Pierwsza i ostatnia miłość

Szli przez zatłoczone miasto za rękę.
Mieli urlop, chcieli go w pełni wykorzystać, eksplorując każdy fragment ciekawego miejsca.
Cieszyli się, mogli w końcu odpocząć, z dala od prawdziwej rzeczywistości, w której pracę przynosili do domu, oboje w dwóch osobnych domach, wykorzystując łącze do przekazywania nagromadzonej frustracji.
Oboje nie byli idealni.
Ona nieco marudna, czasem zazdrosna o przelotne, przypadkowe spojrzenie mijanej dziewczyny, popadająca od skrajności w skrajność, miewająca napady złości i niewytłumaczonej agresji, ale nie tej objawiającej się czynami.  
Gromadziła w sobie zbyt wiele negatywnych emocji, a gdy trzeba było je oddać, wyzwolić, pozwolić wyparować w powietrzu, żeby pójść dalej, uwolnić się, wciąż tego nie potrafiła.  
W końcu, to nie było takie proste.  
A on?
Ciężko było przypisać mu jedną, prostą wadę.
Może był zbyt naiwny, lekko wycofany, mniej asertywny niż trzeba.
Lubił szybką jazdę autem, czasem robiło się niebezpiecznie, tracił głowę.
Wspólnie próbowali tworzyć coś na kształt związku, czasem szło lepiej, czasem gorzej.
Pomimo przeciwności bardzo się kochali, to ich trzymało jak gruba, świetna lina.  
Wydawać by się mogło, że nic nie jest ich w stanie rozdzielić, mieli wspólne pasje, relacja kwitła.  
Lubił ją w rozpuszczonych włosach, bez makijażu, najlepiej nago, kiedy kładła się na nim ciepłym ciałem, otulała zapachem i szeptała jak wiele dla niej znaczy.  
Uwielbiał jej dotyk, bezbronność która tłumiła agresję w tej jednej chwili, kochał ją taką, ale to bez znaczenia.  
Kochał ją nawet wtedy, kiedy mówiła brzydkie rzeczy, raniła go i odpychała od siebie.  
Wiedział, że potrzebna jej pomoc a żaden krzyk nie załatwi sprawy.  
Nie pamiętał ile razy tulił ją w ramionach, szepcząc, że wszystko będzie dobrze, że jest obok i nigdzie się nie wybiera.  
Ona wiedziała, że jest jedyną osobą, która gdzieś pośród miliard ludzi trafiła w ten właściwy moment, na skrzyżowaniu jej drogi, po to by mogła kochać i być kochaną.
To nie tak, że ona była złem, że lokowała go w swojej toksycznej zaborczości i relacji.
Wspierała go w jego wyborach, chciała by był szczęśliwy, robiła te cholernie dobre śniadania, obiady, kolacje, dobre lody też robiła.
Była przy nim, kiedy tego potrzebował.  
Uwielbiała zwiedzać z nim różne miejsca, gubić się i odnajdować właściwą drogę.
Uwielbiała gdy łapał ją bez słowa za rękę i milczał, ale w tym milczeniu czaiła się miłość.  
W każdym jego geście, spojrzeniu.  
I wiecie co?
Sama sobie tego zazdroszczę.  
Myśl o śmierci przeraża mnie, związuje niewidzialną linką, usztywnia ciało.  
Nie śmierć mnie przeraża, a jego brak.  
Spotkałam najlepszą osobę na ziemi.
Pisałam tyle tekstów, w których pytałam co oznacza słowo - miłość.  
W niektórych wydawało mi się czym ona mogła być.  
Teraz wiem na pewno,  
Jest całym nim.  
Moje prośby zostały wysłuchane.  
Dziękuję.

Malolata1

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i inne, użyła 543 słów i 3028 znaków, zaktualizowała 16 lip 2020.

3 komentarze

 
  • Somebody

    Jakie to piękne  <3

    18 lip 2020

  • Malolata1

    @Somebody ajjj <3

    31 sie 2020

  • Duygu

    'Ona wiedziała, że jest jedyną osobą, która gdzieś pośród miliard ludzi trafiła w ten właściwy moment, na skrzyżowaniu jej drogi, po to by mogła kochać i być kochaną.'- bardzo prawdziwe zdanie...  <3  Piękny, dojrzały tekst o prawdziwej miłości.  
    Gratuluję  :smile:

    18 lip 2020

  • Malolata1

    @Duygu dziękuję bardzo <3

    31 sie 2020

  • agnes1709

    Cieszę się razem z Tobą. ;)

    16 lip 2020

  • Malolata1

    @agnes1709 <3

    31 sie 2020