Perypetie Charlotte - zakończenie.

Kiedy napastnik puścił kobietę - ta odetchnęła ciężko. Co tu się dzieje? To jakiś koszmarny sen... Mocno szczypnęła skórę na nadgarstku i niestety to była jawa. Podejrzewała, że to ktoś ze służby. Przypomniała sobie, że wsypując truciznę kilkakrotnie zapomniała się upewnić czy nie jest obserwowana.

****************************

Wyszła z domu rano. W drżącej dłoni trzymała truciznę i stała obok głazu. Wahała się. Ilekroć wyciągała rękę chcąc ułożyć fiolkę pod głazem, tylekroć odczuwała kłujący ból w klatce piersiowej. Łączyła fakty... Za każdym razem, kiedy próbowała zrobić coś dla Thortona ból powracał. Czy to nie dziwne? - Zastanawiała się. Przed oczami zrobiło jej się ciemno i straciła przytomność...

******************************

Obudziła się i poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Darcy. Próbowała się poruszyć, ale nie mogła. Ręcę miała przywiązane do łóżka, które tak dobrze znała... Wszystko zaczęła sobie przypominać. Była już tutaj, dokładnie w tym samym miejscu. Poznawała swojego kochanka, jego ciało. Była w tym samym zamczysku. Nagle zobaczyła coś co przykuło jej wzrok - mnóstwo świec. Tak samo jak w narkotycznym majaku. Szarpnęła się jednak to nic nie dało. Darcy zbliżył się do łoża. Twarz oświetlana jedynie płomieniami świec wydała się kobiecie przerażająca.  

-Co ja tutaj robię!? Dlaczego jestem związana?!
-Prosiłem o wiele moja Lady? Czy tak wiele musiałaś zrobić abyśmy byli szczęśliwi? Powierzyłem Ci proste zadanie. - westchnął z nutką rezygnacji.
-Nie wiem o czym mówisz! Rozwiąż mnie Darcy! Natychmiast!
-Dobrze, wytłumaczę. Miałaś być moja, sama się zgodziłaś. Chciałem naszego szczęścia droga Charlotte. Wystarczyłaby odrobina trucizny, która skutecznie unicestwiłaby Twojego mężulka.  
-Jak się tu znalazłam...
-Nie przerywaj mi. - warknął. Kontynuując - Odwiedziłem Cię pewnej nocy. Uciąłem Twoje pasmo włosów i włożyłem do medalionu przywiązania. Stąd dziwny ból, który odczuwałaś przy zbliżaniu się do Thortona. Dopóki tam są, sytuacja się nie zmieni.  
-Jesteś chory! Wypuść mnie i zostaw mnie w spokoju! Darcy, błagam...
-Myślisz, że teraz Cię wypuszczę? Przywlokłem Cię tutaj, kiedy tylko zemdlałaś. Chciałaś wyrzucić arszenik. Nie wydostaniesz się stąd.

Po policzkach Charlotte popłynęły łzy. Była bezsilna. Kochanek okazał się szaleńcem, cały świat zawalił się w jednej sekundzie. Oprawca podszedł do niej niemal bezszelestnie i podniósł suknię do góry. Ostrymi pazurami przesunął po poranionych udach. Kobieta pisnęła z bólu. Mężczyzna nie przestawał. Krzyczała i czuła jak gorąca krew płynie po udach, było jej coraz więcej. Wszystko co widziała w wizji stawało się rzeczywistością. Płomienie świec gasły jeden po drugim. Ciemność rozlewała się po komnacie. Charlotte słyszała niewyraźne pomruki kochanka, prawdopodobnie w innym i niezrozumiałym dla niej języku. Darcy został oderwany od dziwnego rytuału waleniem w drzwi. To pewnie Anthony... - pomyślał rozwścieczony. Otworzył drzwi i bardzo się zdziwił...

*****************************

Do komnaty jak huragan wtargnął mężczyzna z lampą naftową. W pomieszczeniu na nowo można było cokolwiek zobaczyć. Darcy rzucił się na przybysza, ale ten skutecznie się obronił i przycisnął napastnika do ściany trzymając dłoń na jego szyi.  

-No, no Darcy, aż tak nisko upadłeś? Znęcasz się nad mężatkami? - Ostatnie słowo powiedział głośniej patrząc znacząco na Charlotte. Ona od razu poznała ten głos. Głos nieznajomego, który wczoraj postawił jej ultimatum.
-Co Ty tutaj robisz? Wynoś się to nie Twoja sprawa. - Próbował rozluźnić ucisk na szyi.
-Mylisz się, to właśnie moja sprawa. Tym razem nie daruję Ci życia. Kilka lat temu popełniłem ten błąd, a dziś to naprawię.

Na te słowa Darcy zaczął się panicznie szamotać i wyrywać. Przeciwnik był silniejszy, uderzył go pięścią w brzuch. Darcy kaszlnął po otrzymaniu zaskakującego ciosu. Zgiął się, nie mogąc złapać powietrza. Charlotte obserwowała tą sytuację oszołomiona. Tajemniczy przybysz zadał jej byłemu kochankowi serię ciosów. Darcy stracił przytomność i leżał na ziemi. W tym czasie wybawiciel rozpiął jego koszulę i zerwał z szyi medalion. Otworzył go, wydobył włosy i spalił nad płomieniem zapalonej przed chwilą świecy. Charlotte poczuła gwałtowną ulgę, a jednocześnie było jej trochę żal byłego kochanka. Wyglądał teraz bardzo niepozornie i niewinnie. Nieznajomy celowo nie odwiązał od razu kobiety. Przewidział, że w amoku może stanąć w obronie mężczyzny. Z torby, którą miał na ramieniu wydobył przedmiot. Oczom Charlotte ukazał się kunsztowny sztylet. Rękojeść była w kolorze starego złota, zaś nieskazitelnie czysta głownia połyskiwała srebrnym blaskiem. Wybawca stanął nad nieprzytomnym ciałem szaleńca i zatrzymał sztych nad jego piersią. W tym momencie Darcy otworzył oczy i otworzył usta z przerażenia. Zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, ostrze sztyletu zatopiło się w jego klatce piersiowej. Krew obficie wypływała z rany. Charlotte obserwowała cały makabryczny spektakl.  

******************************************

Jadąc powozem masowała obolałe nadgarstki. Marzyła o spotkaniu z Thortonem i wyjaśnieniu mu wszystkiego. W głowie miała obraz konającego kochanka i wybawiciela.  

**************************************

Wchodząc do domu, od razu dostrzegła swojego męża. Wyglądał zdecydowanie lepiej niż przez kilka ostatnich dni. Efekt odstawienia trucizny. - pomyślała. Tak na prawdę, nie wiedziała od czego zacząć... Była jednak pewna jednego - kochała męża. Cała ta historia nauczyła ją wielu rzeczy.

***************************************

-Thorton! Thorton! Tutaj jestem. Jak się czujesz?
-Charlotte! Gdzie się podziewałaś? Tak bardzo się martwiłem.
-Chodź na górę, chciałabym Ci coś opowiedzieć.

Mężczyzna podążał schodami w górę, wszedł za swoją żoną do sypialni. Gestem wskazała mu łóżko. Usiedli naprzeciwko siebie. Charlotte wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać. Zaczęła od tego, że przez te kilka lat nie czuła do niego żadnej miłości a jedynie obojętność. Wyznała również, co zdarzyło się u ciotki. Wspomniała o narkotykach i upojnych nocach z kochankiem. Nie pominęła dziwnego kłucia w klatce piersiowej za każdym razem kiedy próbowała zbliżyć się do męża. Opowiedziała również o nocnym spotkaniu w korytarzu, medalionie przywiązania. Na końcu wytłumaczyła, że bolesne objawy jakie miewał były skutkiem regularnego spożywania trucizny, której mu dosypywała.  

-Charlotte, żyliśmy obok siebie tak długo... Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie sądziłem, że nic dla Ciebie nie znaczę.  
-Thortonie, nie wyszłam za Ciebie z miłości, wiesz jaka była sytuacja. Cała historia nauczyła mnie tego, że Cię kocham i nie potrafię bez Ciebie żyć. W pewnym momencie chciałam to zakończyć, ale jakaś siła skutecznie mnie od tego odwiodła. Wszystko skończone, tamten epizod jest dla mnie zamknięty. Jedyne o co chcę Cię prosić... Wybacz mi Thorton, wybacz proszę bo bardzo Cię kocham.

Na te słowa osłupiał. Po raz pierwszy Charlotte wyznała mu miłość. Przytulił ją do siebie i pocałował w kark. Ona odchyliła lekko głowę w bok, dając mu większą swobodę. On jakby tylko na to czekał - całował zachłannie jej delikatną skórę, szczypiąc co jakiś czas zębami. Zsunął z ramion bordową suknię i wyjął z koka spinkę. Sięgające pasa włosy, opadły na plecy. Thorton nie przerywał pieszczot. Charlotte zdjęła jego koszulę i spodnie, a on pozbawił jej sukni. Przeżywali teraz wszystko to, czego brakowało w ich małżeństwie. Dłonie spragnione dotyku niecierpliwe wędrowały po ciele. Usta zwarły się w pocałunkach. Prowadzili się na szczyty namiętności i rozkoszy. Ciała drżały w ekstazie. Wyczerpani i zmęczeni, usnęli wtuleni w siebie. Od dziś zaczynali nowy rozdział.

retrezed

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1406 słów i 8211 znaków.

3 komentarze

 
  • moonky

    Trzeba przyznać, że zacnie napisane :) pozdrawiam

    31 lip 2013

  • retrezed

    Pewnie, że napiszę - nawet niejedno :)

    30 lip 2013

  • RG1

    Piękny HAPPY AND !  :kiss:

    29 lip 2013