola i zrobiłem zamach kij uderzył w  
tego z prawej, jego czaszka i mózg (a przy najmniej jego resztki) rozbryzgały się do okoła, kij zahaczył o głowę zombi przez co ten upadł, szybko przeskoczylem przez furtkę schowałem kij i wyciągnąłem młot którym zmiażdżyłem czaszkę stwora.Zawołałem kasie i razem ruszyliśmy w stronę marketu a dokladniej parkingu obok niego, jeśli będę miał  
fuksa to może trafię na samochód z kluczykami.Biegliśmy tak ulicą gdy naglę zza rogu wybiegła horda zombie, wiedziałem co robić czym prędzej wyjąłem z plecaka koktajl mołotowa wbiegłem q boczną uliczkę która powinna prowadzić do marketu i gdy tylko horda wbiegla za nami rzuciłem za siebie koktajl, widać było rozbłysk płomieni a okropny krzyk palących się(pół żywcem) zombie.Wreszcie dobiegliśmy do końca, ostrożnie wyjrzałem zza rogu, to co tam zobaczylem zepsuło mój plan, do o koła super marketu zbiegały się zombi z okolic kilometrów, a to tylko dla tego że jakiś pacan stojący na dachu sklepu strzelał na oślep z shotguna jakby to coś dało, a przez niego nie mogę się dostać na parking, zacząłem uważnie rozglądać się po ulicy, i naglę zauważyłem motor, klyczyki powinny tam być ponieważ przy motorze leżał rozszarpany właściciel, po cichu przesuwając
się po ścianie by któryś z zombie nas nie przeważył zaczęliśmy się skradać do motoru.Nagle nie spodziewanie z jednych z drzwi wyleciał zombi, odruchowo wyciągnąłem  
siekierę i jeb**m mu miedzy oczy, czaszka rozleciała się na pół s z gardła prysła struga krwi.O obróciłem się by sprawdzić czy któryś z zombie to usłyszał ale na moje szczęście nie.Podszedłem do motoru podniosłem go, jest!!, są kluczyki.Nie wiem kiedy ale motocyklista nagle wstał i rzucił się na mnie, nie całe 5 cm dzieliło go od mojej szyji, w pewnym momencie zombiaka coś uderzyło, to Kaśka rzuciła w niego cegłą, nie stety miał kask, na szczęście to mi wystarczyło żeby odepchnąć go i zerwać się na równe nogi, zombi już wracał w moją stronę gdy kasia złapała go za głowę i próbowała mu ściągnąć kask, nie stety nie dała rady i zombi odepchnął ją na bok ruszył w moją stronę, ale kupiła mi wystarczająco czasu, wyciągnąłem siekierę i i jednym zamaszystym ruchem odrąbałem mu nogę, motocyklista padł a ja zmieniłem siekierę na młot i uderzyłem w kask ale to nic nie dało, uderzyłem jeszcze raz tym razem w szybkę, udało się szyba pękła a z kasku prysła fontanna krwi.Usłyszałem ryk, obejrzałem się około połowy hordy z pod sklepu biegło prosto na nas, nic dziwnego narobiłem trochę hałasu, podniosłem motor, szybko odpaliłem silnik, kasia siadła za mną, ruszyłem, te zombi nie były takie wolne jak to się widzi na filmach, odpaliłem 2 koktajle i rzuciłem za siebie, zgubiliśmy pościg...

devilking

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1322 słów i 6928 znaków.

6 komentarzy

 
  • Ahrii

    A tyyy masz pisać dalej bo jak nie to ci w**** zrozumiałeś?! ^^

    19 sty 2014

  • Ahrii

    Nemfer się wie. Niczyć zombie to i niszczyć błędy xD.

    19 sty 2014

  • devilking

    Ta Sr za błędy ale nie mam dostępu do kompa i muszę pisać z telefonu,i nie martwicie się błędami bo już ich nie zobaczycie,bo kolejnych części nie piszę bo to nie wypał.

    18 sty 2014

  • nemfer

    Zniszcz błędy… he he he…

    18 sty 2014

  • Ahrii

    Hmm nawet spoko, tylko zniszcz błędy i będzie super ;)

    18 sty 2014

  • Gabi14

    Nie jest źle, ale są błędy

    18 sty 2014