Smoke and mirrors 4

Smoke and mirrors 4Kiedy Paweł przepadł gdzieś z Danielem, Lena poczuła się nie na miejscu. Większość zaproszonych stanowili goście jej męża - jego rodzina, jego przyjaciele… Ona ograniczyła się do Wiki i dziewczyn z pracy. Rodzice oraz brat nie byli mile widziani. Przestała się do nich przyznawać jeszcze w podstawówce, gdy matka przyszła na wywiadówkę, tradycyjnie zalana w cztery dupy. Od tamtego dnia, dziewczyna postanowiła żyć jak sierota. Nie chciała powielać losu kobiety, która ją urodziła. Słowo "mama" nie przechodziło przez, ściśnięte rozczarowaniem i niewypowiedzianymi pretensjami, gardło. Rzucona szkoła, niechciana ciąża, szybki ślub, praca od piątej rano do dwudziestej pierwszej, bezrobotny mąż, zapijanie pustki alkoholem, trzy godziny snu, pozbawiony przyjemności seks przy dźwięku spuszczanej w toalecie wody, zaniedbane mieszkanie, w którym obrazy Ojca Świętego zakrywały dziury w ścianach, przeżarte chemią dłonie, posiniaczona "drzwiami" twarz…  
  Bezlitosna, szara codzienność milionów, przed którą Lena postanowiła uciec. Poświęciła całe życie, by wymazać brud pochodzenia, unieważnić dzieciństwo, wyrzec się kołtuniarskiego pierwiastka, który zostawiał szpetne rysy na życiorysie. Ciągle ścigała peleton i ciągle nie była dość szybka. Obca. Inna. Gorsza. Przy Pawle ją akceptowano. Przy nim wybaczano jej wszelkie uchybienia. W końcu, odnalazła swoje miejsce. Jednak, kiedy mężczyzna znikał z pola widzenia, ponownie stawała się nikim. Cichaczem opuściła balkon, szukając dla siebie kryjówki. Toaleta już poprzednio sprawiła Lenie zawód, więc udała się w przeciwną stronę ku hotelowej części budynku. Chwilę błądziła po korytarzu pełnym drzwi, aż odnalazła te opisane numerem dwanaście. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Cisza hotelowej sypialni utuliła jej migrenę. Duże łóżko wyglądało jak jednoznaczne zaproszenie. Bagaże miały przybyć później, póki co zostawiono wolny dostęp, by Państwo Młodzi mogli odpocząć. Wdzięczna, że o tym pomyślano, padła bez życia na materac.

  - Tu się chowasz? - Wiki uchyliła drzwi. Przyjaciółka posiadała dar odnajdywania blondynki w każdych warunkach - Co się dzieje?  

  - Zmęczyłam się…  

  - Mnie nie okłamiesz. Chodzi o ten wieniec? Myślisz, że to "Lust"? - zapytała Wiktoria. Lena pobladła. "Lust" stanowiło zamknięty rozdział, o którym, z powodzeniem, usiłowała zapomnieć. Wprawdzie odeszła stamtąd w atmosferze gróźb i nienawiści, ale wydawało jej się mało prawdopodobne, by właściciel tak dochodowego biznesu nadal chciał uprzykrzać życie blondynki. Minęły trzy lata, ponadto Lena tylko tam tańczyła, nie świadczyła żadnych innych usług. Potrząsnęła głową.  

  - Nie, to raczej nie oni… Zresztą, ty byłaś tam po moim odejściu… Było źle?  

  - Szczęśliwi nie byli… Klienci lubili na ciebie patrzeć, pytali o ciebie… Potem się uspokoiło, ale wiesz, jak jest… Ktoś coś podłapał na fejsie albo insta o ślubie i postanowili zaśmieszkować…

  - Może… - odparła niepewnie blondynka. Nadal żywiła nadzieję, że to głupi żart, choć wewnątrz zżerał ją niepokój.  

  - Mówiłaś Pawłowi o "Lust"?  

  - Jezu, Wiki… Oczywiście, że nie. Poznał mnie, jak pracowałam w kancelarii, nie chciałam chwalić się karierą w burdelu.  

  - Przecież nie robiłaś za dziwkę.

  - Myślisz, że chciałby to zrozumieć? Dla niego byłoby ważne, gdzie pracowałam, a nie, co dokładnie robiłam. Poza tym wątpię, czy uwierzyłby w moje zapewnienia pod tytułem "ja tylko tańczyłam" - wybuchnęła Lena. Sama, prawdopodobnie, by sobie w to nie uwierzyła.  

  - Powinnaś mu powiedzieć. Takie rzeczy zawsze wychodzą. Trup w szafie zacznie kiedyś śmierdzieć.  

  - To moje wesele. Mamy się, kurwa, weselić! - krzyknęła rozzłoszczona blondynka, lecz przyjaciółka miała rację. Dziewczyna powinna wyjawić niechlubną przeszłość, jednak bała się, że Paweł odejdzie, a wówczas ona zostanie nikim na zawsze - Idź już, zaraz przyjdę, dobrze?  

  Wiktoria wyszła, zostawiając ją samą. Lena odetchnęła z ulgą. Podeszła do okna i usiadła na parapecie. Ciepła, letnia noc kwitła srebrem gwiazdozbiorów. Przerzuciła nogi na zewnątrz, by móc swobodnie nimi machać, co, przy ciasnej sukni, stanowiło niemały wyczyn. Nie było wysoko. Pięć, sześć metrów nad lśniącą w świetle księżyca trawą. Jako smarkula często wyjeżdżała do domku babci. Również był jednopiętrowy o zbliżonej wysokości. Pamiętała, że pod oknem jej sypialni stał zwykle wóz z sianem, dzięki czemu mogła umknąć czujnej opiece starszej pani. Najpierw, aby szaleć po polach niby mała wampirzyca. Później, by, wymieniać pierwsze czułości z chłopakiem sąsiadów. Ach, jakie wszystko było wtedy proste! Takie oczywiste i bezrefleksyjne… Ona, on i skrawek ziemi, wystarczający na pomieszczenie obietnic o nieskończonej miłości. Co się dalej stało? On wyjechał, czy ona więcej nie przyjechała? A może wszystko samo umarło? Nie wiedziała. Pamiętała jedynie tamten spokój, tamtą beztroskę, tamto niebo.  
Dawno pochowane wspomnienie znalazło ujście właśnie w tej chwili, budząc niespodziewaną nostalgię.  

  - Lena?! Co robisz?! Natychmiast stamtąd złaź! - krzyk Pawła podziałał jak kubeł lodowatej wody. Stał na dole razem z Danielem i przerażony wpatrywał się w białą sylwetkę żony.  

  - Złapiesz mnie? - zapytała, wychylając się tak, że niemal straciła równowagę. Kurczowo zacisnęła dłonie na parapecie.  

  - Lena! - mężczyźni jednocześnie zrobili krok, aby zamortyzować jej upadek. Roześmiała się. Przecież nie planowała skakać. Nie była głupia.  

  - Wiedziałam, że mnie złapiesz… - spróbowała przerzucić nogi z powrotem do wnętrza pokoju, lecz los postanowił jej nie sprzyjać. Ześlizgnęła się i zawisła na okiennej ramie w mało wyrafinowanej pozie. Przez moment, bezradnie machała nogami w powietrzu, szukając czegokolwiek, czego mogłaby się uchwycić. Ostatecznie, wierzgając dziko, zdołała wciągnąć ciało do środka, gubiąc jedną szpilkę i resztki godności.  

   - Mój Boże, Lena, co ty robisz? - ramiona Pawła zamknęły się w opiekuńczym uścisku wokół blondynki, gdy zdyszany wbiegł do pokoju.  

  - Nic. Chciałam tylko zobaczyć, czy mnie złapiesz…  

  - Zawsze, kochanie, zawsze - zapewnił Paweł natychmiast, dostrzegając szklane oczy żony - zapowiedź nadchodzących łez. Zamrugała nerwowo, wtuliwszy twarz w pierś mężczyzny. Dopiero teraz Lenę ogarnął spokój. Nie mogła pozwolić, żeby przeszłość brutalnie wtrąciła swoje trzy grosze. Oczywiście, kiedyś opowie mu o "Lust". Tak, kiedyś opowie. Po prostu… Nie dzisiaj. Będzie mnóstwo innych dni.

Somebody

opublikowała opowiadanie w kategorii obyczajowe, użyła 1200 słów i 6896 znaków, zaktualizowała 5 lip 2020. Tagi: #opowiadanie #okruchy #dnia #miłość #lato #obyczajowe #wesele

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • kaszmir

    Pochodzenia nie można ukrywać i przeszłości. Nie można zakopać jak zakopuje się skarb. Nie można zapomnieć. Zawsze drzemią w nas. Przeszłość w nieoczekiwanej przez nas chwili odezwie się, zapuka i znowu zrani. Więc powinno się pogodzić z nią i nie zaprzeczać. W sytuacji planowania przyszłości z ukochanym należy pewne ciemne sprawy z naszego życia wyjawić… są przychylne dusze, które parają się szperaniem w cudzych życiorysach. Po prostu ich to podnieca. Losu nie należy kusić. Scena na parapecie okiennym mogła zakończyć się tragicznie. Lena powinna jak najszybciej porozmawiać z mężem… I nieważne czy zrozumie i zaakceptuje, czy nie?  
    Pozdrawiam  

    <3  <3  <3

    7 lip 2020

  • Somebody

    @kaszmir Zgadzam się. Zbyt wiele spraw ludzie zostawiają dla siebie, po czym zdają się być zaskoczeni tym, jak destrukcyjny mają ciągłe niedomówienia. Niestety, to takiej ludzkie - zamieść wszystko pod dywan  :)  <3

    8 lip 2020

  • Duygu

    Bardzo podobają mi się wszystkie wyliczenia w pierwszym akapicie- są takie dobitne i działające na wyobraźnię.  

    'szpetne rysy na życiorysie'  <3  

    'powinna wyjawić niechlubną przeszłość, jednak bała się, że Paweł odejdzie, a wówczas ona zostanie nikim na zawsze'- myślę, że wiele kobiet ma takie dylematy...

    'Ostatecznie, wierzgając dziko, zdołała wciągnąć ciało do środka, gubiąc jedną szpilkę i resztki godności.'  <3  

    Bardzo ładna część. Kilkam w ulubione  <3

    6 lip 2020

  • Somebody

    @Duygu Dziękuję, słońce. Rysy na życiorysie - nawet nie wiesz jak mi się cieplutko zrobiło, że ktoś zwrócił na to uwagę  <3

    6 lip 2020

  • agnes1709

    Opis domu boski, w to mi graj!  Sześć metrów - niezbyt wysoko, ale wystarczy, żeby kulasy połamać, a i chłopa, jakby mu na łeb spadła:lol2:  Dalej proszę, no i oczywiście czekam na ten Lust. :D:kiss:

    5 lip 2020

  • Somebody

    @agnes1709 Taka patologia w pigułce, wybacz, że nie poprosiłam o konsultację z niezależnym ekspertem  :lol2: Za jakieś 2 tygodnie zapewne coś dodam  :przytul:

    5 lip 2020

  • agnes1709

    @Somebody Za ile?! :boje: Noż kurwa:sciana:

    5 lip 2020

  • Somebody

    :kiss:

    5 lip 2020

  • agnes1709

    @Somebody No tak, najlepiej buzi dać i cześć:rolleyes: No nic, czekamy ;)

    5 lip 2020

  • AnonimS

    Odwieczny dylemat. Na ile ujawnić prawdę o sobie.... pozdrawiam

    5 lip 2020

  • Somebody

    @AnonimS Odwieczny i zawsze trudny. Dzięki za przeczytanie

    5 lip 2020

  • AnonimS

    @Somebody osobiście jestem zwolennikiem tzw czystej karty . Nie pytać co było przedtem.

    5 lip 2020

  • Somebody

    @AnonimS Tak jest najlepiej, ale niektórych spraw nie sposób pominąć.

    5 lip 2020

  • AnonimS

    @Somebody Fakt. Np dzieci z poprzednich związków

    5 lip 2020

  • Somebody

    @AnonimS To też  ;)

    5 lip 2020