. Drażnię się z bratem. – Dobra dobra młoda nie wykręcaj się. – O 20? Zbiórka u nas? – Dogadamy się co i jak przy objedzie. – Okej, na razie. Pożegnałam się z bratem i wróciłam na górę. Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. ( Mój pokój jest wystarczająco duży i mały w jednym. Mieści się w nim duże podwójne wykonane z białego drewna łóżko, duża szafa zabudowana, również biała i biurko pod oknem.) Była już 12:45 poszłam pod prysznic i ugotowałam obiad. Dochodziła czternasta więc Oskar wpadł do domu jak bomba na szczęście grała muzyka i jego wejście nie było aż tak efektowne. Siedząc i konsumując obiad rozważaliśmy różne opcje motywu i godziny dzisiejszego przyjęcia. Doszliśmy do wniosku że po prostu kupimy kilka piw ewentualnie po 3 drinki na głowę( by nikt nie był pijany i nie robił głupot) i posiedzimy przy muzyce w gronie przyjaciół. Nie mamy w nawyku urządzać imprez. Pewnie dlatego że mamy często nie ma i jakoś znudziło nam się szaleństwo podczas jej nieobecności, a tata przeprowadził się do Paryża i zagląda do nas parę razy w roku. – To co ? o 20? U nas ? 6 osób mianowicie: Ty, Zosia, Ja, Agnieszka z Grzesiem ( swoim chłopakiem) i Jasiek ? zapytałam przy czym uniosłam brwi i ładnie się uśmiechnęłam. Brat wywrócił oczami i też się uśmiechnął. – No dobra, ale dopisz do tej listy jeszcze Mańka i Szamana ( Maniek- bliski kumpel z klasy Oskara, Adrian, Maniek ponieważ ma identyczny charakter jak Maniek z epoki lodowcowej… czyli hym..oporny. Szaman- mój przyjaciel, świrnięty pozytywnie wszędzie go pełno często mnie wkurza bo nie odbiera telefonu albo się umawia i nie przychodzi, Jego ksywka wzięła się stąd, że kiedyś na imprezie urodzinowej kumpeli zaklinał pogodę a 20 minut później piorun uderzył w dom obok.) Mój słodki uśmieszek zniknął bo uświadomiłam sobie, że zapomniałam o swoim przyjacielu… - Dobra okej okej to mogę ja do nich zadzwonić ? zapytałam Oskara nadal rozentuzjazmowana. –Możesz !! – prawie krzyknął i znów przewróciła oczami. – Siostra co Ci tak zależy na tym ? zapytał podejrzliwym tonem. – Nie zależy po prostu lubię organizować takie rzeczy. Odpowiedziałam leniwym tonem by nie odkrył jaki mam naprawdę w tym cel tzn: Maniek jest bardzo przystojny i wychowany równie dobrze co Oskar a nawet lepiej bo zawsze jest miły w przeciwieństwie do mojego braciszka. No i On mi się podoba już od dawna. Poznałam Go we wrześniu i od razu polubiłam. Od tamtej pory nie miałam chłopaka bo ciągle mam nadzieje, że może się mu spodobam. Z tego co zauważyłam On też nie miał długo dziewczyny. Nie widziałam również u niego skłonności gejowskich więc to mogę w 99% odrzucić. Zaraz pobiegłam na górę i zadzwoniłam do obu. Zgodzili się przyjść jednak na 21:30 ponieważ wcześniej już się z kimś umówili i to obydwoje.. hym dziwne na ale cóż. Po wykonaniu telefonów wzięłam laptopa i usiałam po turecku na łóżku. Szukałam czegoś dobrego, nie trudnego do zrobienia i w dużych ilościach. Oczywiście mówię o jedzeniu.
Nadeszła godzina 18. Oderwałam się od przepisów i spojrzałam na zegarek. – Boże, Oskar !!! Zawołałam. – Nie krzycz tak młoda.. co się stało? Przybiegł do drzwi mojego pokoju po czym zdzielił je z "kopa” – Nie biegaliśmy dzisiaj!! – Boże ! Nic się nie stało to jest takie nasze uczczenie wakacji. Odpowiedział i posłał swój szelmowski uśmiech po czym podszedł spokojnie do łazienki na dole. Dobrze, że nasza mama dobrze go wychowała i nie jest jakimś babiarzem czy miastowym ruchaczem, bo miałby duże powodzenie niestety. Marti.. o czym Ty myślisz debilu ?! skarciłam się w myślach. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Hymm pogoda była taka jak w wakacje powinna być czyli ciepło i słonecznie i nie dało się poznać, że jest już 18-sta. Obróciłam się i wpatrywałam w szafę, oparta plecami o parapet, myśląc co mogłabym dzisiaj ubrać. Po pięciu minutach podeszłam i otworzyłam drzwi szafy. Moim oczom ukazał się porządek, przejrzystość, rzeczy poukładane kolorami na wieszakach a na dole buty ułożone od szpilek po trampki. – Mamo.. powiedziałam ze znudzeniem. Moja matula znów poukładała mi w szafie. To chyba jest jej hobby, układanie dzieciom w szafie. Przewróciłam oczami, i zaczęłam przeglądać wszystkie t-shirty i koszule. Po 30 minutach wybrałam : luźną białą bluzkę z czerwonym napisem: Mam prawo do życia, szare dżinsowe spodenki z wysokim stanem i dużymi kieszeniami po boku. Następnie poszłam do łazienki … Wzięłam prysznic, uczesałam włosy zostawiając w lekkim nieładzie, pomalowałam usta na czerwono i założyłam okulary ( zerówki, uwielbiam okulary tzw: "kujonki” mam ich całą półkę w różnych kolorach) z szarą oprawą i zeszłam na dół. Była już 19:10. Zeszłam na dół i zaczęłam szykować tosty z pomidorem, cebulą, serem, szynką lub bekonem. Zaparzyłam wodę na herbatę i zalałam 6 szklanek. Wyjęłam szejker, i 8 wysokich szklanek do drinków. Oskar zajął się alkoholem już przed obiadem więc mieliśmy dwie wódki czyste, do tego barwniki do szotów, trzy rodzaje soków, lód, limonki, pomarańcze, oraz kolorowe posypki do zdobienia szklanek. Ustawiłam wszystko obok siebie by było gotowe do przyrządzenia. Prócz tostów zrobiłam jeszcze 12 szaszłyków z boczku, papryki, ziemniaków i cebuli. Wsadziłam je do pieca na grill i ustawiłam zegarek aby zadzwonił za 20 minut. Zawołałam Oskara z pytaniem czy czegoś jeszcze brakuje i przy okazji rzucił mi się zegarek w oczy. Była godzina 20:25. Wcześniej zadecydowaliśmy, że skoro Kamil ( szaman) i Adrian ( Maniek) mają się spóźnić to przesuniemy godzinę spotkania na 21. By spóźnialscy nie byli bardzo do tyłu z tematami. – Martyna!! – krzyczał chyba z trzy razy Oskar, przy okazji szukając czegoś w kuchni przy czym strasznie się trzaskał. – Co jest ?! odkrzyknęłam bo nie chciało mi się schodzić na dół. – Gdzie dałaś paluszki? Równie głośno odkrzyknął. Zebrałam się i zeszłam na dół po drodze mówiąc, że nie mamy paluszków. – A żelki? Ponownie zapytał się brat. – Zjadłam wczoraj wieczorem. – Boże człowieku wszystko zjesz co jest w tym domu… Powiedział nieco zdenerwowanym tonem Oskar. – Moja wina że miałam ochotę na żelki? - udawałam niewiniątko. – O Ty! Krzyknął na mnie po czym podbiegł powalił mnie na ziemie ręce zawiązał na plecach i przytrzymał jedną ręką a wolną zaczął łaskotać. – Nieee!!!!!!!! Krzyczałam tysiąc razy ale Oskar nie reagował. Po 5 minutach katuszy wreszcie mnie puścił po czym pobiegł na górę i zaraz wrócił. Ciągle leżałam na podłodze i dochodziłam do siebie. – Idę do sklepu młoda. Proszę nie jedz nic dopóki nie wrócę. !! zmierzył mnie wzrokiem i wyszedł. -Hahahah co za ciołek z niego, myśli że jest silniejszy to może wszystko! Śmiałam się pod nosem. W końcu zdołałam się podnieść i od razu jak byłam w kuchni wyciągnęłam szaszłyki z piekarnika i postawiłam na blacie. Wyjęłam talerzyki, i poszłam położyć na stole razem z herbatą. CO do takich posiadówek to jest jedna zaleta cała nasz paczka lubi to samo i nie lubi tego samego jeśli chodzi o jedzeni i picie i jak jesteśmy różni tak się akurat z tym zgadzamy w 100%.
1 komentarz
CUKIERECZEK
Nawet fajnie się zaczyna tylko musisz koniecznie poprawić dialogi bo nic nie można zrozumieć .....