Apokalipsa wg. Mictlantecuhtli

Notka:

Mictlantecuhtli - jest bogiem śmierci, a wręcz panem krainy umarłych z mitologii azteckiej, którą właśnie przerabiam.
*********************************************************************************************************************************************************************

Wybiła północ. W postaci ducha schodzę na ziemię. Do kogo? Do ciebie. Wyszedłem ukradkiem z piekła, aby pokazać ci część prawdy, jaka wkrótce nadejdzie. Wchodzę do twojego pokoju i patrzę, jak słodko śpisz. To nie była twoja wina, sam zrobiłem, co zrobiłem. Przestań obarczać się winą, rób swoje i czasem odwiedź cmentarz, abym mógł z tobą porozmawiać. Dobra, koniec. Nie przyszedłem tutaj, aby cię pocieszać. Całą moc wykorzystałem, aby tutaj zejść. Jeśli dowie się Judasz, to będę miał karę. Szatan nie jest litościwą osobą, on nie posiada takiego słowa w słowniku.

Podchodzę bliżej i kładę lodowatą dłoń na twojej szyi. Lekko się przebudziłaś i machnęłaś ręką, jakbyś odganiała muchę. Przy drugim podejściu otwierasz oczy i spoglądasz w ciemność. Wytężając wzrok, dostrzegasz postać. Widzisz mnie. Wystraszona rzucasz poduszką i opierasz się o ścianę, płacząc.

- Proszę, przestań i podaj mi swoją dłoń. Chce cię ostrzec, pokazać ci kawałek przyszłości.

- Odejdź! Zostaw mnie! Przecież ty kurwa nie żyjesz!

Jednak mimo swoich słów, wyciągasz do mnie rękę. Nie dowierzasz w to, co widzisz, rozumiem. To mało realne. Mało realne wkrótce będzie możliwe. Przenieśmy się do lata 2017 roku. Data końca cywilizacji. Wychodzimy razem na zewnątrz, pokaże ci odrobinę tego, co czeka ludzi.

Za jakiś czas, ludzie zmarli będą śmiać się z żywych. Będą kpić z samobójstw, morderstw i rzezi. Śmierć depcze po piętach cywilizacji. Plaga zeszła na naszą planetę. Epidemia rozprzestrzenia się z dużą szybkością. Człowiek dopisany jest w księdze zagrożonych gatunków. Trupy na ziemi z walającymi się kończynami wokół. Smród gnicia mięśni i ciał przechodniów. W telewizji głoszą, o wynalezieniu serum. Mają swoich wiernych, lecz lepiej im nie ufać. Osobiście nigdy nie ufałem rządowi, a system był bliski upadku. Ludzie umierają, nie wiedzą dalej, jak i dlaczego. Tak, jak wspomniałem, rząd upadł, nie tylko w Polsce. Płoną kościoły, płonie Londyn, Berlin i Rzym. Pozostałości z wielkich państw zbierane są na gruz. Chaos nastał, a system już dawno zawiódł. Papież jest zagadką, schowali go w schronie Watykanu. Głowy państw umieszczone w stalowych, podziemnych korpusach bunkrów. Po świecie chodzi plotka, że to Boża kara, za dwa tysiące lat przelewania krwi. Morderstwa i masowe mordy są coraz częściej widoczne w biały dzień. Policja? Każdy o niej zapomniał, ten zawód już zanikł. Mundurowi siedzą w domu, pilnując własnych rodzin. W dupie mają krzywdy, które dzieją się innym.

Chodź ze mną dalej, tylko zasłoń usta. Bakterie się roznoszą jak szarańcza na polu. Nie chcę, abyś sprowadziła ze sobą, coś więcej oprócz wspomnień. Medycyna łamie głowy, by pokonać śmiertelny wirus. Religia głosi, że to sprawa terrorystów. Mówią, że Bóg nas wspiera i próbuje pomóc, lecz zamachy i zatrute rzeki stoją za sprawą chorób. Spójrz tam, na blok, pewien młodziak chce skoczyć z dachu. Nie dziwię się mu, lepiej, aby nie roznosił zarazy. Poczekaj, wiem, że to straszny widok, lecz gdy uderzy o ziemie stanie się coś ciekawego. Huk łamiących kości przeszywa ciało, przypatrz się dokładnie z jego flaków, wychodzą larwy. Ciało zaraz zniknie, szczury wyjdą z kanałów, aby zaspokoić głód. Nie stójmy tu dłużej, pokaże ci więcej.

Liczba zarażonych ciągle rośnie. Ponad osiemdziesiąt pięć procent populacji jest jedną nogą w grobie. Panika, paranoja i najgorsze, choroba. Te trzy rzeczy sieją główny postrach. Śmierć zabrała się do żniwa, kosa ciągle jest w ruchu. Szpitale przepełnione, przypominają cmentarz. Z okna po lewej na trzecim piętrze, została wypchnięta kobieta. Ojciec strzeże dzieci najlepiej, jak może. Nie chce, aby zarażona przebywała z nimi. Stój! Głowa do góry. Nie, to nie dla pocieszenia. Na niebie żelazne sępy w środku wojsko. Strzelają do trędowatych, aby plaga przestała się pomnażać. Wróćmy jednak do twojego mieszkania.

Jesteśmy przed twoim domem. Spójrz, ślady krwi na twoich drzwiach. Ludzie nie mają żywności, więc króluje kanibalizm. Szukają zdrowych ciał jak szczury jedzenia. Pamiętaj, jak usłyszysz pukanie, nie otwieraj. Odejdą, po krótkiej chwili, pomyślą, że już nie żyjesz. Twoje mieszkanie jest w należytym porządku. Włącz jednak telewizje i spójrz w wiadomości. Ludzie nabijani na pale płoną na stosie. Skoro rząd nie chce walczyć, to powstał ruch pogromców zarazy. Będą wybijać ludzkość, dopóki nie człowiek nie będzie ocalały. Zapamiętaj kolejne słowa, śmierć nie wie, co to rasizm, czy dyskryminacja. Nie ma równych i równiejszych. Człowiek to człowiek, jednakowa miara. Teraz usiądź na swym łóżku i wsłuchaj się w piekielne tło. Otwieram twoje okno, co słyszysz? Najgorszy koszmar człowieka nadszedł. Po epidemii ludzi dobije samotność.

****************************************************************************************************************
Mile widziane komentarze, opinie, rady :)

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii horror, użył 912 słów i 5458 znaków, zaktualizował 22 lip 2015.

3 komentarze

 
  • Shruikan

    Miło się czyta :) I czy to chore, to raczej bym nie powiedział Lillth :P

    27 lip 2015

  • iza0199

    Ja również czekam na więcej ;D

    26 lip 2015

  • Lilith

    Chore! :lol2: Proszę o więcej! :lol2: Gdzieniegdzie zapominasz o przecinkach, ale całość czyta się tak dobrze, że nawet nie zwracałam na to uwagi.

    22 lip 2015

  • VastoLorde

    @Lilith Podoba Ci sie? Mam wiecej chorych rzeczy ;3

    22 lip 2015

  • Lilith

    @VastoLorde - Czekam na nie, zatem!  :ziober:

    22 lip 2015