
- Agnes Ravenwood ? - Odwróciłam się i przed oczami miałam policjanta, którego nienawidziłam. Policjant Jeffrey zawsze mi uprzykrzał życie. Jego zadaniem było pilnowanie lasu, w którym ja przebywałam dośc często. Jako dziecko byłam bardzo pyskata, więc wiele dorosłych za mną nie przepadało. Jak najszybciej zakryłam ranę i spojrzałam na niego obojętnie ukrywając ból. - Jakież miłe spotkanie po latach Agnes. Widzę, że dalej bawisz się w leśną wróżkę. - Odparł swoim niskim głosem patrząc na mnie z niesmakiem.
- A ja widzę, że pan dalej nie dostał awansu. - Odgryzłam się czując złośc. Może jednak dalej jestem pyskata, jednak nie obchodziło mnie czy zachowuje się grzecznie wobec Jeffrey'a. Policjant od razu zrobił skrzywioną minę nie mogąc wymyślic żadnego sarkazmu.
- Odpuśc sobie Agnes, nie złamiesz mnie. Lepiej mi powiedz czy widziałaś jakieś wilki w pobliżu ? - Stałam tak chwile zastanawiając się czy mu powiedziec o zdarzeniach, które tu zaszły, ale zaraz stwierdziłam, że nie warto to mówic wrogowi. Kątem oka spojrzałam na rudego wilka, który ciągle chował się za drzewem i miał smutne oczy. Tak cholernie hipnotyzujące oczy. Szybko odwróciłam wzrok by nie wydac na co patrze.
- Wilki w Seattle ? Oszalał pan ? - Jeffrey popatrzał na mnie z nienawiścią.
- Tak. Mieliśmy już kilka zgłoszeń. Podobno są bardzo agresywne. Mam na nie polowac, aby mieszkańcy czuli się bezpiecznie. - Rzekł z większym spokojem, a mi się zachciało śmiac.
- W takim razie zaczynam się martwic o mieszkańców. - Policjant nie odpowiedział, ale wiedziałam, że w środku gotuję się ze złości. - No nic. Powodzenia przy polowaniu życzę. - Powiedziałam z sarkazmem i odeszłam od policjanta ciągle zakrywając ranę. Martwiłam się trochę o tego wilka, który był za drzewem, ale inaczej mu nie mogłam pomóc. Właściwie to ten wilk mnie obronił przed tym czarnym, a przynajmniej tak to wyglądało. Sama nie wiem co o tym myślec. Odeszłam od policjanta strając się nie kulec przy każdym kroku co nie było łatwe.
***
Weszłam do ogromnej gotyckiej posiadłości Ravenwoodów. Posiadłości, której pozazdrościłby nie jeden bogacz. I posiadłości, której bali się okoliczni mieszkańcy. Wchodząc do środka czułam zapach lawendy. Wujek Malcolm kochał lawendę, więc jej zapach unosił się w każdej części domu. Jest to oczywiście zapach mojego dzieciństwa. Skręciłam w stronę kuchni szukając Dalii - kobiety, która opiekuję się wujem tak długo, że stała się częścią rodziny. Stała przy garnkach mieszając zupę. Oparłam się o framugę drzwi.
- I jak było ? Dużo się zmieniło na twoje łące ? - Zapytała optymistycznie doprawiając zupę.
- Właściwie wygląda tak jak zawsze - Odparłam dalej nie mówiąc o wilkach. Sama nie mogłam uwierzyc, że to się stało naprawdę, dlatego nie chciałam tego nikomu opowiadac. Nie chcę, żeby wszyscy myśleli, że jest ze mną gorzej niż podejrzewali. Niespodziewanie Dalia odwróciła się i wytrzeszczyła oczy. Podbiegła do mnie rzucając łyżkę na stół.
-Dziecko kochane co ci się stało w nogę ? - Westchnęłam. Nie chciałam, żeby Dalia to zobaczyła. No, ale za późno.
- Nic wielkiego, po prostu podrapałam się o gałęzie.
- Gałęzie ? Zawsze byłaś niezdarna, no ale ta rana jest taka głęboka. Chodź szybko trzeba coś z tym zrobic. - Dalia pociągnęła mnie za rękę zapominając o zupie. Nagle do salonu wszedł wuj Malcolm.
- Co się stało ? - Usiadł na ogromnym fotelu i zapalił fajkę.
- Uwierzysz, że ta niezdara podrapała się o gałęzie ? - Zapytała Dalia bandażując mi nogę. Wujek wstał i przypatrzył się ranię. Później patrzał na mnie takim dziwnym wzrokiem i uśmiechnął się lekko.
- Oj chyba zapomniałaś Dalio, że nasza Agnes zawsze skakała po drzewach, na pewno coś wykombinowała. - Mówiąc to poszedł w stronę starych drewnianych schodów. Za nim pozostały tylko białe smugi dymu w powietrzu. Nie wiem do końca co oznaczało to spojrzenie. I chyba wolałabym nie wiedziec...
3 komentarze
selena
to jest ekstra , napiszesz wiencej
Karou
ciekawe, pisz dalej
Rain
Zdecydowane tak! Super