Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Tenisistka Rozdział 2

Tenisistka Rozdział 2Stałam niepewnie wiedząc co zrobiłam. Bałam się spojrzeć w oczy mojej przyjaciółce. A co jeśli rozgryzie moją tajemnicę? Za dużo chyba jednak kombinowałam i puszczając lekko uścisk odeszłam na bok. Długo nie patrzyłam w jej stronę. Lecz czułam rozlewający wzrok,Agnieszki na moich plecach. Po prostu milczała jakby nie wiedziała do końca co powiedzieć. Zawisła w powietrzu dziwna przejmująca cisza. Wiedziałam jednak,że nie może trwać wiecznie.
    Dużo się nie pomyliłam słysząc jej głos.
- Wiesz Madziu ja chyba jednak sama spróbuję to ogarnąć. Dziś faktycznie nie czujesz się na siłach. A to bądź co bądź ważna sprawa.
    Zacisnęłam pięść a przez moją głowę przetoczyła się fala zazdrość. I tych moich gorących myśli. A co jeśli faktycznie będę mogła ją choć przez chwilę pocałować?  
  Wiedziałam,że stoję przed olbrzymim dylematem.  
  Agnieszka widząc nadal moje roztargnienie podeszła bliżej.  
- Daje ci piętnaście minut. Potem ja biorę spotkanie z Igą na swoje barki.
- Okej. – nagle wyrzuciłam z siebie.
     Drzwi się zamknęły. Będąc sama ze sobą nie miałam pojęcia co zrobić. Krążąc po szatni musiałam do kogoś zadzwonić. Wybierając numer mojej terapeutki usłyszałam od razu jej głos.
- O witaj Madziu. Znowu jakieś problemy?
- Gorzej proszę Pani...jestem o krok spełnienia swoich fantazji. Choć wiem,że dla mnie może to się źle skończyć.
- Madziu zrozum to. Nie możesz do końca życia ukrywać swojej orientacji seksualnej. Popadasz w zaplątany krąg. Musisz w końcu odważyć się na ten krok.
- Tylko to nie jest takie proste. – rzekłam załamana.  
   Usiadłam na fotelu patrząc ponownie w odbicie lustra.
   Głos mojej terapeutki zabrzmiał poważniej.
- Wiem moja droga,że jesteś u mnie pacjentką już od ponad roku. Twoje podejście do tego tematu zawsze budziło we mnie duże zainteresowanie. Bo rzadko spotykam kobiety kochające inne kobiety. – robiąc pauzę wchłonęła dużo powietrza. – Dobrze może powiedz o kogo chodzi?
- No właśnie,tu chodzi…
- O Agę, tą twoją koleżankę.
     Poczułam nagle na ustach smak naszego pocałunku. Lecz zadałam sobie sprawę,że chodzi o kogoś innego. I miałam kolejne powody,że zrobię z siebie dziwoląga.  
- Nie wiem jak to powiedzieć.
- Najlepiej prawdę. Powiedz powoli o kogo chodzi.
   Spojrzałam na zegarek. Minęło już prawie przepisowe piętnaście minut nadane przez Agnieszkę.  
    Za nim się rozłączyłam zdążyłam powiedzieć.
- Będzie dobrze Pani Olu...będzie dobrze.
     Odkładając telefon – w tym samym czasie Aga zajrzała przez drzwi.  
- I jak zdecydowałaś się?
- Tak...idę zmierzyć się z prawdą.
- Ooo...aż tak. No dobra to zbieraj się.
     Ruszyłam przed siebie wysyłając jeszcze esemesa Pani Oli ,,idę spotkać się z prawdą’’ i pędem pobiegłam przez białe drzwi. Zmierzając na środek stadionu stanęłam w umówionym przez szefową miejscu. Wydreptując już pod sobą małą ,,niewidoczną’’ dziurę wyglądałam Igi. Moje policzki płonęły i gdybym była tylko pochodnią – rozświetliła bym cały stadion. A potem iskrzyła w letnią księżycową noc.
  Dzieciaki powoli się zbierały przy ławeczkach. Zbierając piłeczki chowały prosto do koszy. Inne za to ochoczo donosiły kolejne butelki wody dla spragnionych sportowców i gość. Panował niesamowity – jak dla mnie podniecający gwar. Stając na palcach poczułam jak coś leci mi między nogami. Zaciskając uda stałam jakbym miała poderwać się do tańca.  
    Adze nie uleciało to uwadze. Śmiejąc się pod nosem lekko zakryła twarz.  
  Czują kolejne zażenowanie chciałam schować się znowu do szatni, choć było na to za późno.  
- Iga idzie! – rozległ się krzyk jednego z dzieci.
    Przyglądając się z daleka faktycznie ujrzałam zarys zbliżającej postaci. Potem te jej jędrne obfite uda, ledwo przykryte białą spódniczką odkrywały całą tajemnicę. Reszta jej ciała była dla mnie ideałem – kobietą o jakiej naprawdę marzyłam.  
    Stojąc w miejscu miałam Igę już prawie przy sobie. Widziałam zarys każdego milimetra jej ciała. A szczególnie jędrnych pośladków podskakujących przy każdym kroku. Nie mogłam oderwać wzroku i patrzyłam się na nią jak nieustępliwa łowczyni, chcąca zdobyć ofiarę. Pragnęłam jej ciała w każdym calu, a reszta mojej wyobraźni musiała poczekać.  
    Nie trwało to już długo. Iga podchodząc do mnie lekko się uśmiechnęła. Wyglądała tak samo naturalnie pięknie jak w telewizji. Jej delikatna dziewczęca uroda dosłownie zwalała mnie z nóg. Czułam jak cała drżę zaciskając ponownie uda.  
  Podając mi dłoń wiedziałam,że tak wygląda koniec świata.  
- Dzień dobry jestem Iga. Podobno Pani ma mi pokazać szatnię i ogólnie wszystko mi powiedzieć.
    Co, ja mam być z nią w szatni?  
    Nieco się chwiejąc oparłam się o słup.
- Nic Pani nie jest?
     Poczułam jak dłonie Igi chronią mnie przed upadkiem na ziemię.  
- Nie. Okej tylko jakoś dzisiaj ta pogoda.
    Byłam tak blisko jej twarz. Dosłownie pragnęłam wbić w nią usta i rzucić się z nią wir pocałunku. Ale ja jestem głupia. Co ja sobie wyobrażam. Jestem przecież zwykłą dziewczyną z jakieś wsi. Ona nie zapragnie mnie, takiej jakiej jestem.  
    Odlatywałam coraz bardziej. Wyobrażałam bóg wie co,aż miałam ochotę uciec. Lecz teraz nie mogłam na to pozwolić. To zaszło za daleko. Tylko ciekawe co by powiedziała moja terapeutka. Na to też nie było czasu.  
   Głos Igi wybudził mnie ze pięknego snu.
- Halo Pani Madziu idziemy?.
- Ta-k...tak idziemy, idziemy….
  Ruszyłam jako pierwsza. Na twarzy Igi znowu rozpromienił się ten subtelny uśmiech. Kątem oka widziałam jeszcze brak stanika.  
  O boże chroń mnie przed złem – zakrzyknęłam w myślach.
  Wędrowałyśmy dalej dochodząc do szatni. Otwierając jej drzwi patrzyłam na nią nie mogąc oderwać wzroku. I mając już odchodzić odezwała się znowu tym słodkim głosem.  
- Możesz chwilę ze mną zostaniesz. Pomożesz mi przygotować sprzęt.
- Ja...ja się jednak nie znam na sprzętach.
- Spoko,to wszystko ci opowiem.
    Zaprosiła mnie do środka...do swojej szatni. Poczułam się jak ktoś wyjątkowy. I miałam szansę z nią pogadać w cztery oczy. Może to był dobry moment. Tylko żeby jej nie przestraszyć. Muszę to jakoś dobrze rozegrać, jak prawdziwy mecz – to będzie dobry set.  
   Przysiadłam zatem na ławce obok szafki.  
Iga tymczasem wyciągając wszystkie swoje rzeczy uroczo coś sobie mruczała pod nosem. A ja podziwiałam jej kształty. Nie raz bardzo...ale to bardzo bezczelnie.  
   W końcu po długim milczeniu zadałam pytanie.
- Kochasz grać w tenisa Iga?
- Jak najbardziej. To całe moje życie. I odkąd pierwszy raz trzymałam rakietę zrozumiałam,że to moje największe marzenie. Widać było ile w niej ciepła i nieśmiałość. Coraz trudniej mi było zebrać słowa. A chciałam jeszcze o coś zapytać lecz ktoś zapukał.  
  Agnieszka zaglądając do środka patrzyła czy żyje. Uaktualniając moje funkcje życiowe szybko zamknęła drzwi nieco nas pospieszając.
     Nie miałam jednak chęć tego robić.
- A możesz Iga powiedzieć czy mimo takiego pędu poznałaś swoją miłość?
   Iga oglądając skrupulatnie swoją rakietę spojrzała spod oka. Jej milczenie za pewne było odpowiedzią na moje pytanie. Choć może i też ma jakąś tajemnicę i nie chce o tym rozmawiać. To dając mi do myślenia, wiedziałam,że nie jestem sama. I każdy może mieć jakieś tajemnice.  
  Tymczasem jednak po chwili odkładając rakietę przysiadła przy mnie. Jej kusa spódniczka znowu odkrywała co nieco za dużo.
-  Wiem,że patrzysz na mnie inaczej. Widzę to od początku. – zrobiła pauzę puszczając oczko. - I mam wrażenie,że możesz też mieć duży talent.
- Ja talent? O czym ty mówisz?
- Choć zagrajmy razem jeden mecz.
- Ale ja jestem w pracy. Nie mogę tak po prostu iść…
- Możesz Madziu..ja to załatwię.
    W moich oczach pojawiły się łzy. Niespodziewanie moje mniejsze  marzenie spadło z nieba.  
     Spiesząc zatem na środek stadionu szłam przed Igą. Dumnie prowadząc  patrzyłam na Agę rzucając jej subtelne oczko. Nie chciałam oczywiście wzbudzić w niej zazdrości. A dałam prosty definitywny znak,że jest wszystko okej.

pinokio20

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użył 1549 słów i 8312 znaków.

Dodaj komentarz