Patrzyłam na nią jak natchniona. Od razu myślami wróciłam do tego co wydarzyło się parę godzin wcześniej. Jak nasze kobiece ciała oplatywały się niczym wijący bluszcz. ,,Ja chyba oszaleje” westchnęłam w myślach. Całując ją w końcu w usta i obejmując dłonią twarz jej usta przemówiły.
- Chyba coś jest nie tak Madziu.
- Ze mną...a niby czemu.
- Niby było fajnie. Tylko czasem czułam się jakbym była sama.
To był jak cios w policzek. Odkryła moją tajemnicę,a wszelakie starania skrzętnego ukrywania moich uczuć legły w gruzach.
Całując ją jeszcze raz faktycznie coś zaczęło nie iskrzyć.
- Wybacz Agnieszka. – powiedziałam dość odrzucający sposób. – To nie ma sensu. Muszę ci w końcu powiedzieć prawdę.
- Czyli masz już kogoś?
- Sama nie wiem. – wzruszając ramionami wstałam z łóżka. Patrząc w okno wiedziałam,że Agnieszka widzi moje seksowne pośladki. – Nieco się pogubiłam w życiu. Wiem,co chce ale robi się tego za dużo. Nie wiem co mam wybrać.
Agnieszka podchodząc do mnie delikatnie posunęła dłonią po moim pośladku. Było to jak muśnięcie wiatru,które dodaje ochłody w letni poranek. Jej dłonie lądując w końcu na moich biodrach zatrzymały się.
- Powiedz Madzia prawdę. Będę wiedziała co robić...może jednak masz faceta.
- Ja...nie już nigdy nie chce mieć. Przez to piekło co przeszłam. Ile łez wylanych i bólu. Aż na samą myśl mam ciarki. – zagryzając usta obróciłam się w stronę przyjaciółki. – Powiedz mi czy miłość między kobietami ma jakiś sens. Jesteśmy jak jakieś dziwolągi.
Agnieszkę nieco zatkało. Nie spodziewała się za pewne tak poważnego pytania.
- Ojeju Madziu to wszystko takie skomplikowane. Te uczucia, rozstania i powroty. Jednak my kobiety między sobą szybciej się dogadamy...tak mi się wydaje.
- No właśnie. Podobno jesteśmy ,,słabsza płeć’’.
- Dokładnie. Każda babka by zjadła faceta w całość. A potem zdominowała...- uśmiechając się lekko schowała moje włosy za odstające uszy. – A co dalej to już sama wiesz.
- Masz rację. Musimy trzymać się razem. Tylko…
- Tylko co?
- Bo ja mam rozterkę.
- To powiedz w końcu o co chodzi.
Prowadząc Agnieszkę na łóżko i przysiadając obok siebie poczułam,że to jest ten moment. Głaszcząc jej dłoń zaczęłam nieco ronić łzy – jej dłoń momentalnie wytarła pierwszą kroplę.
- Powoli Madzia. Mów spokojnie.
- To jest tak,że….
Tłumacząc Agnieszce o moich spotkaniach u mojej terapeutki i o tym co zaszło z Igą, ujrzałam na jej twarzy mały smuteczek. Poczułam żal do siebie,że ranię najlepszą przyjaciółkę. Lecz musiałam to powiedzieć.
Za nim cokolwiek odpowiedziała położyła głowę na moim ramieniu. Przytulone do siebie dawałyśmy sobie czas na dalszy ciąg rozmowy.
Mijały minuty. Za oknem słońce coraz śmielej wchodziło do mojego pokoju. Oświetlając twarz,Agnieszki nieco raziło jej oczy. W dalszym jednak milczeniu patrzyłyśmy obie na zegar. Wskazówki jakby tańcząc nie mogły się doczekać wybicia pełnej godziny.
Aż wybiła dwunasta.
- Wiesz Madzia powinnaś pogadać z Igą. To twoja szansa na coś więcej. Ze mną nie ugrasz tyle w życiu.
Uniosłam ciało do góry.
- Przestań! To nie o to chodzi. Chcę byś była obok mnie jako najlepsza przyjaciółka.
- Ale to dla mnie za mało….
Nagle jakby spłynął na mnie potok zimnej wody.
- Jak za mało? Proszę przecież znamy się tyle lat. Potrzebuję ciebie w trudnych chwilach.
Zaczęłam płakać.
Agnieszka podnosząc się z łóżka zaczęła się ubierać.
- Ja lecę Madzia. W pracy się zobaczymy. Pamiętaj,że będę na ciebie czekać. Jednak nie licz na to,że zostanę w pracy. Muszę dużo zmienić…
- Nie!!! Agnieszka..nie rób tego.
Wychodząc z mojego pokoju słyszałam jak zaczyna płakać. Zaczęłam biegnąć w jej stronę chcąc powstrzymać jej wyjście.
- Zostań…
- To czego w końcu chcesz?
- Ja chcę spokoju. I być z kimś kogo pokocham.
- Zastanów się zatem do jutra. Wiesz gdzie mnie szukać.
Nawet nie całując ją na do widzenia zamknęłam drzwi. Oparte o nie zjechałam po nich plecami. Waląc rękoma po podłodze zaczęłam wyć płaczem.
- Boże co ja narobiłam...ja wiem..
Wstałam na dziwnie miękkich nogi. Patrząc w lustro zakrzyknęłam.
- Ty suko...jesteś do niczego. Nie potrafisz nic. Jestem głupia.
Uderzając ręką w lustro poczułam jak drobinki szkła wbijają mi się skórę. Lejąca się krew spływała po ścianie. Upadając z bólu na kolana pragnęłam ze sobą skończyć. Poddać się na całego wybierając śmierć.
- Inne mają rodziny..mają dzieci. Ja chcę być jakąś chorą lesbijką. Co ja robię ze swoim życiem….
Klęcząc już w kałuży krwi usłyszałam dzwonek. Nie miałam jednak siły wstać. Drzwi jednak zaczęły się otwierać.
- Boże Madzia co ty robisz?
Ola widząc mnie klęknęła biorąc moje zakrwawione dłonie, w swoje ręce.
- Przestań... Nie wierzę,że chciałaś coś sobie zrobić.
- Ja...ja już nie mam siły. Jestem przerażona sama sobą. Straciłam najlepszą przyjaciółkę...stracę zaraz pracę, a potem wszystko.
Patrzyłam tempo na twarz Oli. Widziałam w niej strach i bezsilność. Bałam się jej cokolwiek jeszcze powiedzieć.
- Madziu wstań. Obmyj ręce i musimy je opatrzeć.
Wstając bezmyślnie prowadzona do łazienki wsunęłam dłonie pod kran. Mój płacz narastał. Nie umiejąc go opanować zaczęłam przegryzać usta.
- Przestań Madzia. Panuj nad tym,bo zrobisz sobie krzywdę.
- I dobrze. Niech to się skończy.
Ola chwytając mnie za ramiona obróciła w swoją stronę. Potrząsając mną gwałtownie spojrzała razem ze mną w lustro.
- Patrz na siebie. Jesteś wspaniałą i mądrą dziewczyną,która się poddała. Zobacz ile przed tobą życia. Miej w dupie to co inni myślą. Możesz kochać kogo chcesz. Rozumiesz!!!
Nic nie widziałam już na oczu przez łzy. Lecz słyszałam jeszcze czyjś głos.
- Madziu. Przepraszam to moja wina. Pogadajmy na spokojnie.
Agnieszka odbijając się w lustrze patrzyła na mnie tym samym wzrokiem co na początku naszej znajomości – takim go właśnie zapamiętałam.I to samo czuję teraz.
Dodaj komentarz